Выбрать главу

Skinąłem jedynie głową i drzwi się zamknęły. Zastanawiałem się, czy mądrze zrobię, mówiąc im, że nie miałbym gdzie się schronić, nawet gdyby od tego zależało moje życie. Czułem ból w każdym mięśniu, mój umysł wypełniony był gąbką, pajęczyną i watą. Odespałem nie tylko miesiące ciężkiej pracy; po raz pierwszy spałem wolny od ciągłego, nieuchwytnego napięcia i niepewności jaką przynosiło tamto życie.

Leżałem sobie i wypełniałem czas, próbując zlokalizować punkt obserwacyjny, co nie okazało się zbyt trudne. By pole widzenia zawierało cały pokój, musiał on się znajdować wysoko i po przeciwnej stronie. Szybkie wyliczenie właściwych kątów doprowadziło mnie do małej niszy z wyblakłej cegły, za którą bez wątpienia znajdowało się ludzkie oko.

Wkrótce pojawiło się śniadanie i z trudem przybrałem właściwą pozycję, by nim się zająć. Było niezbyt wyszukane, to prawda — grzanki z pszennego pieczywa, galaretki owocowe, kilka maleńkich słodkich bułeczek i szklanka soku owocowego — ale po świństwie, którym karmiono mnie przez ostatnich kilka miesięcy, wydawało się niebiańskie. Najbardziej zachwycił mnie kubek gorącej… cóż, nie byłem pewien, co to takiego, ale smakowało jak mokka i było bez wątpienia silnym środkiem pobudzającym. Wszystko zresztą smakowało wyśmienicie i spełniło swoje zadanie.

Kiedy młoda obsługa w randze nadzorcy skończyła sprzątać i zabrała już przenośny stolik śniadaniowy, doszedłem do siebie i czułem, iż mogę stawić czoła wszystkim i wszystkiemu. Widok ludzi dysponujących mocą i wykonujących obowiązki służących pasował do mojego wyobrażenia, czym musi być ten zamek. Z doświadczenia wyniesionego ze służby wiedziałem, iż generał czy admirał jest szefem, osobą z autorytetem, której należy się bać i którą należy szanować. Jednak w Dowództwie Systemów Militarnych, na przykład, niżsi generałowie i admirałowie pełnili jedynie role eleganckich posłańców. Władza nie była tylko tym, co się samemu posiadało, ale wynikała również ze stosunku, jaki zachodził między zakresem naszej władzy, a władzą tych, którzy nas otaczali.

Niemniej klasa nadzorców miała łatwy żywot w porównaniu z życiem mas na Lilith. Przede wszystkim ich praca była godna, cywilizowana, a co najważniejsze łatwa i czysta. A przecież sądząc po ich młodym wieku, musieli urodzić się tutaj, co przypomniało mi Ti i fakt, iż musi znajdować się gdzieś na terenie zamku. Choć to sprawa dość delikatna musiałem dowiedzieć się, jak sobie radzi i pomóc jej w miarę moich możliwości. W pewnym sensie właśnie jej zawdzięczałem to wszystko.

Byłem już gotów psychicznie na spotkanie tej nowej społeczności, kiedy pojawił się mój przewodnik i zarazem człowiek mający ocenić i oszacować moje potencjalne zdolności. Nie zapukał przed wejściem, co świadczyło o najwyższej randze, a i jego wygląd był imponujący. Cal Tremon był potężnie zbudowanym mężczyzną, lecz ten gość bez trudu dorównywał mu wzrostem i budową, choć spora część jego ciała ukryta była pod wyszywanym złotem ubraniem w kolorze najczarniejszej czerni — fantazyjną koszulą i dopasowanymi, przepasanymi błyszczącym, grubym pasem, spodniami, których nogawki wsunięte były w równie błyszczące i eleganckie, wysokie, czarne buty.

Mężczyzna był gładko ogolony, nie licząc gęstych, obwisłych wąsów. Twarz miał ogorzałą, spaloną słońcem i wyrzeźbioną wiatrem. Imponujące siwe brwi podkreślały głęboką czerń najbardziej lodowatych oczu, jakie zdarzyło mi się w życiu oglądać. Włosy, precyzyjnie przycięte i ułożone, były gęste i lekko falujące, a ich siwizna świadczyła raczej o typie człowieka, a nie o wieku — równie dobrze mógł mieć trzydzieści, jak i sześćdziesiąt lal.

W jednej chwili zorientowałem się, iż jest to człowiek niebezpieczny, a w porównaniu z jego bezwzględnym i arystokratycznym sposobem bycia, odżałowanej pamięci Kronlon wyglądał równie groźnie jak Ti. Wstałem i ukłoniłem się lekko, uważając, iż początki naszej znajomości powinny być w miarę poprawne.

— Jestem pan Artur — odezwał się niskim i grzmiącym głosem, mogącym porazić większość jego rozmówców. Co gorsza, byłem przekonany, że jest to jego miły i sympatyczny tembr głosu, przeznaczony na specjalne okazje. Wolałbym nie widzieć tego gościa, kiedy wpadnie w złość, szczególnie z mojego powodu.

— Jestem burgrabią tej dziedziny — kontynuował, przyglądając mi się uważnie.

Nie miałem pojęcia, jakie procesy myślowe zachodziły teraz w jego mózgu.

— Jestem Cal Tremon — odpowiedziałem, mając nadzieję, iż ta informacja go zadowoli.

Skinął głową.

— Usmażyłeś więc starego Kronlona? Cóż, przynajmniej pozbyliśmy się tego nędznego szczura. Nigdy za nim nie przepadałem, choć swoje obowiązki wypełniał dobrze. Ale dość o tym. Zabiorę cię do sekcji medycznej, a potem cię przetestujemy. Czujesz się na siłach, by temu sprostać?

Potwierdziłem, chociaż ciągle odczuwałem osłabienie spowodowane zbyt długim snem.

— Jestem gotów — powiedziałem i ponownie się ukłoniłem.

— Chodźmy więc.

Wykonał lekki gest dłonią, obrócił się i pomaszerował energicznie w kierunku drzwi. Poszedłem za nim, świadom jego dumnych, wojskowych ruchów. Doszedłem do wniosku, iż nie pochodził z Lilith i zastanawiałem się, kim mógł też być przed przybyciem na tę planetę.

W dzień zamek tętnił życiem i wypełniony był ludźmi zajętymi sprzątaniem i drobnymi naprawami, ale również takimi, którzy wydawali się kręcić w kółku bez widocznego celu. Wszyscy robili wrażenie czystych, porządnych i cywilizowanych, czym wywoływali u mnie dziwny zestaw porównań. Tym, czym ci ludzie byli dla światów cywilizowanych, starożytna Grecja ze świata naszych przodków musiała być dla żyjących w okresie wczesnej rewolucji przemysłowej. Prymitywna technologia nie oznacza bowiem prymitywizmu w ogóle.

Mimo wszystko technologia, którą tu dało się zauważyć była dość szokująca. Od momentu przybycia na Lilith kazano mi bowiem wierzyć, że ubrania, budynki i inne rzeczy, które tu widziałem, były po prostu niemożliwe na tej planecie. Dlatego właśnie ludzie sypiali w chatach z bunti i chodzili nago. Teraz zaczynałem doceniać ten drugi aspekt mocy organizmu Wardena — mocy, która stanowiła podstawę cywilizowanej myśli i społeczeństwa.

Moc pozwalająca zmieniać środowisko dla własnych celów była tym, czego odmówiono pionkom, była elementem utrzymującym ich w nędzy i niewoli. Kapryśne reguły rządzące organizmem Wardena powodowały, iż moc zarezerwowana była jedynie dla grupy wybrańców.

Dostrzegłem pewne, niewielkie oznaki lęku u ludzi, obok których przechodził Artur; ukradkowe spojrzenia i zmuszanie się, by nie patrzeć w naszą stronę. Nie miałem żadnych wątpliwości — lękano się go i dotyczyło to — również tych kilku panów, których spotkaliśmy po drodze.

Artur zostawił mnie w sekcji medycznej i powiedział, gdzie będzie można go znaleźć, kiedy już skończą mnie badać. Obecni tam ukłonili się z szacunkiem, zachowując milczenie, a kiedy wyszedł, dało się wyczuć wśród nich wielkie uczucie ulgi. Mierzyli mnie, opukiwali i badali najlepiej, jak byli w stanie to uczynić w sytuacji, kiedy byli pozbawieni instrumentów i urządzeń tak oczywistych dla świata zewnętrznego. Niemniej posiadali różne przemyślne urządzenia i instrumenty wykonane z dostępnych, miejscowych materiałów. Był wśród nich jakiś gatunek lokalnej winorośli, za pomocą której mogli odczytać ciśnienie krwi; był mały, żółty liść, który, zmieniając swój kolor na czerwony, pozwalał doświadczonemu oku stwierdzić jaka jest temperatura mojego ciała. Wszystkie odczyty zapisywane były piórami z trzciny na cienkich, liściastych płatach jakiejś substancji służącej im za papier.