Выбрать главу

Pokręciłem głową z niedowierzaniem. Maleńka Ti okaleczająca innych? Nie wydaje się to możliwe, pomyślałem sobie. Jednocześnie czułem się troszkę nieswojo. Sypiałem z nią przez kilka miesięcy i jeśli przez ten cały czas dysponowała taką mocą, sam mogłem zostać niechcący poszkodowany.

— A co teraz z nimi robisz? — chciałem koniecznie wiedzieć.

— Testowanie i pomiary, jak już powiedziałem — odparł Pohn. — Wszyscy w randze pana i powyżej posiadają moc wglądu w innych. Ranga to głównie sprawa dokładnego dostrojenia odbioru, że tak powiem, w naszej niewielkiej społeczności. Nadzorca wyczuwa i dzięki temu kontroluje cały organizm. Zabiłeś Kronlona, to prawda, ale nie potrafiłeś dokonać takiego rozróżnienia, by, na przykład, zrobić jedynie coś z jego ramieniem. A ja potrafię więcej, dużo więcej. To, co kiedyś robiłem za pomocą mikroskopów i techniki mikrochirurgii, teraz potrafię zrobić bez użycia jakichkolwiek instrumentów. Przy odpowiedniej koncentracji potrafię obserwować pojedynczą komórkę krwi wędrującą w układzie krążenia… zmienić jej kierunek, zmienić ją samą, a nawet ją zniszczyć. Możesz wyczuć organizm Wardena we wszystkim wokół, prawda?

Skinąłem głową.

— Wyobraź sobie tedy, iż jesteś w stanie zidentyfikować pojedyncze komórki w każdym organizmie. To właśnie potrafi robić pan. Naturalnie, bez mojej fachowej wiedzy medycznej nie mieliby pojęcia, na czym to wszystko polega i właśnie ta moja wiedza daje mi tułaj pewną przewagę. Panowie posiadają przeróżne umiejętności, w zależności od tego, czego poszukują i co chcą osiągnąć. Nawet cała potęga Marka Kreegana nic by ci nie dała, jeślibyś nie miał odpowiedniej wiedzy i subtelności, umiejętności i artyzmu, niezbędnych do jej właściwego wykorzystania. Dlatego tak często można zaobserwować moc używaną jedynie w celu niszczenia. Zniszczyć coś jest bardzo łatwo i nie wymaga to zbyt wiele wiedzy i umiejętności.

Rozumiałem dobrze jego wywód i pomyślałem sobie, iż wielu lekarzy i naukowców z cywilizowanych światów pozazdrościłoby mu jego możliwości, tak jak on zazdrościł im ich technologii. Móc wejrzeć do wnętrza ludzkiego ciała, móc skupić się na tym jego fragmencie, na którym się zechce, badać je, kiedy się ma na to ochotę, w sposób najbardziej dokładny i wnikliwy… tego mogłyby dokonać jedynie najbardziej wyrafinowane komputery z Zewnątrz, przy czym lekarze i technicy byliby zmuszeni im zaufać, nie będąc do końca pewnymi, co tak naprawdę owe komputery widzą, kiedy przeprowadzają badania, sondowania i analizy.

A Pohn tę pewność posiadał.

— Są takie spokojne i nieruchome — zauważyłem. — Działanie narkotyku?

Pokręcił głową.

— Ależ skąd! To by jedynie wszystko pokomplikowało. Zablokowałem po prostu pewne obszary ich mózgów i mogę je w każdej chwili odblokować. Zapadły w stan głębokiej śpiączki, dzięki czemu mogę je badać i sondować i przeprowadzać niezbędne eksperymenty. W tej grupie szukam tych, które dysponują wystarczającą ilością odpowiednich enzymów, by móc wyzwolić moc. Z tymi będę pracował tak długo, aż uzyskam pewność, iż potrafię ją u nich wywołać, kiedy tylko zechcę; wówczas zacznę je uczyć i ćwiczyć najlepiej, jak tylko potrafię. Kria, na przykład, już teraz jest w stanie rozkruszyć na mój rozkaz skałę. — Wskazał dziewczynę leżącą blisko drzwi.

Zmarszczyłem brwi. Czułem, iż coś jest nie tak, zarówno jeśli chodzi o to miejsce, jak i o samego doktora Pohna. Skąd w ogóle tego rodzaju postać wzięła się na Lilith? Czyżby miał niezdrowe skłonności do dziewczynek? A może dokonywał podobnych eksperymentów na Zewnątrz? Wydawało mi się, że go znam, choć nigdy przedtem go nie spotkałem. W historii ludzkości zawsze pojawiali się tacy ludzie jak dr Pohn — potwory, których pragnienie eksperymentowania prowadziło do całkowitego lekceważenia jakichkolwiek zasad moralnych, cienie ze starych opowieści o człowieku, który stworzył łaknącego krwi potwora, opowieści pozostawiających otwartym pytanie, kto tak naprawdę był owym monstrum — obiekt stworzony czy jego twórca?

I te młode dziewczęta, zredukowane do postaci zombi — żywych trupów, okazów biologicznych, być może nawet zabawek erotycznych tego człowieka. Pomyślałem o Ti w jego rękach i myśl ta napełniła mnie obrzydzeniem. Nie dałem jednak poznać tego po sobie. Zapytałem tylko:

— Zakładam, iż dokonujesz również eksperymentów hodowlanych?

Skinął głową.

— O tak. Na podstawie założenia, iż odpowiedni związek chemiczny w odpowiedniej ilości jest cechą dziedziczną. Szczerze mówiąc, sądzę, że jest to jedynie jeden z wielu czynników, ale sir Tiel ma obsesję na tym punkcie. Obawiam się, iż poziom jego wiedzy biologicznej nie wzniósł się ponad wiarę w samorództwo, ale cóż mogę na to poradzić? Pracuję dla niego, a jest on zręcznym i bardzo zdolnym administratorem. Spełniam jego życzenia; on spełnia moje zachcianki. Cóż to komu szkodzi?

Cóż to komu szkodzi? — pomyślałem gorzko. Zaiste, tak długo, jak długo uważa się te dziewczęta za kawały mięsa, nie stojące ani wyżej, ani niżej w hierarchii od owych wielkich insektów hodowanych i rozmnażanych w dziedzinie, cóż to szkodzi? Na tym polega barbarzyństwo tutejszej cywilizacji, powiedziałem sobie. Tylko garstka wybrańców należała do rodzaju ludzkiego.

Takiej właśnie filozofii należało się spodziewać w świecie rządzonym przez najbardziej błyskotliwe przestępcze umysły, jakie spłodziła ludzkość. Umysły ludzi takich jak dr Pohn — socjopatów i prawdopodobnie psychopatów, i ludzi takich jak Cal Tremon, pirat i wielokrotny morderca.

— Naprawdę musimy już zadzwonić do Artura — powiedział Pohn, odwracając się i opuszczając pomieszczenie. Poszedłem za nim. — Obawiam się, że zbyt długo cię przetrzymałem, a nie opłaca się go denerwować.

— Ten Artur… czym on się zajmował? To znaczy, na Zewnątrz?

— I dlaczego tu się znalazł? — doktor zachichotał. — Nie znam szczegółów. Sądzę, iż był kimś bardzo ważnym w hierarchii wojskowej Konfederacji. Generałem lub admirałem. O ile pamiętam, lata temu spowodował wybuch i spalił całą atmosferę jakiejś planety. Zginęło kilka miliardów ludzi. Coś w tym stylu. Zawsze utrzymywał, iż stał się jedynie kozłem ofiarnym, bo wykonał za kogoś całą tę brudną robotę. To wszystko, co na ten temat wiem. Ale to nieprzyjemny gość.

Trudno mi było nie zgodzić się z tą opinią. Zginęło kilka miliardów ludzi…

Kiedyś przypomnę sobie, kim on naprawdę był. Zapamiętam też komentarz doktora Pohna dotyczący liczby śmiertelnych ofiar, wypowiedziany tak, jak gdyby chodziło o miliardy karaluchów, a nie istot ludzkich.

Rozdział jedenasty

WYBÓR ODMIENNEJ DROGI

Pan Artur zjawił się natychmiast i nie wyglądał na poirytowanego. Był chłodny i groźny jak zawsze, ale nic ponad to. Zacząłem się zastanawiać, czy w ogóle miał jakieś cechy ludzkie.

Przez następną godzinę, mniej więcej, zwiedzaliśmy zamek, korzystając z planu, który Artur wręczył mi na samym początku zwiedzania. Zamek był zaplanowany całkiem logicznie, kształtem przypominał literę D. Posiadał korytarze rozchodzące się wachlarzowato we wszystkich kierunkach i prowadzące do głównych sal i pokoi, które z kolei połączone były przejściami służbowymi z biegnącym z tyłu korytarzem w kształcie łuku. Przy każdym z korytarzy znajdowały się pomieszczenia mieszkalne, magazyny oraz pomieszczenia użytkowe i wspólne łazienki. Korytarze były przydzielane poszczególnym kastom, przy czym większość z nich zajęta była przez klasę nadzorców mającą najwięcej obowiązków, dwa zaś odchodzące od korytarza — głównego przez członków grupy panów, natomiast korytarz główny, prowadzący do luksusowych apartamentów sir Tiela, należał do niego i jego najbliższej rodziny.