— Zostawię cię tutaj — powiedział Artur. — Przez kilka najbliższych dni będziesz miał czas, by zapoznać się z zamkiem. Odpręż się, porozmawiaj z ludźmi, zapoznaj się z systemem. Kiedy będziemy gotowi, rozpoczniesz zajęcia, które pokażą, jak dalece można rozwinąć twą moc. — Zmarszczył krzaczaste brwi i popatrzył na mnie twardym wzrokiem. — Nie bądź zbyt pewny siebie podczas tych zajęć, chłopcze. Pamiętaj, iż nie jest to tylko sprawdzian mocy i siły woli, ale również test na inteligencję. Pamiętaj, jaki był koniec Kronlona. — I po tych słowach odszedł.
Podświadomie wyczuwałem, iż były to słowa podyktowane życzliwością do mnie ze strony tego dziwnego, arystokratycznego mężczyzny. Zastanawiałem się nad ich znaczeniem podczas posiłku — najlepszego, jaki jadłem od miesięcy — i wydawało mi się, że rozumiem, co miał na myśli.
Celem rządzących było rozwijanie twej mocy po to, byś mógł lepiej dopasować się do istniejącego systemu i tym samym lepiej służył swoim szefom. Załóżmy jednak, iż poszło ci nad miarę dobrze. Jeśli okażesz, się silniejszy od posiadających rangę pana, czy twój gospodarz i przełożony pozwoli ci żyć? Mało prawdopodobne. Z drugiej strony, ociąganie się i kiepskie wyniki mogą cię rzucić z powrotem w błoto, między pionków. Podstępny i chytry to system społeczny.
Kilka następnych dni spędziłem na zawieraniu przyjaźni z, niektórymi członkami personelu zanikowego, na poznawaniu samego zamku, jego rozkładu i przeróżnych przejść, zwanych eufemistycznie korytarzami służbowymi, a nie figurujących na planach. Od poznanych osób dowiedziałem się kilku pożytecznych rzeczy, między innymi również i tego, że przyjęcie, jakie się tutaj odbywało w wieczór mojego przybycia, wydane było na cześć samego Marka Kreegana, który złożył na zamku jedną z tych swoich niespodziewanych wizyt. Nikt go nie widział; nawet ci, którzy usługiwali podczas bankietu, nie potrafili powiedzieć, jak wyglądał władca Lilith. Byłem prawie pewien, iż nawet właściciel zamku nie wiedział, który z jego gości był Kreeganem, człowiekiem którego zdolność zaciemniania umysłów była wręcz legendarna, a namiętność do zachowania anonimowości — absolutna. Formalnie gościem honorowym pozostawał książę Kosaru, jednak wszyscy obecni wiedzieli, iż Kreegan był tam obecny.
Czy ciągle jeszcze tu jest? Dręczyło mnie to pytanie i z podejrzliwością przyglądałem się wszystkim należącym do klasy panów, których spotykałem na swej drodze, a którzy nie należeli do dziedziny Zeis.
Od czasu do czasu wpadałem do sekcji medycznej, głównie po to, by sprawdzić, co dzieje się z tymi dziewczętami leżącymi na kamiennych blokach, a szczególnie z Ti. Nie mogłem zrozumieć swojej manii na jej punkcie; w przeszłości zawsze potrafiłem zachować chłodną rezerwę w stosunku do partnerek seksualnych, a nawet i do przyjaciół. Większość z nich posiadała zresztą osobowość płytką i powierzchowną, a ci, którzy reprezentowali sobą coś więcej, stanowili dla mnie pewne niebezpieczeństwo, skoro i tak w jakimś momencie mogłem otrzymać rozkaz ich likwidacji. Martwiła mnie ta sytuacja, bowiem zawsze dokładnie wiedziałem, kim jestem, czego pragnę i jakie jest moje miejsce we wszechświecie.
Calu Tremonie, w kogo zamienia mnie to twoje ciało? Czyżbym już przestał być odporny na czynniki emocjonalne? Czyżbym stracił tę odporność, która, jak wierzyłem, odróżniała mnie od reszty ludzkości?
Moje usiłowania, by spotkać Pohna, nie powiodły się. Wyglądał na bardzo zajętego człowieka i trudno go było złapać w jakimś jednym, konkretnym miejscu. Lekarz w świecie, gdzie nikt nie chorował i gdzie większość okaleczeń zabliźniała się sama, a brakujące członki potrafiły się zregenerować, miał mnóstwo czasu na badania naukowe, a ja domyślałem się w jakim kierunku te badania są prowadzone. Od jego asystentów dowiedziałem się, że to on był odpowiedzialny za superstworzenia w armii Artura, za hodowlę selektywną i za manipulację genetyczną, i że te wspaniałe wyniki uzyskał jedynie za pomocą samej siły woli. Ktoś tak podobny bogu nie mógł się zapewne oprzeć chęci przeprowadzania takich samych eksperymentów na ludziach.
Złapałem go wreszcie pewnego popołudnia, a on wyraźnie ucieszył się na mój widok. Widocznie należałem do niewielkiej grupki osób zainteresowanych jego pracą, choć zdałem sobie sprawę, że moje z nim kontakty to stąpanie po bardzo niepewnym gruncie. Na swój sposób był on co najmniej tak niebezpieczny jak Artur, a to dlatego, iż jego moc sięgała znacznie dalej i była o wiele subtelniejszej natury.
Ponownie znaleźliśmy się w owym niesamowitym, robiącym wrażenie kostnicy, pokoju z dwunastką uśpionych dziewcząt. Zauważyłem, że Ti jest ciągle wśród nich.
— Jak one się odżywiają? — spytałem. — Jak je chronisz przed problemami z krążeniem i innymi kłopotami wynikającymi z braku ruchu? Chociażby przed kłopotami związanymi z czynnościami fizjologicznymi?
Zachichotał.
— To sprawy rutynowe — wyjaśniał. — Ja i moi asystenci zajmujemy się każdą z nich co cztery godziny. To zupełnie proste. Popatrz.
Podszedł do najbliżej leżącej dziewczyny, zbadał ją pobieżnie i cofnął się o dwa kroki.
— Kira, usiądź — zaproponował raczej, niż rozkazał.
Dziewczyna, ciągle nieprzytomna, z zamkniętymi oczyma, ale z regularnym oddechem, usiadła. Był to dość makabryczny widok, jak gdyby nieboszczyk ożywił się, nie wracając tak naprawdę do życia.
— Otwórz oczy, Kira — poinstruował ją, używając ciągle tego samego, delikatnego tonu.
Otworzyła oczy, ale widać było, iż te ogromne, piękne, brązowe oczy są puste i nie kryje się za nimi żadna myśl.
— Zejdź z łóżka i stań obok niego, Kira — polecił jej Pohn, a ona znów jednym płynnym ruchem uczyniła, co jej kazano.
Ja, który nieraz już w życiu zabijałem bez głębszego zastanowienia i widziałem wiele horrorów, tym razem poczułem lekki dreszcz.
— Zachowuje się jak automat, jak android — powiedziałem.
Pohn skinął głową.
— Tak, tak, bardzo podobnie — przyznał. — Android ma równie złożoną budowę co ciało ludzkie. Tutaj, mając takie możliwości techniczne, pewnego dnia poznam tajemnicę organizmu Wardena. Dzięki materiałowi takiemu jak te dziewczęta udało mi się zajść o wiele dalej, niż ośmielałem się marzyć, kiedy to wszystko zaczynałem.
— Czy one są… świadome… tego, co się dzieje? — zapytałem.
— Och nie, nie, nie — zapewnił mnie. — Byłoby to nazbyt okrutne. Na podstawie wielu eksperymentów udało mi się określić położenie kluczowych połączeń nerwowych, mówiąc językiem w miarę zrozumiałym dla laika. Część mózgu odpowiedzialna za myślenie znajduje się jakby w stanie głębokiego snu, podczas gdy reszta, jego część fizyczna, że tak powiem, może być obudzona i poddana bodźcom — nazywam to motywacją zewnętrzną — i wykonywać czynności, których świadomie nigdy by nie wykonywała. Zaraz ci to zademonstruję. Kira, idź za mną w odległości jednego kroku i kiedy się zatrzymam, ty również się zatrzymaj, a kiedy ruszę ponownie, ruszaj za mną.
Dziewczyna szła za nim, jak jej polecono, i kiedy wyszli z pokoju, poszedłem za nimi. Wkrótce znaleźliśmy się w małym laboratorium, którego ściany były litą skałą, ostrą i chropawą. Ustawił ją na wprost jednej ze skalnych ścian, w odległości nie mniejszej od trzech metrów.
— W kluczowym okresie dojrzewania Kira potrafiła wpływać na wzrost roślin i wywoływać niewielkie trzęsienie ziemi w swoim otoczeniu. Potem ta moc zanikła, co zdarza się prawie wszystkim, i Kira znalazła się tutaj. Pracując nad nią, byłem w stanie odkryć dużą liczbę stymulatorów chemicznych oddziaływujących na pewne obszary mózgu. Ona dostarcza mocy i stymulatorów, a ja siłę woli. — Rozejrzał się po pustyni pomieszczeniu. — Czy czujesz tutaj obecność organizmu Wardena?