Margit Sandemo
Lilja I Goram
Saga o Królestwie Światła 14
Z norweskiego przełożyła Anna Marciniakówna
RODZINA CZARNOKSIĘŻNIKA
LUDZIE LODU
INNI
Ram, najwyższy dowódca Strażników
Inni Strażnicy: Rok, Tell, Kiro, Goram
Faron, potężny Obcy
Oriana
Thomas
Helge, Wareg
Geri i Freki, dwa wilki
Ponadto w Królestwie Światła mieszkają ludzie wywodzący się z rozmaitych epok, tajemniczy Obcy, Lemuryjczycy, Madragowie, duchy Móriego, duchy przodków Ludzi Lodu, elfy wraz z innymi duszkami przyrody, istoty zamieszkujące Starą Twierdzę oraz wiele różnych zwierząt.
Poza tym w południowej części Królestwa Światła żyją Atlantydzi. Istnieją też nieznane plemiona w Królestwie Ciemności oraz to, co kryje się w Górach Czarnych, źródło pełnego skargi zawodzenia.
Wnętrze Ziemi
(jedna połowa)
STRESZCZENIE
Królestwo Światła leży w samym centrum Ziemi. Oświeca je Święte Słońce, poza jego granicami rozciąga się Ciemność, nieznana i przerażająca.
Wielkim celem Obcych jest zaprowadzenie trwałego pokoju na Ziemi i uratowanie przed zniszczeniem planety Tellus. Żeby się to mogło udać, ludzie muszą się gruntownie odmienić. Można to osiągnąć jedynie poprzez stworzenie specjalnego eliksiru, który wykorzeni zło z ludzkich umysłów.
Obcy, Lemuryjczycy i Madragowie oraz część zamieszkujących w Królestwie Światła ludzi mają już wszystko, czego trzeba do stworzenia eliksiru. Brak tylko jasnej wody, której źródło znajduje się w Górach Czarnych, siedzibie zła.
Z Królestwa Światła wyrusza ekspedycja, żeby zdobyć wodę. Po wielu trudnych do opowiedzenia przygodach i licznych walkach ze złymi istotami, udaje się wysłannikom dotrzeć do źródeł. Czeka ich jednak jeszcze droga powrotna do domu, trzeba opuścić Góry Czarne, a to nie będzie łatwe.
1
Zadanie zostało wypełnione. Nawet gruntowniej niż zakładano.
Oko Nocy zdołał odnaleźć źródło dobra i zaczerpnąć jasnej wody.
Marco unicestwił zło w Górach Czarnych.
Do tej pory wszystko przebiegało zgodnie z planem.
Ale nieoczekiwanie Marca ogarnęła wściekłość. Przez całe swoje bardzo długie życie ów szlachetny książę nienawidził zła i zwalczał je. Teraz popełnił fatalny krok:
Część dobrej wody wlał do źródła zła i zmieszał ją ze złą wodą.
Skutki okazały się potworne. Ponieważ źródło miało połączenia ze światem zewnętrznym, doszło do potężnego wybuchu na Północnym Atlantyku, a wewnątrz kuli ziemskiej Góry Czarne zostały kompletnie zniszczone, słup mętnej, brudnej wody buchał wysoko ku przeciwległej części tego świata, do Królestwa Światła. Nikt jednak nie wiedział, jak wysoko bije ta błotnista ciecz, ani jakie szkody wyrządziła w murze otaczającym królestwo.
Nawet J2, Juggernaut, który znajdował się daleko od źródeł, uległ potężnemu wstrząsowi i doznał poważnych uszkodzeń, które załoga odkryła nie od razu.
A sam Marco, ów fantastycznie piękny, samotny książę Czarnych Sal, został uwięziony pomiędzy kamiennymi blokami, które wybuch cisnął na ziemię. Ponieważ książę był nieśmiertelny, jego przyszłość przedstawiała się ponuro: mógł leżeć bezradnie przez całą wieczność, w bólach, daleko od jakiegokolwiek ludzkiego życia… Czy może kogoś spotkać gorszy los?
Ale młody Tsi, który, po groźnym wypadku, niemal przez całą wyprawę pozostawał nieprzytomny, ale odzyskał życie dzięki jasnej wodzie, teraz bez pozwolenia podjął hazardową decyzję: małą gondolą wyruszył samotnie, by ratować Marca. Ziemia, śmieci i kamienie spadały na gondolę, on tymczasem niezmordowanie przedzierał się w ciemnościach, dopóki nie odnalazł przyjaciela. Wezwał J2 na pomoc, tutaj potrzebny był bowiem dźwig, więc Juggernaut mozolnie posuwał się po okolicy wokół źródeł, poprzez ruiny królestwa zła w Górach Czarnych.
Nie zdając sobie sprawy ze skutków swojego czynu, działając w dobrej wierze, Tsi dał Marcowi jasnej wody do picia, co książę odkrył zbyt późno. Dla niego bowiem przełknięcie tej wody mogło mieć fatalne skutki, Tsi jednak o tym nie wiedział. Chciał dobrze! I na tym kończy się poprzedni tom naszej opowieści, zatytułowany „Tajemnica Gór Czarnych”.
Kamienne bloki ściągnięto z Marca wielkim dźwigiem. Wszyscy wyszli na zewnątrz, na czarny, lodowato zimny deszcz, i pomagali. Akcją ratunkową kierował Ram, było to niezwykle trudne, ponieważ Marco znajdował się w miejscu bardzo ciasnym i prawie niedostępnym. Madrag Tich siedział jak zwykle przy swojej tablicy rozdzielczej na pokładzie ukochanego pojazdu. Niezdarnymi z pozoru rękami manewrował sprawnie i zdecydowanie pod komendę Lemuryjczyka, Ram, najwyższy dowódca Strażników w Królestwie Światła, czuł się w takich sytuacjach jak ryba w wodzie. Nikt nie myślał o tym, że są przemoczeni do suchej nitki, a włosy i ubrania oblepia czarna maź.
Faron, ów Obcy, który kierował całą ekspedycją do Gór Czarnych, klęczał teraz obok Marca razem z synem czarnoksiężnika, Dolgiem. Dla nikogo więcej nie było tam już miejsca, chociaż leśny elf Tsi robił co mógł, by wszystkim wchodzić w drogę, i nie przestawał opowiadać z zapałem, jak to znalazł Marca i w jaki sposób powinni próbować go uwolnić.
Dolg, strażnik dwóch szlachetnych kamieni, przykładał teraz szafir do piersi Marca. To wyraźnie łagodziło cierpienia księcia.
Ostatni wielki blok kamienny został usunięty z nóg Marca. Faron i Dolg z trudem wstrzymywali okrzyki zgrozy. Nogi były dosłownie zmiażdżone.
– Jak zdołamy go przenieść na pokład? – jęknął Faron. – Dolg, co szafir mógłby jeszcze zrobić?
Obaj wiedzieli, że takie rany jak te mógłby wyleczyć tylko jeden człowiek, a mianowicie sam Marco. Wiedzieli jednak również, że niezwykle rzadko zdarza się, by uzdrowicielskie siły ktoś nimi obdarzony mógł spożytkować dla siebie samego. Dolg przypominał sobie zresztą, że Marco kilkakrotnie o czymś takim wspominał. Cudowna moc, którą został obdarzony, nie działa na jego organizm.
Dolg spojrzał na szafir, który zdążył ukryć pod kurtką, żeby brudny deszcz nie padał na piękny klejnot.
– Nie wiem, Faron – powiedział swoim łagodnym głosem. – Szafir jest zmęczony, bo w ostatnich czasach używaliśmy go zbyt często. Widzisz, niebieskie promienie są bardzo słabe. A farangil…
Umilkł. Popatrzyli po sobie nawzajem. Farangil, groźny czerwony kamień, został niebezpiecznie uszkodzony, stał się mętny i niemal granatowy po wszystkich spotkaniach ze złem, przez jakie musiał przejść w górach. Poza tym farangil to siła atakująca, w najlepszym razie obronna, siejąca zniszczenie. Chyba w tej sytuacji się nie nada.
Przypominali sobie jednak, jakim intensywnym blaskiem kamień płonął, jakby ze szczęścia, pewnego razu, zresztą całkiem niedawno, kiedy mógł działać pozytywnie, a nie tylko przeciwstawiać się atakom czy mordować przenikniętych złem wrogów.
– Przyniosę go – zdecydował Dolg i wstał.
Musiał przedzierać się przez otaczających ich kręgiem przyjaciół, stojących w skalnym rumowisku, pragnących pomóc.
Na pokładzie J2 znajdował się jedynie Tich oraz duchy żywiołów, zbyt wrażliwe, by spotkać się ze złem na zewnątrz. Dolg opowiedział pośpiesznie Tichowi o strasznym stanie Marca i o tym, jak próbują uratować jego nogi.