– Talornin był zawsze pełen rezerwy. Właściwie nawet arogancki.
– Tak, to prawda. No cóż, twoi panowie, którym wówczas służyłeś jako wojownik, pochodzili z bardzo wysokiego rodu. Byli to niezwykle szlachetni ludzie i w Królestwie Światła zostali umieszczeni w części należącej do Obcych. Przebywają tam po dziś dzień.
Olbrzym wpatrywał się w niego oniemiały. Tysiące pytań cisnęło mu się do głowy.
Olbrzym? W porównaniu z Faronem nawet Cień wydawał się niewielki.
Obcy uśmiechał się.
– Chcę ci też powiedzieć, że Ram jest krewnym twojego króla. Tylko nic o tym nie wie.
Gdyby Cień już nie siedział, to z pewnością teraz opadłby bezwładnie na jakieś krzesło.
W jego oczach pojawiło się błaganie. Faron natychmiast się wszystkiego domyślił.
– Zapytam, czy nie zechcieliby wyjść z ukrycia i przywitać się z tobą. To chyba mogliby zrobić.
Właściwie Cień myślał o zupełnie innym zakończeniu, ale najwyraźniej teraz przestało to być aktualne. Podziękował Faronowi gorąco i podniecony oczekiwał spotkania z dawnymi przyjaciółmi z czasów tak odległych, że nawet on sam już prawie o nich zapomniał.
Wszyscy się pobudzili z wyjątkiem dwunastu byłych więźniów i Oka Nocy, który sprawiał wrażenie, że będzie spał jeszcze bardzo, bardzo długo.
J2 przedzierał się naprzód przez leśne bezdroża. W pewnym momencie znaleźli się na szczycie dość stromego wzniesienia i Tich bardzo ostrożnie sprowadzał pojazd w dół. Mimo intensywnych badań nie udało im się stwierdzić, w którym miejscu Ciemności właśnie się znajdują.
Aż…
Powietrze przesycone popiołem i ziemią oraz wszelkim świństwem z Gór Czarnych docierało do miejsc, przez które podróżowali. Nagle jednak, kiedy już znaleźli się u podnóża wzniesienia i przez chwilę jechali po stosunkowo płaskim podłożu, wymijając zręcznie drzewa i strome skały, Siska krzyknęła głośno:
– Och, przecież to mój las!
Natychmiast znalazła się w centrum zainteresowania.
– Patrzcie tam! To jest ten mały strumyk, w którym się schroniłam tak, że mogłam przejść wewnątrz góry i przedostać się na waszą stronę. Muszę was jednak zmartwić, znaleźliśmy się w ślepym zaułku. Stąd nie ma żadnej drogi wiodącej do Królestwa Światła. Tylko ta jedna, którą ja przebyłam, ale przecież J2 nie przeciśnie się przez górską szczelinę!
Indra poczuła się tak, jakby ją coś bardzo ciężkiego przygniatało do ziemi.
– Chcesz powiedzieć… chcesz powiedzieć, że jedyna droga stąd prowadzi z powrotem do Gór Czarnych.
– Niestety, to jedyna droga – odparła Siska ponuro.
– Nigdy nie wrócimy do domu – szepnęła Shira.
– No nie, dziewczyny, przestańcie! – zawołał Ram stanowczo. – Takie czarnowidztwo nam nie pomoże! Przypomnijcie sobie wiadomości od Kiro i Sol. Czyż oni nie dotarli do osady sąsiadującej ze wsią Siski? Gdyby sąsiedzi wiedzieli o rodzinnej wsi Siski, to by musiało oznaczać, że między obiema osadami jest jakieś przejście.
– O niczym takim nie słyszałam – odparła Siska. – Nie zapominajcie, że ja prowadziłam szczególne życie. Wiedziałam wszystko o stosunkach między ludźmi, nigdy jednak nie wychodziłam poza święty szałas. Moja ucieczka była pierwszą wyprawą w życiu.
– Więc nie utrzymywaliście kontaktów z innymi osadami?
– Nie. Wystarczaliśmy sobie sami.
Podczas tej rozmowy Tich wolno prowadził pojazd przez wysokopienny las. Ponury, niebywale mroczny las.
– Och – jęknęła Siska. – Widzę moją wieś! Stop, Tich, nagle tak strasznie zatęskniłam za domem! Pozwólcie mi odwiedzić osadę!
Tich zahamował. W oddali między drzewami widać było światło ogniska i w mroku majaczyły zarysy domostw.
– Nie jestem pewien, czy powinnaś – bąknął Madrag. – Ostatnio chcieli cię przecież zabić.
Rozejrzał się za Ramem czy kimś innym, z kim mógłby się naradzić, ale i Marco, i Faron, i Dolg razem z Ramem zajmowali się wychudzonymi więźniami. Wstrząsy pojazdu dawały się tym biedakom mocno we znaki.
Siska była pełna zapału.
– Chciałabym tylko przywitać się z moim ojcem, wodzem. Powiedzieć mu, że niedługo zostanie dziadkiem. Może udałoby się zdobyć trochę żywności. Owoców albo czegoś takiego…
Tich kiwał w zamyśleniu głową. To prawda, dobrze byłoby dostać coś do jedzenia, wszyscy są strasznie głodni.
Siska powiedziała:
– Nie, Tsi, ty nie możesz mi towarzyszyć, oni by nie wiedzieli, kim jesteś. Są tak prymitywni, że na pewno chcieliby cię zamordować.
– Ale przecież ktoś musi z tobą iść – upierał się Tsi. – Nie możesz spotkać się z nimi sama.
Siska miała wypieki na policzkach, podejrzewała, że kierownictwo ekspedycji nie pozwoli jej na taką ryzykowną wyprawę. Rozejrzała się wokół. Wszyscy tutaj są tacy niezwykli, zbyt egzotyczni jak na jej przesądnych krewniaków. Jedyne osoby, które mogłaby tam pokazać, to Indra i Oko Nocy, ale on wciąż śpi, a Indra jest tylko młodą dziewczyną.
– Czy Mar i Cień nie mogliby mi towarzyszyć, pozostając niewidzialnymi?
– Owszem, bardzo chętnie – zgodził się Cień. – Zastanów się tylko, Sisko, czy naprawdę musisz to zrobić?
– Pozwólcie mi! Ja już się ich nie boję. Nie boję się nawet tego przebrzydłego Lesa ani innych mężczyzn. Bardzo chętnie zaniosłabym swoim współplemieńcom jedno słońce, ale chyba nie mamy takiego, które można by im ofiarować?
– Jeszcze nie możemy tego zrobić – odparł Tich. – Wszystkie tutejsze osady muszą otrzymać światło równocześnie, a ich mieszkańcy najpierw muszą wypić eliksir.
Siska rozumiała, dlaczego tak musi być.
Z wielkimi oporami pozwolili jej pójść. Biegła lekkim krokiem po miękkim mchu w lesie swego dzieciństwa. Ona, której w czasach, kiedy tu mieszkała, nie pozwalano się bawić.
Marco stanął w drzwiach pojazdu i patrzył w ślad za nią. Nadeszli też Ram i Faron, Tich wyjaśnił pośpiesznie, co się stało.
– Czyście wy powariowali? – zapytał Marco wstrząśnięty. – Nie wolno jej tego robić! Siska! – wołał za odchodzącą. – Wracaj!
Ona jednak odwróciła tylko głowę i pomachała mu wesoło. Była już tak daleko, że nie musiała się liczyć z poglądami innych.
– Cień i Mar idą z nią – powiedziała Indra uspokajająco.
– Nie o to mi chodzi – odparł Marco ponuro.
7
Serce tłukło się w piersi Siski. Im bardziej zbliżała się do wsi, tym bardziej była podniecona.
Znowu w domu. Nie może tu zostać, w żadnym razie, nie, musi tylko zobaczyć wszystko jeszcze raz. Musi im opowiedzieć!
Mech pod stopami tłumił wszelkie odgłosy.
Bardzo wiele się zmieniło we wsi, stwierdzała Siska. Tak, tak, również tutaj dokonał się postęp, nawet w tym mrocznym świecie. Wiele nowych budynków, osada się rozrosła. Stare domy chyba zostały rozebrane.
O, tam znajduje się jej luksusowa chata księżniczki! Stoi, rzecz jasna nadal, ale dekoracje na werandzie są całkiem nowe. A tam wzniesienie, na którym składano w ofierze dziewczęta, jeśli nie zdołały sprowadzić światła do wioski. Siskę przeniknął lodowaty dreszcz.
Zastanawiała się, czy mieszkańcy wsi kontynuują ten barbarzyński zwyczaj składania dziewicy w ofierze. Jaka to mała dziewczynka musiała ją zastąpić?
Ale przecież Siska przychodzi z wielkimi nowinami. Teraz nareszcie zdoła ofiarować swojej rodzinnej wsi światło. I to już wkrótce!
Siska zdążyła zapomnieć, jak potwornie mroczna jest ta dolina między górami. Oddzielona niebotyczną ścianą od Królestwa Światła.
Widziała poruszających się w oddali ludzi. Na ten widok łzy napłynęły jej do oczu. Ojciec… kobiety, które ją wychowywały. Musi je odnaleźć, musi się z nimi przywitać. Na pewno wszyscy będą zaskoczeni! Ale… wielu jednak nie chciałaby spotkać.