Выбрать главу

Wszystkie trzy kobiety kiwały głowami na znak, że rozumieją. Pojmowały powagę słów Farona.

Jak zwykle to Indra przerwała niemal dręczący, sakralny nastrój w sali. Objęła czule Rama.

– No, mój przyjacielu, teraz jesteś moim mężem!

Wszyscy uśmiechali się lekko. W takim świętym pomieszczeniu nikt nie roześmiałby się głośno.

25

Wrócili w samą porę, by pożywić się jedzeniem przy wspaniale zastawionych stołach, których pełno było w całym parku.

Lilja świadomie pozostawała poza szeregiem ław tak długo jak to możliwe. Chciała jak najdłużej zachować wolność.

Goram jednak nie dotrzymywał jej już towarzystwa, wymówił się obowiązkami i poszedł.

Lilja przypomniała sobie złożoną kiedyś obietnicę. Ponieważ teraz miała własny telefon, zadzwoniła do tamtej sympatycznej kelnerki z miasta nieprzystosowanych i opowiedziała jej o wszystkim, co ostatnio przeżyła.

Żadnych szczegółów nie mogła, rzecz jasna, opowiadać, poza tym ukryła najważniejsze. Bała się, że mimo wszystko kelnerka ją przejrzy, że domyśli się jej płomiennej miłości do Gorama.

Bo rzeczywiście uczucie było gorące. Przenikał ją dotkliwy smutek, gdy tylko o nim pomyślała. Nigdy by nie przypuszczała, że miłość może być taka bezlitosna. Wyobrażała sobie raczej coś rozkosznego i pięknego, co łączy dwoje ludzi. Nie stało się to jednak jej udziałem, ona nieustannie wędrowała po pustyni tęsknoty spragniona najlżejszego choćby znaku świadczącego, że jej uczucie jest odwzajemniane.

Nagle zobaczyła przepiękną młodą dziewczynę, stojącą nieco na uboczu z tęsknym wyrazem twarzy.

– Czy ty też chciałabyś być członkiem tej grupy? – zapytała Lilja trochę skrępowana.

– Ja należę do tej grupy – odparła dziewczyna z urazą w głosie. – Ale nie zabrali mnie na wyprawę do Gór Czarnych. Mam na imię Berengaria. A ty?

Lilja przedstawiła się. Na pytanie, dlaczego jej nie zabrali, Berengaria odparła:

– Ponieważ w moim otoczeniu nieustannie wybuchają awantury.

Uśmiechnęła się w końcu.

– I rzeczywiście wybuchają. Ale dzisiaj jestem boleśnie dotknięta. Nikt mnie nawet nie zapytał, czy nie chciałabym być matką chrzestną.

Lilja szczerze jej współczuła. Miała zresztą wyrzuty sumienia, może powinna była zamienić się z tą dziewczyną, to ją powinno spotkać wyróżnienie, ale teraz było już za późno.

Zauważyła, że matka ją wzywa. Najchętniej by to zignorowała, ale nie mogła. Pożegnała się z Berengarią i wróciła do obowiązków córki.

Matka chciała wiedzieć, gdzie Lilja podziewała się tak długo. Opowiedziała jej więc o ceremonii zaślubin i nadania imion, o podróży do świątyni Świętego Słońca.

– To ja powinnam była tam być – mruknęła matka. – Wybierać takiego dzieciaka!

Lilja uśmiechnęła się. Słyszała zazdrość w słowach matki. Ale też i dumę. Świadczyły zresztą o tym jej przesadnie wyprostowane plecy i lekki triumfalny uśmieszek posyłany w kierunku szwagierki.

Uroczystości zaczęły się znowu. Lilja obserwowała scenę. Jej zadanie zostało wypełnione, ale nadal działy się różne wspaniałe rzeczy! Tym razem chodziło o coś zupełnie innego.

Teraz głos zabrał ów piastujący najwyższą godność Obcy, jego słowa brzmiały tak, jakby przemawiał w katedrze o wspaniałej akustyce. Uniósł w górę jakiś amulet lub coś podobnego i wyjaśnił, że są to odznaczenia, które przyznano osobom najbardziej zasłużonym.

A jest takich wiele.

– Będę odznaczonych prosił do siebie po kolei, a wy dowiecie się, że Królestwo Światła winne jest im wielką wdzięczność. Ryzykowali własne życie, ale dzięki nim będziemy mogli wykonać nasze największe zadanie: zbudować pokój i dobrobyt na udręczonej planecie. A jak jest ona udręczona, wiedzą tylko ci, którzy byli w zewnętrznym świecie w ciągu ostatnich lat.

Lilja przyglądała się przedmiotowi, który trzymał w ręce, Przedstawiał Święte Słońce otoczone promieniami.

– To wyjątkowe odznaczenie – mówił dalej Obcy. – Przyciąga życzliwość i miłość dla tego, kto je nosi. Miłość i życzliwość symbolizuje srebro w amulecie. Złoto natomiast symbolizuje ciepło i troskliwość, które właściciel odznaczenia chce dawać swemu otoczeniu. Takie jest bowiem zadanie amuletu: dawać właścicielowi zdolność czynienia miłości, otaczania nią wszystkiego, zdolność zrozumienia dla słabych. Jest to znak świętości naszego Słońca.

Bardzo bym chciała dostać taki znak, pomyślała Lilja. Wiedziała jednak, że to niemożliwe.

Najpierw Obcy wezwał do siebie tych, którzy jako pierwsi musieli opuścić Góry Czarne: Sol i Kiro. Otrzymali odznaczenia za to, że bezpiecznie sprowadzili do Królestwa Światła wszystkie postaci z baśni, które przez stulecia musiały cierpieć z powodu dziwnej namiętności ludzi do tworzenia w swoich baśniach złych istot. Wiadomo teraz, że nie zdołano uratować wszystkich. Ale sprowadzono do Królestwa Światła sporą grupę nieszczęśliwych czarownic, czarnoksiężników i bestii mieszkających teraz we własnej osadzie i mających się znakomicie. Znajdowały się ciągle pod działaniem promieni Świętego Słońca, co bardzo poprawiało ich wygląd. Ich duszom natomiast niczego nie brakowało.

I Sol, i Kiro uklękli, kiedy przyjmowali ów dowód szacunku.

– O rany – szepnęła Indra. – O rany, ale moje kolana by trzaskały, gdyby mnie wezwano na podium!

Następną grupę stanowili ci, którzy wyjechali z Gór Czarnych z nieszczęśliwymi niewolnikami, wciąż jeszcze czekającymi w Ciemności:

Chor podszedł kołysząc się i przyjął należny mu znak Słońca za wspaniałe prowadzenie J1 i za techniczną pomoc w niezliczonych trudnych sytuacjach. Był niczym skała, on i jego Juggernaut stanowili punkt oparcia dla całej ekspedycji. Wszyscy wstrzymali oddech, kiedy wielki Madrag miał uklęknąć, ale udało mu się to znakomicie.

Armas otrzymał odznaczenie za odważną pomoc czworgu przy źródłach i akcję ratowniczą, która niestety skończyła się tragicznie. Myślano tutaj, rzecz jasna, o Kari. Jori otrzymał symbol Słońca za wiele mniej lub bardziej zuchwałych prób, z których korzystała ekspedycja. Yorimoto za heroiczną, bohaterską odwagę w najtrudniejszych sytuacjach i za to, że sprowadził ludzi-wilków do Juggernauta bez rozlewu krwi.

Heike, potężny bohater Ludzi Lodu, otrzymał honorowe odznaczenie za wszelką nieocenioną pomoc. Wilk Geri za swój pełen życzliwości charakter i pogardę dla śmierci w niebezpiecznych sytuacjach. I jeszcze za to, że tak wspaniale zajmował się swoim rannym bratem.

Następna w kolejce była Sassa. Pasażer na gapę, który jęczał i zawodził w czasie pierwszej części podróży po czym dokonał wielkiego czynu, podpowiadając zapamiętane hasło otwierające drzwi do złej góry. Wilk z Czerwonego Kapturka otrzymał małe odznaczenie za lojalność wobec członków ekspedycji.

Zdaniem Lilji wszystko odbywało się dziwnie spokojnie. Ale oto na scenę weszła nowa grupa, której przyznano znacznie wyższe honory. Pojawiły się prawdziwe wielkości.

Madrag Tich otrzymał „medal” z tego samego powodu co Chor. Z tą tylko różnicą, że Tich musiał przebywać dużo dłużej w Górach Czarnych.

Wezwano Siskę, która podbiegła z małą Gwiazdeczką i posadziła ją na kolanach oszołomionej Lilji.

– Ucz się – zawołała Siska ze śmiechem i zniknęła.

Z początku Lilja siedziała nieco sztywna, ale dziecko uśmiechało się do niej tak ujmująco, że musiała odpowiedzieć tym samym. Matka dziewczyny wytrzeszczyła oczy:

– Ależ, Lilja… to przecież jest… jest…

– Dziecko natury? Otóż to właśnie, i to ja jestem jej matką chrzestną.

Matka nie powiedziała nic, oddychała tylko głośno. Matka Silasa usunęła się na bok, ale chłopiec witał serdecznie dziecko elfów, które śmiało się do niego radośnie i chciało usiąść mu na kolanach, Kiedy jej nie pozwolono, Gwiazdeczka udowodniła, że ma i temperament, i wolę, żeby nie powiedzieć upór. Silas pospiesznie zamienił się z matką miejscami, żeby siedzieć obok dziewczynki. Wtedy zapanowała cisza i można było kontynuować ceremonię.