Выбрать главу

– To nie ma znaczenia. Nazywajcie mnie tchórzem czy jak chcecie! Poprzednia wyprawa kompletnie zszarpała mi nerwy.

– No cóż, nikogo nie zmuszamy. Jeśli nie chcesz, nie musisz jechać – zgodził się Faron. – Ale ty, Berengario, ty chyba pojedziesz?

– Tak! – wrzasnęła podskakując z radości. – Już myślałam, że jestem na czarnej liście!

– Nie, skądże – uśmiechnął się Faron. – Po prostu nie było już dla ciebie miejsca w ekspedycji do Gór Czarnych. Ale teraz jedziesz. Myślę, że Sassa też powinna pojechać. Ale to zupełnie dobrowolne. Jesteś najmłodsza w grupie, jednak ostatnio świetnie dawałaś sobie radę.

– Sądzę, że będę mogła się na coś przydać – oznajmiła Sassa z powagą.

– Znakomicie! No i…

– Chwileczkę – przerwał mu Jaskari. – Ja nie powinienem opuszczać szpitala. Mam pacjenta, który potrzebuje mojej opieki. Nie mogę wziąć udziału w wyprawie.

Faron długo studiował swoją listę. Potem skinął głową.

– W porządku, Jaskari, i tak damy sobie radę. Weźmiecie ze sobą do pomocy trzy duchy. Z Ludzi Lodu wybraliśmy Tengela Dobrego. Z duchów żywiołów Shiry obiecał pojechać z nami Duch Ziemi. Móri, ty też wybierz jednego ze swoich!

– Skoro mamy ze sobą Ducha Ziemi, to chciałbym zabrać Wodę. I Ziemia, i Woda znajdują się w Ciemności.

– Świetnie! W takim razie lista jest zamknięta. Móri, Strażnicy Goram, Armas i Jori. Dziewczęta: Berengaria i Sassa. Powinniśmy mieć jeszcze jedną dziewczynę, ale żadna nie ma czasu. Siska została matką, a Indra właśnie rozpoczęła pracę. Pomyślcie, Indra pracuje – uśmiechnął się złośliwie, a wszyscy się roześmiali. Indra również.

– Tak więc mamy trzy duchy i sześcioro żyjących. Z pewnością wystarczy.

Faron, zanim zszedł z podium, powiedział:

– A teraz, drodzy przyjaciele, ja się wycofuję. Moje zadanie zostało spełnione. Dziękuję wszystkim za niezwykłą podróż do Gór Czarnych! Dziękuję wszystkim mieszkańcom Królestwa Światła.

Dla uczestników ekspedycji był to szok. Tłoczyli się wokół niego, przekonując, że powinien pozostać. On jednak potrząsał smutno głową i żegnał się z przyjaciółmi po kolei, uroczyście i bardzo serdecznie.

Lilja wciąż stała samotnie, kiedy inni tłumnie opuszczali park. Spoglądała w ślad za grupą, która miała wyruszyć w nową, pełną przygód podróż. Co ona by dała za to, żeby móc być z nimi! Zwłaszcza że Goram też miał jechać. Niech wszystkie dobre siły go tam strzegą. W Ciemności kryje się tak wiele niebezpieczeństw, nawet dla kogoś, kto przynosi radosne wiadomości. Wiele może się stać, zanim zdążą te wiadomości przekazać.

Nagle stanął przed nią Goram. Miał niezwykłą zdolność pojawiania się dosłownie znikąd. Lilja przestała oddychać.

– Przestraszyłem cię? – uśmiechnął się serdecznie. – Liljo, chciałem ci tylko podziękować za czas, który razem spędziliśmy, i życzyć ci wszystkiego najlepszego w przyszłości.

Głośno przełknęła ślinę.

– Ale chyba od czasu do czasu się spotkamy? Całkiem przypadkiem.

Potrząsnął głową.

– Nie sądzę. Saga to nie mój teren.

Coś w niej umarło. Jakby pękła zbyt napięta struna.

– Rozumiem – wyszeptała. – Dbaj o siebie… w Ciemności.

– Dziękuję, będę dbał. Miło było cię poznać!

Potem pogładził ją lekko palcem po policzku, odwrócił się i odszedł.

Lilja wciąż stała, nie mogła się ruszyć. Jej pozostawała tylko tęsknota i żal. Goram nie wiedział, jak podziałało na nią jego dotknięcie. Lemuryjczyk nigdy nie powinien w ten sposób dotykać człowieka.

Jak ona będzie teraz żyć?

– Moja baśń ma smutne zakończenie – szepnęła żałośnie.

Margit Sandemo

***