– To dość słaba kobieta – powiedziała Lilja, krzywiąc się. – Śmiertelnie się boi stracić męża, wobec tego zawsze bierze jego stronę, przeciwko Silasowi. Poza tym to sympatyczna osoba, nie mogłabym nic na nią powiedzieć.
– A twój wuj?
Lilja westchnęła.
– On i mój ojciec są do siebie bardzo podobni. Przede wszystkim brak im cierpliwości. Rzecz jasna, ja nie jestem przez cały czas aniołem, ale nie zliczyłabym policzków, jakie dostałam, jeśli nie posłuchałam ojca albo zrobiłam coś, czego nie pochwalał. Trudno czuć się przywiązanym do takich rodziców, ale ojciec Silasa jest gorszy.
Goram czuł gwałtowną niechęć do takiego sposobu wychowywania dzieci. Zaległa cisza, Goram zastanawiał się nad sytuacją.
Lilja spróbowała kanapki, bardzo wykwintnej i kolorowej. Aż westchnęła z rozkoszy. To prawda, że pełna była rozmaitych wątpliwości i bardzo się bała, zanim przyszła na miejsce spotkania. Bardzo możliwe, że po wszystkim będzie żałować swojej decyzji. Ale akurat teraz, w tej małej kawiarence pod drzewami, z najpyszniejszym jedzeniem na talerzu i owym niezwykłym, kompletnie obcym mężczyzną po drugiej stronie stołu… Tak, teraz odczuwała głęboki spokój i ulgę, jakiej nigdy przedtem nie doznała. Jakie cudowne przeżycie.
Nie wiedziała nic o tym, że Lemuryjczycy mają szczególną zdolność wytwarzania takiego właśnie nastroju. Po prostu czuła się znakomicie i wierzyła, że problemy nieszczęsnego małego Silasa wkrótce zostaną rozwiązane.
Była przekonana, że w towarzystwie Gorama absolutnie nic jej nie grozi.
Spokojnie sięgnęła po ciastko. Dzień był piękny, ciężkie kiście kwitnącego złotokapu zwisały nad ich stolikiem, a hałasy z ulicy i placu tutaj nie docierały.
Cieszyła się, że włożyła dzisiaj ten nowy, czerwony sweterek, wiedziała, że jest jej w nim do twarzy. Niepewność gdzieś się ulotniła, dziewczyna z radością stwierdzała, że można rozmawiać z tą istotą z innego świata i że w dodatku jej towarzysz jest naprawdę bardzo miły!
Podskoczyła gdy Goram się nagle odezwał.
– Zaczynam sobie chyba budować obraz sytuacji. Powiedz mi, czego ode mnie oczekujesz? Czy chciałabyś, żebym porozmawiał z rodzicami chłopca, skłonił ich, by poważniej traktowali swoje obowiązki?
– Och, chodzi o coś więcej, nie opowiedziałam jeszcze wszystkiego! Bardzo jestem niespokojna o Silasa. Przedwczoraj wracałam do domu przez zagajnik. I tam spotkałam Silasa, udało mi się dopaść do niego właśnie w momencie, kiedy chciał się powiesić na drzewie.
Goram patrzył na nią wstrząśnięty.
– Ale jak sprawy mogły zajść tak daleko? To przecież siedmiolatek!
– Zmusiłam go, żeby mi obiecał, że już nigdy więcej tego nie zrobi. Ale chyba nie powinnam za bardzo polegać na tej obietnicy. Czy nie mógłby pan…
Goram uniósł dłoń w górę, jakby chciał zaprotestować.
– Przepraszam – powiedziała Lilja – czy nie mógłbyś porozmawiać z nim samym?
– Oczywiście! Zaraz to zrobię. Ale chciałbym też zbadać sprawy w domu i w szkole. Dziękuję ci, Liljo, że miałaś odwagę wystąpić w tej sprawie!
Goram wstał. Ona też zerwała się na równe nogi i patrzyła na niego błagalnie.
– Ale nie wolno ci o mnie wspominać! Ani o tej rozmowie, nie możesz się wygadać, że to ode mnie dowiedziałeś się o wszystkim. W przeciwnym razie ojciec mnie zatłucze.
– Pominąwszy to, że wyrażasz się może zbyt drastycznie, to i tak miałbym ochotę porozmawiać również z twoim ojcem.
Te słowa przeraziły Lilję śmiertelnie, musiał ją więc zapewnić, że niczego takiego nie zrobi.
– Bardzo bym jednak chciał, żebyś ze mną była, kiedy będę spotykał różnych zainteresowanych tą sprawą. Żebyś mi ich przedstawiła.
Miała tak zrozpaczoną minę, że pośpiesznie dodał:
– No trudno, jakoś dam sobie radę. Mimo wszystko chciałbym utrzymywać z tobą kontakt. Proszę bardzo, daję ci maleńki nadajnik i odbiornik, taki minitelefon.
Przyjęła dziwny przedmiot z największym wahaniem. Goram zademonstrował jej, jak urządzenie działa, że nie będzie musiała trzymać go przy uchu, zamontował je tak, że nic nie było widać, i przeprowadził z nią krótką próbną rozmowę. Lilja rozjaśniała się w miarę, jak nabierała pewności, że urządzenie niczym jej nie grozi. Goram ostrzegł ją zresztą, żeby nikomu tego nie pokazywała, po czym zapisał wszystkie adresy, wypytał o niezbędne szczegóły i pożegnali się.
Lilja patrzyła w ślad za nim, dopóki nie zniknął jej z oczu. Wcale nie był taki zarozumiały, jak mówiono o Lemuryjczykach. Jest naprawdę bardzo sympatyczny. Zaufała mu i była przekonana, że może na nim polegać. Byleby tylko się nie wygadał, że to ona poinformowała go o wszystkim, bo naprawdę narobiłby jej kłopotu. Ale nie wierzyła, że mógłby się tak zachować, wszystko wskazywało na to, że rozumie, jaka trudna jest jej sytuacja.
Kelnerka? Jedyna osoba, która widziała ich razem. Czy ona wie, kim jest Lilja? Gdyby powstały jakieś problemy, to czy mogłaby świadczyć?
Czy może Lilja powinna pójść i ją ostrzec? Nie, kelnerki nigdzie nie widać, najlepiej więc zniknąć. Ale owszem, oto jest kelnerka, co ona robi? Lilja była kompletnie oszołomiona, nie potrafiła jasno myśleć.
Kelnerka podeszła do niej i uśmiechnęła się serdecznie.
– Coś może jeszcze ci podać?
– Nie, ja… chciałabym tylko… czy mogłabyś… być tak miła i zapomnieć, że mnie tutaj widziałaś? Miałabym awanturę w domu, gdyby…
Kelnerka patrzyła na nią wciąż życzliwie, zaciekawiona.
– Czy on jest twoim… no wiesz?
Lilja zaczerwieniła się po korzonki włosów.
– Nie, nie – zaprotestowała gwałtownie. – To przecież Lemuryjczyk! Co ty sobie myślisz?
Kelnerka, która była wyraźnie starsza od Lilji, powiedziała tylko:
– Przecież to bardzo sympatyczny mężczyzna. I naprawdę przystojny, miło na niego popatrzeć!
Ale nie jest człowiekiem, myślała Lilja. Tamta jednak powiedziała, jakby czytając w myślach dziewczyny:
– Tam, w innych częściach Królestwa, wiele dziewcząt wybiera Lemuryjczyków.
Ciekawość Lilji zwyciężyła.
– Co takiego on ci dał?
Twarz kobiety rozjaśniła się w uśmiechu. Wyjęła z kieszeni karteczkę.
– To carte blanche do najelegantszego domu mody w stolicy!
– Oj! I będziesz mogła tam kupić, co tylko zechcesz? I tyle, ile będziesz chciała?
– Nawet cały sklep. Ale oczywiście tak się nie zachowam, nie należy nadużywać życzliwości. Zapewniam cię jednak, że wyjdę stamtąd bardzo elegancka – powiedziała rozpromieniona. – No a teraz, skoro zaspokoiłam twoją ciekawość, może ty zaspokoisz moją? Czego on chciał?
– Nie, to nie on, to ja wezwałam Strażnika. Mój mały kuzyn próbował odebrać sobie życie i prosiłam Gorama, tak ma na imię ten Lemuryjczyk, żeby spróbował wyjaśnić, dlaczego. I żeby pomógł chłopcu, bo jemu jest bardzo źle.
– Ach, tak, no to teraz rozumiem! Musisz być bardzo dobrą dziewczyną. Powiedz, gdybym mogła coś w tej sprawie zrobić!
– Dziękuję, jeśli będę potrzebowała pomocy, zwrócę się do ciebie. Ale przede wszystkim chciałabym cię prosić, żebyś nikomu o niczym nie wspominała! I mój kuzyn, i ja sama mielibyśmy straszne kłopoty, gdyby ktoś się dowiedział, co zrobiłam.
– Obiecuję ci. Nie było was tutaj.
Lilja uspokojona wyszła z kawiarni. Jacy ludzie bywają sympatyczni, jeśli tylko spróbować do nich dotrzeć, myślała. Nigdy nie chciałam mieszkać w tym mieście, nie rozumiem, dlaczego mama i ojciec się stąd nie wyprowadzą, ale oni mówią, że chcą żyć jak w starym kraju i że tęsknią tylko za dawnym domem.
Mam nadzieję, że nie odkryją, czym ja się zajmuję.