Oni są po prostu fanatykami! Fanatykami na skalę całego dostępnego dla nich kosmosu, zadufanymi we własnej inteligencji, która jest niewątpliwa, oraz we własnej słuszności i nieomylności! Przybyli tutaj, by obdarzyć nas wymyślonym przez siebie modelem społeczeństwa istot rozumnych, uznanym przez nich za uniwersalny i najlepszy, dla wszystkich społeczeństw istniejących w kosmosie, które osiągają wysoki poziom rozwoju wiedzy i automatyzacji środków produkcji. Model ten upowszechniają, gdzie tylko znajdą odpowiednio rozwiniętą cywilizację! Działalność swą traktują jako posłannictwo, dziejową misję swojej rasy, która pierwsza w kosmosie osiągnęła najwyższy poziom wiedzy społecznej i była w stanie taki optymalny model stworzyć. Jako ci najmądrzejsi, nie dopuszczają do dyskusji nad słusznością swych przekonań! Działają jak ongiś rycerze zakonni, krzewiący wiarę wśród pogańskich ludów: z fanatyczną wiarą w swe idee, które stały się czymś w rodzaju religii!
– Czy… próbowano przeciwstawić się im, odmawiać przyjęcia ich rad?
– To nie były rady. Akceptacja ich idei przez każde dojrzałe społeczeństwo jest dla nich rzeczą bezdyskusyjną, oczywistą.
– Ale… przecież każde społeczeństwo ma własną specyfikę! To co sprawdziło się u nich, niekoniecznie musi być dobre dla nas!
– Oni twierdzą, że zarówno na ich planecie, jak na wielu innych, które obdarowali światłem swej mądrości, system przez nich sformułowany działa bezbłędnie, uszczęśliwiając przeróżne społeczeństwa istot rozumnych.
– Czy rzeczywiście tak jest?
– Nie wiemy nawet, gdzie znajduje się ich ojczysta planeta. Prawdopodobnie tak daleko, że nie bylibyśmy w stanie dotrzeć tam bez ich pomocy – a gdyby się to nawet udało, to nie mamy żadnej pewności, że pokazaliby nam to swoje idealne społeczeństwo.
– A inne, uszczęśliwione planety, na których przykład się powołują?
– Też nie zostały bliżej określone, ale z naszych doświadczeń możemy wnioskować, na czym polega i c h przekonanie o szczęśliwości tych planet. Później wrócę do tego zagadnienia. Teraz chciałbym jeszcze, abyś wiedział, że w rezultacie niedwuznacznego nacisku, ludzkość została zmuszona do podporządkowania się tym misjonarzom ideału społecznego. Przyjmij do wiadomości, że dysponują oni niewyobrażalnie wielką siłą i od razu odrzuć wszelką myśl o wyłamaniu się z zależności od nich.
– Czyżby straszyli zagładą ludzkiej cywilizacji?
– Nie, tego nie powiedzieli wprost. Stosują metody bardzo kurtuazyjne i dyplomatycznie ostrożne. Nie da się zaprzeczyć, że w pierwszej fazie przekształcania naszej cywilizacji ponosili nawet dość znaczne koszty, dostarczając wielu cennych środków technicznych. Niczego nie chcieli w zamian. Pragnęli wyłącznie tego, abyśmy bez oporów zastosowali w praktyce ich wypróbowany system organizacji społeczeństwa.
– Czy… nie wydało się to nikomu podejrzane? Ta bezinteresowność?
– Początkowo nie. Poczytywano to za skutek ich fanatyzmu, głębokiej wiary we własne idee, nieprzepartej żądzy ciągłego potwierdzania własnej genialności. Ludzkość, a raczej ci, którzy byli za ludzkość odpowiedzialni, nie mieli wyboru. Teraz jednak rodzi się w nas, nadzerowcach, przekonanie, że wszystko to ma w sobie pewien dalekowzroczny cel. Skutki działania wprowadzonego systemu wskazują na to wyraźnie. Spoza wszystkich jego dodatnich cech zaczyna coraz wyraźniej wyzierać ostateczny efekt.
– Ubezwłasnowolnienie naszego społeczeństwa! – powiedział Sneer, zaciskając pięści. – Ogłupienie, pozbawienie ludzkiego oblicza, zautomatyzowanie, zatomizowanie, rozbicie na pojedyncze elementy, kierujące • się drobnymi, własnymi interesami. Rozbicie solidarności ludzkiej, pozbawienie poczucia przynależności do ludzkiego gatunku!
– Nie popełniliśmy błędu, wyławiając ciebie spośród wielu innych! – Rascalli uśmiechnął się, z nietajonym podziwem i satysfakcją patrząc na Sneera. – Jesteś nadzwyczaj inteligentny i bystry, będziesz bardzo pożyteczny w naszym gronie. Ale pod jednym warunkiem: musisz zrezygnować z buntu i oporu przeciwko nim. To tylko zniszczyłoby ciebie, a być może, także nas i cały nasz glob. Każdy z nas przeżywał ciężko to pogodzenie się z realiami naszej sytuacji. owo walenie głową w twardy, nieskończenie gruby mur. Oszczędź sobie tego i przyjmij bez buntu nasze metody działania, przyłącz się do nas, zaakceptuj naszą drogę walki. Choćby ci się wydawało, że nie jest to walka, lecz oportunizm i rezygnacja z radykalnych działań. Zdarzy ci się nieraz jeszcze, że będziesz chciał, w najlepszej wierze i z najlepszymi zamiarami, zrobić coś dobrego dla naszej biednej, zgubionej planety, i nie zrobisz tego. co zamierzyłeś. Przeszkodzi ci w tym jakiś nieludzki, lecz wyraźny, zrozumiały, ach, jakże, niestety, doskonale zrozumiały Głos, brzmiący w tobie i wokół ciebie, który powie ci: „nie!", a ty usłuchasz tego Głosu, choćbyś nie chciał, bo zdasz sobie sprawę z beznadziejności sprzeciwu. Zdasz sobie sprawę z prostego faktu, że nie podporządkowując się, w jednej chwili zgubisz siebie samego i stracisz już na zawsze wszelką możliwość zdziałania najdrobniejszej rzeczy dla dobra mieszkańców Ziemi. Zdasz sobie przy tym sprawę, że zawsze znajdzie się ktoś słabszy od ciebie, kto potulnie i posłusznie spełni polecenia tego Głosu, a twoja ofiara na nic się nie zda, niczego nie zmieni. – Rascalli przerwał, bo głos ochrypł mu nagle. Zakasłał kilkakrotnie i nalał sobie wody z karafki, po czym popił nią jakąś pigułkę.
– Cóż więc robicie wy, zerowcy, by nie rzucić w końcu ludzkości w niewolę tych kosmicznych fanatyków? Przecież należy się spodziewać, że w pewnym momencie wkroczą tu i opanują nas ze szczętem, bo chyba o to im wreszcie chodzi! Nie wierzę, by inwestowali bezinteresownie w takie przedsięwzięcie!
– Niewiele możemy zrobić. Najprawdopodobniej już od samego początku, kiedy spotkało nas to nieszczęście, że do nas właśnie trafili, by wypróbowywać swoje idee, nie można było niczego przedsięwziąć. Nie unikniemy ostatecznego losu, jaki nam przeznaczyli. Oni zrobią wreszcie to, co zechcą. Są wobec naszych możliwości wszechpotężni. Jedyne, co możemy robić, to opóźniać ów koniec. Tym właśnie zajmujemy się od chwili owej przedziwnej, niespodziewanej „inwazji".
– Kiedy to było? Nigdy nie słyszałem o tym fakcie z historii Ziemi? Rascalli roześmiał się głośno, histerycznie.
– Pewnie, że nie. Nie mogłeś słyszeć! To my właśnie, spadkobiercy tych, co ulegli presji, musimy fakt ten trzymać w ścisłej tajemnicy. Wycięliśmy z historii ludzkości jeden jedyny szczegół: kontakt z obcymi. Ludzkość musi pozostawać w przekonaniu, że to, czym żyje obecnie, stworzyli nasi przodkowie, sami, bez niczyjej pomocy i nacisków. Tylko my, najmądrzejsi ze wszystkich ludzi, możemy znać prawdę. Reszta, gdyby ją poznała, nie byłaby w stanie ocenić grozy sytuacji. Rozległyby się powszechne protesty: przeciwko naszej działalności, ale to mniejsze zło; lecz także przeciwko nim, i to zgubiłoby ludzkość. Niech masy podzerowców myślą, że to my, nadzerowcy, niezależni jajogłowi kierownicy cywilizacji ziemskiej, sami tworzymy ten system, kierujemy nim i odpowiadamy za jego zalety i błędy. Gotowi jesteśmy przyjąć na siebie całe odium wynikające z wad systemu, byle tylko ogół nie domyślał się istnienia Zewnętrznej Siły, której jesteśmy podporządkowani. Musimy wziąć wszystko na siebie, być tamą, zaporą izolującą prawdę o istnieniu obcych od świadomości ludzkiego żywiołu. Rozumiesz chyba, że to konieczne!