Zakładając, że w Radzie zasiadają ludzie rzeczywiście mądrzy, którzy wiedzą, co robią, należy wyciągnąć stąd wniosek, iż taki stan jest z jakichś względów optymalny. Ta cała społeczna fikcja musi czemuś służyć, jeśli popierają ją Rady wszystkich aglomeracji. Niemożliwe, by tym światem kierowali sami obłąkańcy! – rozumował Sneer, krążąc po pustych korytarzach instytutu. – A ci, którzy chcą ogółowi uświadomić umowność i sztuczność obecnej sytuacji, działają przeciw zamiarom Rady, przeciw temu optymalnemu stanowi rzeczy i dlatego nie są tolerowani. Widocznie odkłamanie sytuacji, jakiego domagają się w swych proklamacjach, spowodowałoby jakieś poważne kłopoty.
• Sneer przypomniał sobie o nagraniu, o które prosił Benny'ego parę tygodni temu. Zajęty nowymi obowiązkami, nie zgłosił się dotychczas do sklepiku diggera. Poszukiwania Alicji też – jak dotąd – pozostały bez rezultatu. Mając dość żółtych – bo jego mocodawcy rzetelnie wywiązywali się z finansowych obietnic – Sneer zawiesił działalność w swym zawodzie, rzadziej teraz obracał się wśród kolegów po fachu. Kilka godzin dziennej pracy w instytucie – mimo iż nie była ona zbyt wyczerpująca – rozbijały mu kompletnie dzień, zmuszając do modyfikacji trybu życia i obyczajów.
Dzisiejszy dzień pracy – rozpoczęty o trzeciej po południu, gdy pracownicy opuszczali właśnie instytut – Sneer zaczął od normalnej kontroli stanu prac poszczególnych zespołów. Jego podopieczni nie wysilali się specjalnie. Środek lata nie nastrajał ich widocznie do wytężonej, twórczej pracy. Myśleli raczej o urlopach, o wypoczynku nad jeziorem niż o zgłębianiu tajników mikroobwodów Klucza. Nie było więc nawet niczego, co mógłby skorygować ani też zamącić.
Kończąc obchód pracowni i gabinetów, zajrzał, jak zwykle, do sekretariatu dyrektora. Od dawna już zamierzał dobrać się do kasy pancernej stojącej w dyrektorskim gabinecie, gdzie – wedle informacji szefa personalnego, który wprowadzał Sneera w jego obowiązki – znajdować się miały najdonioślejsze, tajne dokumenty i opracowania naukowe. Sejf powierzono szczególnej uwadze portiera. Był on zabezpieczony dodatkowymi, specjalnymi czujnikami alarmowymi, połączonymi z instalacją blokującą wyjścia z gmachu, na wypadek włamania.
Cóż takiego mogą trzymać w tym sejfie? – zastanawiał się Sneer. – Sądząc po treści prac, które tu powstają, nie byłoby dziury w niebie, gdyby ktoś nagle opróżnił to pudło.
Z racji swej roli „tajnego zerowca", wprowadzonego tutaj przez Radę Nadzorczą, Sneer czuł się upoważniony także do przetrząśnięcia sejfu. Specjalny Klucz, dostarczony przez Barna, umożliwiał otwarcie każdego zamka w gmachu instytutu.
Jednak dobranie się do sejfu wymagało wyłączenia sygnalizacji alarmowej, której centrala znajdowała się na parterze gmachu. Ilekroć Sneer znalazł się w sekretariacie na drugim piętrze, odkładał przejrzenie zawartości sejfu na później, bo nie chciało mu się schodzić na dół w celu wyłączenia alarmu.
Dziś jednakże postanowił przejrzeć wreszcie ten sejf, traktując to jako zwykłą formalność. Zadał sobie trud zejścia na parter, a potem otworzył stalowe drzwi kasy i wydobył na biurko grubą czerwoną teczkę z odręcznymi notatkami.
Papiery były na tyle interesujące, że Sneer poświęcił dwie godziny na ich przeglądanie.
– A to dranie! – powiedział do siebie na głos, doszedłszy do ostatniego arkusza. – Tego bym się po nich nie spodziewał!
Z papierów wymkało, że naukowcy, produkujący na co dzień sterty bezużytecznej bzdury, potrafią poza tym wymyślać zupełnie niegłupie rzeczy. Wprawdzie trudno byłoby nazwać to osiągnięciami naukowymi, lecz z praktycznego punktu widzenia to, co zrobili, dawało im niebagatelne prywatne korzyści!
– A spryciarze! – mruczał Sneer z pewną dozą podziwu, przeglądając raz jeszcze rękopis i zawarte w nim schematy.
Jego lifterska dusza nie mogła nie oddać sprawiedliwości kolegom oszustom. Jako fachowiec zarówno w elektronice, jak w oszukaństwie, potrafił sprawiedliwie ocenić finezyjny kant, artystycznie przeprowadzone oszustwo.
Bardzo ładna robota! – zachwycał się z coraz większym podziwem, w miarę zgłębiania tajemnicy znalezionej w sejfie. – Więc jednak paru spośród nich to prawdziwi zerowcy! Może nie genialni, ale z głową na karku. Nie znając schematu Klucza, rozgryźli niełatwy problem! A do tego jeszcze przez cały czas udając głupszych niż są naprawdę! Uśpili czujność Rady, bo gdyby znała ich prawdziwe możliwości, nie pozwoliłaby im działać w tej dziedzinie!
Sneer zajrzał raz jeszcze do wnętrza sejfu i wydobył z niego Klucz. Obejrzał go i zanotował numer ewidencyjny. Potem sięgnął do telefonu i wywołał Biuro Ewidencji. Podał numer i czekał ze słuchawką przy uchu.
– Kto? – wykrzyknął nagle i podskoczył na krześle. – Proszę powtórzyć?
Odłożył słuchawkę i stał przez chwilę bez ruchu, ksztusząc się wewnętrznym śmiechem. Raz jeszcze podniósł słuchawkę, wybrał numer centrali hotelu „Kosmos" i numer pokoju.
– Hej, ty, stary oszuście! – powiedział ze śmiechem. – Jak to „kto mówi"? Sneer. Posłuchaj, to bardzo ważne, dla ciebie przede wszystkim: Czekaj na mnie w hotelu. Ani kroku z kabiny, rozumiesz?
Rozłączył się, odczekał kilka minut i zadzwonił do Barna z Rady.
– Mam coś ciekawego. Ci chłopcy, tutaj, zrobili piękną rzecz: uniwersalny wytrych do krainy szczęścia. Ale widocznie, żeby osiągnąć szczęście, trzeba mieć trochę szczęścia. Oni, niestety, mieli pecha. Przyślesz kogoś, czy mam streścić sprawę przez telefon? Tak, tak… Lepiej, jeśli ktoś przyjedzie. Sprawa nie może czekać do jutra, trzeba ich od razu wszystkich… Tak, mam tu wykaz numerów Kluczy całej szajki. Przygotowali jeden próbny egzemplarz. Mieli go wypróbować, ale tu nie ma informacji, komu go przekazali. Dobrze. Czekam.
Sneer rozejrzał się po pokoju, sięgnął po popielniczkę, a potem wydarł ostatnią kartę z teczki i spalił. Przez chwilę obracał w dłoni Klucz Prona, wreszcie schował go do kieszeni i powoli zszedł po schodach na dół.
– No, popatrz tylko! – Młodszy z przybyłych zerowców przerzucał arkusze z czerwonej teczki. – Zawsze mówiłem, że ktoś to kiedyś wykombinuje!
– To bardzo cenna zdobycz, kolego! – Starszy uśmiechnął się do Sneera. – Nasi uczeni okazali się mądrzejsi, niż myśleliśmy. Zrobili Wieczny Klucz. Proszę o niczym nie mówić zmiennikowi. Na pańskim dyżurze nic się nie wydarzyło. Drzwi sejfu zostawiamy przymknięte; niech myślą, że któryś zapomniał je zatrzasnąć.
– Nie każecie ich aresztować? – zdumiał się Sneer.
– Aresztować? My nie możemy nikogo aresztować, kolego. Musiałaby to zrobić policja. A przecież wśród tej grupy jest paru zerowców! Policjanci zaś to przeważnie trojacy.
– To przecież przestępcy! Udawali liftowanych zerowców, by nikt nie podejrzewał ich o zdolności, które posiadali.
– Ale to zerowcy, de nomine i de facto! – powiedział młodszy z naciskiem. – Nie możemy publicznie podważać autorytetu zerowców, a do tego jeszcze uczonych z poważnego instytutu. Jak by to wyglądało w oczach obywateli innych klas? Oni muszą wierzyć nie tylko w intelekt, lecz także w nieskazitelną uczciwość zerowców. To podstawowy warunek zaufania do nas, wiary w nasze predyspozycje do kierowania aglomeracją.
– Więc ujdzie im to bezkarnie? Pozostaną tutaj?
– Na razie tak. – Starszy zerowiec skinął głową, chowając papiery do teczki. – Pozostaną tu, i to będzie dla nich karą.
Widząc zdumioną minę nic nie rozumiejącego Sneera, obaj zerowcy wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a starszy wyjaśnił:
– Jest pan nowym pracownikiem. Później zrozumie pan dokładniej, o co tutaj chodzi. Na razie możemy powiedzieć tylko tyle, że cała grupa pozostanie na swoich stanowiskach, natomiast pana stąd wycofamy. Kiedy odkryją brak dokumentów, poczują się zagrożeni i zdemaskowani, ale nie będą wiedzieli, kto aktualnie posiada ich tajemnicę. Będą najpierw podejrzewali, że zdrajca jest wśród nich. Będą nieufni względem siebie. Będą czekali, dręczyli się oczekiwaniem na skutki utraty tych papierów. Będą ostrożni, lojalni wobec władz, palcem nie kiwną przeciwko nam, będą do przesady skrupulatnie respektowali nasze zalecenia. Słowem, będziemy mieli ich całkowicie w rękach. Rozumie pan teraz?
– A… jeśli pomyślą, że ten, kto ukradł dokumenty, nie poznał się na ich znaczeniu?
– Posiejemy w ich umysłach niepewność, wydamy policji dyspozycje w sprawie zatrzymania tych najmniej znaczących płotek, których nazwiska znamy. Każemy zacząć aresztowania po kolei, od d o ł u, od ostatnich pośredników i agentów, działających na zlecenie głównych szefów szajki. Będą drżeć z niepewności nie wiedząc, jak wysoko sięgnie policja.
– Ale zerowców nie każecie aresztować?
– Już wyjaśniałem, że mogłoby to zaszkodzić reputacji naszej klasy.
– Więc główni aferzyści zostaną na swoich stanowiskach?
– Nie na długo. Dyrektora poślemy wkrótce na emeryturę. On zresztą zawinił tylko tym, że przymknął oko na aferę w zamian za obietnicę otrzymania Wiecznego Klucza. Pozostałych stopniowo przeniesiemy na inne, wyższe stanowiska.
– Wyższe?
– Tak. Po to, by mieć ich na oku i lepiej wykorzystać ich rzeczywiste możliwości. Na pewnych stanowiskach trzeba pracować, nie ma czasu na zajmowanie się kombinowaniem. Nie muszę chyba tego wyjaśniać, był pan przecież lifterem. U nas, w obszarze continuum, jest podobnie.
– Przepraszam… – wtrącił Sneer. – Co to jest „obszar continuum"?
– Za długo musiałbym wyjaśniać. – Starszy zerowiec wziął teczkę pod pachę i ruszył ku wyjściu. – Proszę zgłosić się normalnie do pracy, pojutrze, o dziewiątej rano. Przyślemy łącznika Rady. Reszty dowie się pan po tamtej stronie.
– Po tamtej stronie czego?
– Po tamtej stronie zera – uśmiechnął się uprzejmie zerowiec, skinął na towarzysza i obaj ruszyli ku wyjściu. Sneer poszedł za nimi, by ich wypuścić z gmachu. W głowie miał lekki zamęt. Czuł, że znów wyjęto mu kilka cegiełek z mozolnie budowanego modelu tej skomplikowanej rzeczywistości, w którą był uwikłany wraz z całym otaczającym go światem.