Jak więc z tego wynika, członkowie superbrygad mogą być bardzo efektywni w zwalczaniu terroryzmu. Jednakże, jak mówi stare przysłowie, kij ma dwa końce… Jedna z superbrygad, a właściwie jej część, wyniknęła się spod naszej kontroli. Nie wiemy jeszcze, czy od początku byli to ludzie związani z jakimś ugrupowaniem terrorystycznym, którym udało się przeniknąć do naszych szeregów; czy może zostali zwerbowani już po modyfikacji i treningu… Faktem jest, że opuścili miejsce zakwaterowania, zabijając po drodze parę osób. Usiłowali, bez powodzenia, zawładnąć środkami transportu naziemnego. W chwili obecnej wiemy, mniej więcej, gdzie się znajdują – lecz niestety jest to obszar obejmujący między innymi jeden z pobliskich kurortów, aktualnie w pełni sezonu, zatłoczony tysiącami urlopowiczów. Uciekinierzy skryli się zapewne pośród tłumu świadomi tego, że nie zdołają uciec stąd drogą lądową ani wodną – bo przedsięwzięliśmy odpowiednie środki zabezpieczające. Nie mogą także skorzystać z drogi powietrznej, ponieważ całkowicie wstrzymaliśmy ruch lotniczy i każdy samolot startujący z obserwowanego obszaru może być natychmiast zestrzelony. Problem polega więc na tym, by dyskretnie, nie wywołując paniki wśród cywilów, wyłuskać zbuntowanych supermenów spośród innych ludzi i unieszkodliwić ich, zanim zaoferują swe usługi terrorystom.
Chcemy powierzyć to zadanie właśnie wam, grupie specjalnej… a raczej części grupy, bo oprócz tych, do których właśnie przemawiam, do załogi „Fotona" należą także… superludzie, podobni tym, którzy się nam wymknęli. Wiem, jakie pytanie chcielibyście mi teraz zadać…
Major uśmiechnął się z ekranu do swych słuchaczy, siedzących przed monitorami w osobnym pokojach ośrodka rekreacyjnego.
– Chcecie wiedzieć – ciągnął po chwilowej pauzie – dlaczego nie użyjemy do tej akcji innych, wiernych nam supermenów. Otóż tu właśnie tkwi cały problem. Przewidywaliśmy podobną sytuację tworząc nasze superbrygady. Lekkomyślnością byłoby produkowanie nadludzi, nad którymi nie mielibyśmy pełnej kontroli. Dlatego każdy z nich, choć tak sprawny i trudny do pokonania dla walczącego z nim przeciwnika, może być przez nas obezwładniony bardzo prostym urządzeniem. Jest nim pistolet, który otrzymał każdy z was. Nie jest to broń palna ani też emiter jakichś „promieni śmierci", lecz po prostu nadajnik wiązki sygnałów, uformowanych według specjalnego kodu. Sygnały uruchamiają maleńkie urządzenie zainstalowane w organizmie każdego z naszych supermenów. Urządzenie to jest rodzajem zatrzasku, który zwolniony sygnałem, zaciska częściowo aortę, powodując zmniejszenie przepływu krwi. Towarzyszą temu objawy przypominające ostry zawał serca, które w jednej chwili obezwładniają naszego superczłowieka, czyniąc go zupełnie nieszkodliwym. Uratować go może tylko szybko dokonany zabieg operacyjny, usuwający zatrzask z tętnicy. Jednak członkowie superbrygady nie wiedzą o tym szczególe swojej zmodyfikowanej anatomii – i ta ich nieświadomość pozwala nam mieć nad nimi przewagę. Dlatego ani oni sami, ani tym bardziej terroryści, z którymi mają walczyć, nie mogą poznać tej drobnej lecz ważnej tajemnicy. Oto przyczyna, dla której musimy skorzystać z waszej pomocy – bo nie możemy przyznać się przed naszymi superbrygadami, że bez ich wiedzy wmontowaliśmy im takie perfidne… wyłączniki. Mogliby mieć nam to za złe, czując się jak jakieś automaty, które można wyłączać i włączać niezależnie od ich woli. Mogliby nasz brak zaufania poczytać za obrazę ich ludzkiego honoru i tak dalej… A wówczas staliby się dla nas zupełnie bezużyteczni, a niektórzy nawet niebezpieczni.
Tak więc zadaniem waszym będzie wytropienie uciekinierów wśród ludzi przebywających na terenie, który wam wskażemy. Możecie śmiało „strzelać" z waszych pistoletów do każdego, kto wyda się wam podejrzany. Normalny ludzki organizm oczywiście w żaden sposób nie reaguje na sygnał kodowy. Jeśli więc ktoś dozna ataku serca pod działaniem wiązki sygnałów, będzie to poszukiwany zbiegły supermen.
Nie muszę chyba wyjaśniać, że zachowanie pełnej tajemnicy leży w waszym własnym interesie. Sami podczas wyprawy na Ksi będziecie mieli w załodze superludzi – chociaż żaden z nich nie przyzna się do tego. Ze względu na własne bezpieczeństwo dowództwo wyprawy będzie dysponowało pistoletem wyłączającym.
Wasze zadanie polega więc na spenetrowaniu terenu i sprawdzeniu wszystkich osobników, którzy będą budzić podejrzenia. Musicie jednak zachować ostrożność. Oni spodziewają się pościgu i choć nie wiedzą nic o sposobie, w jaki można ich unieszkodliwić, mogłoby się zdarzyć, że któryś z nich wyczuje niebezpieczeństwo i uprzedzi atak – bo przecież w tym celu ich szkolono i wyposażono!
Każdy z was otrzyma mapę terenu poszukiwań. Granice tego obszaru są obstawione emiterami sygnału wyłączającego, więc każda próba ucieczki skazana jest na niepowodzenie. Oni jednak nie będą starali się teraz opuszczać tej okolicy w obawie przed patrolami, które na otwartym terenie łatwo mogłyby ich wyśledzić. Niestety, nie możemy pokryć sygnałami całego obszaru, zwłaszcza w obrębie gęsto zabudowanego centrum uzdrowiska. Tam właśnie powinniście ich szukać. Pozostałym terenem zajmą się patrole policji, którym jednakże nie chcemy zdradzić tajemnicy Wyłączników, by nie przestała być tajemnicą. To wszystko, koledzy. Powrót do ośrodka – o zmroku. Wieczorem podsumujemy wyniki i zadecydujemy, co robić dalej. Życzę owocnego polowania…
Twarz majora zniknęła z ekranu. Pablo raz jeszcze obejrzał pistolet, a potem schował go do kieszeni i siedząc w fotelu pogrążył się w rozmyślaniach. To, co usłyszał, postawiło go wobec zupełnie niespodziewanego problemu…
– Do diabła! – warknął półgłosem. – Co robić?
2.
Jaskrawe światło, skierowane prosto w twarz, zmuszało do zaciśnięcia powiek. Chcąc przesłonić oczy dłonią, Leo stwierdził, że obie ręce ma unieruchomione.
Wciągnął w nozdrza chłodne powietrze ze śladami aptecznych zapachów, wśród których dominowała woń eteru. Próbował odgadnąć, gdzie się znajduje, lecz w pamięci znajdowała się luka. Ostatnim zapamiętanym wrażeniem było łagodne zapadanie się, towarzyszące wstępnej fazie wchodzenia w biostop. Naturalną konsekwencją tego stanu powinno być charakterystyczne gwałtowne wynurzenie się z niebytu, nagłe wyostrzenie wszystkich zmysłów, spowodowane dawką aktywatora podczas rewitalizacji. Tego właśnie nie było. Leo czuł ociężałość ciała, tętniący szum w uszach, ucisk na skroniach.
Narkoza, pomyślał z niepokojem. Pewnie jakieś komplikacje albo… wypadek.
Powracające funkcje zmysłu równowagi pozwoliły mu odczuć położenie własnego ciała. Po chwili już wiedział, że nie leży na stole operacyjnym, lecz siedzi, sztywno przykrępowany do fotela, mając źródło światła przed, a nie nad twarzą.