Выбрать главу

– Na przykład?

– Czy ta randka sprawiła ci dość przyjemności, żebyś znowu zaczął spotykać się z ludźmi.

Garrett zamyślony mieszał kawę. O to więc chodziło. Przez lata przyzwyczaił się do tego, że ojciec go wypytuje, ale tego ranka nie był w nastroju, żeby wracać do starych spraw.

– Tato, już to przerabialiśmy.

– Wiem, ale martwię się o ciebie. Za dużo czasu spędzasz sam.

– Nie, nie spędzam.

– Ależ tak – zaprzeczył ojciec z zadziwiającą łagodnością. – Jesteś sam.

– Nie chcę się z tobą sprzeczać, tato.

– Ja też nie. Już próbowałem i nie działa. – Jeb uśmiechnął się lekko. Po chwili spróbował z innej beczki. – Jaka ona jest?

Garrett zastanowił się chwilę. Wbrew sobie wczoraj długo o niej myślał.

– Teresa? Atrakcyjna i inteligentna. Czarująca na swój sposób.

– Samotna?

– Tak mi się zdaje. Rozwiodła się i nie sądzę, żeby się ze mną umówiła, gdyby przyjechała tu z kimś.

Starszy pan uważnie przyglądał się twarzy syna. Gdy Garrett umilkł, Jeb pochylił się nad kawą.

– Spodobała ci się, prawda?

Garrett spojrzał ojcu w oczy. Wiedział, że nie ukryje przed nim prawdy.

– Tak, spodobała mi się. Ale jak już mówiłem, prawdopodobnie nigdy więcej jej nie zobaczę. Nie mam pojęcia, gdzie się zatrzymała. Poza tym wiem, że dzisiaj wyjeżdża.

Ojciec patrzył na niego w milczeniu. Potem spytał ostrożnie:

– A gdyby została i wiedziałbyś, gdzie jest, to spotkałbyś się z nią, jak myślisz?

Garrett nie odpowiedział i odwrócił wzrok. Jeb wyciągnął rękę przez stół i dotknął ramienia syna. Garrett poczuł, że ojciec zaciska lekko palce tak, by zwrócić jego uwagę.

– Synu, upłynęły już trzy lata. Wiem, że ją kochałeś, ale powinieneś przestać o tym ciągle myśleć. Zgadzasz się ze mną, prawda? Musisz się z tym pogodzić.

Minęła dłuższa chwila, nim odpowiedział.

– Wiem, tato, ale to nie jest łatwe.

– Nic, co ma jakąś wartość, nie jest łatwe. Pamiętaj o tym.

Kilka minut później dopili kawę i Garrett zostawił na stoliku dwa dolary. Pożegnał się z ojcem i wsiadł do zaparkowanej w pobliżu ciężarówki. Kiedy wreszcie dotarł do sklepu, nie potrafił skupić się na papierkowej robocie. Postanowił pójść do portu i dokończyć reperacji silnika, którą zaczął poprzedniego dnia. Mimo iż powinien spędzić trochę czasu w sklepie, w tej chwili chciał zostać sam.

Garrett wyciągnął skrzynkę z narzędziami z tyłu ciężarówki i zaniósł do starego kutra służącego do nauki nurkowania. Był on tak duży, że wystarczał na zabranie ośmiu kursantów, a także sprzętu.

Reperacja silnika była czasochłonna, ale niezbyt trudna. Poprzedniego dnia dużo zrobił. Zdjął pokrywę i zaczął się zastanawiać nad tym, co powiedział ojciec. Miał rację. Nie powinien stronić od ludzi, zwrócony ku przeszłości, ale brał Boga na świadka, że nie wiedział, jak to przerwać. Catherine była dla niego wszystkim. Wystarczyło jej spojrzenie, by poczuł, że na świecie znowu zapanował porządek. Kiedy się uśmiechnęła… Boże, nie umiał tego znaleźć u nikogo innego… Że też coś takiego mu odebrano… To niesprawiedliwe. Co gorsza, to wydawało się podłe. Dlaczego właśnie ją musiało to spotkać, a dlaczego nie jego? Podczas bezsennych nocy, leżąc w łóżku, zastanawiał się: „Co by było, gdyby…” Gdyby zaczekała jeszcze sekundę przed zejściem na jezdnię? Gdyby jedli śniadanie o kilka minut dłużej? Gdyby poszedł razem z nią, zamiast ruszyć prosto do sklepu? Tysiące „gdyby” nie ułatwiało mu zrozumienia tego, co się wydarzyło. Tak jak w pierwszej chwili nie pojmował niczego.

Próbował zebrać myśli i skupił się na wykonywanej pracy. Usunął śruby mocujące gaźnik i wyjął go z silnika. Zaczął go rozmontowywać i upewnił się, że w środku nie ma uszkodzonych części. Nie przypuszczał, żeby gaźnik był źródłem kłopotów, chociaż chciał mu się bliżej przyjrzeć.

Słońce było już wysoko na niebie. Pracował bez przerwy, ocierając pot z czoła. Przypomniał sobie, że wczoraj o tej porze patrzył, jak Teresa podchodzi od strony portu do „Happenstance”. Od razu ją zauważył, choćby z tego prostego powodu, że była sama. Tak urodziwe kobiety nigdy nie przychodziły do portu same. Zazwyczaj towarzyszyli im bogaci starsi dżentelmeni, właściciele jachtów przycumowanych po drugiej stronie nabrzeża. Kiedy zatrzymała się przy jego łodzi, zdziwił się, choć był pewny, że przystanęła tylko na chwilkę, by zaraz pójść w swoją stronę. Tak zwykle robili inni. Obserwował ją i uświadomił sobie, że przyszła do portu po to, by obejrzeć „Happenstance”. Sposób, w jaki oglądała łódź, zdradzał, że kierowało nią coś więcej niż zwykła ciekawość.

Zainteresowało go to i dlatego podszedł, żeby z nią pomówić. Wtedy tego nie zauważył, ale kiedy późnym wieczorem porządkował łódź, zdał sobie sprawę, że w jej zachowaniu było coś dziwnego. Jakby go rozpoznała, dostrzegła coś, co głęboko w sobie skrywał. Jakby wiedziała o nim znacznie więcej, niż chciała przyznać.

Pokręcił głową. Wiedział, że te przypuszczenia nie mają sensu. Wyjaśniła, że przeczytała artykuły w sklepie. Może stąd ten dziwny wyraz twarzy? Zastanowił się i doszedł do wniosku, że tak właśnie było. Wiedział, że nigdy wcześniej jej nie spotkał, na pewno by to zapamiętał; poza tym przyjechała na wakacje z Bostonu. Było to jedyne wyjaśnienie do przyjęcia, jakie mu przyszło do głowy, a mimo to, coś mu nie pasowało.

Zresztą nie miało to żadnego znaczenia.

Popłynęli razem, przyjemnie spędzili czas w swoim towarzystwie i powiedzieli sobie do widzenia. Tak jak mówił ojcu, nie mógł się z nią skontaktować, nawet gdyby chciał. Niewykluczone, że była w drodze do Bostonu. Jeśli nawet wyjechałaby dopiero za kilka dni, to i tak niczego by to nie zmieniło. Miał w tym tygodniu setki spraw do załatwienia. Lato było najlepszą porą na lekcje nurkowania, chętnych nie brakowało, wszystkie weekendy do końca sierpnia zostały już zaplanowane. Nie miał ani czasu, ani energii na wydzwanianie do wszystkich hoteli w Wilmington, żeby ją odnaleźć. Nawet gdyby ją odnalazł, to co by jej powiedział? Co mógłby powiedzieć, żeby nie zabrzmiało śmiesznie?

Choć w głowie kłębiły mu się pytania, spokojnie pracował dalej. Znalazł i wymienił cieknącą uszczelkę, zamontował z powrotem gaźnik, założył obudowę silnika i włączył go. Pracował teraz o wiele lepiej, więc odcumował i wyprowadził kuter na czterdzieści minut. Sprawdził łódź na różnych prędkościach, kilkakrotnie gasił i uruchamiał silnik, wreszcie zadowolony skierował łódź na dawne miejsce. Cieszył się, że naprawa zabrała mu mniej czasu, niż się spodziewał. Zebrał narzędzia, zaniósł je z powrotem do ciężarówki i pojechał kilka przecznic dalej do sklepu.

Jak zwykle na biurku leżał stos papierów. Przeglądał je dłuższą chwilę. Większość stanowiły wypełnione druki zamówień na uzupełnienie zapasów sklepu. Było też kilka rachunków. Usiadł wygodnie i zabrał się do pracy.

Tuż przed jedenastą skończył i wyszedł z zaplecza, Ian, jeden z pracowników pomagających mu latem, rozmawiał właśnie przez telefon, a gdy Garrett podszedł do niego, podał mu kartkę papieru. Dwie wiadomości pochodziły od hurtowników. Z krótkich, napisanych odręcznie uwag wynikało, że chodziło o zamówienia, które niedawno złożył. Trzeba się tym zająć – pomyślał, ruszając z powrotem do kantorka.

Zerknął na trzecią wiadomość i zatrzymał się, gdy sobie uświadomił, kto ją przekazał. Sprawdził, czy to nie pomyłka, wszedł do siebie i zamknął drzwi. Wystukał numer i poprosił o połączenie.

Teresa czytała gazetę, kiedy zadzwonił telefon. Odebrała po drugim dzwonku.

– Cześć, Tereso, mówi Garrett. Zostawiłaś wiadomość.