– A jak książka?
Deanna obróciła książkę w rękach i zerknęła na okładkę.
– Fantastyczna. Przypomina Briana sprzed kilku lat.
– Co? – mruknął Brian, nie odrywając spojrzenia od telewizora.
– Nic, kochanie. Wspominam sobie. – Wróciła spojrzeniem do Teresy. W jej oczach pojawił się błysk.
– Masz ochotę na partyjkę remika?
Deanna uwielbiała grę w karty. Należała do dwóch klubów brydżowych, była prawdziwym mistrzem w tysiąca i zapisywała w notatniku każde zwycięstwo w samotnika. Z Teresą natomiast grała w remika, gdy tylko miały czas, ponieważ była to jedyna gra, w której Teresa miała szansę pokonać przyjaciółkę.
– Pewnie.
Deanna ochoczo założyła stronę w książce i wstała z fotela.
– Miałam nadzieję, że to powiesz. Karty są na stoliku na zewnątrz.
Teresa okręciła się ręcznikiem i zasiadła do stolika, przy którym jadły śniadanie. Deanna przyszła po chwili z dwiema puszkami dietetycznej coli i ulokowała się naprzeciw. Teresa wzięła karty, potasowała je i rozdała. Deanna zerknęła znad kart.
– Chyba się trochę opaliłaś. Słońce musiało nieźle przygrzewać.
Teresa układała karty.
– Było gorąco jak w piecu.
– Spotkałaś kogoś?
– Dlaczego pytasz?
– Mam po prostu nadzieję, że poznasz kogoś miłego.
– Ty jesteś miła.
– Wiesz, o co mi chodzi. Myślałam, że w tym tygodniu znajdziesz sobie mężczyznę. Takiego, którego widok sprawi, że zabraknie ci tchu.
Teresa spojrzała na nią ze zdumieniem.
– Skąd ci to przyszło do głowy?
– Może to przez słońce, ocean, wiatr. Nie wiem. Może to z powodu dodatkowego promieniowania wchłanianego przez mój mózg.
– Nie szukałam, Deanna.
– Nigdy?
– Nie bardzo.
– Aha.
– Nie rób z tego problemu. Od rozwodu nie upłynęło jeszcze dużo czasu.
Teresa położyła szóstkę karo, a Deanna pochwyciła ją i wyłożyła trójkę trefl. Przyjaciółka przemawiała do niej tym samym tonem, którego używała matka Teresy, gdy rozmawiały ze sobą na ten sam temat.
– To już prawie trzy lata. Nie masz kogoś, kogo przede mną ukrywasz?
– Nie.
– Nikogo?
Deanna wzięła kartę ze stosu i wyłożyła czwórkę kier.
– Nikogo. Nie chodzi tylko o mnie, przecież wiesz. Teraz naprawdę trudno kogoś poznać. Nie mam też zbyt dużo czasu na spotkania towarzyskie.
– Wiem o tym, naprawdę. Masz tyle do zaoferowania. Wierzę, że jest gdzieś ktoś przeznaczony specjalnie dla ciebie.
– Ja też jestem pewna, że jest. Tylko go jeszcze nie spotkałam.
– Szukasz?
– Kiedy mogę, ale moja szefowa to prawdziwy krwiopijca. Nie daje mi ani chwili odsapnąć.
– Może powinnam z nią pomówić?
– Może powinnaś – zgodziła się Teresa i obie zaśmiały się głośno.
Deanna wzięła kartę ze stosu i wyłożyła siódemkę pik.
– Spotykałaś się z kimś?
– Rzadko, a od chwili, gdy Matt Jakiś_tam powiedział mi, że nie chce baby z dzieciakiem, zdecydowanie nie.
Deanna spochmurniała na chwilę.
– Czasami mężczyźni zachowują się jak głupcy, a on był tego doskonałym przykładem. To typ, którego głowę można by zawiesić na ścianie i umieścić napis: „Typowy egocentryczny samiec”. Jednak nie wszyscy są tacy. Jest wielu prawdziwych mężczyzn, którzy w jednej chwili mogą się w tobie zakochać.
Teresa wzięła siódemkę i odłożyła szóstkę karo.
– Właśnie dlatego tak cię lubię. Mówisz takie miłe rzeczy.
Deanna wzięła kartę ze stosu.
– Ale to prawda. Uwierz mi. Jesteś śliczna, inteligentna, zrobiłaś karierę. Mogłabym znaleźć tuzin facetów, którzy byliby szczęśliwi, idąc z tobą na randkę.
– Jestem pewna, że byś ich znalazła. Ale to jeszcze nie oznacza, że mnie by się spodobali.
– Nawet nie dajesz im szansy.
Teresa wzruszyła ramionami.
– Może nie, chociaż nie zamierzam umrzeć samotnie w domu opieki dla starych panien. Uwierz mi, z największą chęcią zakochałabym się jeszcze raz w fantastycznym facecie i żyła z nim długo i szczęśliwie. Jednak obecnie nie może to być dla mnie najważniejsze. Kevin i praca zabierają mi cały czas.
Deanna nie odpowiadała przez chwilę. Wyciągnęła dwójkę pik.
– Uważam, że się boisz.
– Boję?
– Oczywiście. Nie ma w tym nic złego.
– Dlaczego tak uważasz?
– Wiem, jak bardzo skrzywdził cię David. Wiem, że gdybym znalazła się na twoim miejscu, byłabym przerażona, że to samo znowu może mi się przydarzyć. To leży w ludzkiej naturze. Kto się raz sparzył, dmucha na zimne, jak mówi przysłowie. Jest w tym wiele racji.
– Prawdopodobnie. Mimo to jestem pewna, że gdy zjawi się odpowiedni mężczyzna, będę wiedziała. Wierzę w to.
– Jakiego mężczyzny szukasz?
– Nie wiem…
– Ależ wiesz. Każdy wie choć trochę, czego chce.
– Nie każdy.
– Na pewno wiesz. Zacznij od oczywistości, a jeśli to nie pomoże, zacznij od cech, których nie zaakceptujesz… Choćby… odpowiadałoby ci, gdyby należał do gangu motocyklowego?
Teresa uśmiechnęła się i wzięła kartę ze stosu. Za chwilę będzie miała sekwens. Jeszcze jedna karta, i koniec. Odłożyła waleta kier.
– Dlaczego to tak cię interesuje?
– Och, spraw przyjemność starej przyjaciółce.
– Dobrze. Na pewno gang motocyklowy nie wchodzi w rachubę – odparła, potrząsając głową. Zamyśliła się na chwilę. – Chyba przede wszystkim musi być mężczyzną, który będzie mi wierny, wierny w czasie trwania naszego związku. Byłam już z mężczyzną innego typu i nie potrafiłabym przejść przez to drugi raz. Wolałabym też kogoś w moim wieku lub zbliżonym, o ile to możliwe. – Teresa zawahała się i zmarszczyła brwi.
– Co dalej?
– Chwileczkę. Zastanawiam się. Wbrew pozorom to nie jest takie łatwe. Chyba chciałabym, żeby był przystojny, inteligentny, czarujący, zresztą jak większość.
Zawahała się ponownie. Deanna zabrała waleta. Jej zadowolona mina wskazywała, że z przyjemnością postawiła Teresę w trudnej sytuacji.
– Co dalej?
– Musiałby poświęcać czas Kevinowi tak, jakby to był jego własny syn. To dla mnie naprawdę ważne. Musiałby również być romantyczny. Chciałabym od czasu do czasu dostawać kwiaty. Wysportowany. Nie potrafiłabym odczuwać szacunku dla mężczyzny, gdybym była od niego silniejsza.
– To wszystko?
– Tak, chyba tak.
– Sprawdźmy, czy dobrze cię zrozumiałam. Chcesz wiernego, czarującego, przystojnego trzydziestolatka, który poza tym jest inteligentny, romantyczny i wysportowany. Musi być też dobry dla Kevina, tak?
Deanna wzięła głęboki oddech i wyłożyła na stoliku wszystkie karty z ręki.
– Przynajmniej nie jesteś wybredna. Remik.
Po przegranej Teresa weszła do domu. Chciała poczytać jedną z książek, które ze sobą przywiozła. Usiadła przy oknie z tyłu domu, a Deanna wróciła do swojej powieści. Brian znalazł inny turniej golfowy w telewizji i spędził całe popołudnie, śledząc z zapałem rozgrywki, komentując, gdy coś zwróciło jego uwagę.
O szóstej, i co ważniejsze, po skończeniu turnieju w golfa, Brian i Deanna poszli na spacer plażą. Teresa została w domu i przyglądała im się z okna, jak trzymając się za ręce spacerowali tuż przy linii wody. Co za idealny związek – pomyślała, odprowadzając ich spojrzeniem. Mieli kompletnie różne zainteresowania, a jednak to zdawało się trzymać ich razem, a nie odsuwać od siebie.
Po zachodzie słońca pojechali we trójkę do Hyanis i zjedli kolację w restauracji rybnej „U Sama”, która w pełni zasłużyła na swoją reputację. Było tłoczno i musieli godzinę czekać na miejsce, ale gotowane na parze kraby i masło rakowe były tego warte. Masło miało smak czosnku. We trójkę wypili w dwie godziny sześć piw. Pod koniec kolacji Brian zapytał o wyrzucony przez morze list.