Jeb położył synowi rękę na ramieniu.
– Nie zniechęcam cię do niczego, Garrett. Cieszę się, że spotkałeś Teresę, że ją kochasz, i mam nadzieję, że wszystko skończy się małżeństwem. Dlatego przy podejmowaniu decyzji powinieneś oprzeć się na właściwych przesłankach. Małżeństwo to dwie osoby, a nie trzy. Byłoby to nieuczciwe wobec Teresy.
Minęła chwila, zanim Garrett odpowiedział.
– Chcę się z nią ożenić, ponieważ ją kocham. Chcę spędzić z nią resztę życia.
Ojciec siedział w milczeniu. Nagle powiedział coś, co sprawiło, że Garrett gwałtownie odwrócił głowę.
– Mam rozumieć, że już pogodziłeś się ze śmiercią Catherine?
Garrett nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.
– Jesteś zmęczona? – spytał Garrett. Leżał w łóżku i rozmawiał z Teresą. Mała lampka rozjaśniała pokój.
– Tak. Właśnie przyjechałam. To był długi weekend.
– Czy wszystko poszło po twojej myśli?
– Mam nadzieję. Jeszcze za wcześnie o tym mówić, ale spotkałam kilka osób, które mogą mi pomóc.
– Zatem to dobrze, że pojechałaś.
– Dobrze i źle. Żałowałam, że nie jestem z tobą.
– Kiedy jedziesz do rodziców?
– W środę rano. Wracam w niedzielę.
– Pewnie się cieszą na twój przyjazd?
– Tak. Prawie rok nie widzieli Kevina. Chcą się nim nacieszyć chociaż przez kilka dni.
– To dobrze.
Zapadła krótka cisza.
– Chcę, żebyś wiedział, że naprawdę mi przykro z powodu tego weekendu.
– Wiem.
– Mogę to jakoś nadrobić?
– Co masz na myśli?
– Możesz przyjechać w następny weekend po Święcie Dziękczynienia?
– Chyba tak.
– To dobrze, bo wymyśliłam dla nas coś specjalnego.
Dla obojga był to niezapomniany weekend.
Podczas poprzedzających go dwóch tygodni Teresa dzwoniła częściej niż zwykle. Do tej pory na ogół telefonował Garrett, a teraz uprzedzała go, gdy tylko chciał z nią pomówić. Wchodził do domu, żeby wykręcić jej numer i w tym momencie rozlegał się dzwonek telefonu. Podnosił słuchawkę i mówił:
„Cześć, Tereso”, czym ją zaskakiwał. Żartowali potem o parapsychicznych zdolnościach.
Kiedy w ustalonym terminie przyleciał do Bostonu, spotkali się na lotnisku. Teresa już na niego czekała.
Prosto z lotniska pojechali na kolację. Teresa zarezerwowała stolik w najelegantszym lokalu w mieście. Potem zabrała go na „Nędzników”, których właśnie wystawiono. Bilety były wyprzedane, ale Teresie, która znała dyrektora teatru, udało się zdobyć dwa miejsca w najlepszej części widowni.
Wrócili późno, a następnego dnia od rana zaczęła się bieganina. Teresa zabrała Garretta do redakcji i przedstawiła go kilku osobom, a potem pojechali do Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Wieczorem spotkali się z Deanną i Brianem na kolacji „U Anthony'ego” – w restauracji mieszczącej się na najwyższym piętrze budynku Prudentialu, skąd rozciągał się widok na całe miasto.
Garrett nigdy czegoś takiego nie widział.
– Pamiętacie Garretta, prawda? – spytała Teresa, starając się, by nie zabrzmiało to śmiesznie.
– Oczywiście, że pamiętamy. Miło cię widzieć – powiedziała Deanna i pocałowała go w policzek. – Przepraszam, że zmusiłam Teresę do wyjazdu na konferencję w Dallas. Mam nadzieję, że nie byłeś na nią bardzo zły.
– Skądże – mruknął, kłaniając się sztywno.
– Cieszę się, bo uważam, że było warto.
Garrett spojrzał na nią zaciekawiony.
– O co chodzi, Deanno? – spytała Teresa.
– Po twoim wyjściu dostałam wspaniałą wiadomość.
– Jaką?
– Rozmawiałam z Danem Mandelem przez dwadzieścia minut – odparła. – Okazało się, że zrobiłaś na nim ogromne wrażenie. Uważa cię za profesjonalistkę. Jednak najważniejsze jest to… – Deanna dramatycznie zawiesiła głos, ale nie mogła opanować uśmiechu.
– Tak?
– Począwszy od stycznia, będzie przedrukowywał twoją kolumnę we wszystkich swoich gazetach.
Teresa przykryła dłonią usta, by stłumić okrzyk, który się jej wyrwał, ale i tak rozległ się dostatecznie głośno, by goście przy sąsiednich stolikach się obejrzeli.
– Żartujesz? – spytała z niedowierzaniem w głosie, pochylając się do Deanny i mówiąc coś przyciszonym głosem.
Przyjaciółka pokręciła przecząco głową.
– Nie. Tylko powtarzam to, co mi powiedział. Chce rozmawiać z tobą we wtorek. Umówiłam się na telekonferencję o dziesiątej.
– Jesteś pewna? Chce drukować moją kolumnę?
– Naprawdę. Wysłałam mu faksem kilka tekstów i twoje dane. Chce ciebie, nie ma żadnej wątpliwości.
– Nie mogę uwierzyć.
– Uwierz. Słyszałam, że inni też są zainteresowani.
– Och, Deanna… – Teresa mocno uścisnęła przyjaciółkę z radosną, ożywioną twarzą.
Brian stuknął Garretta łokciem.
– Świetna wiadomość, prawda?
– Świetna – odparł Garrett po dłuższej chwili.
Mieli stolik przy oknie. Deanna zamówiła szampana. Gdy go przyniesiono, wzniosła toast i złożyła Teresie gratulacje, życząc jej wspaniałej przyszłości. Przez cały wieczór rozmawiały niemal wyłącznie ze sobą. Garrett milczał, nie wiedząc, co mógłby powiedzieć. Brian wyczuł, że Garret czuje się nieswojo.
– Zachowują się jak licealistki, prawda? Deanna pękała z radości i nie mogła się doczekać, kiedy wreszcie jej to powie.
– Żałuję, że nie znam się na dziennikarstwie. Niewiele mam do powiedzenia.
Brian wypił następny łyk, potrząsnął głową.
– Nie przejmuj się. Nawet gdybyś się na tym znał, nie dopuściłyby cię do głosu. Gdy się spotkają, gadają jak najęte. Byłbym gotów przysiąc, że w poprzednim wcieleniu były bliźniaczkami.
– Niewykluczone, że masz rację. – Garrett popatrzył na Teresę i Deannę.
– Zrozumiesz wszystko lepiej, jak już będziesz tu na cały etat. Będziesz znał się na tym tak dobrze jak one. Zapewniam cię, wiem coś o tym.
„Jak już będziesz tu na cały etat”.
Garrett milczał, więc Brian zmienił temat.
– Jak długo zostajesz?
– Do jutra wieczorem.
– Widujecie się tak rzadko, to musi być trudne.
– Czasami.
– Wiem, że Teresa bardzo nad tym boleje.
– O czym rozmawiacie? – spytała radosnym tonem Teresa, uśmiechając się do Garretta.
– O tym i owym. Głównie o twoim szczęściu – odparł Brian.
Garrett pokiwał głową, kręcąc się niespokojnie na krześle.
Teresa zrozumiała, że czuje się nieswojo, ale nie wiedziała dlaczego.
– Byłeś dzisiaj bardzo milczący.
Po powrocie do mieszkania, usiedli na kanapie, słuchali radia i rozmawiali.
– Chyba nie miałem nic do powiedzenia.
Wzięła go za rękę.
– Cieszę się, że byłeś ze mną, gdy Deanna mi o wszystkim opowiedziała.
– Jestem szczęśliwy ze względu na ciebie. Wiem, ile to dla ciebie znaczy.
Uśmiechnęła się niepewnie, po czym zmieniając temat, spytała:
– Dobrze ci się rozmawiało z Brianem?
– Tak… jest miły… – urwał. – Niezbyt dobrze czuję się wśród ludzi, zwłaszcza gdy nie jestem na swoim terenie. Tylko… – umilkł, zastanawiając się, czy powinien powiedzieć coś jeszcze.
– Co?
Pokręcił głową.
– Nic.
– Co chciałeś mi powiedzieć? – nie ustępowała Teresa.
Garrett odpowiedział po chwili, starannie dobierając słowa.
– Chciałem ci się przyznać, że dla mnie ten weekend był bardzo dziwny. Teatr, eleganckie stroje, kolacja z przyjaciółmi. – Wzruszył ramionami. – Nie tego oczekiwałem.
– Źle się bawisz?
– Nie o to chodzi. Tylko… to nie dla mnie. Nigdy tego nie robiłem.
– Właśnie dlatego tak ten weekend zaplanowałam. Chciałam, żebyś spróbował czegoś nowego.
– Dlaczego?
– Z tego samego powodu, dla którego ty chciałeś, żebym nauczyła się nurkować… bo to podniecające, inne, nowe.
– Nie przyjechałem, żeby robić co innego. Przyjechałem, by spędzić z tobą trochę czasu w spokoju. Nie widziałem cię od dawna, a jak już przyjechałem, to nic, tylko biegamy z miejsca na miejsce. Nawet nie mieliśmy czasu porozmawiać, a jutro wyjeżdżam.