Выбрать главу

– Garrett, wróciłam! – zawołała Teresa.

Usłyszał jej kroki w mieszkaniu.

– Gdzie jesteś?

Nie odpowiedział. Próbował zrozumieć, jak to się stało. Skąd Teresa wzięła jego listy? Prywatne listy.

Listy do żony.

Listy, które nie powinny nikogo obchodzić.

Teresa weszła do pokoju i spojrzała na Garretta. Był blady. Zaciskał palce z całej siły tak, aż zbielały mu kostki.

– Dobrze się czujesz? – spytała, nie widząc, co trzyma w ręku.

Wydawało się, że jej nie słyszy. Potem powoli uniósł wzrok i patrzył na nią bez słowa.

Przestraszona, chciała coś powiedzieć, ale się powstrzymała. Zobaczyła otwartą szufladę, kartki w jego ręku, wyraz jego twarzy. W ułamku sekundy zrozumiała, co się stało.

– Garrett… wszystko ci wyjaśnię – powiedziała szybko, ale on zdawał się jej nie słyszeć.

– Moje listy – wyszeptał, patrząc na nią gniewnie.

– Ja…

– Skąd masz moje listy?! – krzyknął. Wzdrygnęła się na dźwięk jego głosu.

– Jeden znalazłam na plaży…

Przerwał jej.

– Znalazłaś?

Skinęła głową i próbowała się wytłumaczyć:

– Kiedy byłam w Cape. Biegałam rano i zauważyłam butelkę…

Spojrzał na oryginał. Napisał go na początku roku…

– Co z resztą? – spytał, wyciągając w jej stronę dwie kserokopie.

– Przysłano mi je – odparła cicho.

– Kto? – Zdenerwowany podniósł się z łóżka, na którym siedział.

Postąpiła krok w jego stronę, wyciągając rękę.

– Inni, którzy też je znaleźli. Ktoś przeczytał moją rubrykę…

– Opublikowałaś mój list?! – Wyglądał tak, jakby dostał cios w żołądek.

Nie odpowiadała przez chwilę.

– Nie wiedziałam…

– Czego nie wiedziałaś? – Mówił podniesionym głosem, w którym było słychać ból. – Że nie wolno ci było tego robić? że ten list nie został napisany, aby go wszyscy czytali.

– Morze wyrzuciło list na plażę – wyjaśniła. – Chyba musiałeś się z tym liczyć, że ktoś je znajdzie. Nie podałam waszych imion – dodała.

– Ale wydrukowałaś go w gazecie… – mówił tak, jakby nie mógł w to uwierzyć.

– Garrett… ja…

– Nic nie mów! – przerwał jej z gniewem. Popatrzył na listy, potem spojrzał na Teresę takim wzrokiem, jakby zobaczył ją po raz pierwszy. – Okłamałaś mnie.

– Nie kłamałam…

Nie słuchał jej.

– Okłamałaś mnie – powtórzył. – Przyjechałaś specjalnie po to, żeby mnie odnaleźć. Dlaczego? Po to, aby napisać następny tekst? O to chodziło?

– Nie.

– Więc o co?

– Po przeczytaniu twoich listów… chciałam cię poznać.

Nie rozumiał, o czym mówiła. Spojrzenie pełne bólu, przenosił z listów na nią.

– Okłamałaś mnie – powiedział po raz trzeci. – Wykorzystałaś mnie.

– Nie.

– Wykorzystałaś! – krzyknął. Trzymał listy przed sobą, jakby Teresa nigdy ich nie widziała. – Były moje! Moje myśli, uczucia, moje próby pogodzenia się ze stratą żony. Moje, a nie twoje.

– Nie chciałam cię zranić.

Patrzył na nią kamiennym wzrokiem, zaciskając mocno szczęki.

– Co za obrzydliwy plan – powiedział wreszcie, nie dając Teresie dojść do słowa. – Wykorzystałaś moją miłość do Catherine i próbowałaś skierować ją ku sobie… Myślałaś, że ponieważ kochałem Catherine, pokocham także i ciebie?

Teresa zbladła, zabrakło jej słów.

– Zaplanowałaś to od początku, prawda? – Przesunął ręką przez włosy. – Zastawiłaś na mnie pułapkę.

– Garrett… przyznaję, chciałam cię poznać. Listy były takie piękne… Chciałam zobaczyć mężczyznę, który je napisał. Nie wiedziałam, dokąd to mnie zaprowadzi. Niczego nie planowałam. – Chwyciła go za rękę. – Kocham cię, Garrett. Musisz mi uwierzyć.

Wyrwał rękę i odsunął się od niej.

– Jakim ty jesteś człowiekiem?

– To nie tak – zaprotestowała. Jego słowa bolały.

Nie usłyszał jej odpowiedzi.

– Dałaś się ponieść jakiejś potwornej, wynaturzonej wyobraźni…

Tego było dla niej za wiele.

– Przestań! – zawołała ze złością. – W ogóle mnie nie słuchałeś. – Poczuła łzy napływające do oczu.

– Dlaczego miałbym cię słuchać? Kłamałaś od pierwszej chwili, kiedy cię poznałem!

– Nie kłamałam! Po prostu nie powiedziałam ci o listach!

– Wiedziałaś, że to nie w porządku!

– Nie, wiedziałam, że nie zrozumiesz – odparła, próbując się opanować.

– Wszystko doskonale rozumiem. Zrozumiałem, jaka jesteś!

– Nie bądź taki.

– Jaki? Wściekły? Urażony? Odkryłem w tej chwili, że to wszystko było jakąś piekielną grą, a teraz chcesz, żebym przestał!

– Zamknij się! – krzyknęła. Poddała się ogarniającemu ją gniewowi.

Znieruchomiał i patrzył na nią bez słowa. Po chwili zaczął mówić łamiącym się głosem.

– Wydaje ci się, że rozumiesz, co łączyło Catherine i mnie, ale tak nie jest. Nieważne, ile listów przeczytasz, nieważne, jak długo będziesz mnie znała. Nigdy nie zrozumiesz. Łączyło nas coś rzeczywistego. Była rzeczywista… – Urwał. Spojrzał na Teresę, jakby była zupełnie obcą osobą. Potem powiedział coś, co zabolało ją bardziej niż wszystkie gniewne słowa, które usłyszała przedtem. – Nigdy nawet nie zbliżyliśmy się do tego, co łączyło mnie z Catherine.

Nie czekał na jej odpowiedź. Minął ją i chwycił swoją walizkę, pośpiesznie wrzucił wszystko do środka i zasunął suwak. Teresa chciała go zatrzymać, ale znieruchomiała, słysząc jego głos.

– Te listy należą do mnie. Zabieram je.

Nagle zrozumiała, co chce zrobić.

– Dlaczego odchodzisz?

– Nawet nie wiem, kim jesteś – odparł, obrzucając ją wrogim spojrzeniem.

Bez słowa odwrócił się i wyszedł.

Rozdział dwunasty

Garrett wypadł z mieszkania Teresy, nie bardzo wiedząc, dokąd się udać. Złapał taksówkę i pojechał na lotnisko. Niestety, nie było już biletów na samolot, czekała go więc noc w poczekalni, bezsenna, ponieważ nadal przepełniał go gniew. Godzinami wędrował po porcie lotniczym, od czasu do czasu zatrzymując się przed witrynami zamkniętych na noc sklepów i zaglądając za barierki ograniczające ruch podróżnych.

Rano udało mu się dostać na pierwszy samolot i około jedenastej był już w domu. Poszedł prosto do sypialni i położył się, ale nie mógł zasnąć, rozpamiętując wydarzenia poprzedniego wieczoru. Na próżno próbował usnąć, wreszcie dał sobie spokój. Wstał, wziął prysznic, ubrał się, po czym znowu usiadł na łóżku. Dłuższy czas patrzył na fotografię Catherine. Potem zaniósł ją do saloniku i postawił na stole, na którym leżały listy. W czasie rozmowy z Teresą był wstrząśnięty. Teraz ze zdjęciem Catherine przed sobą zaczął je czytać spokojnie i wolno. Obecność Catherine wypełniła pokój.

– Hej, myślałem, że zapomniałaś o naszej randce! – zawołał do Catherine, która szła nabrzeżem z siatką pełną zakupów.

Catherine uśmiechnęła się, chwyciła Garretta za rękę i z jego pomocą weszła na pokład.

– Nie zapomniałam, tylko miałam coś do załatwienia.

– Co?

– Wizytę u lekarza.

Wziął jej z ręki siatkę i odłożył na bok.

– Wszystko w porządku? Wiem, że ostatnio nie czułaś się zbyt dobrze…

– Nic mi nie jest – przerwała mu szybko. – Ale dziś wieczorem nie mam ochoty żeglować.

– Coś się stało?

Catherine uśmiechnęła się łagodnie. Pochyliła się i z siatki wyciągnęła małą paczuszkę. Garrett przyglądał się, jak ją rozpakowuje.

– Zamknij oczy, a wszystko ci opowiem.

Trochę niepewny, Garrett zrobił to, o co go poprosiła. Słyszał szelest papieru.

– Teraz możesz otworzyć oczy.

Catherine trzymała w ręku niemowlęcą koszulkę.

– Co to jest? – spytał, jeszcze nie rozumiejąc.

Na jej twarzy pojawił się radosny uśmiech.

– Jestem w ciąży – oznajmiła z zachwytem.

– W ciąży?

– Tak, oficjalnie od ośmiu tygodni.