Stypa zgromadziła w domu Garretta przyjaciół i znajomych. Jeden po drugim podchodzili, składali kondolencje, wspominali. Kiedy wyszli ostatni, Teresa i Jeb zostali sami. Jeb wyjął z szafy pudło i poprosił ją, żeby usiadła przy nim.
W pudle były setki fotografii. Przez kilka godzin Teresa oglądała zdjęcia chłopca, a potem młodzieńca. Brakujące kawałki życia Garretta, które mogła sobie tylko wyobrazić. Były też zdjęcia z ostatnich lat, z okresu studiów i po nich, wręczanie dyplomów, odnowiona „Happenstance”, sklep. Zauważyła, że uśmiech Garretta się nie zmieniał, podobnie jak ubrania. Mimo upływu lat – wyłączając uroczyste okazje, miał na sobie dżinsy, szorty, podkoszulki.
Było też wiele zdjęć Catherine. Początkowo Jeb poczuł się na ich widok nieswojo, ale zauważył, że ich oglądanie nie sprawia Teresie przykrości. Należały po prostu do innego okresu życia jego syna.
Pod koniec Teresa zobaczyła tego Garretta, w którym się zakochała. Jedno zdjęcie zwróciło jej uwagę. Jeb wyjaśnił jej, że zrobiono je w maju, na kilka tygodni przed wyrzuceniem butelki na plażę w Cape. Garrett stał na ganku i wyglądał tak samo jak wtedy, gdy po raz pierwszy przyszła do niego do domu.
Następnego dnia ojciec Garretta wręczył Teresie kopertę. Znalazła w niej kilka zdjęć i listy, które ich połączyły.
– Pomyślałem, że chciałabyś je zatrzymać.
Dławiły ją łzy, więc tylko skinęła głową.
Teresa niewiele zapamiętała z pierwszych dni po przyjeździe z pogrzebu. Nie chciała pamiętać. Przypominała sobie, że Deanna czekała na nią na lotnisku. Zobaczywszy ją, zadzwoniła do męża, żeby przywiózł jej ubrania, ponieważ zostanie z Teresą jakiś czas. Teresa leżała w łóżku, nie wstawała nawet wtedy, gdy Kevin wracał ze szkoły do domu.
– Czy moja mama wyzdrowieje? – spytał Kevin.
– Potrzebuje tylko trochę czasu – odpowiedziała mu Deanna. – Wiem, że ci ciężko, ale wszystko będzie dobrze.
Sny Teresy, nawet gdy je zapamiętała, były pogmatwane i dziwaczne. Nigdy nie pojawiał się w nich Garrett. O niczym nie potrafiła myśleć. Czasami, gdy się budziła, wszystko wydawało się nierealne. Nasłuchiwała kroków Garretta, pewna, że puste łóżko oznacza, że wyszedł tylko na chwilę do kuchni, pije kawę lub czyta gazetę. Za chwilę do niego pójdzie i powie mu: „Miałam okropny sen…”
Przez ten tydzień próbowała zrozumieć, jak to się mogło stać. Poprosiła Jeba, żeby natychmiast ją powiadomił, jeśli tylko czegoś się dowie. Dlaczego Garrett tamtego dnia wypłynął na „Happenstance”? Wiedziała, że jeśli się tego dowie, jej rozpacz i ból choć trochę zelżeją. Nie chciała uwierzyć, że Garrett popłynął, nie zamierzając wrócić. Za każdym razem, gdy dzwonił telefon, rosła jej nadzieja, że usłyszy głos Jeba. Wyobrażała sobie siebie, jak mówi: „Rozumiem… Tak… To ma sens…”
W głębi duszy wiedziała, że nigdy się to nie stanie.
Tego tygodnia Jeb nie zadzwonił. Rozmyślania też nie przyniosły odpowiedzi. Nadeszła, gdy się już jej nie spodziewała.
Rok później na plaży w Cape Cod Teresa bez rozgoryczenia wspominała przeszłość. Sięgnęła do torebki. Była wreszcie gotowa. Wyjęła przedmiot, który przyniosła ze sobą, przyjrzała mu się, przypominając sobie moment, gdy odpowiedź wreszcie nadeszła. Tego wspomnienia nic nie zatarło.
Gdy po tygodniu Deanna wróciła do siebie, Teresa starała się wrócić do rutyny dnia codziennego. Deanna zajmowała się domem i Kevinem, ale nie segregowała poczty, która zbierała się w koszyku w jadalni. Pewnego wieczoru, gdy Kevin poszedł do kina, Teresa z roztargnieniem zaczęła przeglądać pocztę.
Kilka listów, czasopisma, dwie przesyłki. Jedna przesyłka zawierała prezent na urodziny Kevina, wybrany przez Teresę z katalogu. Na drugiej nie było zwrotnego adresu.
Paczka była dość długa i prostokątna, oklejona dodatkową taśmą. Nalepiono na niej dwie kartki z napisem „Ostrożnie”. Dziwne – pomyślała i w tym momencie spostrzegła znaczek z Wilmington z datą sprzed dwóch tygodni. Adres był wypisany ręką Garretta.
Odłożyła paczkę drżącą ręką. Poczuła gwałtowny skurcz żołądka.
Znalazła nożyczki i trzęsącymi się palcami zaczęła rozcinać taśmę. Wiedziała, co jest w środku.
Przesyłka była opakowana specjalną folią i zalepiona taśmą. Znowu musiała użyć nożyczek. Gdy wreszcie rozdarła folię, siedziała przez chwilę bez ruchu.
Butelka była zakorkowana. Teresa wyjęła korek, odwróciła butelkę i na rękę wypadł list. Taki jak ten, który znalazła kilka miesięcy temu. Rozwinęła ostrożnie szpagat.
List był napisany wiecznym piórem. W prawym górnym rogu widniał wizerunek starego statku z żaglami szarpanymi przez wiatr.
Droga Tereso,
Czy możesz mi wybaczyć?
Odłożyła list na stół ze ściśniętym gardłem. Nie mogła oddychać. Oślepiało ją światło, odbijając się od łez. Sięgnęła po chusteczkę i zaczęła czytać.
Czy możesz mi wybaczyć?
W świecie, który rzadko rozumiem, wieją wiatry przeznaczenia. Zrywają się wtedy, kiedy tego najmniej oczekujemy. Czasem szarpią nas z wściekłością huraganu, czasem jedynie owiewają nasze policzki. Jednak nie można lekceważyć ich istnienia. Tak, Ukochana, był to wiatr, którego nie przewidziałem, wiatr, który zerwał się i wiał silniej, niż myślałem, że to jest możliwe. Jesteś moim przeznaczeniem.
Myliłem się, nie zauważając oczywistości. Błagam Cię o wybaczenie. Jak ostrożny wędrowiec próbowałem ochronić się przed wiatrem i straciłem duszę. Byłem głupcem, że lekceważyłem swoje przeznaczenie, ale nawet głupcy mają uczucia. Uświadomiłem sobie w końcu, że jesteś dla mnie najważniejsza na świecie.
Wiem, że daleko mi do doskonałości. Popełniłem więcej błędów w ciągu ostatnich kilku miesięcy niż przedtem przez całe życie. Nie miałem racji, gdy zachowałem się tak okropnie u Ciebie w domu po odkryciu, że znalazłaś listy. Kiedy biegłem za twoim samochodem, zrozumiałem, że powinienem próbować Cię zatrzymać. Przede wszystkim myliłem się, gdy zaprzeczałem prawdzie znanej memu sercu. Nie mogę już żyć bez Ciebie.
Miałaś rację we wszystkim. Próbowałem zaprzeczyć Twoim słowom, chociaż wiedziałem, że to prawda. Odwracałem głowę i patrzyłem wstecz, nie chciałem patrzeć na to, co leżało przede mną. Przegapiłem piękno wschodzącego słońca. Zapomniałem, że to oczekiwanie nadaje życiu sens. Żałuję, że nie uświadomiłem sobie tego wcześniej.
Teraz patrzę w przyszłość. Widzę Twoją twarz, słyszę Twój głos. Jestem pewien wybranej przez siebie ścieżki. Jak pewnie odgadłaś, mam nadzieję, że ta butelka sprawi cud, jak przedtem, i znowu będziemy razem.
Przez kilka dni po Twoim wyjeździe chciałem wierzyć, że mogę żyć tak jak przedtem. Nie mogłem. Myślałem o Tobie przy każdym zachodzie słońca. Podchodziłem do telefonu i chciałem zadzwonić. Mogłem myśleć tylko o spędzonych z Tobą chwilach. Pragnąłem, abyś wróciła. Wyobrażałem sobie, że jest to możliwe. Ciągle słyszałem Twoje słowa. Nie miało znaczenia, jak bardzo Cię kocham. Wiedziałem, że nasz związek nie będzie możliwy, dopóki nie poświęcę się całkowicie wybranej drodze. Wreszcie nocą wszystko zrozumiałem.
We śnie zobaczyłem siebie idącego plażą z Catherine, w tym samym miejscu, gdzie zabrałem Ciebie po lunchu u Hanka. Świeciło słońce. Promienie odbijały się od piasku. Szliśmy obok siebie. Słuchała uważnie, a ja jej wszystko opowiadałem o Tobie, o nas, o wspólnych chwilach. Przyznałem z pewnym wahaniem, że Cię kocham, ale czuję się winny. Nie odpowiedziała mi wprost. Szła dalej, potem nagle odwróciła się i spytała: „Dlaczego?” Odpowiedziałem: „Z twojego powodu”. Słysząc to, uśmiechnęła się pobłażliwie, machnęła ręką. „Och, Garrett”. Dotknęła lekko mojej twarzy. „Jak myślisz, kto skierował do niej butelkę?”
Teresa przestała czytać. Jak echo powróciły do niej słowa:
„Jak myślisz, kto skierował do niej butelkę?”
Odchyliła się w krześle, zamknęła oczy i przez chwilę walczyła ze łzami.
Kiedy się obudziłem, poczułem się samotny. Byłem sam. Sen mnie nie pocieszył. Sprawił mi ból. Zrozumiałem, co zrobiłem, i zacząłem płakać. Nagle wiedziałem, co powinienem zrobić. Napisałem dwa listy. Jeden do Ciebie, który teraz trzymasz w ręku, drugi do Catherine, w którym żegnam się z nią na zawsze. Wezmę „Happenstance” i list do niej wrzucę do oceanu. To będzie mój ostatni. Catherine powiedziała mi, że powinienem żyć dalej. Muszę jej usłuchać. Nie tylko jej słów, ale również własnego serca.