Tego samego popołudnia w jednym z fabrycznych garaży dwóch więźniów zdejmowało tapicerkę z podłogi i drzwi Oskarowego mercedesa, wsuwało pod nią woreczki z diamentami dyrektora i mocowało skórzane obicia tak, by nie pozostawić wybrzuszeń. Dla nich również był to dziwny dzień. Kiedy wyszli z garażu, za wieżami strażniczymi, na których stały naładowane, ale dziwnie nieskuteczne spandau-y, zachodziło już słońce; wyglądało tak, jakby cały świat czekał na decydujące słowo.
Słowo to zostało wypowiedziane wieczorem. Oskar kazał komendantowi zebrać więźniów w głównej hali fabryki – tak jak to było w dniu jego urodzin. I tak jak wtedy obecni byli niemieccy inżynierowie i sekretarki – tyle że teraz mieli gotowy plan ucieczki. Stała wśród nich Ingrid, jego stara przyjaciółka. Nie wyjedzie z Brinnlitz w towarzystwie Schindlera. Ucieknie z bratem, okulałym od rany młodym weteranem wojennym. Jest mało prawdopodobne, aby Oskar pozwolił swej byłej kochance opuścić Brinnlitz bez środków, za które mogłaby kupić życie: tyle przecież zadał sobie trudu, by za czarnorynkowe towary dostarczyć swym więźniom broń… Z pewnością spotkają się później gdzieś na Zachodzie jako przyjaciele.
Wokół wielkiej hali, tak jak w dniu urodzin Oskara, stali uzbrojeni strażnicy. Wojna miała trwać jeszcze tylko sześć godzin, ale esesmani przysięgali, że nigdy i w żadnym wypadku od niej nie odstąpią. Patrząc na nich, więźniowie próbowali ocenić ich stan ducha.
Kiedy ogłoszono, że Herr Direktor raz jeszcze przemówi, dwie więźniarki, panna Waidman i pani Berger, pobiegły po ołówki, żeby notować. To improwizowane przemówienie, wygłoszone przez człowieka, który wiedział, że wkrótce stanie się uciekinierem, bardziej przykuwało uwagę w oryginalnej wersji mówionej niż czytane ze stenogramu pań Waidman i Berger. Nawiązywało do tematów poruszonych w jego mowie urodzinowej, lecz tym razem zdawało się rozstrzygać je zarówno dla więźniów, jak i dla Niemców. Ustanawiało więźniów spadkobiercami nowej ery; potwierdzało, że wszyscy inni – SS, on sam, Emilia, Fuchs, Schoenbrun – potrzebują teraz ratunku.
„Właśnie ogłoszono – mówił Oskar – bezwarunkowe poddanie się Niemiec. Po sześciu latach okrutnych mordów dokonywanych na istotach ludzkich opłakujemy ofiary, a Europa próbuje powrócić do pokoju i porządku. Chciałbym zwrócić się do was z prośbą o bezwarunkowy porządek i dyscyplinę – do wszystkich was, którzyście razem ze mną martwili się przez wiele ciężkich lat – po to, byście mogli przeżyć chwilę obecną i w ciągu kilku dni powrócić do swoich zniszczonych i ograbionych domów, szukając tych z waszych rodzin, którzy przeżyli. W ten sposób zapobiegniecie panice, której skutków nie można przewidzieć”.
Oczywiście nie chodziło mu o panikę wśród więźniów. Miał na myśli panikę garnizonu, panikę wśród ludzi, którzy stali pod ścianami. Zachęcał esesmanów, by odeszli, a więźniów, by im na to pozwolili. Generał Montgomery – mówił – dowódca, sprzymierzonych sił lądowych, obwieścił, że powinniśmy traktować pokonanych w ludzki sposób, że każdy, osądzając Niemców, musi rozróżnić między winą i obowiązkiem. „Żołnierze na froncie, jak i wszyscy maluczcy, którzy spełniali swój obowiązek, nie będą odpowiedzialni za to, co zrobiła grupa ludzi nazywająca się Niemcami”.
Wygłaszał mowę obrończą, jaką każdy więzień, który przeżyje tę noc, będzie słyszał tysiące razy w nadchodzącej epoce. Miał prawo ją wygłaszać i miał prawo oczekiwać, że ta mowa zostanie wysłuchana przynajmniej z tolerancją. Miał to prawo, ponieważ jak mało kto sobie na nią zapracował.
„Fakt, że miliony z was, wasi rodzice, dzieci i bracia, zostali zlikwidowani, potępiały tysiące Niemców, a miliony z nich nawet teraz nie wiedzą, jakie były rozmiary tych zbrodni”. W Dachau i w Buchenwaldzie znaleziono dokumenty i akta. Ich szczegóły transmitowano przez BCC. Dla wielu Niemców – mówił Oskar – była to pierwsza wiadomość o „tej monstrualnej zbrodni”. Dlatego błagał ich jeszcze raz, by zachowywali się humanitarnie i sprawiedliwie, by pozostawili wymierzanie sprawiedliwości tym, którzy zostali do tego upoważnieni.
„Jeżeli musicie oskarżyć jakąś osobę, róbcie to w odpowiednim miejscu. Bo w nowej Europie będą sędziowie, nieprzekupni sędziowie, którzy was wysłuchają”.
Następnie zaczął mówić o swych związkach z więźniami w ubiegłym roku. Jego głos brzmiał niemal sentymentalnie, ale przecież obawiał się, aby nie sądzono go w jednym worku z Göthami i Hassebroeckami.
„Wielu z was wie o prześladowaniach, szykanach i przeszkodach, które musiałem przezwyciężać przez wiele lat po to, by zatrzymać moich pracowników. O ile wystarczająco trudno było bronić niewielkich praw robotnika polskiego, utrzymać dla niego pracę i zapobiec przymusowemu wysłaniu do Rzeszy, bronić domów robotników i ich skromnego dobytku, o tyle walka w obronie robotnika żydowskiego często wydawała się zupełnie niemożliwa”.
Opisał trudności i podziękował więźniom za pomoc w zaspokajaniu żądań władz zbrojeniowych. Wobec braku produkcji w Brinnlitz słowa wdzięczności mogły brzmieć ironicznie. Ale nie były szyderstwem. Siowa dyrektora znaczyły: Dziękuję wam za to, że pomogliście mi wystrychnąć ten system na dudka.
Następnie wystosował apel w obronie miejscowej ludności. „Jeśli za parę dni otworzą się przed wami wrota wolności, pomyślcie, co wielu ludzi z sąsiedztwa zrobiło, by wam pomóc, dostarczając dodatkowe jedzenie i ubranie. Zrobiłem wszystko, aby zdobyć dla was dodatkowe jedzenie, i zobowiązuję się zrobić w przyszłości wszystko, żeby was chronić i zapewnić wam chleb powszedni. Będę nadal robił dla was wszystko, co mogę, do pięć po dwunastej w nocy.
Nie chodźcie do okolicznych domów rabować i grabić. Udowodnijcie, że jesteście godni milionów waszych ofiar, i powstrzymajcie się od wszelkich indywidualnych aktów zemsty i terroru”.
Przyznał, że więźniowie nigdy nie byli mile widziani w tych okolicach. „Żydów Schindlera nie chciano w Brinnlitz. Ale są wyższe cele niż lokalna zemsta. Wierzę, że wasi kapo i majstrowie będą nadal utrzymywali porządek. Dlatego powiedzcie o tym waszym ludziom, ponieważ leży to w interesie waszego bezpieczeństwa. Podziękujcie młynarzowi Daubkowi, którego pomoc w dostarczaniu wam żywności przekroczyła granice możliwości. W waszym imieniu podziękuję dzielnemu inżynierowi Daubkowi, który zrobił wszystko, by zdobyć dla was żywność.