Выбрать главу

— Rozkaszlał się gwałtownie.

— O święty Jefremie, wszyscy święci, co za suchota

— wody, wody!

— ratujcież cierpiącego! Poderwał się

— chciał się poderwać; zbierał się do powstania tak niemrawo i takiej gimnastyki podźwignięcie się z fotela od niego wymagało, że zdążyło się złapać go, przytrzymać i przywołać stewarda. Pojawiła się trzecia karafka. Ziejcow łyknął następną szklaneczkę i wygładziło mu się oblicze.

— Nie gniewajcież się, Wieniedikt Filipowicz, niczego żem złego nie miał na myśli, jak mówicie, że nigdy w Kraju Lutych nie byliście, to wam wierzę, dlaczego miałbym nie wierzyć, ale też dziwić się mi nie możecie. Sami zobaczycie. Chociaż z pozoru tak podobnym waszemu się zdaje, to inny świat jest, inne prawa w nim rządzą.

— Obejrzał się na karciarzy.

— Wjedziemy, zaraz im się odechce. Poznasz pan po pierwszym pasjansie.

— Co mówiliście o liedniakach

— wy z liedniakami

— Ja z liedniakami! Co

— ja z liedniakami?! A pies ich jebał, liedniaków i suki ich liedniackie!

— Opanujcież się! Bo nas wyrzucą! Rzeczywiście, w salonce Luksu od początku krzywem okiem spoglądano na Ziejcowa. Teraz znowu obróciły się głowy. Przy stole bilardowym skończyła się akurat partja, gracze wstali, rozprostowując kończyny; doktor Konieszyn, który był najbliżej, na wulgarny okrzyk zesłańca aż podskoczył. Powstrzymało się go uśmiechem przepraszającym.

— Filimon Romanowicz, ja was pytam, czy mieliście kiedy do czynienia z liedniakami wysokopolitycznemi, słyszycie mnie?

— i co to w ogóle za sprawa jest, Lód i ten Bierdiajew, znaczy się, o co im chodzi?

— i co też się panu o mnie zwidziało? Ale! No Filimonie drogi! Opanujcież się, na litość boską, wstyd przed ludźmi.

— Wstyd przed ludźmi, wstyd przed ludźmi

— powtarzał brodaty niechluj, machinalnie drapiąc blizny po odmrożonych palcach

— czyli co, czyli gdyby nie ludzie, to byś się pan nie wstydził, tak? Wszyscyśmy niewolnikami, mówię przecież.   …A co mi się zwidziało

— abo to niby pan nie wiesz, połowa inżynierów z Zimnego Nikołajewska jest ciężko zaćmietlonych, w holu Dziurawego Pałacu wisi taka fotografja, przejdź się pan kiedy i zobacz, w tysiąc dziewięćset trzynastym, jak postawili choładnice, robili sobie tam wszyscy pamiątkowe zdjęcia, z tyłu panorama nowego miasta, dachy, kominy, ognie i lute, a tu, z przodu, cała brygada, no i tak na tej fotografji wyszli, co drugi jak upiór z grobu przegnany, lico czarne niby u jakiego Murzyna, oczy, gęba, włosy, wszystko na odwyrtkę, a jeszcze co poniektórych w ogóle odświetliło i tylko plama jest jak człowiek, na miejscu człowieka. A pan się mnie pytasz! Widzę dobrze. …A jakżem przedpokoje cesarskie w Peterburgu kolanami wycierał, to o czym plotki, o czym szepty po kątach? Tylko co wróciłem z Sybiru, cap za żurnały. A już mi wszyscy starzy znajomi z czasów spiskowych zdążyli naopowiadać. Ja na zesłaniu, a tam się nowe polityki na tle Zimy uplotły, tam partje i frakcje i tajne stronnictwa, sojusze w Dumie i na dworze. Są ci, którym dobrze jest, jak jest, i żadnych zmian nie dopuszczają, tylko żeby właśnie zamrozić wszystko jak najdłużej, a jeśli już, to tak zmienić, coby nie zmienić; i są ci, którym właśnie roztop i Rosji odmiana wielka się marzy. Tylko że liedniak

— wiadomo kto on i dlaczego; ale ottiepielnik, aa!

— ottiepielnik a ottiepielnik to nie to samo, bo i struvowiec, i szczery socjalista, i narodnik siwy, i anarchista, i byle okcydentalista, i kadet nawet, to jest demokrata konstytucyjny, wszyscy oni niby chcą zmian. Ale nijaki z tego sojusz między nimi powstać nie może. I tylko dziwują się razem, czemu nadal Rosja stara, jaka była, taka jest, ledwo ruszona przez Stołypina i Struva, zaraz z powrotem zamarza i na pośmiewisko przed Europą i światem staje, cesarstwo samodzierżawne przeciw monarchjom demokratycznym pary, żelaza i elektryki

— jak było w wieku osiemnastym, i dziewiętnastym, tak i w dwudziestym, i na wieki wieków, Rosja. …Tedy Mikołaj Bierdiajew pisze Istoriju Lda i objaśnia po swojemu całe nieszczęście Rosji w nowych „Waprosach Żyzni”. Bierdiajew po trosze był i marksista, ale teraz już nade wszystko chrześcijanin gorący i idejalista Historji. Więc pisze: Historja inaczej winna była się potoczyć. Uważasz pan! Pisze: nie tak miało być, prawda została przed nami zakryta, żyjemy w czasach Antychrysta, spełniają się fałszywe dzieje świata. No ale właśnie

— dziwuje się pan i słusznie się dziwuje

— bo po czym niby poznać można, że nasza Historja inna? Inna od czego? Zali dano nam wgląd w odmienne przebiegi czasu, dano zwierciadło losów, żeby obejrzeć w nim życia nieprzeżyte, wojny niestoczone i Imperatorów, co nigdy się nawet nie narodzili? Jedną tylko Historję znamy: naszą. Tak samo ujrzawszy z nieznanego gatunku jedno tylko zwierzę, nijak nie wyrozumujesz, czy to bestja całkiem i we wszystkim swym pobratymcom podobna, czy jaki wybryk i dziwadło cudaczne. Ale, jako się rzekło, Mikołaj Bierdiajew jest idejalista Historji i wcale on nie uważa, żeby nie dało się rozu  mem ludzkim jej objąć. Rządzą nią prawa nieróżne prawom przyrody i nie przypadkiem dzieje się, co się dzieje. To znaczy: nie każde następstwo zdarzeń jest możliwe. W istocie możliwe jest tylko to, co konieczne

— i tak epoki następują po sobie metodą logicznego wynikania: Renesans ze Średniowiecza, Oświecenie z Renesansu, a nie na ten przykład na odwrót. Ale! Ale! Co dalej pisze Bierdiajew: otóż na naszych oczach dzieje się taka właśnie niemożliwość! otóż rzeczywistość zaprzecza prawom Historji! …Które według niego są takie, że z końcem wieku zakończyło się w świecie ducha władztwo ideji Renesansu i nastąpić winna była stosowna zmiana w świecie ciała. Albowiem oczywistem jest, że myśl nowa i cel i wizja przyszłości nie powstają samoistnie z ruchu materji, lecz rodzą się w duchu i duch je narzuca bytom zmysłowym. Zawsze więc to, co niecielesne, poprzedza to, co cielesne. Jedynie właśnie niewolnicy iluzyj z kapitalizmu i marksizmu poczętych wierzą w samowładzę ciała. Co pan takie miny stroisz? Przecie to prawda święta! Niewolnikami są! Gdyby byli uczciwi, nie mówiliby nawet za siebie. Ale tak jakoś: moja ręka, moje usta, moja głowa. Znaczy, nie „ja się urodziłem”, ale „urodziło się ciało”. Nie „mówię”, ale „usta mówią”, „głowa mówi”. No co? No co? Wszyscyśmy niewolnikami, ale nie wszyscy oddaliśmy się we władzę ciała. …Miał się więc właśnie w Rosji dokonać przełom

— Rosja nigdy do końca nie wyszła ze Średniowiecza, nie było rosyjskiego Renesansu, tu się epoka rodzi i domyka, tu się stare łączy z nowem. Patrzymy na świat, na Zachód i widzimy koniec zgody na jakikolwiek duchowy porządek, teraz wszystko tam pędzi albo ku skrajnemu indywidualizmowi, albo ku skrajnemu kolektywizmowi. Taka więc zmiana rewolucyjna objawić się była musiała, z ducha w materji. Się nie objawiła; nie ma zmiany. Co się stało, że nic się nie stało? Ano, Rosja zamarzła pod Lodem i zamarzła nam Historja. …Ponieważ nawet gdy rzeczywistość materji kłamie, rzeczywistość ducha mówi prawdę, tu więc trzeba nam wypatrywać oznak Historji takiej, jaką być powinna. Bierdiajew jeździł po Europie i co numer „Waprosy Żyzni” dawały wyniki jego śledztwa przeciwko materji. Było tam tego sporo. Zaraz, niechno spłuczę z gardła absmaki… O! Spójrz pan na tę pannę modną, na owe koronki, fiszbiny pod jedwabiami i satynami, na ową spódnicę szczuplutką! Moda! W czym znajdujemy wtem upodobanie, co w naszych oczach jawi się ładnem, gustownem i przyzwoitem, a co nie