Выбрать главу

— tak w odzieniu, tak w meblach i stroju domostw, jak w architekturze. Zdarza się, że zobaczysz zdjęcia z metropolij Europy, z Ameryki. I co? Różnice widać już gołem okiem. Od dziesięciu, piętnastu lat

— od nadejścia Lodu; i tak, jak przebiega granica

— dokąd dotarły lute

— to najwyraźniej. Całe Imperjum Rosyjskie, trochę na południe, i Bałkany, Skandynawja, i Kitaj. Ale to się rozchodzi gradualnie, jak Zima, jak temperatury mroźne: tu cieplej, tam chłodniej. Bierdiajew powiada, że w ostatecznym rozrachunku, w stopniu dalece nierównym, ale

— zamrożono cały   glob. Czego, oczywista, nie ma jak sprawdzić, ni na szczegółach opisać. Nu, a że najmocniej rzuca się to w oczy w strojach kobiecych

— o!

— przez te wszystkie frymuszki, fififałki, fafliczki… Gdybyś pan miał kiedy sposobność zajrzeć w żurnale paryskie

— Ja miałam.

— Całuję rączki jaśnie panienki! Panienka się nie gniewa, prawda, za to palcem wytykanie, ja panience zaraz wszystko

— Słyszałam. Prawdę pan mówi. W zapomnienie tam poszły gorsety. Krój sukien zupełnie inny, jakieś chałaty luźne, szale lejące, pasy bajaderowe i wierzchnie halki gęsto draperjowane

— co tylko monsieur Poiret z Orjentu podpatrzy. Spódnice nieraz ledwo kolan sięgające, a czasami i kolan nie; ba, żeby spódnice w ogóle

— ale jupeculotte’y? Nie mogłam uwierzyć, że damy naprawdę tak się noszą.

— Otóż to! A dlaczego nie dawała panienka wiary? Dlaczego sama by się tak nie ubrała?

— No wie pan… nie wypada.

— O! A skąd bierze się w panienki główce pięknej ten głosik podszeptujący, co wypada, a co nie, a? Co gustowne, a co nie? Dlaczego się podoba, co się podoba, i nie podoba, co nie podoba? A? …I o tym także pisał Bierdiajew: nie tylko że mrozi, ale jak mrozi. Gorsety, mówi panna. Otóż w świecie ducha nie ma znowu wielkiej różnicy między odzieniem więżącem, ściskającem, a uciskiem politycznym i więzieniem słowa. Ta sama ideja przejawia się wszędzie jak może. Już myśleliśmy, że vatermördery i stójki wysokie odeszły w przeszłość, a tu, proszę, w Europie Lodu znowu jakże popularne! …I dlaczego nie przyjmują się tu wynalazki, które tam się przyjęły? Czemu z takiemi oporami idzie elektryfikować nasze miasta? A automobile? Im bliżej Zimy, tem mniej maszyn na ulicach. I ten wynalazek kinematografu

— w ogóle widziała kiedy panna film, ruchome obrazy? W Warszawie może. A książki, jakie czytamy? A melodje, jakie się gra na balach i w salonach? Dlaczego aparaty radjowe w Rosji nie chcą się sprzedawać? I niewielu jest chętnych do rozsyłania głosu i muzyki po domach telegrafem bezprzewodowym. źle mówię? Panie Benedykcie? …Oto więc jest Lód i fałsz Historji zamrożonej wbrew konieczności dziejów. Bo żeby nie lute, powiada Bierdiajew, żeby nie lute, mielibyśmy już tu taką czy inną rewolucję albo zapaść państwa samoistną: koniec Rosji w starej jej postaci; mielibyśmy Rosję rozerwaną między ekstrema Pośredniowiecza. A wszak Rosja i świat tak czy owak przejść przez to musi, aby wypełnić wolę Boga i zbliżyć się do Królestwa Jego. Bo, jakżem panu mówił, panienka może nie słyszała, a to jest rzecz w tem wszystkiem najważniejsza: że u Bierdiajewa cały ów ruch Historji i prawa ją obracające są objawem boskiego zamysłu i konsekwencją jedynego faktu w Historji, który jest niepowtarzalny i całko  wicie wyrwany spod praw materji, mianowicie narodzin i śmierci Syna Bożego, Jezusa Chrystusa

— od czego zaczyna się prawdziwa Historja Człowieka.                …A jakim sposobem Mikołaj Aleksandrowicz Bierdiajew o woli Bożej tak pewnie świadczy? Pytacie, i słusznie pytacie. Nie objawia się nam Bóg w krzakach gorejących, nie zsyła proroków ogłoszonych cudami, nie przemawia z nieba. Ale przecież znamy naszą przeszłość, znamy Historję, i dano nam rozum, by opowiedzieć ją sobie jasnemi słowy. H i s t o r j a  j e s t  j e d y n y m b e z p o ś r e d n i m  s p o s o b e m  ko m u n i k a c j i  B o g a  z c z ł ow i e k i e m.        …I stąd macie liedniaków i ottiepielników, bo chociaż nie wszyscy, co się podług tych frontów orjentują politycznie w Dumie i w gazetowych obgadankach, czytali Bierdiajewa, i nie wszyscy, co go czytali, dają mu wiarę, to jest ich jednak wraz wystarczająco wielu, tam, w Peterburgu, w Pałacu Taurydzkim i w Carskim Siele, i w ministerjach, między dwarianami i czynownikami, i to po obu stronach: liedniaków przeświadczonych, że tylko lute bronią Rosję przed upadkiem i krwawym chaosem, tylko Lód chroni ją przed zapaścią, i ottiepielników przekonanych, że póki nie wygonią z kraju Mrozu, póty żadna reforma nie przyniesie skutku, żaden przewrót, rewolucja i demokratyzacja nie jest możliwą, i nic się na dobre nie zmieni w dziedzinie samodzierżcy; jest ich wystarczająco wielu, żeby obrócili politykę swoich partyj i towarzystw wedle własnych strachów. Ale że nikt z tym głośno nie wystąpi, bo i tak mamy już legjony dziadów świętych zapowiadających w lutych Antychrysta i zagładę świata, apokalipsy wielkie a ponure

— Marcynowców.

— Żeby tylko! Pan Polak jest, nieprawdaż, a i panienka z Priwislinja

— macie wy swoje mesjanizmy, nie jest wam przecie obcy ten głód, głód czego? Widzicie, u nas mistyka nie kończy się na religji. Ani nie zaczyna. Mesjanizm rosyjski zapłodnił i narodników, i socjalistów, i anarchistów, wszystkie polityki i strumienie idej wypływają w Rosji ze źródeł mistycznych

— dlaczego inaczej miałoby być z liedniakami i ottiepielnikami? Wyobraża pan sobie, że spada na kraj dopust nieludzki i obraca tu i tam i tam lato w zimę, miasta i łąki w Sybir Sybiru, a Rosjanin nie dojrzy w tym ręki Boga i tysiącznych symboli duchowych? Ha! Nie może to być! Czy ja panu Benedyktowi nie opowiadałem

— opowiadałem

— nie?

— z losów mych braci marksistów: ten głód jest w nas tak wielki, że wszystko musimy brać w absolucie, totalnie i dogmatycznie

— przecie nawet materjalizm stał się dla wielu religją, znałem ja ascetyków i mistyków materjalizmu, miewali widzenia, to znaczy olśnienia rozumowe, objawiały się im dowody na nieistnienie Boga i inne święte pewniki ateizmu, przeżywali ekstazy logiczne, historjozoficzne. …Panienka się śmieje, panience się zdaje, że to, ach, c’est tout ŕ fait ridicule, ale brać to należy całkiem praktycznie. Nasi władcy znają dobrze ową przypadłość rosyjskiego ludu; rosyjski obskurantyzm ma swoje uzasadnienie. W połowie zeszłego wieku minister oświaty, książę SzyrińskiSzachmatow, zabro  nił wykładać filozofję na uniwersytetach

— wiedzieli, skąd groźba prawdziwa. Lecz mija lat naście i inny ukaz idzie z Peterburga: filozofji dozwolić, zakazać nauk przyrodniczych. Widzi panna, jak to się w Rosji kołacze? Raz bierze górę świat ciała, raz

— świat ducha. Ale walka jedna i ta sama. …Co więc naprawdę stoi za polityką liedniaków i ottiepielników? Toż gdyby nie pisma Mikołaja Bierdiejawa, inną metafizyką Lodu by się nadęli, pewne to jak dwa a dwa cztery. Tyle tylko że

— Polityka jest funkcją kultury, a sercem kultury jest, niestety, religja.

— Słucham?

— Pozwolicie państwo, że się przysiądę?

— Doktor Konieszyn zaszedł zza pleców Ziejcowa i zdusił papierosa w popielniczce pod jego nosem. Ziejcow zamarł w pół panicznego odruchu, nie wiedząc, czy wtulić łeb w ramiona, czy poderwać się i uciec.