Выбрать главу

— a więc to jest objaw czwarty. Jak długo jeszcze? Godzina? dzień? Jedno porażenie czarnym prądem, czy więcej

— ile trzeba? Zanim naprawdę wejdzie w krew. Nie było plam kolorowych na oczach

— ale dopiero po chwili spostrzegło się, na co, na kogo się teraz spogląda, z kim wymienia się spojrzenie. Kapitan   Priwieżeński patrzył sponad krawędzi kart. Siedział przy dalszym końcu stołu bilardowego, plecami do palarni, od stolika Ziejcowa dzieliło go może sześćsiedem metrów. Rozmowy oczywiście nie mógł słyszeć

— ale też nie słyszało się rozmowy grających. Czy mówili o niesławnym Benedykcie niehrabim GyeroSaskim, bohaterze jekaterynburskiej strzelaniny, co teraz upija się na oczach Luksu w kompanji katorżnikakomunisty? Kapitan uśmiechał się pod wąsem, rzucając banknoty na zielone płótno. Rzekł coś, nie odwracając oczu. Gracze zarechotali przeciągle. Uciekło się wzrokiem. Zachodzące Słońce grzało mocno, pewnie dlatego twarz tak gorąca.

— A związawszy Izaaka, syna swego, włożył go na ołtarz, na stos drew. I wyciągnął rękę, i porwał miecz, aby ofiarował syna swego

—           I po co jeszcze tu siedzieć, wystawiać się na pośmiewisko? Akurat złapie się agienta liedniaków! Niech panna Jelena prowadzi swoje śledztwa, skoro tak lubi się w nie bawić. A jeśli się tym w ogóle przejmować, to po prawdzie należałoby jej rzecz całą jakoś wyperswadować: przyjmując, że ów agient tajemniczy istnieje, a pan Fogiel słusznie opowiedział jego intencje

— to kiedy liedniak raczej dopisze sobie nowy cel do listy: zostawiony w spokoju, czy z amatorskimi detektywami na karku? Jakby się nie miało na głowie zagadek prawdziwie ważnych

— przed któremi nie można uciec, nie można się skryć, nie przepadną po wysiadnięciu z pociągu jak puste wspomnienie. ROSJA POD LODEM, WSZYSTKIE ŚRODKI

— TAK. UWAGA: MŁODZI I OTTIEPIELNIKI PRZECIW ZIMIE! BROŃ LUTE! Czyżby nie tylko frakcje peterburskie, ale także polscy bojownicy dawali wiarę tym rojeniom? Ba, ów list brzmiał zgoła jak rozkaz dla ojca

— rozkaz dla Historji

— zrób to i to i to; zakręćno lutymi, coby Lód ściął Historję, jak sobie zamyśliliśmy. ODWILŻ DO DNIEPRU! Wykreślali mu linje na mapie! Jakby w jego mocy było wybrać taki czy inny bieg dziejów, to znaczy

— spływ Lodu. Uroili to sobie bezpodstawnie czy też ojciec dał im takie słowo? Czy powiedział, że po to właśnie do lutych idzie? Bardzo to doń podobne. Gorzej! Oparło się rozpalone czoło o zaciśniętą dłoń. Gorzej, jest gorzej, bo że PPS wie, to jeszcze nic

— ale jeśli wie Ministerjum Zimy? jeśli wiedzą Rosjanie, ichni ottiepielnicy i liedniacy? ci z gatunku Piełkowych, z rodzaju Ziejcowowych, nastajaszczije fanatyki polityczne? Toż dawno już ojca by ubili! Gdyby mogli. Może jest jakaś przeszkoda. Czy ojciec w ogóle jeszcze żyje? Podeszło przed oczy wspomnienie rozmowy z komisarzem nadzwyczajnym Preissem W. W. Czy Filip Filipowicz Gierosławski żyje! Czy żyje! I jego zachowanie. I jak wypytywał: Kiedy ostatni raz słyszeliście od ojca? Nie wiedział, czy wierzyć, czy nie. Dostał polecenie, musiał wykonać. W co go wtajemniczyli? Ile się domyślał? Do jakiej frakcji sam należał, czyim był człowiekiem? Rappacki, Minister Zimy, jest ponoć ottiepielnik zażarty (nie postawiliby innego na czele Zimy), ale to nic nie znaczy: może być ottiepielnik w sprawach politycznych, za to nie wierzący zupełnie w historyczne projekcje Bierdiajewa.   A jeśli owe wspomnienia warszawskie odpowiadają prawdzie (jeśli nie pochodzą z przeszłości sprzecznej), to prawdą jest i to, że ludzie Preissa posłali zaraz z Miodowej na ulicę czynownika swojego w charakterze Anioła Stróża. Bali się, że to przecieknie

— wiedzieli, że przecieknie. Z urzędu carskiego

— jak mogło nie przecieknąć? Skoro nawet piłsudczycy tak się właśnie dowiedzieli, wedle słów samego listonoszasuchotnika. Wot, kolejna zagadka: czyżby piłsudczycy nie wiedzieli wcześniej? Zapomnieli o ojcu, czy jak? Listonosz mówił także, iż od lat nie mieli z ojcem kontaktu. Akurat! Sama treść listu temu przeczy. Niemniej coś się musiało wydarzyć, że Zima wysyła wtem do delegatury warszawskiej pilny rozkaz wraz z biletem na pierwszą klasę Transsibu. Coś się musiało

— co takiego? Nikola Tesla?

— Mówi Pan: ponieważeś uczynił tę rzecz, a nie sfolgowałeś synowi twemu jednorodzonemu dla mnie, błogosławić ci będę i rozmnożę nasienie twoje jako gwiazdy niebieskie i jako piasek, który jest na brzegu morskim: posiądzie nasienie twoje brony nieprzyjaciół swoich i błogosławione będą w nasieniu twoim wszystkie narody ziemie, żeś był posłuszny głosu mego. …Taka jest historja rozkazu Boga dla Abrahama. Żeby związał i zabił syna swego. Znacie państwo tradycję żydowską

— nie znacie

— owóż inne są rozumienia związania Izaaka, aqedat Yitzhak, i wiele różnych rzeczy mówi tu Bóg Abrahamowi i ludziom, którzy czytają tę historję z myślą czystą. Jeśli czytają! Jeśli myślą! …Są talmudyści, co bynajmniej nie widzą tu rozkazu

— lecz prośbę. Bóg poprosił Abrahama; Abraham mógł się prośbie nie przychylić, ale się przychylił, a ponieważ właśnie przychylił się do Bożego nierozkazu, dlatego Bóg go nagrodził. …I są talmudyści, co wcale nie nazywają tego próbą. Zali mógł Bóg nie znać jej wyniku? mógł nie wiedzieć, co Abraham zrobi? Bóg wie. Kto więc tu kogo próbował? …Są też tacy, co uważają to za wyróżnienie uczynione przez Boga wobec Abrahama. Znak dla przyszłych pokoleń i lekcję na wieczność: oto masz już nóż przyłożony do gardła, leżysz związany na kamieniu i własny twój ojciec ścina cię w tej sekundzie

— nie desperuj jednak, zaufaj Bogu, zaufaj do końca, zostaniesz ocalony

— On wyratować cię może z każdej opresji.

— Oczywista, tak naprawdę, to znaczy jeśli rzecz taka zdarzyła się rzeczywiście w historji narodu żydowskiego

— rzekł spokojnie doktor Konieszyn

— szło w niej o tę jedną zmianę zwyczaju Żydów: żeby zaprzestali ofiar z ludzi, zarzynając miast nich zwierzęta.

— O czym panowie mówią!

— żachnęła się panna Jelena. Wzburzona, wyjęła chusteczkę i otarła czoło. Jej blada cera zdawała się odrobinę mniej bladą.

— Talmudyści siacy, talmudyści owacy, jedna jest tu potworność, której nie da się omówić naokoło wzniosłemi słowy, choćby tysiąc Żydów przez ty  siąc lat siedziało nad świętemi księgami. Próba

— a pewnie, że próba: próba prawości Abrahama. I Abraham jej nie sprostał! Abraham zawiódł! Czy jest czyn bardziej sprzeczny z wszelką moralnością tego świata niż mord rodzica na własnem dziecku? Nie znajdziecie takiego; Bóg wiedział, co rozkazać w próbie. I co robi Abraham? Bez mrugnięcia idzie zamordować syna! To ma być wzór? Czego, ja się pytam! Na co nam taka przypowieść?!

— Zauważ panna, jak tu wszyscy są wspaniale posłuszni

— rzekło się, gładząc wąsa.

— Izaak Abrahamowi, Abraham Bogu. Który też przecież jest ojcem Abrahama. To jest opowieść o ślepej wierności. Wciąż z rękoma skrzyżowanemi na piersi i okiem błądzącem, zakolebał się Filimon Romanowicz na fotelu jak w transie modlitewnym.

— Sprzeczny z moralnością, mówi panienka. A jaka była moralność Abrahama? Słowo Boże. Czy widzi panna te rozdroża? Niech mnie panna teraz słucha! Oddam pannie kierownictwo tego pociągu, w rączce panienki przestawnia torów na drodze naszej. Oto jedziemy: …Na lewo: Bóg zakazał zabijać, ponieważ zabijanie jest złe. Na prawo: zabijanie jest złe, ponieważ Bóg zakazał zabijać. I jak panna obróci wajchę?                …Na lewo: znaczy, zło i dobro nie od Boga zależy