Выбрать главу

— i już podwija rękawy koszuli, luzuje kołnierzyk, rozstawia szerzej nogi słoniowe, krzesło trzeszczy, Miczka Fidelberg nachyla się ku interlokutorowi, nadyma pierś, będzie własną tą piersią Rewolucji bronił.

— Tysiąc dziewięćset piąty!

— ryknął.

— Tysiąc dziewięćset dwunasty! Ile razy można, panowie! Ile razy te same błędy! Bolszewicy i eserowcy nigdy się nie nauczą, przynajmniej Bund poszedł już po rozum do głowy. Gdybyśmy mieli klasę robotniczą jak w Anglji czy Niemczech

— ale kto tu ma robić rewolucję, się zapytowywuję, chłopi ciemni? Jak narodnicy na tym wyszli, wiemy; łatwiej im zwerbować dla ideji agientów ochrany niż chłopstwo, lud przywiązany do ziemi sam jest klasą reakcyjną. Co z tego, że nawystrzelają carskich ministrów, zbombardują jenerałów? Jenerałów u cara mnogo!

— Znaczit, szto?

— przyłączacie się do struvowców i socjalistów dworskich?

— Plwam na nich!

— Plunął.

— Nie idzie o takie i owakie kamaryle, ale o Historję! Bo cała rzecz w tym, że w obecnym stanie kraju rewolucja nie ma szans powodzenia. Przekonaliśmy się na własnej skórze, dwakroć płacąc krwią robotniczą, w piątym i dwunastym właśnie, a też samodzierżca zdawał się wtenczas osłabionym wojnami japońskiemi i wszystko niby przemawiało na naszą korzyść. Ale tak samo nie zrobilibyście panowie rewolucji socjalnej w starożytnym Rzymie! Marks to dobrze wiedział: Historja toczy się podług żelaznych reguł logiki dziejów i nie można po prostu przeskoczyć jednego czy drugiego etapu

— toż nie od razu rodzi się motyl, trzeba wpierw larwy, trzeba kokonu.

— Lenin

— Lenin już tylko kąsa po łydkach szwajcarskie pielęgniarki.

— Miczka

— nachyliłem się ku zasapanemu Fidelbergowi

— czy ja cię dobrze rozumiem? Będziesz popierał burżuazję i kapitalistów, bo dopiero po nich może przyjść prawdziwa rewolucja proletarjatu?

— Musisz mieć proletarjat, żeby zrobić rewolucję proletarjatu! Chyba że uwierzysz w bagastraitielstwo albo mrzonki Bierdiajewa et consortes albo tych socjalistów narodnickich, co im Hercen i Czernyszewski na umie zakwitli i do dziś prawią o dziejowem posłannictwie Rosji i że nie trzeba wcale gonić Zachodu i powtarzać jego błędów, jeno bez burżuazji i mieszczaństwa, omijając meandry kapitalizmu, wyhodują tam sobie rdzennie rosyjski socjalizm z nieskażonego ludowego ducha wspólnoty, ech. Ruska mistyka! Co zaś mówi Trocki? Nawet gdy jakimś sposobem cudownym

— spisek Czterystu, szaleństwo władcy, katastrofa naturalna, nienaturalna

— nawet gdy jedno państwo wpadnie pod rząd ludu pracującego, zaraz wszystkie bliższe i dalsze   państwa starego porządku rzucą się na nie i rozbiją w drebiezgi, nie dozwalając socjalizmowi wyjść na dojrzałość silną. Musiałaby Rewolucja wraz objąć sobą państwa wszystkie, a przynajmniej ich większość, tę większość po mocy gospodarczej, militarnej mierzoną. Nie dość bowiem obliczyć historję jednego kraju; liczyć skutecznie można tylko Historję, to znaczy system dziejów wszechobejmujący, wszechregulujący. Czy widzą to panowie matematycy? Widzicie przecie! …Co więc należy zrobić? Otworzyć tę konserwę! Wciągnąć Rosję w dwudziesty wiek, choćby wbrew jej samej! Tak, tak: przemocą rozmrozić Historję! Rozmrozić Historję, powiadam! Najpierw Ottiepiel, potem Rewolucja! Ale nie Ottiepiel z nadania boskiego, z cyklów metafizycznych zesłana, lecz

— zacisnął piąchy maczugowate

— naszemi, człowieczemi rękami zrobiona! Z pracy, z rozumu, z nauki, z pieniądza! Ot

— odsapnął, dech na koniec łapiąc

— taki ja ottiepielnik nowy…

— Przestałem już śledzić perturbacje w Dumie

— czy trockiści nie są teraz w jakimś sojuszu taktycznym ze struvowcami i trudowikami stołypinowskiemi? Zresztą, na dobrą sprawę, co to wszystko zmienia? Jaka różnica dla Polaka? Taka władza rosyjska, insza władza rosyjska.

— Odrodzona Polska musi być Polską socjalistyczną! Będzie!

— No, ale to i tak się nie kalkuluje.

— Tajtelbaum zaciągnął się dymem tytuniowym.

— Jeśli wejdziecie w alianse skutkujące rozmiękczeniem polityki reakcyjnej, to właśnie utrudnicie robotę rewolucyjną: o to przecież chodzi, żeby carstwo i burżuazja uciskały proletarjat, nie? Uniosłem palec.

— Djalektyka, Alfred, djalektyka!

— Dlaczego zatem nie możemy się doczekać rewolucji także w Niemczech, w Anglji, w Ameryce?

— Się nie znają na ucisku, zapadnyje kapitalisty. Tylko Rosjanin umie tak uciskać słabych i biednych, żeby im nawet na życiu zależeć przestało.

— Co za bzdury gadacie!

— Miczka aż walnął piąchą w blat.

— Tam burżuazja trzyma się jeszcze silniej, bo miała więcej czasu, żeby się wkorzenić i okopać! Za to w Rosji

— w Rosji, w Królestwie od początku jesteśmy gotowi! Niech tylko Historja ruszy z miejsca, niech osiągniemy konieczne warunki

— rewolucja jest nieunikniona!

— Bo ja wiem… Z Piotrem Struve u steru rządu i socjalistami od dwudziestu lat zasiadającymi w Dumie…

— Może jednak lepiej liczyć na jakąś masakrę na froncie i zamieszki uliczne… I głód na wsi. Chociaż do tej pory umierają z głodu dosyć pokornie, szlachty ani czynowników nie rzezają, Pugaczowa nie pomną.

— Alfred skrzywił się sceptycznie.

— No i wojsko, wojsko przede wszystkiem

— nie jeden czy drugi okręt zbuntowany, ale pułki, armje.

— Które właśnie zaczną wracać do kraju.

— Gospodarka powinna ruszyć, to na pewno

— przyznałem.

— Chociaż nie wiem, czy akurat dla lichwiarzy to taka dobra wiadomość.            Fidelberg pacnął się w spocone czoło, co zabrzmiało jak soczysty klaps.

— Ach, panie Benedykcie, dziadek już

— O, właśnie, Miczka!

— rozpromieniłem się.

— Będziesz tak dobry i zapytasz starego, czy nie pożyczy mi w nagłej okoliczności życiowej choćby dziesiątaka? Czeka mnie długa podróż, wydatki

— Brońcie mnie, archanioły!

— Fidelberg podskoczył i, cofając się przez restaurację, machał przed czerwoną twarzą wielkiemi dłońmi, czyniąc znaki przeciw złemu.

— Mało to już mnie kosztowały takie pośrednictwa! A idźże! Alfred odprowadzał go wzrokiem.

— Naprawdę, Benek, nie musiałeś mi teraz oddawać, jeśli

— Atam! Zanim zdążą się upomnieć o zwrot, trzeba poprosić o następną pożyczkę

— cieszą się, że uszli z portfelem.

— No tak.

— Zdusił peta, zapiął marynarkę, podniósł teczkę.

— To kiedy wyjeżdżasz? Obracałem w dłoniach legalnąnielegalną bibułę Miczki, drukiem drobnym, niewyraźnym zapełnioną, z tuzinem artykułów wątpliwej ortografji, wykrzyknikami gęsto upstrzonych, z jedną karykaturą bohomazowatą i jednym wierszem Jesienina na dole ostatniej strony.

— Jutro.

— Na Syberję, powiadasz. Przez Tiumeń i Irkuck, tak?

— Co znowu?

— Nie, nic…

— Zawahał się, zamyślił.