Выбрать главу

— Ten sam. Kiedy wysłałem kłopotliwego Vroona, Thalnapa Zelifora do Suvraelu, poleciłem Barjazidowi pojechać z nim i upewnić się, że dotrze na miejsce. Był to jeden z mnóstwa błędów, jakie popełniłem od czasu, kiedy ubzdurałem sobie, że jestem dość dobry, by być Koronalem.

Akbalik słuchał z rosnącym zaniepokojeniem, podczas gdy Prestimion opowiadał mu, jak to Barjazid pozbył się Vroona i przywłaszczył sobie jego urządzenia do kontroli umysłów do własnych celów, jak eksperymentował z tymi przyrządami na Pustyni Skradzionych Snów w Suvraelu, o jego spotkaniu z Dekkeretem, który Barjazida uwięził i przywiózł wraz z maszynami na Zamek.

— Natychmiast poprosił o audiencję — powiedział Prestimion. — Nie było mnie wówczas na Zamku, więc spotkał się z Varaile i ostrożnie opowiedział jej o potędze tych wynalazków i o związanych z nimi niebezpieczeństwach. Kiedy wróciłem, próbowała mi to przekazać, ale przyznaję, że nie poświęciłem jej wiele uwagi. To kolejna czarna karta mojej historii, Akbaliku. Cóż, teraz Barjazid wymknął się z Zamku i udał się do Stoienzar, by wspomóc swoimi maszynami sprawę Dantiryi Sambaila. Z tą właśnie wiadomością przybył do mnie na Wyspę Dekkeret i to dlatego ja sam tak spiesznie przybyłem do Stoien. Jeśli Barjazid i Dantirya Sambail połączą siły…

— Jestem pewien, że to już się stało, panie.

— Skąd możesz to wiedzieć?

— Mówiłem, że prokurator doskonale sobie radzi z unikaniem zwiadowców. Sądziłem, że to jakiś mag roztacza wokół niego chmurę niewiedzy. Ale co, jeśli to wcale nie żaden mag? Jeśli te urządzenia są tak potężne, jak mówi Dekkeret… — kolejny raz Akbalik poczuł, jak noga mu płonie i ukrył przed Prestimionem skurcz bólu. — Mieliśmy szczęście, że chłopak pojechał do Suvraelu, co? A ja tak próbowałem go zniechęcić. Jaki masz plan, mój panie?

— Już ci chyba mówiłem, że Septach Melayn i Gialaurys prowadzą do Stoien wojska z Góry Zamkowej. Ruszą za Dantiryą Sambailem z zachodniego krańca półwyspu. Ja zamierzam zebrać drugą armię w Stoien i wejdę do Stoienzar z drugiej strony. Moja matka będzie kierować naszymi ruchami, uważa bowiem, że wie, jak wykorzystać magię Wyspy, by odnaleźć prokuratora. Tymczasem, aby nie uciekł z okolicy, kiedy będziemy się do niego zbliżać, zablokujemy porty na całym półwyspie, na północy i południu.

— Panie, czy mogę zapytać, kto będzie prowadził armię wyruszającą ze Stoien?

Prestimion zdawał się być zaskoczony.

— Jak to kto? Ja.

— Błagam, sir, nie.

— Nie?

— Nie powinieneś jechać do dżungli Stoienzar. Nie masz pojęcia, jak paskudne jest to miejsce. Nie mówię tylko o upale i wilgotności, ani o wielkich jak pół ramienia owadach, które całe dnie bzyczą wokół głowy. Chodzi mi o niebezpieczeństwa, mój panie, straszne zagrożenia, które czyhają na każdym kroku. Zastanawiałeś się, czemu nie ma tam osad? To jedno wielkie, kleiste bagno, gdzie przy każdy kroku zapadasz się po kostki. Kryją się w nim jadowite stwory, bagienne kraby, których pojedyncze ugryzienie oznacza śmierć, chyba że ma się szczęście i trafi, jak ja, na wyjątkowo małego. Same drzewa są twoimi wrogami. Rośnie tam takie, którego strąki eksplodują, gdy dojrzeją, rozrzucając na wszystkie strony odłamki, wbijające się głęboko w ciało, niczym sztylety. Albo inne, palma manganoza, którego liście są ostre jak…

— Wiem o tym, Akbaliku. Mimo to, zadanie prowadzenia wojsk spada na mnie, i co z tego? Myślisz, że boję się niewygód?

— W czasie marszu przez te bagna zginie wielu ludzi. Widziałem, jak to się odbywa. Sam prawie umarłem. Uważam, że nie masz prawa ryzykować ich życiem, mój panie.

W oczach Prestimiona błysnął gniew.

— Nie mam prawa? Nie mam prawa? Zapominasz się, Akbaliku. Nawet bratanek księcia Serithorna nie powinien pouczać Koronala co może, a czego nie może robić.

Upomnienie Prestimiona uderzyło Akbalika z niemal fizyczną siłą. Poczerwieniał, wymamrotał przeprosimy i wykonał pospieszny gest rozbłysku gwiazd. Aby się uspokoić, wziął duży łyk wina. Potrzebne było inne podejście. Po chwili przemówił cicho.

— Czy twoja matka naprawdę potrafi wykorzystać swą sztukę, by pomóc ci w tej wojnie, mój panie?

— Tak uważa. Może nawet będzie w stanie przeciwdziałać władzy nad umysłami, którą ma Barjazid.

— I, wybacz mi znowu, Lordzie Prestimionie, zamierzasz zabierać ją ze sobą do dżungli Stoienzar? Pani Wyspy ma jechać z tobą przez zabójcze bagna? Naprawdę zamierzasz narażać ją na takie niebezpieczeństwo?

Od razu zauważył, że zdobył punkt. Prestimion wyglądał na zdumionego. Widać było, że nie spodziewał się ataku z tej strony.

— Potrzebuję, by była przy mnie w miarę rozwoju spraw. Będzie miała lepszy wgląd w działania prokuratora.

Akbalik powiedział.

— Moc Pani działa na każdą odległość, nieprawdaż? Nie ma potrzeby, by była tak blisko ciebie. Może bezpiecznie pozostać w Stoien na czas trwania kampanii w dżungli. Możecie razem opracować strategię, a twoje rozkazy będą szybko przekazywane na front — widząc, że Prestimion szykuje się do odpowiedzi, dodał szybko: — Mój panie, błagam, posłuchaj mnie. Może siedem tysięcy lat temu Lord Stiamot prowadził armię, ale obecnie takie ryzyko podejmowane przez Koronala jest nie do zaakceptowania. Zostań w Stoien i przy pomocy Pani nadzoruj przebieg konfliktu. Pozwól mi poprowadzić wojska przeciwko prokuratorowi. Ty jesteś niezastąpiony. Ja nie. Mam już jakieś doświadczenie w radzeniu sobie z warunkami, które panują w Stoienzar. Pozwól mi wyruszyć.

— Ty? Nie. Nigdy, Akbaliku.

— Ale mój panie…

— Myślisz, że dałem się nabrać z tą twoją nogą? Widzę, jak cierpisz. Ledwo chodzisz, nie mówiąc o wyruszeniu z misją w dżunglę. Jak możesz mnie zapewnić, że twoje zakażenie nie pogorszy się, zanim zacznie ustępować? Nie, Akbaliku. Może masz rację, że nie powinienem tam jechać, ale ty na pewno też nie.

W głosie Koronala była stalowa nuta, która uświadomiła Akbalikowi, że nie warto dalej dyskutować. Siedział w milczeniu, masując pulsującą bólem nogę tuż powyżej rany.

Prestimion mówił dalej:

— Postaram się dowodzić tą operacją stąd, jak radzisz i zobaczymy, jak to się uda. Ale co do ciebie, zwalniam cię na razie z czynnej służby. Lady Varaile będzie za parę dni wracała na Zamek — wiesz, Akbaliku, że jest w ciąży? — i przydzielam ci zadanie eskortowania jej na Górę.

— Gratuluję, panie. Ale, z całym szacunkiem, niech zabierze ją Dekkeret. Powinienem pozostać tutaj, w Stoien, i pomagać ci w kampanii. Moja znajomość natury tej dżungli…

— Tak, może się przydać. Ale co będzie, jeśli stracisz nogę? Pozostanie w Stoien to idiotyczny pomysł. To zapadła dziura na prowincji. Na Zamku są najlepsi lekarze świata i wkrótce cię wyleczą. A co do Dekkereta, jest mi potrzebny tutaj. Jest jedynym, który wie cokolwiek o maszynie Barjazida.

— Błagam cię, mój panie…

— Błagam cię, Akbaliku: nie strzęp języka. Podjąłem decyzję. Dziękuję ci za wszystko, co zdziałałeś w Stoien. A teraz zabieraj się na Zamek razem z lady Varaile i niech ktoś porządnie zajmie się twoją nogą.

Prestimion wstał. Akbalik podniósł się również, z wysiłkiem, którego nie udało mu się ukryć. Jego ranna noga nie chciała go trzymać. Koronal chwycił go za ramiona i podtrzymał, gdy rozpaczliwie starał się złapać równowagę.

Z zewnątrz dobiegł nagły dźwięk syren. Na ulicach krzyczeli ludzie. Akbalik spojrzał przez okno. Z południowej dzielnicy miasta unosił się nowy słup czarnego dymu.

— Robi się coraz gorzej — mruknął Prestimion. Odwrócił się, by odejść. — Pewnego dnia, Akbaliku, będziemy wspominać te dni i chichotać. Ale chciałbym i teraz mieć więcej powodów do śmiechu.