Выбрать главу

— To chyba on, Prestimionie, prawda? Tam dalej.

Wskazała na drugą stronę placu. Tak, człowiek o lasce. Szedł bardzo powoli, co i rusz zatrzymywał się, by odciążyć lewą nogę. Prestimion patrzył na niego, pełen złych przeczuć. Niepokoiła go ta zakażona noga Akbalika. Vroońska magia miała ograniczoną moc, a Akbalik powinien znaleźć się w rękach najlepszych chirurgów Zamku. Był dla niego ważny. Prestimion zastanawiał się, jak poważna tak naprawdę była jego rana.

— Dotarcie tutaj zajmie mu sto lat — powiedział Prestimion. — Wejdź może do latacza i usiądź, Varaile. Nie powinnaś chyba tyle stać.

Uśmiechnęła się i wsiadła do pojazdu.

Wtedy wróciła myśl, która w ciągu ostatnich tygodni często zjawiała się w głowie Prestimiona. Chciał o to zapytać już wielokrotnie, ale nigdy nie miał okazji. Zajrzał do latacza.

— Zanim odjedziesz, Varaile, mam jedno pytanie. Pamiętasz jak byliśmy w Wewnętrznej Świątyni i opowiadałem matce i tobie historię wymazania pamięci? Powiedziałem wtedy, że syn Lorda Confalume’a, który przejął władzę, nazywał się Korsibar. Zdawałaś się być ogromnie zaskoczona. Dlaczego?

— Słyszałam wcześniej to imię. Od mojego ojca, podczas jednego z jego majaków. Wydawało mu się, że Confalume jest wciąż Koronalem, a kiedy powiedziałam, że nie, że jest nowy Koronal, on powiedział „Ach tak, Lord Korsibar”. Nie, ojcze, powiedziałam wtedy, nowym Koronalem jest Lord Prestimion, nie ma żadnego Korsibara. Myślałam, że przemawia przez niego szaleństwo. Ale później, kiedy powiedziałeś, że uzurpator, którego wymazano z pamięci świata, nazywał się Korsibar…

— Tak, rozumiem — powiedział Prestimion. Poczuł nagły dreszcz. — Znał to imię. Pamiętał Korsibara. Zastanawiam się, czy to możliwe, że wymazanie pamięci zaczyna blaknąć i wyziera spod niego prawda?

Akurat tego teraz potrzebuję, pomyślał. Ale może tylko ci, którzy byli najbardziej szaleni, doświadczali takich retrospekcji, a ich słów raczej nikt nie potraktuje poważnie. „Mój ojciec podczas swoich majaków”, powiedziała Varaile. Mimo to, było to coś, o czym powinien pamiętać. Trzeba porozmawiać o tym z jednym z magów, pomyślał, może z Maundigandem-Klimdem albo Heszmonem Gorsem.

To była kwestia na inną okazję. Wreszcie przyszedł Akbalik.

Uśmiechnął się szeroko i nieprzekonująco.

— Jesteśmy gotowi? — zawołał z wyraźnie wymuszoną wesołością.

— Gotowi i czekamy. Jak noga? — zapytał Prestimion, choć widział, że była bardziej spuchnięta niż wieczorem. Ale może to tylko złudzenie.

— Noga? Noga ma się dobrze, mój panie. Czasem troszkę ukłuje. Jeszcze kilka dni…

— Tak — powiedział Prestimion — lekkie ukłucia. Zdaje mi się, że widziałem, jak kłuło cię parokrotnie, gdy przechodziłeś przez plac. Kiedy wrócisz na Zamek, nie zwlekaj z pójściem do lekarza, dobrze? — odwrócił wzrok, by nie widzieć, z jakim trudem Akbalik wsiada do latacza. — Bezpiecznej podróży! — zawołał. Varaile i Akbalik pomachali mu. Wirniki pojazdu zaczęły szumieć. Budziły się pozostałe pojazdy karawany. Prestimion stał na placu i patrzył na wschód przez dłuższą chwilę po tym, jak siedem pojazdów znikło z zasięgu wzroku.

10

— Powiedz mi szczerze — poprosił Septach Melayn — czy kiedykolwiek myślałeś, że jeszcze zobaczysz ten kawałek świata?

— Czemu nie? — odpowiedział Gialaurys. Znowu wjeżdżali do dżungli Kajith Kabulon po odbyciu podróży na południe przez Bailemoonę, Ketheron i Arvyandę dokładnie tą samą trasą, którą jechali dwa lata wcześniej. Wtedy jednak byli towarzyszami Prestimiona podczas niewielkiej wyprawy badawczej, a teraz przybywali na czele wielkiej armii. — Służymy Koronalowi. Prestimion każe nam jechać tu, jedziemy tu. Chce, żebyśmy pojechali tam, jedziemy tam. Jeśli wiąże się to z dziesięcioma podróżami do Ketheronu w ciągu roku, albo piętnastoma do Valmambry, co nas to obchodzi?

Septach Melayn roześmiał się.

— Ciężka odpowiedź na lekkie pytanie, przyjacielu. Miałem na myśli tylko to, że świat jest tak wielki, że nikt nie spodziewa się, że odwiedzi dwa razy to samo miejsce. Nie licząc, rzecz jasna, podróży pomiędzy miastami Góry. A tu proszę: oto brodzimy przez te same bagna Kajith Kabulon po raz drugi w ciągu trzech lat.

— Powtórzę moją odpowiedź — powiedział zrzędliwie Gialaurys. — Jesteśmy tutaj, ponieważ jest życzeniem Koronala Lorda Prestimiona, byśmy znaleźli się w Stoienzar, a najkrótsza droga z Góry Zamkowej do Stoienzar prowadzi przez Kajith Kabulon. Nie udaje mi się odkryć celowości twego pytania. Ale nie byłby to pierwszy raz, kiedy otwarłeś usta tylko po to, by hałasować, prawda, Septachu Melaynie?

— Czy sądzicie — spytał Navigorn, głównie po to, by przerwać narastające napięcie — że ktokolwiek żył dość długo, by zobaczyć cały świat? I nie mam na myśli tylko dotarcia na koniec Zimroelu, bo to robią Koronalowie podczas Wielkich Procesji. Myślę o pojechaniu wszędzie, do każdej prowincji, każdego miasta, od wschodniego brzegu Alhanroelu po zachodni Zimroelu, od ziem wokół Bieguna Północnego do południowych krańców Suvraelu.

— To trwałoby chyba z pięćset lat — zauważył Septach Melayn. — A to, jak sądzę, więcej, niż ktokolwiek z nas mógłby żyć. Ale pomyślmy… Prestimion jest Koronalem dopiero od niedawna, ale Gialaurys i ja byliśmy już we wschodnim Alhanroelu i na południu aż do Sippulgaru, a teraz mamy ogromną przyjemność zobaczyć piękny Stoienzar…

— Jesteś dzisiaj wyjątkowo irytujący, Septachu Melaynie — poskarżył się Gialaurys. — Chyba pojadę innym lataczem.

Nie ruszył się jednak, by zatrzymać pojazd i wysiąść, jechali więc dalej. Baldachim z drzew robił się coraz gęstszy. Na dole świat był zielony, z wyjątkiem kontrastowych barw grzybów, rosnących czasem na pniach drzew. Był to głównie szkarłat, choć czasami zdarzał się żółty, jaśniejszy nawet od siarkowej żółci Ketheronu. Choć było dopiero wczesne popołudnie, słońce chowało się za ciasno splątanymi pnączami, które łączyły czubki wysokich, smukłych drzew rosnących po bokach drogi. Stukanie kropli niekończącego się deszczu działało wszystkim na nerwy. Był to lekki deszcz, niezmienny, ale padający godzinami bez przerwy.

Za nimi ciągnęła się długa linia lataczy. Każdy przyozdobiony był symbolem Pontifexa, ponieważ oficjalnie nie była to armia, a tylko siły pokojowe wykonujące akcję policyjną i nominalnie pozostające pod rozkazami Pontyfikatu. Na Majipoorze nie było armii, były tylko siły pontyfikalne zajmujące się utrzymaniem porządku. Koronal nie miał swoich sił zbrojnych, poza tymi, które służyły jako gwardia zamkowa. Armia, którą wystawił Korsibar przeciwko Prestimionowi podczas wojny domowej była rozszerzoną i zapewne niekonstytucyjną wersją gwardii Koronala, a armia, którą zebrał Prestimion do wygranej walki z uzurpatorem była ochotniczą milicją.

Specjalista od prawa konstytucyjnego, jeden z tych, którzy siedzą z nosami zakopanymi w Synodach, Bilansach i Dekretach, prawdopodobnie miałby zastrzeżenia i względem tej brygady. Septach Melayn zażądał tych wojsk od Volgaza Sara, przedstawiciela Pontifexa na Zamku, pokazując mu dekret podpisany przez niego samego jako Wysokiego Doradcę i Gialaurysa jako Wielkiego Admirała, działających w imieniu nieobecnego Prestimiona i, dla porządku, również przez Navigorna i księcia Serithorna.

— Oczywiście będę zmuszony wysłać to do Labiryntu do podpisu — powiedział Vologaz Sar.

— Tak, proszę to uczynić. My jednak musimy niezwłocznie wyruszyć do Stoienzar i będziemy zbierać wojska w pontyfikalnych urzędach po drodze. Gdybyś złożył tutaj swój podpis, autoryzując nas do prowadzenia poboru tymczasowego, tylko do czasu uzyskania formalnej zgody Pontifexa…