Выбрать главу

Eric podrapał się w głowę, w jego czaszkę w dalszym ciągu wbijały się wszy. Wciąż głębiej i głębiej. Czy żołnierze Szatana nic nie słyszą? A może to oni kazali tym wyobrażonym wszom kopać tunel w jego czaszce? Szatan ma w końcu swoją moc. Niewiarygodną moc, którą może przekazać swoim żołnierzom, i dzięki której może zadawać ból, samemu nawet nie dotykając.

Ten o nazwisku Tully właśnie coś do niego mówił. Jego wargi poruszały się, patrzył mu prosto w oczy. Eric już dawno wyłączył odbiór, wiele godzin temu. A może i wiele dni? Stracił rachubę czasu. Nie pamiętał, jak długo przebywał w domu letniskowym ani jak długo siedzi na tym twardym krześle i czeka, aż zaczną się wreszcie nieuniknione tortury. Stracił poczucie czasu, ale wiedział dokładnie, kiedy jego system zaczął się zamykać. Znał tę określoną sekundę, w której jego umysł wyłączył się. To nastąpiło wtedy, gdy David upadł na podłogę z hukiem, który kazał Ericowi otworzyć oczy. Okazało się wówczas, że patrzy prosto w oczy Davida, że ich twarze dzielą ledwie centymetry.

Jego przyjaciel miał otwarte usta. Ericowi zdawało się, że słyszy słaby szept, ledwie trzy słowa, nie więcej. Może mu się tylko wydawało, że w oczach Davida była pustka? David powiedział: „On nas przechytrzył”. Na pewno się przesłyszał. Szatan ich wcale nie przechytrzył. To oni okazali się sprytniejsi, czyż nie tak?

Wtem tamci mężczyźni zaczęli się podnosić z podłogi. Eric zacisnął pięści, skulił ramiona, spuścił głowę. Nie padły żadne razy, nie wystrzeliły żadne kule, nie zadano mu żadnej rany. Mówili jeden przez drugiego, przekrzykując się histerycznie, a ich głosy przenikały przez mur, którym się otoczył.

– Musimy stąd wyjść, i to natychmiast.

Eric zakręcił się na krześle, i w tej samej chwili jeden z mężczyzn wziął go pod pachy i zaczął ciągnąć na zewnątrz. Zobaczył tego drugiego, który z jakimś dziwacznym ustrojstwem na głowie wydobył się spod desek podłogi. No jasne, znaleźli ich ukryty arsenał. Ojciec będzie zawiedziony. Ta broń jest im potrzebna do walki z Szatanem. Ich misja się nie powiodła, nie zdołali przenieść broni do obozu. Tak, Ojciec będzie bardzo rozczarowany. Wszystkich zawiedli. Może jeszcze ktoś straci życie, bo cała ta broń, którą gromadzili przez wiele miesięcy, zostanie skonfiskowana i znajdzie się pod kontrolą Szatana. Wiele cennych dusz może zostać straconych, ponieważ nie wypełnili swojej misji. Jak pozbawiony tej broni Ojciec ich teraz ochroni?

Mężczyźni popychali go i ciągnęli, spiesząc na zewnątrz przez drzwi i prosto do lasu. Eric niczego nie rozumiał. Przed czym tak uciekają? Starał się słuchać, żeby się czegoś dowiedzieć. Chciał pojąć, co tak przeraziło żołnierzy Szatana.

Zebrali się wokół mężczyzny w tym czymś na głowie, który pokazywał im metalowe pudełko z błyskającymi światełkami i dziwnymi drutami. Eric nie miał pojęcia, co to jest, przypuszczał tylko, że mężczyzna znalazł to wśród ich broni.

– Tam jest tego tyle, że można by wysadzić tę budę prosto do nieba.

Eric nie mógł powstrzymać uśmiechu – i natychmiast dostał kuksańca w nerki. Chciał powiedzieć temu Tully’emu, właścicielowi łokcia, który go zaatakował, że wcale nie rozśmieszyła go siła rażenia broni, ale fakt, że ci ludzie łudzą się, iż zostaną przyjęci do Królestwa niebieskiego.

Pozostali jednak zignorowali jego skrzywione w uśmiechu wargi, z napięciem bowiem wpatrywali się w ciemnowłosego mężczyznę z tym durnym urządzeniem, które przesunął sobie teraz na czubek głowy, przypominając Ericowi jakiegoś robala ludzkich rozmiarów.

– Co, zdaje ci się, że nas zaskoczyłeś? – odezwał się wyzywająco jeden z mężczyzn.

– Dobra, co powiecie na to? Cały dom jest okablowany – odparł na to robal.

– O cholera!

– Powiem wam coś więcej. To jest tylko dodatkowy włącznik. -Wyciągnął ku nim metalowe pudełko. – Prawdziwy detonator znajduje się gdzie indziej. – Wskazał na mrugające czerwone światełko i pstryknął przycisk. Światełko wyłączyło się. Po kilku sekundach powróciło, mrugając niczym pulsujące krwawe oko.

Mężczyźni obrócili się, wyciągając szyje i rozglądając się wokół. Niektórzy trzymali broń w pogotowiu. Nawet Eric przekręcił głowę, jego oczy zaczęły widzieć wyraźnie. Zmrużył je, wpatrując się w cienie lasu. Nic z tego wszystkiego nie pojmował. Ciekaw był, czy David wiedział o metalowym pudełku.

– Gdzie to jest? – dopytywał się wysoki gość bez szyi, ten, którego wszyscy traktowali jak szefa, jedyny w granatowym swetrze zamiast kurtki. – Gdzie ten pieprzony detonator?

Dopiero po minucie Eric zorientował się, że pytanie skierowane jest do niego. Spotkał się wzrokiem z mężczyzną i patrzył na niego, jak go uczono, prosto w czarne tęczówki, bez mrugnięcia, nie pozwalając, żeby wróg wyrwał mu choćby jedno słowo.

– Chwileczkę – odezwał się ten o nazwisku Cunningham. – Dlaczego nie umieścili detonatora w tym domu, żeby mieć nad nim kontrolę i wysadzić to wszystko, kiedy zechcą? Wiemy już, że dobrowolnie odebrali sobie życie. Dlaczego nie mieliby tego zrobić, wysadzając się razem z tym arsenałem?

– Może chcą nas wysadzić. – Po tych słowach nastąpiło jeszcze więcej szelestów, więcej zatroskanych głów kręciło się i czegoś wypatrywało.

Eric chciał ich zapewnić, że Ojciec nigdy nie wysadziłby domu. Nie poświęciłby broni, bo potrzebował jej do dalszej walki. Ale zamiast tego przeniósł wzrok na Cunninghama, który odpowiedział mu spojrzeniem. Mało powiedzieć: odpowiedział. On przeszywał go wzrokiem, jakby dało się w ten sposób wycisnąć z niego prawdę. Żołądek Erica zawiązał się w supeł, ale powieka chłopaka nawet nie drgnęła. Nie mógł przecież okazać słabości.

– Nie, gdyby chcieli to zrobić, już byłoby po nas – ciągnął Cunningham, nie odwracając wzroku. – Sadzę, że prawdziwy cel został już osiągnięty. Że ich przywódca chciał przekonać się, czy postąpią zgodnie z jego poleceniem, poddać próbie ich posłuszeństwo.

Eric przysłuchiwał się temu. To kłamstwo. To Szatan go testuje. Chce sprawdzić moc jego wiary. To tylko początek wymyślnych tortur. Żołnierz Szatana, ten Cunningham, zna swoje obowiązki. Nie spuści wzroku z Erica, ale on nie mrugnie. Musi tylko udawać, że nie słyszy, jak wali mu serce, i nie czuje ucisku w żołądku.

– Detonator – niewzruszenie kontynuował Cunningham – mógł być planem B. Gdyby nie łyknęli kapsułek, facet był gotowy rozerwać ich na strzępy. Fajnego masz przywódcę, mały.

Eric nie dał się na to nabrać. Ojciec nie zrobiłby czegoś podobnego. Przecież oni z własnej woli odebrali sobie życie. Nikt ich do niczego nie zmuszał. Eric okazał się po prostu zbyt słaby, żeby postąpić jak jego koledzy. Jest słaby, stchórzył. Na moment stracił wiarę, posłuchał podszeptów Szatana. Nie zachował się jak dzielny i lojalny żołnierz, ale teraz już nie okaże słabości. Nie podda się.

Raptem znów przypomniały mu się ostatnie słowa Davida. „On nas przechytrzył”. Uważał początkowo, że David ma na myśli Szatana, bo to było takie oczywiste. A jeśli jednak chodziło mu o… Nie, to wykluczone. Ojciec chciał im tylko oszczędzić tortur. Prawda? Ojciec by ich tak nie oszukał. Tak czy nie?

Cunningham wciąż czekał ze wzrokiem wbitym w Erica. Czekał, aż Eric mrugnie. A kiedy w końcu do tego doszło, kiedy się doczekał, powiedział:

– Ciekawe, czy twój wspaniały przywódca wie, że przeżyłeś? Myślisz, że przyjdzie cię uratować, tak jak zrobił minionej nocy?