Выбрать главу

– Więc mimo wszystko jest jednak jakieś szczęśliwe zakończenie?

Wypowiedziawszy te słowa, Maggie spostrzegła swoją matkę, która właśnie szła korytarzem. Kathleen O’Dell ubrana była w klasyczny brązowy kostium i buty na obcasach, była lekko umalowana i przyciągała wzrok policjantów znajdujących się na korytarzu. Naprawdę dobrze wyglądała. Nie miała w sobie nic z zagubionej duszy, a jednak Maggie poczuła skurcz w żołądku i napięcie w mięśniach.

– Witam, pani O’Dell – powiedział Tully i wstał. Zaoferował jej swoje krzesło, a ona usiadła obok Maggie, skinąwszy jej tylko głową, i cicho podziękowała Tully’emu.

– Chyba pójdę po kawę – powiedział. – Przynieść też paniom?

– Tak, proszę – rzekła z wdzięcznym uśmiechem Kathleen O’Dell. – Ze śmietanką.

Tully stał i czekał.

– Maggie? Może dietetyczna pepsi?

Podniosła na niego wzrok i pokręciła głową, ale w jej oczach zobaczył wyrazy wdzięczności. Skinął głową i ruszył korytarzem.

– Nie wiem, po co przyszłaś – powiedziała Maggie ze wzrokiem wbitym przed siebie, tak jak matka.

– Przyszłam, bo chciałam tu być, żeby dołożyć od siebie dobre słowo. – Potem, jakby sobie coś przypomniała, postawiła torebkę na kolanach, otworzyła ją i wyjęła kopertę. Zawahała się, uderzając nią o rękę. Odłożyła torebkę. Znowu trzepnęła kopertą o rękę. Wreszcie podała ją Maggie, ledwie na nią zerknąwszy.

– Co to?

– Jak będziesz już gotowa – powiedziała Kathleen łagodnym głosem, przyciągając jej spojrzenie. – To jego nazwisko, adres i numer telefonu.

Skurcz w żołądku Maggie nasilił się. Odwróciła wzrok i położyła kopertę na kolanach. Chciała ją szybko oddać matce i zapomnieć. A jednocześnie nie mogła się doczekać, żeby ją otworzyć.

– Jak się nazywa?

– Patryk. – Matka uśmiechnęła się z przymusem. – Po bracie Thomasa. Twój ojciec byłby chyba zadowolony.

W tym momencie drzwi sali konferencyjnej otworzyły się. Szef policji Henderson przytrzymał je, a po chwili Julia Racine wyszła na korytarz. Zdumiała się na widok Maggie i jej matki. Miała na sobie odprasowany granatowy garnitur i buty na obcasach, a jasne włosy były elegancko ułożone. Nawet pomalowała usta szminką.

– Agentka O’Dell. Pani O’Dell. – Racine próbowała ukryć zdumienie i starała się być uprzejma. Maggie nie mogła się jednak pozbyć myśli, że czułaby się o wiele lepiej, pytając wprost, skąd się tu wzięły, u diabła. Ale tego ranka była damą. I do diabła lepiej, żeby nią była. Henderson traktował bardzo serio dyscyplinarne przesłuchania.

– Najpierw poproszę agentkę O’Dell – powiedział, wciąż trzymając drzwi.

Maggie czuła, że Racine na nią patrzy. Na pewno zastanawiała się gorączkowo, po czyjej stronie agentka Maggie O’Dell się opowie. Zatrzymała się w drzwiach i spojrzała w pytające błękitne oczy.

– Będzie pani tak dobra i zajmie czymś moją mamę, jeszcze ten jeden raz?

Zaczekała na uśmiech Racine, potem minęła Hendersona i weszła do sali konferencyjnej.

***