Carlos Rasch
Łowcy asteroidów
Przełożył Marian Warszałłowicz
1. Pięćset dwudziesty krąg słoneczny
Radiotelegram dowódcy * W Pomieszczeniu Etyki * Pilotron * Wypad do ekliptyki * Egzamin * Filitra Goma * Alarm radarowy
Wszystkich trzydziestu siedmiu członków załogi zebrało się w przedniej części statku kosmicznego, w centrali sterowania. Na twarzach malował się wyraz napiętego oczekiwania, stanęli obecnie przed pierwszym z wielkich zadań wyprawy kosmicznej: dotarciem do łańcucha łowców asteroidów.
Jako ostatni wszedł do wysokiego, lekko sklepionego pomieszczenia dowódca Axel Kerulen, mocny, niezbyt wysoki mężczyzna. Rzucił wnikliwe spojrzenie na najważniejsze instrumenty kontrolne astropilota — automatycznego pilota gwiezdnego. Lot przebiegał planowo. Zadowolony podszedł do pulpitu radiowego i radarowego.
— Za czterdzieści minut znajdziemy się w pozycji umożliwiającej rozpoczęcie manewru — powiedział półgłosem do oficera radiowego Norberta Frankena. — Proszę nadać nasz sygnał wywoławczy i nawiązać łączność ze statkiem wiodącym.
Franken wyprostował się w fotelu; długie, smukłe palce zaczęły sprawnie i szybko obsługiwać liczne klawisze i przełączniki.
W momencie wejścia dowódcy spośród stojących wokół członków załogi wystąpili inżynier urządzeń napędowych i nawigator, zajmując miejsca przy swych 1 pulpitach. Ucichły rozmowy, zapanowała cisza.
Norbert Franken skoncentrował uwagę na aparaturze. Wiedział, że przed chwilą z kadłuba rakiety wysunęły się automatycznie niewielkie anteny odbiorcze. Poruszały się powoli, szukając celu, zgodnie z rozkazem, jaki otrzymały automatyczne układy sterujące pracą aparatury radiowej. Tym celem był nadajnik rakiety wiodącej ŁA-401.
Na ekranie poszukiwawczym ukazała się ż lewej strony u dołu jasna iskierka i zaczęła stromym łukiem wędrować ku środkowi ekranu. Tam się zatrzymała. Poszukiwane źródło nadawcze zostało odnalezione. Jednocześnie rozległ się, początkowo słaby i niewyraźny, ale coraz wyraźniejszy i dźwięczniejszy głos:
— Tu ŁA-401, wiodąca rakieta czwartej flotylli kosmicznej!
Głos parokrotnie powtarzał to zdanie, do chwili gdy na ekranie ukazało się przyćmione zielone światełko. Połączenie zostało ustanowione. Automatyczna aparatura nadawcza rakiety wiodącej, lecącej w odległości wielu milionów kilometrów, odnalazła wywołującego, i nastawiła się na odbiór.
— Tu ŁA-408 — zameldował się oficer radiowy. — Tu ŁA-408! Meldunek do dowódcy flotylli: ŁA-408; osiąga teren operacyjny. Prosimy o wprowadzenie w eskadrę.
— Tu ŁA-401. Dowódca flotylli prosi komendanta Kerulena o informację lotu — odpowiedziała rakieta wiodąca.
Krępa postać dowódcy pochyliła się nad mikrofonem. Spojrzenie świadczyło o koncentracji.
— Tu ŁA-408, dowódca Kerulen. Melduję wam, towarzyszu astrodowódco, nasze przybycie na teren operacyjny. Stan załogi pomyślny. Statek jest gotów do wykonania zadań, urządzenia techniczne działają bez zarzutu. Na pokładzie znajdują się zgodnie z programem urządzenia specjalne do niszczenia meteorytów oraz przygotowana do montażu aparatura do ustawiania stosów ostrzegawczych na asteroidach i planetoidach. Załoga i statek podlegają przez dziesięć miesięcy waszemu dowództwu. Zapasy wody, powietrza i środków żywnościowych, przewidziane na ten okres, zmagazynowane są na statku, zgodnie z kosmicznymi przepisami bezpieczeństwa, w podwójnej ilości. Materiał rozszczepialny do wytwarzania energii dla silników i maszyn grawitacyjnych posiadamy w ilości trzykroć większej od przewidzianego zapotrzebowania. Nasza obecna prędkość w stosunku do Słońca wynosi czterdzieści pięć kilometrów na sekundę. ŁA-408 opuścił w ustalonym czasie bazę na Marsie, kierując się w stronę orbity Jupitera. Wlot na nasz teren operacyjny, między orbitami Marsa i Jupitera, przebiegał bez specjalnych wydarzeń. Za chwilę przekażemy wam, dowódco, listę załogi. Znajdzie pan na niej wypróbowanych współpracowników, którzy już po raz drugi i trzeci uczestniczą w rozwiązywaniu naszych wspólnych zadań w Kosmosie.
Dowódca zrobił małą przerwę i odwrócił się do czekających w głębi pomieszczenia członków załogi, uśmiechając się zachęcająco do niektórych z nich. Po czym kontynuował:
— Chciałbym jednak przede wszystkim wymienić czterech członków załogi, którzy po raz pierwszy w życiu opuścili planetę ojczystą, Ziemię. Mam na myśli chemika Filitrę Gomę z południowoamerykańskiego kręgu kulturowego, automatyka do spraw techniki sterowniczej i regulacyjnej Rai Raipura z hinduskiego kręgu kulturowego, Japończyka Kioto Yokohatę, pilota małej rakiety rozpoznawczej z dalekowschodnioazjatyckiego kręgu kulturowego oraz matematyka Oulu Nikerię ze środkowoafrykańskiego kręgu kulturowego. Zwłaszcza ci młodzi kosmonauci bardzo niecierpliwie oczekują spotkania z meteorytami i rozpoczęcia ich zwalczania. Kończę sprawozdanie i oczekuję waszych informacji.
W czasie gdy oficer radiowy przegrywał taśmę magnetofonową z listą załogi dla rakiety wiodącej, w pomieszczeniu dało się zauważyć wzrastające napięcie. Energia kosmonautów, nagromadzona przez lata przygotowań i miesiące lotu z Ziemi na Marsa i stamtąd dalej, domagała się ujścia. Wiedzieli wszyscy, że owo zadanie, choć tak uroczyście tym razem przekazane, w gruncie rzeczy można było streścić w kilku rzeczowych zdaniach; wśród kosmonautów stało się bowiem oczywiste, że wymienianie jedynie krótkich i precyzyjnych wskazówek i informacji jest niemal koniecznością życiową.
— Pozdrowienie naszej Ziemi! — zabrzmiało poważnie i uroczyście z niewidocznych, zręcznie ukrytych głośników. Było to pozdrowienie kosmonautów, przeznaczone dla załogi statku kosmicznego, wypowiedziane przez dowódcę rakiety wiodącej spokojnym, mocnym głosem. — Pozdrowienie naszej Ziemi! — te trzy słowa zawierały całą tęsknotę i miłość ludzi w Kosmosie do ich pięknej, dalekiej planety ojczystej. — Serdecznie witani was, inżynierowie i naukowcy Łowcy Asteroidów-408, w imieniu wszystkich członków flotylli rakietowej naszego terenu operacyjnego. Szczególnie serdecznie pozdrawiam czterech młodych kosmonautów, którzy po dojrzałym namyśle dołączyli do naszej niełatwej ekspedycji.
Będąc częścią wielkiej Służby Ruchu Kosmicznego, spełniamy tu, z dala od naszej ojczystej planety, poważny obowiązek. Przyczyniamy się do zmniejszenia najstraszniejszego ze wszystkich niebezpieczeństw podróży kosmicznych, niebezpieczeństwa zderzenia z meteorytami, oczyszczając wedle naszych najlepszych umiejętności przestrzeń międzyplanetarną w zasięgu strumieni meteorytów między Marsem a Jupiterem, z odłamków planety rozpadłej w zamierzchłych czasach. Nasze naczelne zadanie to wytropienie asteroidów, od odłamka skalnego poczynając, a na planetoidzie kończąc, i wyposażenie ich w ostrzegawcze radiolatarnie. Przy okazji niszczymy wszystkie meteoryty, od tych o rozmiarach ziarnka grochu do pocisku kosmicznego wielkości polnego kamienia, o ile przypadkowo natkniemy się na nie.
Nasza flotylla składa się obecnie z dwudziestu jeden rakiet. Utworzyliśmy — między czterysta osiemdziesiątym a pięćset dwudziestym kręgiem słonecznym — łańcuch poszukiwań. Odstęp między rakietami wynosi dwa miliony kilometrów. Średnia szybkość flotylli — piętnaście kilometrów na sekundę. ŁA-408 zluzuje na zewnętrznym kręgu, najdalszym od Ziemi, statek ŁA-417. ŁA-417 został zawiadomiony o naszym przybyciu. Flotylla wyśle swój najbliższy wspólny namiar dla Ziemi i Marsa w najbliższym czasie kosmicznym, to jest pojutrze między godziną 0.00 a 0.15. Proszę potwierdzić zajęcie nowej pozycji na pięćset dwudziestym kręgu, a tym samym wasze przybycie do czwartej flotylli kosmicznej, również do SZŁA. Życzę Kolegom z ŁA-408 pełnego sukcesu.