Minęły dwie minuty i dwadzieścia sekund od chwili żądania powtórzenia telegramu, gdy dalekopis zaczął znów stukać i odezwał się głośnik. Tym razem radiotelegram był jasny. Pełny tekst brzmiał: „Dowódca flotylli do waszego dowódcy: Zastopować statek i przeprowadzić z powrotem na pozycję ekliptyki pięćset dwadzieścia łamane przez tysiąc czterysta trzynaści Tam oczekiwać asteroidu Adonisa. Proszę sprawdził uszkodzenie radiolatarni ostrzegawczej. W razie potrzeby wysadzić desant i ustawić latarnię na nowo, Aparaturę nadawczą izolować na plus czterysta s Celsjusza, gdyż Adonis ma tak zwany bliskosłoneczny przelot. Flotylla będzie oczekiwała ŁA-408 za dziesięć dni na torze asteroidu między czterechsetnym a czterysta czterdziestym kręgiem słonecznym”.
Radiotelegram kończył się współrzędnymi obecnego położenia asteroidu Adonisa i jego elementami toru.
Do sterowni wszedł Kerulen. Wyciągnął z dalekopisu zadrukowany papier i przeczytał go uważnie, po czym, po krótkim zasiano wianiu, powiedział do Sagitty i Bacosa:
— Nie musimy się tym razem tak bardzo spieszyć z zawróceniem statku na nową pozycję, gdyż Adonis, dopiero za trzy dni nadleci w zasięg naszego wczorajszego odcinka lotu. Nie ma więc potrzeby budzić załogi. Manewr odwrotu możemy rozpocząć za cztery godziny, po śniadaniu. Do tego czasu trzeba jednak ni co zmniejszyć szybkość lotu. Sagitto, niech pani czuwa przy pilotronie nad hamowaniem, a ja sam zajmę sit ustawieniem astropilota.
Obecność Paro Bacosa była już zbędna, poszedł więc do kabiny przespać się. Wychodząc zauważył milczący dialog między Nikerią a mózgiem elektronowym. Aha — pomyślał — oblicza pozycję zero. Istotnie, matematyk informował się u maszyny liczącej, naciskając poszczególne klawisze. Mózg elektronowy odpowiadał diagramami, krzywymi i wężykami na swym szklanym, zielono fosforyzującym ekranie.
ŁA-408 przedostał się na teren przestrzeni międzyplanetarnej, w którym za kilka godzin powinien zjawić się asteroid.
Ponieważ statek obecnie poruszał się przeciw ogólnemu kierunkowi lotu meteorytów, Franken i Rai Raipur nieprzerwanie wysyłali na zmianę — na polecenie dowódcy — szeroki i bardzo intensywny wachlarz radarowy. Ta dodatkowa ostrożność okazała się potem jak najbardziej uzasadniona.
Dopiero teraz, w czasie lotu przeciw prądowi, można było odczuć, jak bardzo ta część — przestrzeni kosmicznej, między planetami Marsem a Jupiterem, była zaśmiecona wędrującymi odłamkami. Aż czterokrotnie w ciągu minionych siedemdziesięciu godzin pilotron musiał omijać ciała kosmiczne. Jak na warunki międzyplanetarne, było to bardzo dużo. Istniały statki kosmiczne, które latami nie napotykały ani jednego meteorytu.
Norbert Franken siedział w centralnej sterowni przy pulpicie radiowym i radarowym i obserwował zbliżającą się najmniejszą planetę. Radar zameldował asteroid już przed dwunastu godzinami, gdy był jeszcze oddalony od statku o około pięćset sześćdziesiąt jeden tysięcy kilometrów. Tymczasem zbliżył się już na odległość osiemdziesięciu siedmiu tysięcy kilometrów, poruszając się dostojnie swoim torem z szybkością trzynastu kilometrów na sekundę. Za dwie godziny będzie go można — dostrzec gołym okiem. Ale latarnia radiowa milczała; już dawno powinni byli usłyszeć jej ostrzeżenia.
Dniem i nocą, godzina po godzinie, anteny wszystkich statków wysyłały impulsy, stale powtarzając je den i ten sam rozkaz. Gdy te impulsy docierały do latarni z wystarczającą mocą, latarnia radiowa włączała się automatycznie. W zasadzie działo się tak wówczas gdy statek kosmiczny zbliżył się na odległość dwóch milionów kilometrów do asteroidu wyposażonego w latarnię. Sygnały ostrzegawcze ustawały dopiero z chwilą, gdy statek wysyłający impulsy oddalał się na bezpieczną odległość.
Latarnia nieprzerwanie emitowała w Kosmos swej ostrzeżenia, jak długo jakiś statek znajdował się w pobliżu. Wymieniała nazwę lub numer asteroidu, na którym ją umieszczono, jego szybkość lotu, czas obiegu — wokół Słońca oraz najbliższy i najdalszy od Słońca” punkt toru. Wyliczała charakterystyczne dane swego małego ciała, astralnego — wymiary, gęstość, objętość i siłę przyciągania.
Tak więc każdy dowódca statku był w porę przygotowany na spotkanie z tymi małymi planetkami. Również automatyczne stery rakiet, pilotrony, potrafiły samodzielnie reagować na te informacje radiowe. Z pomocą radiolokacji stwierdzały miejsce i kierunek ruchu asteroidu. W ten sposób rakieta mogła w Kosmosie tak manewrować, by ominąć niebezpieczną rafę kosmiczną bez narażania załogi i statku.
Radiolatarnie ostrzegawcze instalowano dopiero od czterdziestu lat, ale spośród około trzydziestu tysięcy asteroidów — oszacowano, że taka właśnie ilość krąży wewnątrz Systemu Słonecznego — już osiem tysięcy wyposażono w te automatyczne urządzenia ostrzegawcze.
Rozwój komunikacji międzyplanetarnej narzucał konieczność takich instalacji. Od początku wieku kosmicznego, od chwili startu pierwszego statku kosmicznego z ludami na pokładzie, bezpieczeństwo ich życia było najwyższym prawem podróży kosmicznych.
Właśnie ustawianie radiolatarni na asteroidach, przy jednoczesnym oczyszczaniu z meteorytów przestrzeni kosmicznej wewnątrz Systemu Słonecznego, umożliwiło starty bardzo szybkich międzyplanetarnych rakiet fotonowych i grawiplanów. Te dwa rodzaje nowych pojazdów kosmicznych mogły się poruszać niemal z szybkością światła, a więc osiągały blisko trzysta tysięcy kilometrów na sekundę. Przy takiej szybkości radar pokładowy byłby niemal bez znaczenia.
Natomiast radiolatarnie, wyposażone w potężną moc nadawczą, były w stanie zwrócić uwagę każdego statku kosmicznego — niezależnie od jego szybkości — na przeszkodę w przestrzeni kosmicznej. Mimo szybkiego lotu rakiety były więc w stanie takie przeszkody omijać.
Ale latarnia na Adonisie wciąż jeszcze niebezpiecznie milczała. Franken próbował za pomocą radaru uzyskać dokładny obraz tej lilipuciej planety. Gdy wyraźnie zwiększający się obiekt zbliżył się jeszcze bardziej, Franken wzmocnił fale radarowe, by móc lepiej zbadać powierzchnię asteroidu.
Położył przed sobą mapy Adonisa, by przenieść na nie ewentualne zmiany konturów i powierzchni. Chodziło ó to, by przy ewentualnym desancie mieć do dyspozycji aktualne, pewne materiały. W ciągu dziesiątków lat niejedno mogło się zmienić. Mapy sporządzono przed wielu laty, gdy ustawiano na Adonisie pierwszą radiolatarnię.
Przygotowania do spotkania z Adonisem były W pełnym toku. Załoga sprawdzała ciężkie skafandry, butle tlenowe i tabletki ze skoncentrowanym pożywieniem na wycieczki kosmiczne. W pomieszczeniu dziobowym mechaniczne chwytacze wyniosły małą rakietę rozpoznawczą do wyrzutni. Wciągnięto skrzynie z częściami zapasowymi i narzędziami do naprawy radiolatarni i ułożono w pomieszczeniach obok śluz.
Również naukowcy przygotowywali się w swych pracowniach i laboratoriach. Geolog i chemik mieli zamiar zbadać właściwości hałd szlaki, powstałej przy zbliżeniach asteroidu do Słońca. Astrobotanik zamierzał wysadzić na Adonisie w chronionych i nie chronionych miejscach mikroorganizmy i porównać ich zachowanie. Lorcester planował pomiary linii pola sił w zasięgu grawitacyjnym asteroidu, zaś Mirsanow przygotowywał ustawienie nowej pułapki antycząstek. Pierwszą zdemontowano po dziesięciodniowym skutecznym działaniu.
Ten wielki eksperyment udał się, uzyskano kilka miligramów antycząstek.
Filitra Goma, chemik z Brazylii, stała w swojej kabinie przyciskając twarz do iluminatora. Zgasiła światło i wpatrywała się w gwiazdy. Lada chwila powinien wynurzyć się asteroid Adonis.