Rozdział Siódmy
— To ciekawe, że zdecydowałeś się zacząć nowy związek tak szybko — zauważył Selgan neutralnym tonem.
— Wcale nie zacząłem nowego związku — zaprotestował Ponter. — Znałem Daklar Bolbay od ponad dwustu miesięcy.
— No tak. Była przecież partnerką twojej partnerki.
Ponter skrzyżował ręce na piersi.
— Właśnie.
— A zatem to oczywiste, że znałeś ją wcześniej. — Selgan pokiwał głową.
— Zgadza się. — W głosie Pontera pojawiła się defensywna nuta.
— I przez ten cały czas, kiedy znałeś Daklar, zdarzyło ci się o niej fantazjować?
— Słucham? — zdziwił się Ponter — Chodzi ci o fantazje seksualne?
— Tak, seksualne.
— Oczywiście, że nie.
Selgan nieznacznie wzruszył ramionami.
— To nie byłoby nic niezwykłego. Wielu mężczyzn fantazjuje o kobietach, z którymi związały się ich partnerki.
Ponter milczał przez kilka taktów, po czym cicho powiedział:
— Jest różnica między biernym myśleniem a fantazjowaniem…
— Oczywiście — przyznał Selgan. — Oczywiście. I często zdarzało ci się biernie myśleć o Daklar?
— Nie — uciął Ponter, po czym znowu umilkł. Odezwał się dopiero po dłuższej chwili. — „Często” to bardzo subiektywne pojęcie. Owszem, od czasu do czasu, może, ale…
Selgan się uśmiechnął.
— Tak jak już mówiłem, nie ma w tym nic niezwykłego. Spora część pornografii poświęcona jest właśnie temu tematowi. Brałeś kiedyś udział w…
— Nie!
— Skoro tak twierdzisz. Ale wyczuwam u ciebie dyskomfort. Coś w tej zmianie relacji między tobą i Daklar ci nie odpowiadało. O co chodziło?
Ponter nie odpowiedział.
— Może widziałeś w tym coś złego, ponieważ Klast zmarła tak niedawno?
Ponter pokręcił głową.
— Nie o to chodziło. Klast nie żyła; odeszła. Prawdę mówiąc, obecność Daklar pomagała mi o niej pamiętać. Przecież Daklar była jedyną osobą na całym świecie, która znała Klast równie intymnie jak ja.
— No dobrze, w takim razie pozwól, że zadam ci inne pytanie.
— Chyba nie mógłbym cię przed tym powstrzymać.
— To prawda — odparł Selgan z uśmiechem. — W tamtym momencie nie wiedziałeś jeszcze, co postanowi Najwyższa Rada Siwych w sprawie ponownego kontaktu ze światem Gliksinów. Czy twój dyskomfort wynikał z tego, że czułeś się nielojalny wobec Mare, ponieważ spędzałeś czas z Daklar?
Ponter zaśmiał się ironicznie.
— Widzisz? Mówiłem, że wy, rzeźbiarze osobowości, zawsze wszystko upraszczacie i szukacie gładkich odpowiedzi. Nie ślubowałem niczego Mare Vaughan. Nie miałem wobec niej żadnych zobowiązań. Mój dyskomfort… — przerwał w pół zdania.
Selgan czekał przez jakiś czas, licząc, że pacjent powie coś jeszcze, ale Ponter milczał.
— Świadomie się powstrzymałeś — zauważył rzeźbiarz osobowości. — W myślach dokończyłeś tę wypowiedź, ale postanowiłeś nie mówić tego głośno. Co to była za myśl?
Ponter zrobił głęboki wdech, wciągając nosem feromony Selgana i starając się wybadać, jaką pułapkę próbuje na niego zastawić terapeuta. Jednakże Selgan posiadał niezwykłą zdolność kontrolowania zapachów, jakie wydzielało jego ciało; właśnie dlatego odnosił sukcesy w tej pracy. Czekał cierpliwie, aż Ponter w końcu sam zacznie mówić.
— Nie chodziło o to, że byłbym nielojalny wobec Mare. Chodziło o Adikora.
— Twojego partnera — powiedział Selgan, tak jakby chciał upewnić się co do osoby.
— Tak — przyznał Ponter.
— Człowieka, który zabrał cię z innego świata, od Mare Vaughan…
— Tak. Nie. To znaczy, on…
— Niewątpliwie zrobił to, co musiał — stwierdził Selgan. — Ale mimo to gdzieś głęboko w tobie kryło się coś… no właśnie, co?
Ponter zamknął oczy.
— Niechęć do niego.
— Za to, że sprowadził cię do domu.
Ponter przytaknął.
— Za to, że zabrał cię od Mare.
Skinął głową po raz drugi.
— Za to, że musiałeś opuścić kobietę, która być może mogła zastąpić w twoim życiu Klast.
— Nikt nie zastąpi Klast — burknął Ponter. — Nikt.
— Oczywiście, że nie — powiedział szybko Selgan, podnosząc do góry ręce. — Wybacz mi. Ale przyznasz, że pociągała cię — a przynajmniej jakąś część ciebie — możliwość flirtowania z kobietą, która niemal doprowadziła do kastracji Adikora podczas twojej nieobecności. Podświadomie chciałeś go ukarać, tak? Chciałeś, aby zapłacił za to, że wyrwał cię z tamtego świata.
— Mylisz się.
— No cóż — odparł Sełgan lekko. — Często mi się to zdarza…
W końcu Dwoje znowu przestało być Jednym i Ponter, Adikor oraz pozostali mężczyźni wrócili na Obrzeża. W trakcie podróży poduszkobusem Ponter nie wspomniał nic o tym, że spotykał się z Daklar. Adikor bynajmniej nie miałby nic przeciwko temu, że jego przyjaciel spędzał czas z kobietą; zazdrość o związki partnera z płcią przeciwną była szczytem złego smaku.
Ale Daklar nie była jakąś tam kobietą.
Gdy tylko wysiedli z poduszkobusu, od drzwi pędem ruszyła ku nim Pabo, duża, rudobrązowa suka Pontera. Czasami zabierali ją do Centrum, ale tym razem została w domu. Bez trudu potrafiła sobie coś upolować, gdy wyjeżdżali.
We trójkę weszli do środka. Ponter od razu zajął siedzisko w pokoju dziennym. Przeważnie do niego należał obowiązek przygotowywania wieczornych posiłków i zwykle zabierał się do pracy, jak tylko przestąpili próg, ale tego dnia chciał najpierw pomówić z Adikorem.
Ten jednak zniknął w łazience. Ponter czekał na niego, wiercąc się niecierpliwie. W końcu usłyszał odgłosy strug spłukujących. Adikor, widząc przyjaciela na jednej z kanap, pytająco uniósł brew.
— Usiądź — poprosił Ponter.
Jego partner zajął siodłowe krzesło.
— Chcę, żebyś dowiedział się tego ode mnie, zanim powie ci o tym ktoś inny.
Zamiast ponaglać przyjaciela, Adikor patrzył na niego wyczekująco.
— Większość czasu, gdy Dwoje było Jednym, spędziłem z Daklar — przyznał Ponter.
Adikor wyraźnie się zgarbił; nogi luźno zadyndały po obu stronach siodłowego krzesła.
— Z Daklar? — powtórzył. — Z Daklar Bolbay? — upewnił się, tak jakby znał jakąś inną.
Ponter skinął głową.
— Po tym, co mi zrobiła?
— Chce, abyśmy jej wybaczyli. Ty i ja.