Выбрать главу

— Próbowała doprowadzić do mojej kastracji!

— Wiem — powiedział Ponter cicho. — Ale jej się nie udało.

— Nie ma skalpela, nie ma sprawy — warknął Adikor. — Tak?

Ponter milczał przez dłuższą chwilę, próbując zebrać myśli. Podczas podróży poduszkobusem z Centrum zastanawiał się, co powie przyjacielowi, ale jak zawsze w takich sytuacjach, rzeczywistość okazała się zupełnie inna od tego, co zaplanował.

— Posłuchaj, muszę myśleć o moich córkach. Źle by było, gdyby ich ojciec i kobieta, z którą mieszkają, byli ze sobą skłóceni.

— Mnie też zależy na Megameg i Jasmel — zapewnił Adikor. — Ale to nie ja zacząłem ten konflikt.

— Masz rację. — Ponter powoli pokiwał głową. — Mimo to… one tak wiele przeszły przez ostatnie dwa dekamiesiące.

— Wiem. Jest mi ogromnie przykro z powodu śmierci Klast, ale powtarzam raz jeszcze: to nie ja wywołałem ten konflikt. Zrobiła to Daklar Bolbay.

— Rozumiem. Ale… przebaczenie pomaga nie tylko osobie, która je otrzymuje. Także ten, kto wybacza, odczuwa dobroczynne skutki takiego gestu. Po co nosić w sobie nienawiść i gniew… — Ponter pokręcił głową. — Lepiej się od nich uwolnić do końca.

Adikor przez chwilę zastanawiał się nad słowami partnera.

— Ponad dwieście miesięcy temu wyrządziłem ci krzywdę — przypomniał.

Ponter zacisnął wargi. Nigdy o tym nie rozmawiali… Nigdy! Między innymi właśnie dlatego potrafili razem żyć.

— i ty — ciągnął Adikor — mi wybaczyłeś.

Ponter siedział bez słowa.

— Nigdy nie prosiłeś mnie o nic w zamian i wiem, że teraz też tego nie robisz, ale…

Zaniepokojona odstępstwem od rutyny Pabo — była pora kolacji! — weszła do pokoju i nosem trąciła nogi Pontera. Sięgnął ku niej i podrapał ją za uchem.

— Daklar naprawdę pragnie przebaczenia — powiedział.

Adikor wlepił wzrok w porośniętą mchem podłogę. Ponter domyślał się, co chodzi przyjacielowi po głowie. Kastracja była najwyższą dopuszczaną przez prawo karą za przestępstwo, a Daklar domagała się jej, choć nie popełniono żadnego wykroczenia. Przykre doświadczenia z przeszłości stały się motywem, jeśli nie usprawiedliwieniem, jej działania.

— Zamierzasz się z nią związać? — spytał Adikor, nie podnosząc wzroku. Ponter bardzo lubił partnerkę Adikora, Lurt, ale oczywiście nie istniało żadne prawo, które nakazywało utrzymywać dobre relacje z kobietą partnera.

— Jeszcze jest za wcześnie, by o tym rozmawiać — przyznał Ponter. — Ale spędziłem z nią cztery przyjemne dni.

— Uprawialiście seks?

Pontera nie uraziło to pytanie; rozmowy dwóch żyjących razem mężczyzn o intymnych kontaktach z kobietami były zupełnie naturalne — prawdę mówiąc, zwykle w ten właśnie sposób radzili sobie z trudnościami w wyrażaniu tego, co każdemu z nich sprawiało przyjemność.

— Nie. — Ponter wzruszył ramionami. — Może byśmy to zrobili, gdyby nadarzyła się odpowiednia okazja, ale większość czasu spędziliśmy z Jasmel i Megameg.

Adikor pokiwał głową, jakby właśnie usłyszał znany wszystkim sekret.

— Serce mężczyzny można zdobyć, poświęcając uwagę jego dzieciom.

— Przecież wiesz, że Daklar jest ich tabant. Są także jej dziećmi.

Adikor nie odpowiedział.

— Więc jak? — odezwał się w końcu Ponter. — Wybaczysz jej?

Adikor przez jakiś czas wpatrywał się w malunek na suficie.

— Paradoksalna sytuacja, nie uważasz? Ta kwestia pojawiła się między nami tylko dlatego, że przed dziesiątkami miesięcy okazałeś mi tyle dobroci. Gdybyś wtedy wystąpił z publicznym oskarżeniem po tym, co zrobiłem, zostałbym wykastrowany i nie miałbym jąder, o które Daklar postanowiła się upomnieć po twoim zniknięciu. — Adikor wzruszył ramionami. — Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko jej wybaczyć, skoro tego sobie życzysz.

— Przeciwnie, masz wybór — zauważył Ponter.

— Tak jak ty przed wieloma miesiącami. Wybaczę jej.

— Jesteś dobrym człowiekiem.

Adikor zmarszczył brew, jakby zastanawiał się nad tym banalnym zdaniem.

— Nie — powiedział. — Nie. Ja jestem tylko tak dobry, jak być należy. Za to ty, mój przyjacielu…

Ponter uśmiechnął się i wstał z miejsca.

— Powinienem chyba zająć się kolacją.

Choć Dwoje niedawno przestało być Jednym, Ponter i Adikor ponownie wyruszyli do Centrum, tym razem na salę Rady. Siwi ogłosili, że są gotowi przedstawić decyzję w sprawie ponownego otwarcia portalu.

Aulę po brzegi wypełniali widzowie obu płci. Adikor sprawiał wrażenie spiętego. Po chwili Ponter domyślił się dlaczego. Ostatnim razem Adikor widział na tej sali takie tłumy podczas własnego dooslarm hasadlarm. Teraz ani słowem nie wspomniał o swoim zdenerwowaniu — gdyby to zrobił, musiałby ponownie przeżyć niefortunną historię z Daklar — i Ponter kochał go za ten gest jeszcze bardziej.

Na widowni zasiadło jedenastu Ekshibicjonistów, ubranych w srebrne stroje. Ponter nie zdołał się oswoić z gliksińskim pojęciem „wiadomości”: ze stałym nadawaniem doniesień o tym, co złego działo się na całym świecie. Niektóre kanały robiły to przez dziesięć dziesiątych dnia. Tutaj Kompany — implanty zapewniające bezpieczeństwo wszystkim obywatelom od blisko tysiąca miesięcy — niemal zupełnie usunęły problem kradzieży i napaści. Ale ludzie i tak byli głodni infor macii. Ponter czytał gdzieś, że plotki służą temu samemu celowi wśród ludzi co iskanie wśród innych naczelnych — tworzą więzi. Dlatego niektórzy obywatele w ramach swojego wkładu w społeczeństwo udostępniali transmisje z własnych Kompanów wszystkim, którzy chcieli to oglądać; ludzie włączali Podglądacze i wybierali ulubionego Ekshibicjonistę.

Zazwyczaj najwyżej dwóch obserwowało sesje Rady, ale tym razem chodziło o sprawę budzącą powszechne zainteresowanie i nawet Ekshibicjoniści, którzy zwykle uczestniczyli wyłącznie w wydarzeniach sportowych lub wieczorach poetyckich, znaleźli się na widowni.

Przewodnicząca Najwyższej Rady, Pandaro, oparła się na rzeźbionej drewnianej lasce i wstała, aby przemówić do zebranych.

— Przeanalizowaliśmy kwestie, które przedstawili nam Uczony Huld i Uczony Boddit — oznajmiła. — Przestudiowaliśmy także długie relacje Uczonego Boddita z jego podróży do świata Gliksinów oraz tych niewiele fizycznych dowodów, jakie nam przedstawił.

Ponter dotknął niewielkiego złotego przedmiotu, który czasem nosił na szyi. Wcześniej niechętnie oddał go do analizy i cieszył się, że już go odzyskał. Mare dała mu go, zanim opuścił jej świat. Była to para krzyżujących się prostopadle złotych pręcików, krótszego i dłuższego.

— Po zastanowieniu — ciągnęła Pandaro — uznaliśmy, że potencjalne korzyści z kontaktu z inną wersją Ziemi, ze spotkania innego rodzaju ludzkości oraz poznania jego osiągnięć w dziedzinie nauki, a także potencjalne możliwości wymiany handlowej, są zbyt wielkie, byśmy mogli je zignorować.

— To błąd! — rozległ się jakiś głos z trybuny. — Nie róbcie tego!

Radny Bedros, siedzący obok przewodniczącej Pandaro, utkwił wzrok w osobie, która krzyknęła.

— Twoja opinia została zarejestrowana, jeśli zadałeś sobie trud, żeby wziąć udział w głosowaniu dotyczącym tej sprawy. Zadaniem niniejszej Rady jest podejmowanie decyzji, dlatego proszę łaskawie wysłuchać nas do końca.

— Najwyższa Rada Siwych — podjęła Pandaro — stosunkiem głosów czternaście do sześciu poleca, by Uczeni Huld i Bod — dit ponowili próbę otwarcia portalu do równoległego świata. Rada oczekuje raportów z działań co dziesięć dni i postanawia śledzić tę sprawę i poddawać ją ocenie co trzy miesiące.