— Doktor Benoit przewodzi naszemu zespołowi portalo — wemu — wyjaśnił Krieger.
— Właśnie — przytaknęła Louise. — Próbujemy opracować technologię, która umożliwiłaby otwarcie przejścia do drugiego świata z naszej strony.
Mary skinęła głową. W Sudbury Louise nie przez cały czas kochała się z Reubenem; odbyła także wiele długich nocnych rozmów z Ponterem i na pewno lepiej znała neandertalskie spojrzenie na fizykę niż ktokolwiek inny na tej wersji Ziemi. Mary się zawstydziła. Louise nigdy nic jej nie zrobiła — jedyną jej winą była uroda.
— Miło będzie znowu spędzić razem trochę czasu — powiedziała.
— Jasne — zgodziła się Louise. — Wiesz, przydałaby mi się współlokatorka. Co ty na to? Podczas kwarantanny u Reube — na dobrze się czułyśmy w swoim towarzystwie.
— Hm, dziękuję, ale nie. Cenię sobie prywatność.
— No to w Rochester nie będziesz miała trudności ze znalezieniem mieszkania.
Krieger przytaknął.
— Xerox i Kodak, główni pracodawcy w tym regionie, w ostatnich latach zwolniły sporo ludzi. Teraz można kupić dom za grosze i do tego będziesz miała do wyboru setki apartamentów.
— Dobrze wiedzieć — powiedziała Mary.
— Spróbuj w Bristol Harbour Village — zasugerowała Louise. — To godzinę drogi stąd, ale leży nad jednym z jezior Finger. Jest tam pięknie. Mnóstwo jeleni, a do tego nocą widać gwiazdy.
— Skoro mowa o nocnym niebie — wtrąciła Mary, uświadamiając sobie, że właśnie Louise może jej coś wyjaśnić — podczas ostatniego wieczoru w Sudbury widziałam zupełnie szaloną zorzę polarną. Wiesz może, dlaczego tak wyglądała?
Louise przyglądała się Mary przez kilka sekund, tak jakby nie mogła uwierzyć, że ktoś o to pyta.
— Nie czytałaś ostatnio gazet?
Mary pokręciła głową.
— Byłam zajęta przygotowaniami do przyjazdu tutaj.
— W magnetycznym polu Ziemi pojawiły się nieregularno — ści. Odczyty z przyrządów pomiarowych na całym świecie to potwierdzają. Dochodzi do znacznych fluktuacji geodynama.
— Jaki może być tego powód?
Louise wzruszyła ramionami.
— Nikt nie wie.
— Czy to niebezpieczne?
— Raczej nie.
— Raczej? — powtórzyła Mary.
— No cóż, nigdy dotąd nie zarejestrowano takich zjawisk. Wielu ekspertów jest zdania, że pole magnetyczne Ziemi powoli zanika i że to wstęp do przebiegunowania.
Mary coś niecoś o tym słyszała, ale była zadowolona, że to Krieger się odezwał:
— Czyli?
— W magnetycznym polu Ziemi od czasu do czasu dochodzi do odwrócenia kierunku, czyli do zamiany magnetycznego bieguna północnego z południowym. Badania geologiczne mówią nam, że wydarzyło się to już ponad trzysta razy, nigdy jednak w okresie, odkąd prowadzono pomiary natężenia, dlatego tak naprawdę niewiele wiemy o całym procesie. Zawsze zakładano, że przy takim przebiegunowaniu konieczny jest początkowy zanik pola, aby mogło ono następnie odbudować się z przeciwną polaryzacją.
— I ty twierdzisz, że nie mamy się czym przejmować? — upewnił się Krieger. — Nie wiąże się to z jakąś masową zagładą? Louise pokręciła głową.
— Nie. Ziemskie pole miało odwrotną niż obecnie polaryzację w czasach, gdy wyginęły dinozaury, ale trwało w takim stanie przez ponad milion lat przed końcem kredy — poinformowała z megawatowym uśmiechem. — W najgorszym przypadku będziemy musieli przemalować kompasy.
— To pocieszająca wiadomość — stwierdziła Mary.
Louise przytaknęła.
— A możliwe, że nawet tego nie trzeba będzie robić. Z tego, co dotychczas nam wiadomo, to, który biegun staje się północnym, a który południowym, determinuje mechanika kwantowa, co oznacza, że jest to zupełnie przypadkowe. Czyli że istnieje zaledwie pięćdziesięcioprocentowa szansa, iż pole magnetyczne powróci z odwróconym kierunkiem.
Krieger zmarszczył brwi.
— Ale jeśli tak jest, to w okresie, gdy doszło do zagłady dinozaurów, mógł nastąpić zanik pola magnetycznego, a my nic o tym nie wiemy, ponieważ z powrotem pojawiło się z takim samym kierunkiem, jaki miało wcześniej.
— Niepotrzebnie się martwisz, Jock — zapewniła Louise. — Zaniki pola magnetycznego, o których nam wiadomo, nie wiązały się z żadną zagładą. Dlatego nie ma sensu zakładać, że te, o których nie wiemy, bo nie doszło do odwrócenia polaryzacji, miały jakieś skutki biologiczne. — Uśmiechnęła się do Kriegera, który wydawał się pogrążony w myślach. — Nie przejmuj się — powiedziała. — Jestem pewna, że wszyscy przetrwamy to bez szwanku.
Rozdział Dziewiąty
— Wcześniej wspomniałeś — odezwał się Jurard Selgan — że dążąc do ponownego otwarcia portalu, kierowałeś się tylko korzyściami, jakie mogło to przynieść ludziom z naszego świata.
Ponter niechętnie skinął głową.
— To prawda.
— A ponieważ możliwość kontaktu z tym drugim światem zależała od kwantowego komputera, który zbudowałeś wspólnie z Adikorem Huldem, należało się spodziewać, że zostaniesz tu, na naszej Ziemi, aby nadzorować laboratorium komputerowe.
— W zasadzie… — zaczął Ponter, ale umilkł.
— Mówiłeś przecież, że nie miałeś w tym osobistego interesu, prawda?
— Tak, ale…
— A mimo to ponownie starłeś się z Najwyższą Radą Siwych. Upierałeś się przy tym, abyś to ty osobiście mógł wrócić na drugą Ziemię.
— Tylko takie rozwiązanie miało sens. Nikt inny z naszych ludzi tam nie był. Znałem już kilka osób stamtąd i wiele wiedziałem o ich świecie.
— Odmówiłeś przekazania komukolwiek bazy danych dotyczącej języka Gliksinów, jaką stworzył twój Kompan, o ile nie otrzymasz gwarancji uczestnictwa w kolejnej grupie podróżującej do drugiego świata.
— To nie było tak — zaoponował Ponter. — Jedynie zasugerowałem, że moja obecność może bardzo się przydać.
Selgan mówił spokojnie.
— To było coś więcej niż sugestia. Podobnie jak większość ludzi, widziałem sporą część obrad na Podglądaczu. Jeśli twoja pamięć o tamtych wydarzeniach przyblakła, możemy bez kłopotu poprosić o dostęp do twoich archiwów alibi z tamtego dnia. Dlatego właśnie moje centrum terapeutyczne zostało zbudowane tutaj, tak blisko Pawilonu Archiwów Alibi. Chcesz się tam udać i…
— Nie. Nie, to nie będzie konieczne.
— Azatem, żeby zapewnić sobie powrót na drugi świat, uciekłeś się do…hm, czy „przymus” to zbyt mocne słowo?
— Chciałem, aby mój wkład był jak najlepszy. Kod Cywilizacji wymaga tego od każdego z nas.
— To prawda — zgodził się Selgan. — A skoro ów wkład… wyższe dobro… wymaga popełnienia przestępstwa, to…
— Mylisz się. Wtedy jeszcze nawet o tym nie myślałem. Moim jedynym celem… — Ponter umilkł, po czym poprawił się: — …moimi jedynymi celami było podtrzymanie kontaktu i zobaczenie się z moją przyjaciółką, Mare Vaughan. Nigdy bym tam nie wrócił, gdybym wiedział, co zrobię.
— To nie do końca prawda, mam rację? — odezwał się Selgan. — Wspominałeś wcześniej, że gdybyś mógł cofnąć czas, znowu postąpiłbyś tak samo.