— Rzeczywiście, my ogromnie szanujemy naszych starszych — przyznał Ponter. — Mądrości nie da się niczym zastąpić.
Mary pokiwała głową.
— Akurat to wiedzieliśmy o neandertalczykach na podstawie analizy kopalnych szczątków — powiedziała. — Nigdy jednak nie rozumiałam przyczyn.
— Moją specjalnością jest Australopithecus — wtrąciła An — gela. — Jakie szczątki masz na myśli?
— Hm, osobnik znany jako LaChapelleauxSaints był dotknięty paraliżem i artretyzmem, miał złamaną szczękę i stracił większość zębów. To oczywiste, że opiekowano się nim przez wiele lat; sam w żadnym razie nie dałby sobie rady. Prawdopodobnie ktoś musiał nawet przeżuwać jedzenie dla niego. La Cha — pelle miał czterdzieści lat, kiedy zmarł, co było nie łada osiągnięciem wśród ludzi, którzy żyli najwyżej po dwadzieścia kilka lat. Musiał być prawdziwą skarbnicą wiedzy o terytorium swojego plemienia! Całe dekady doświadczenia! Podobnie wygląda przypadek Szanidara I z Iraku. Ten biedak także dożył mniej więcej czterdziestki i był w jeszcze gorszym stanie niż La Cha — pelle; nie widział na lewe oko i nie miał prawej ręki.
Henry zagwizdał kilka nut. Mary dopiero po sekundzie je rozpoznała: motyw przewodni z The Six Million Dollar Man.
— Nim także się zajmowano — ciągnęła z uśmiechem — i to nie z litości, lecz dlatego, że tak stary człowiek był kopalnią wiedzy łowieckiej.
— Może i tak — stwierdziła Angela obronnym tonem — ale przecież to rolnicy zbudowali miasta, to rolnicy mieli odpowiednią technologię. W Europie, w Egipcie — tam, gdzie ludzie uprawiali ziemię — miasta istnieją od tysięcy lat.
Henry Rączy Jeleń spojrzał na Pontera tak, jakby szukał u niego wsparcia. Neandertalczyk tylko kiwnął głową, dając znak, że ustępuje pola Indianinowi.
— Uważasz, że Europejczycy rozwinęli technologię — metalurgię i wszystko inne — a my, Indianie, nie, dlatego że oni byli lepsi? — spytał Henry. — Tak właśnie myślisz?
— Nie, nie — zaprzeczyła speszona Angela. — Oczywiście, że nie. Tylko…
— Rozwój technologiczny Europejczyków był wynikiem szczęśliwego zbiegu okoliczności. Rudy żelaza tuż pod powierzchnią ziemi; krzemienie do wykonywania narzędzi kamiennych. Próbowałaś kiedyś ciosać granit? Na tych terenach mamy głównie tę skałę. Wychodzą z niej kiepskie groty strzał.
Mary miała nadzieję, że Angela na tym poprzestanie, ale ona nie dawała za wygraną.
— Europejczycy mieli nie tylko narzędzia. Okazali się też na tyle sprytni, że udomowili zwierzęta, aby dla nich pracowały. Tutaj Indianie nigdy tego nie robili.
— Ponieważ nie mogli — zauważył Henry. — Na całej planecie jest zaledwie czternaście gatunków dużych roślinożerców dających się oswoić. Tylko jeden z nich — renifer — występuje w stanie naturalnym w Ameryce Północnej i to daleko na północy. Pięć głównych udomowionych zwierząt pochodzi z rejonu Eurazji: owce, kozy, bydło, konie i świnie. Pozostałe dziewięć w skali globalnej odgrywa mniejsze znaczenie, jak choćby wielbłądy. Północnoamerykańskiej megafauny — łosia, niedźwiedzia, bizona czy pumy — nie da się oswoić. Po prostu te zwierzęta z natury się do tego nie nadają. Owszem, można chwytać je w naturalnym środowisku, ale nie da się ich rozmnażać na skalę hodowlaną. Nie dają się też ujeżdżać, choćby nie wiem jak długo próbować je złamać — Ton Henryego stawał się coraz chłodniejszy. — To nie wyższa inteligencja sprawiła, że Europejczycy osiągnęli to, co osiągnęli. Można nawet spierać się, że to my, Indianie z Ameryki Północnej, wykazaliśmy się tęższymi umysłami, bo przetrwaliśmy i rozwijaliśmy się pomimo braku metali i udomowionych zwierząt roślinożernych.
— Ale przecież byli też tubylcy… to znaczy Indianie północnoamerykańscy, którzy uprawiali ziemię — zauważyła Angela.
— Pewnie. Ale co uprawiali? Głównie kukurydzę, bo to tutaj było. A kukurydza zawiera mało białka w porównaniu do zbóż pochodzących z Eurazji.
Tym razem to Angela spojrzała na Pontera.
— Ale… ale neandertalczycy pochodzili z Europy, a nie z Ameryki Północnej.
Henry skinął głową.
— I mieli wspaniałe narzędzia kamienne: kultura mu — stierska.
— Ale nie udomowili zwierząt, choć jak twierdzisz, w Europie było pod dostatkiem takich, które się do tego nadawały. No i nie uprawiali ziemi.
— Halo! Ziemia do Angeli! — odezwał się Henry. — W czasach, gdy żyli neandertalczycy, nikt nie udomawiał zwierząt. I nikt wtedy nie uprawiał roli — ani przodkowie Pontera, ani twoi czy moi. Ziemię zaczęto uprawiać dziesięć i pół tysiąca lat temu na terenach zwanych Żyznym Półksiężycem. To miało miejsce na długo po wyginięciu neandertalczyków… przynajmniej w tej linii czasu. Kto wie, co by osiągnęli, gdyby przetrwali.
— Ja wiem — powiedział Ponter wprost.
Mary się roześmiała.
— W takim razie nam powiedz — poprosił Henry. — Twoi ludzie nigdy nie zajmowali się uprawą ziemi, prawda?
— Zgadza się.
Henry pokiwał głową.
— Zresztą pewnie i tak lepiej wam bez rolnictwa. Wiąże się z nim wiele złego.
— Na przykład co? — spytała Mary ostrożnie. Widziała, że Henry trochę się uspokoił, dlatego starała się, aby w jej głosie brzmiała ciekawość, a nie prowokacja.
— Już wcześniej napomknąłem o przeludnieniu. Jaki jest wpływ rolnictwa na ziemię, chyba każdy widzi: pod pola uprawne wycina się lasy. Do tego dochodzą jeszcze wszystkie choroby związane z hodowlą udomowionych zwierząt.
Mary zauważyła, że Ponter potakuje. Reuben Montego wyjaśnił im to w Sudbury.
Dieter okazał się bardzo bystry jak na gościa zajmującego się aluminiowym sidingiem. On także skinął głową.
— I nie chodzi tutaj wyłącznie o choroby fizyczne; mamy też do czynienia z chorobami kulturowymi — zauważył. — Weźmy na przykład niewolnictwo: to bezpośredni produkt potrzeby rąk do pracy przy uprawach.
Mary zerknęła na Pontera, czując rosnący dyskomfort. Po raz drugi, odkąd przybył do Waszyngtonu, w rozmowie pojawiał się temat niewolnictwa. Wiedziała, że czeka ją później sporo wyjaśniania…
— Rzeczywiście — przytaknął Henry. — Większość niewolników pracowała na plantacjach. A nawet pomijając niewolnictwo dosłowne, uprawa gruntów dała początek zjawiskom, które w zasadzie sprowadzają się do tego samego, takim jak dzierżawienie gruntów czy pojawienie się wyrobników. Do tego dochodzi oparte na podziale klasowym społeczeństwo, feudalizm, właściciele ziemscy i tak dalej; wszystko to bezpośrednio wynika z rolnictwa.
Angela zmieniła pozycję na krześle.
— Ale nawet w sferze polowania na zwierzęta odkrycia archeologiczne mówią nam, że nasi przodkowie byli w tym o wiele lepsi niż neandertalczycy — stwierdziła.
Ponter wyglądał na zagubionego, gdy dyskusja dotyczyła uprawy ziemi i feudalizmu, ale ostatnie stwierdzenie Angeli zrozumiał doskonale.
— W jakim sensie? — spytał.
— No cóż, nie znaleźliśmy żadnych dowodów efektywności podejścia do polowania, jakie reprezentowali twoi przodkowie.
— Co masz na myśli? — Ponter zmarszczył czoło.
— Neandertalczycy zabijali tylko pojedyncze zwierzęta. — Angela zrozumiała, że popełniła błąd, ledwie wypowiedziała te słowa.
Brew Pontera powędrowała w górę.
— A jak polowali wasi przodkowie?
Angela zmieszała się.
— Hm… dawniej, no cóż, pędziliśmy całe stada nad urwiska i zabijaliśmy setki zwierząt naraz.