Widać neandertalczycy nie nosili bielizny.
Był ogromny — gruby i długi; nieobrzezany, ale purpurowa żołądź wystawała teraz daleko poza napletek. Mary powoli przesunęła dłonią wzdłuż prącia, czując, jak pulsuje ono z każdym uderzeniem serca Pontera.
Odsunęła się na bok i pomogła mu do końca ściągnąć spodnie. Jego stopy tkwiły w połączonych z nogawkami pokrowcach, mocno zaciśniętych paskami w dwóch miejscach, ale Ponter szybko się z nimi uporał. Był teraz nagi od pasa w dół, a ona od pasa w górę. Zsunęła nogi z łóżka, wstała, szybko zrzuciła buty i rozpięła spódnicę, która opadła na podłogę. Ponter nie spuszczał z niej wzroku. Zauważyła, że jego oczy stają się okrągłe ze zdumienia. Spojrzała w dół i roześmiała się; miała na sobie zwykłe beżowe majtki. W przyćmionym świetle wyglądała tak, jakby w tym miejscu była zupełnie gładka. Wsunęła kciuki pod gumkę i ściągnęła figi w dół…
Wiedziała, że modne było golenie sporej części włosów łonowych. Słyszała, jak kiedyś Howard Stern nazywał to, co zostawało po takich zabiegach „pasem startowym”. Ona jednak tylko delikatnie podgalała brzegi. Uświadomiła sobie, że Ponter po raz pierwszy widzi gęste owłosienie na gliksińskiej kobiecie. Uśmiechnął się, najwyraźniej zachwycony tym odkryciem, i sam też zsunął się z łóżka, stając obok niej. Palcami przesunął w odpowiedni sposób po ramionach koszuli. Spadła z niego jak ubranie z Brucea Bannera, lądując na wykładzinie.
Stali teraz w odległości metra od siebie, oboje kompletnie nadzy, jeśli nie liczyć Kompana i opatrunku na ramieniu Pontera. Zbliżył się do niej, ponownie zamykając ją w objęciach, i oboje przewrócili się na łóżko.
Mary chciała poczuć go w sobie — ale nie tak od razu, nie za szybko. Mieli mnóstwo czasu. Zmęczenie, przez które wcześniej postanowiła wrócić do pokoju, zupełnie się ulotniło. Tylko jak kochali się neandertalczycy? Może istniały dla nich jakieś tabu lub czymś się brzydzili? Wolała pozostawić inicjatywę Ponterowi, ale on też się wahał, prawdopodobnie pod wpływem podobnych obaw. W końcu odważyła się na coś, czego nigdy wcześniej nie inicjowała. Zaczęła pieścić językiem umięśniony i owłosiony tors Pontera, wędrując coraz niżej po wyraźnie zarysowanych mięśniach brzucha. Po chwili wahania, dając Ponterowi szansę powstrzymania jej, zaczęła pieścić ustami jego członek.
Westchnął z zadowoleniem. Mary już wcześniej uprawiała fellatio z Colmem, ale zawsze bez entuzjazmu. Decydowała się na nie tylko dlatego, że on to lubił. Jej ten akt nie sprawiał przyjemności. Tym razem jednak pieściła Pontera zachłannie i namiętnie, z satysfakcją czując rytmiczne pulsowanie jego prącia i słony smak jego skóry. Nie chciała jednak w ten sposób doprowadzić go do orgazmu, a jeśli był choć w połowie tak podniecony jak ona, mogło się to stać w każdej chwili. Wysunęła członek z ust jednym długim, powolnym ruchem i spojrzała na Pontera z uśmiechem. Obrócił ją i odwzajemnił się jej tym samym, błyskawicznie odnajdując językiem jej łechtaczkę i drażniąc ją szybkimi ruchami. Jęknęła cicho — tylko dlatego, że świadomie starała się nie jęknąć głośno. Ponter na przemian szybko przesuwał językiem w górę i w dół, to znów lekko szczypał ustami jej wargi sromowe.
Mary z zachwytem przyjmowała każdą sekundę takich pieszczot, ale nie chciała tak szczytować — nie podczas pierwszego razu z Ponterem. Chciała poczuć go w sobie. On myślał chyba o tym samym, bo podniósł głowę i spojrzał na nią. Jego broda połyskiwała wilgotno w ciemnościach.
Sądziła, że Ponter przesunie się do góry i w nią wejdzie, ale on nagle przewrócił ją na brzuch. Zaskoczona, wstrzymała oddech. Nigdy dotąd nie uprawiała seksu analnego i nie miała pewności, czy chce próbować tego rodzaju zbliżenia. Niespodziewanie jego dłonie przesunęły się po jej pośladkach, wśliznęły się pod jej biodra i podciągnęły ją do góry, tak, że znalazła się na czworakach. Wsunął się w nią od tyłu. Jęknęła, gdy poczuła go w sobie, ale jednocześnie poczuła ulgę, że nie musi wkraczać na nieznane terytorium seksualne. Ponter sięgnął ku jej piersiom, jednocześnie poruszając się w niej rytmicznie. Czasami Mary uprawiała seks w tej pozycji z Colmem, jednak jego penis nie był dość długi, aby jej ten sposób kochania się sprawiał prawdziwą przyjemność. Ale z Ponterem…
Z Ponterem było cudownie!
Kiedy wyobrażała sobie wcześniej ten moment — choć oczywiście starała się usuwać z myśli takie fantazje, gdy tylko się pojawiały — zawsze widziała, jak kochają się w klasycznej pozycji, a on całuje ją, jednocześnie wchodząc w nią raz za razem, ale…
Ale nie bez powodu pozycję tę nazywano też misjonarską; nawet na tej Ziemi nie uważano jej za interesującą.
Ponter myślał chyba dokładnie o tym samym, bo odezwał się cicho, a Hak równie cicho przetłumaczył jego słowa. Gdy do Mary dotarło, że Kompan jest wszystkiego świadomy, na moment zesztywniał jej kark. Nigdy dotąd nie kochała się w obecności kogoś trzeciego i dwukrotnie udało jej się odwieść Colma od pomysłu nagrania na wideo ich sypialnianych poczynań.
— Czy tak się to robi u was? — spytał Hak w imieniu Pontera.
Mary starała się nie myśleć o obecności Kompana.
— Często kochamy się zwróceni twarzami do siebie — powiedziała.
— Aha.
Ponter wysunął się z niej. Myślała, że odwróci ją na plecy, ale on stanął obok łóżka i wyciągnął do niej rękę. Zdziwiona, ujęła jego dłoń, a on pociągnął ją do góry. Jego twardy członek otarł się o jej miękki brzuch. Ponter otoczył potężnymi rękami jej pośladki i podniósł ją. W naturalnym odruchu rozszerzyła nogi, otaczając go nimi w pasie. Bez wysiłku zaczął poruszać nią w górę i w dół. Ich usta odnalazły rytm pocałunków. Czując jak jej serce mocno wali i jak jego pierś unosi się z każdym oddechem Mary dotarła na sam szczyt uniesienia, drżąc i jęcząc wbrew sobie. Po chwili Ponter zaczął jeszcze szybciej podnosić ją i opuszczać. Odchyliła się lekko od niego i spojrzała na jego twarz, w cudowne, złote, wpatrzone w nią oczy. Poczuła, jak jego ciałem targa orgazm. Wreszcie padli bokiem na łóżko, spleceni w objęciach.
Rozdział Dwudziesty Szósty
Ani Mary, ani Ponterowi nie przyszło do głowy, by wieczorem zasunąć zasłony, więc rano obudziło ją wschodzące słońce. Zauważyła, że Ponter też już się zbudził.
— Dzień dobry — powiedziała, spoglądając na niego. Najwyraźniej nie spał już od jakiegoś czasu, bo kiedy odwrócił głowę w jej stronę, ze studni jego oczu pociekły łzy.
— Co się stało? — spytała, delikatnie wycierając jego policzki wierzchem dłoni.
— Nic. Zmarszczyła czoło.
— Akurat. O co chodzi?
— Przepraszam cię. Zeszła noc…
Mary skurczyła się w środku. Dla niej miniona noc była cudowna. Czyżby on nie podzielał jej zdania?
— Tak?
— Przepraszam — powtórzył. — Po raz pierwszy byłem z kobietą od…
Mary uniosła brwi, w jednej chwili pojmując, co miał na myśli.
— Od śmierci Klast — dokończyła cicho.
Skinął głową.
— Bardzo za nią tęsknię — powiedział.
Położyła dłoń na jego piersi, czując, jak z każdym oddechem unosi się i opada.
— Żałuję, że nie mogłam jej poznać.
— Wybacz mi. Ty jesteś tutaj; Klast nie ma. Nie powinienem…
— Nie, nie — przerwała mu delikatnie. — W porządku. Nic się nie stało. Kocham… — Umilkła na moment. — Kocham to, że czujesz tak głęboko.
Ciaśniej oplotła ramieniem jego pierś, przysuwając się bliżej niego. Nie potrafiła czuć do niego żalu o to, że myślał o swojej zmarłej żonie; w końcu od jej śmierci nie minęło wiele czasu, a…