Выбрать главу

Nagle przypomniała sobie o czymś, co znikło z jej myśli w chwili, gdy Ponter poprzedniego wieczoru objął ją na korytarzu: o postaci bez twarzy, o duchu przeszłości, który nie zakłócił ich wspólnych chwil. Teraz bez trudu potrafiła odsunąć myśl o nim i z ręką na piersi Pontera, czując jego dłoń na swoich nagich plecach, znowu zasnęła, zupełnie spokojna.

— A zatem ciebie i tę gliksińską kobietę poleczył intymny związek? — powiedział Selgan, starając się nie okazać zaskoczenia.

Ponter przytaknął.

— Ale… — zaczął rzeźbiarz osobowości.

— Ale co?

— Ale ona… jest z Gliksinów. — Rzeźbiarz osobowości wzruszył ramionami. — Należy do innego gatunku.

— Jest człowiekiem — powiedział Ponter stanowczo.

— Ale…

— Nie zamierzam słuchać żadnych ale! Mary jest człowiekiem. Oni wszyscy są ludźmi, ludźmi z innego świata.

— Skoro tak twierdzisz. Lecz mimo to…

— Nie znasz ich. Nie spotkałeś żadnego z nich. To są ludzie. Tacy jak my.

— Odnoszę wrażenie, że się bronisz — zauważył Selgan.

Ponter pokręcił głową.

— Być może w innych sprawach miałeś rację, ale w tej się mylisz. Nie mam wątpliwości co do tego, że Mare Yaughan, Lou Benoit, Reuben Montego, Helenę Gagne i wszyscy inni, których tam poznałem, są istotami ludzkimi. Ty też kiedyś przekonasz się o tym; wszyscy u nas się o tym przekonają.

— Ale przecież płakałeś.

— Z powodu, który wyjaśniłem Mare. Przypomniałem sobie Klast.

— Nie miałeś poczucia winy?

— Dlaczego?

— Dwoje nie było wówczas Jednym.

Ponter zmarszczył brwi.

— Rzeczywiście, akurat to się zgadza. To znaczy, przyznam, że nawet o tym nie pomyślałem. Na świecie Gliksinów kobiety i mężczyźni są ze sobą przez cały miesiąc, a…

— A skoro jesteś w Bistob, postępuj tak jak Bistobianie?

— No tak. — Ponter wzruszył ramionami.

— Sądzisz, że twój partner podzielałby twoje zdanie w tej sprawie?

— Och, Adikor nie miałby nic przeciwko temu. Prawdę mówiąc, byłby pewnie zadowolony. Chciał, żebym znalazł sobie inną partnerkę, i na pewno…

— Na pewno co?

— Lepsza gliksińska kobieta, gdy Dwoje powinno być osobno, niż Daklar Bolbay w innej porze miesiąca, jestem pewien, że tak by na to patrzył.

Mary i Ponter w końcu opuścili hotelowy pokój. Ominęły ich trzy poranne referaty, ale nic ważnego nie stracili. Przed wyjazdem z Nowego Jorku Mary ściągnęła plik PDF ze streszczeniami wszystkich wystąpień i wiedziała, że poranną sesję poświęcono tematom pitekantropa oraz próbom wskrzeszenia Homo ergaster jako odrębnego gatunku. Z żadnej z tych pradawnych form człowieka nie pozyskano nigdy DNA, więc nie interesowały one Mary aż w takim stopniu.

Na korytarzu czekał na nich agent FBI.

— Delegacie Boddit, właśnie przysłano to dla pana Fe — dExem z Sudbury.

Mężczyzna podał Ponterowi dyplomatyczną przesyłkę. Ponter otworzył ją i wyjął ze środka koral pamięci. Obrócił go w palcach.

— Powinienem to odsłuchać.

Mary spojrzała na niego z uśmiechem.

— No cóż, nie chcę być świadkiem tego, jak ktoś na ciebie krzyczy. Pójdę obejrzeć wystawę plakatów.

Ponter się uśmiechnął i poszedł do swojego pokoju. Agent FBI stanął na baczność w korytarzu, a Mary ruszyła do windy.

Zjechała do hotelowej galerii, gdzie Association of American Archeology przygotowywało właśnie ekspozycję plakatów. Konferencja oficjalnie miała się rozpocząć dopiero następnego dnia i ani Mary, ani Ponter nie planowali na niej zostawać, ale wielu wystawców już rozwiesiło swoje afisze. Zatrzymała się przy parze plakatów przedstawiających gliniane naczynia Indian Hopi.

Po jakimś czasie zaczęła ją martwić przedłużająca się nieobecność Pontera, więc wróciła na dwunaste piętro.

Agent FBI nadal stał na korytarzu.

— Szuka pani delegata Boddita? — spytał.

Mary kiwnęła głową.

— Jest w swoim pokoju.

Mary podeszła do drzwi i zapukała. Ponter otworzył je po chwili.

— Mare!

— Hej, mogę wejść?

— Tak, tak.

Waliza Pontera — dziwny, trapezoidalny bagaż przywieziony z innego świata — leżała otwarta na łóżku.

— Co robisz? — spytała Mary.

— Pakuję się.

— Kazali ci wracać? Przecież mówiłeś, że tego nie zrobisz. — Zmarszczyła brwi. Wprawdzie teraz, gdy w Nowym Jorku znajdował się tuzin innych neandertalczyków, Ponter nie musiał się obawiać, że portal zostanie zamknięty, jeśli on wróci na swój świat, ale po ostatniej nocy…

— Nie — odparł. — Nikt mi nic nie kazał. Ten koral pamięci był od mojej córki, Jasmel Ket.

— O Boże, coś się stało?

— Wszystko j est w porządku. Jasmel zgodziła się zostać partnerką Tryona, młodego mężczyzny, z którym się widywała.

Mary uniosła brwi.

— Chcesz powiedzieć, że wychodzi za mąż?

— Można tak to nazwać. Muszę wrócić na mój świat na ceremonię.

— Kiedy ma się odbyć?

— Za pięć dni.

— Och. Te sprawy rzeczywiście toczą się u was szybko.

— Prawdę mówiąc, Jasmel i tak z tym zwlekała. Wkrótce nadejdzie pora poczęcia generacji 149. Ona wciąż jeszcze nie wybrała sobie partnerki, ale ta kwestia nie jest aż tak pilna.

— Widziałeś tego chłopca… Tryona?

— Tak, spotkałem go kilkakrotnie. To porządny młody mężczyzna.

— Hmm, Ponterze, nie obawiasz się, że to podstęp? No wiesz, żeby ściągnąć cię z powrotem?

— To nie żaden podstęp. Wiadomość naprawdę jest od Jasmel, a ona nigdy by mnie nie okłamała.

— W takim razie musimy cię odwieźć do Sudbury — stwierdziła Mary.

— Dziękuję ci. — Ponter milczał przez kilka chwil, tak jakby się nad czymś zastanawiał, aż wreszcie powiedział: — Może ty… może zechciałabyś mi towarzyszyć podczas ceremonii ślubowania? Tradycyjnie biorą w niej udział rodzice dzieci, ale…

Ale matka dziewczyny, Klast, nie żyła. Mary uśmiechnęła się mimo woli.

— Bardzo bym chciała. Tylko… tylko czy zdążymy zaprezentować mój referat? Zaplanowano go na 14: 30. To będzie prawdziwa bomba… wybacz, że używam tego słowa.

— To będzie co? — zdziwił się Ponter.

— Naprawdę wybuchowa wiadomość.

— Aha. — Ponter wreszcie pojął, o co chodzi. — No tak, oczywiście tyle możemy zostać.

Referat Mary okazał się hitem całej konferencji — w końcu rozwiązała jedną z długotrwałych debat antropologicznych, definitywnie ogłaszając, że Homo neanderthalensis jest odrębnym gatunkiem. W normalnym trybie musiałaby przed konferencją opublikować streszczenie, w którym odsłoniłaby wszystkie karty, ale dołączono ją do programu dosłownie w ostatniej chwili. Jednak sam tytuł prezentacji — „Jądrowe DNA neandertalczyka i rozwiązanie kwestii taksonomii” — wystarczył, aby przyciągnąć do auli tłumy.