Выбрать главу

— Tak — powiedziała w końcu bardzo cicho. — Kogo innego spotkała krzywda dlatego, że nic nie zrobiłam.

Zauważyła, że Caldicott się poruszył.

— Mógłbym ci polecić modlitwę lub lekturę Pisma Świętego jako pokutę, ale… — Ksiądz umilkł, najwyraźniej czekając, aż Mary dokończy myśl za niego.

W końcu odważyła się powiedzieć na głos to, co od dawna wiedziała.

— Ale jedynym rozwiązaniem jest pójście na policję i przedstawienie im wszystkiego, co wiem.

— Zdołasz znaleźć w sobie siłę, by to zrobić? — zapytał Caldicott.

— Zamierzałam tak postąpić, ojcze. Ale dowody gwałtu, które miałam… zniknęły.

— Mimo to możesz posiadać informacje, które pomogą policji. Jeśli jednak wolałabyś inną pokutę…

Mary raz jeszcze zamknęła oczy i pokręciła przecząco głową.

— Nie. Nie. Pójdę na policję.

— W takim razie… Bóg, Ojciec miłosierdzia, który pojednał świat ze sobą poprzez śmierć i zmartwychwstanie swojego Syna i zesłał Ducha Świętego na odpuszczenie grzechów… — Mary wytarła oczy, a Caldicott dokończył — …niech ci udzieli przebaczenia i pokoju przez posługę Kościoła. I ja odpuszczam tobie grzechy…

Choć czekało ją trudne zadanie, poczuła, jak opada z niej wielki ciężar.

— …w imię Ojca…

Zamierzała pójść na policję jeszcze dziś. Od razu.

— …i Syna…

Ale nie sama.

— …i Ducha Świętego.

Przeżegnała się.

— Amen.

Rozdział Dwudziesty Ósmy

Ponter siedział w jednej z ławek. Gdy Mary do niego podeszła, ze zdumieniem zauważyła, że na kolanach trzyma otwartą książkę i przerzuca jej strony.

— Ponterze?

Podniósł głowę.

— Jak poszło?

— W porządku.

— Lepiej się teraz czujesz?

— Trochę. Ale muszę jeszcze coś zrobić.

— Wszystko, co tylko będzie trzeba. Pomogę ci, jak tylko potrafię.

Mary przyjrzała się otwartej książce.

— Czytasz Biblię? — spytała zdziwiona.

— Ach, więc dobrze się domyślałem! To jest główny tekst twojej religii.

— Tak. Ale… sądziłam, że nie potrafisz czytać w moim języku.

— Nie potrafię. Hak też jeszcze tego nie umie. Może za to rejestrować obraz każdej strony i kiedy już posiądzie tę umiejętność, będzie mógł przetłumaczyć dla mnie ten tekst.

— Mogę ci załatwić nagranie Biblii, no wiesz, jedno z tych elektronicznych urządzeń, które odczytują słowa, albo taśmy z głosem aktora czytającego treść pisma. James Earl nagrał świetne wersję…

— Nie wiedziałem, że są takie opcje — przyznał Ponter.

— Aja nie miałam pojęcia, że chciałbyś przeczytać Biblię.

Nie sądziłam, że cię to zainteresuje.

— Skoro jest ważna dla ciebie, jest ważna również dla mnie.

Mary się uśmiechnęła.

— Miałam ogromne szczęście, że cię znalazłam.

— Nietrudno dostrzec mnie w tłumie — próbował zażartować Ponter.

Nie przestając się uśmiechać, pokręciła głową.

— Jesteś naprawdę wyjątkowy. — Spojrzała na krucyfiks nad amboną i przeżegnała się jeszcze raz. — Ale chodź już, musimy się zbierać.

— Dokąd teraz? — zapytał.

Mary odetchnęła głęboko.

— Na policję.

— „Skoro jest ważna dla ciebie” — powtórzył Selgan — „jest ważna również dla mnie”.

Ponter spojrzał na rzeźbiarza osobowości.

— Właśnie tak powiedziałem.

— I naprawdę był to jedyny powód, dla którego zajrzałeś do tej książki?

— O co ci chodzi?

— Czy to nie ona zawiera rzekome historyczne relacje, o których wcześniej wspominałeś? Czy to nie w niej znajduje się główny dowód istnienia życia po śmierci?

— Naprawdę nie wiem — odparł Ponter. — Była bardzo obszerna. Niezbyt gruba, ale znaki w niej były bardzo małe, a papier najcieńszy, jaki dotąd widziałem. Tłumaczenie jej zabrałoby sporo czasu.

— A mimo to czułeś potrzebę poznania tej książki?

— Na sali, w której czekałem na Mary, było sporo egzemplarzy. Po jednym przed każdym z miejsc do siedzenia.

— Wysłuchałeś potem wersji audio, tak jak radziła Mary?

Ponter zaprzeczył.

— A zatem wciąż zastanawiasz się, jaki jest ów domniemany dowód?

— Owszem, jestem tego ciekawy.

— Jak bardzo? — spytał Selgan. — Jak ważna jest dla ciebie ta kwestia?

Ponter wzruszył ramionami.

— Wcześniej zarzucałeś mi, że nie mam otwartego umysłu. Ale tak nie jest. Jeżeli w dziwacznym twierdzeniu jest jakaś prawda, chcę ją poznać.

— Dlaczego?

— Z ciekawości.

— Tylko?

— Oczywiście — odparł Ponter. — Tylko.

Dyżurny sierżant zmierzył Pontera wzrokiem od góry do dołu.

— Jeśli któryś z was, neandertalczyków, będzie szukał nowego zajęcia, bardzo przydałaby nam się setka takich w policji — powiedział.

Znajdowali się na 31. posterunku przy Norfinch Drive, zaledwie kilka przecznic od uniwersytetu.

Ponter się uśmiechnął, a Mary zaśmiała się krótko. Policjant był chyba najpotężniejszym przedstawicielem Homo sapiens, jakiego dotąd widziała, ale nie miała wątpliwości, na kogo by postawiła w bezpośrednim starciu.

— Słucham panią, jak mogę pomóc?

— W zeszłym tygodniu na terenie York University doszło do gwałtu — powiedziała Mary. — Pisano o tym w uniwersyteckiej gazecie „Excalibur”, więc domyślam się, że zgłoszono to także tutaj.

— Takimi sprawami zajmuje się detektyw Hobbes — stwierdził policjant, po czym zawołał: — Hej, Johnny, możesz sprawdzić, czy Hobbes jest u siebie?

Ten drugi odkrzyknął, że tak, i kilka chwil później wyszedł do nich ubrany po cywilnemu oficer — mniej więcej trzydziestoletni biały mężczyzna o rudych włosach.

— O co chodzi? — spytał, a gdy zorientował się, kim jest Ponter, dodał: — Jasna cholera!

Ponter uśmiechnął się blado.

— Ta pani chciałaby porozmawiać o gwałcie na uniwersytecie w zeszłym tygodniu.

Hobbes gestem zaprosił ich dalej.

— Tędy proszę.

Mary i Ponter weszli za nim do niewielkiego pokoju przesłuchań, oświetlonego fluorescencyjnymi panelami w suficie.

— Proszę chwilę zaczekać; tylko wezmę akta.

Detektyw wrócił z beżową teczką, którą położył na biurku przed sobą. Usiadł i nagle zrobił okrągłe oczy, tak jakby właśnie coś sobie uzmysłowił.

— Mój Boże — powiedział do Pontera — to nie był chyba pan, prawda? Chryste, będę musiał zawiadomić Ottawę…

— Nie — przerwała mu ostro Mary. — To nie był Ponter.

— Wie pani, kto to był?

— Nie, ale…

— Tak?

— Ja także zostałam zgwałcona na terenie campusu. W pobliżu tego samego budynku.

— Kiedy?

— W piątek, drugiego sierpnia. Około 9: 30 lub 9: 35.