Выбрать главу

Była zazdrosna.

Ponter wypuścił Adikora z objęć, po czym podniósł lewe ramię, zginając je w łokciu i obracając wnętrzem w stronę przyjaciela. Adikor wykonał podobny gest i Mary zobaczyła symbole migające na ekranach Kompanów obu neandertalczyków. Domyślała się, że Ponter odbiera wiadomości, które pod jego nieobecność kierowano do jego partnera.

Równocześnie opuścili ręce, ale Ponter tylko do połowy. Wskazał Mary.

— Prisam tah Mare Vonnnn daballita sohl — powiedział, ale ponieważ nie zwracał się do niej, Hak nie przetłumaczył jego słów.

Adikor zbliżył się do niej z uśmiechem. Miał miłą twarz, szerszą niż Ponter — tak szeroką jak duży talerz — i okrągłe, głęboko osadzone oczy zdumiewającej niebieskozielonej barwy. Wyglądał jak flintstonebwska wersja Plastusia.

Ponter znowu ściszył głos do szeptu, a Hak przetłumaczył jego słowa z normalną głośnością.

— Mare, to jest mój partner, Uczony Adikor Huld.

— Czeszę się — odezwał się do niej Adikor. Mary dopiero po chwili uświadomiła sobie, że próbował powiedzieć „cieszę się”, tylko nie do końca mu wyszło. Mimo to zaimponował jej. Wzruszyło ją to, że próbował się uczyć jej języka.

— Ja też się cieszę — odpowiedziała. — Wiele o tobie słyszałam.

Adikor przekrzywił głowę, prawdopodobnie słuchając tłumaczenia słów Mary, które jego Kompan transmitował prosto w implanty ślimakowe. Potem uśmiechnął się i powiedział z tym swoim dziwnym akcentem:

— Chyba tylko dobre?

Mary nie zdołała powstrzymać się od śmiechu.

— O tak — zapewniła.

— A to — rozległ się głos Haka mówiącego w imieniu Pon — tera — jest Ekshibicjonista.

Nie wiedziała, jak ma zareagować. Ponterowi chodziło o ubranego na srebrno mężczyznę. Nie miała pewności, co by zrobiła, gdyby ten dziwny neandertalczyk nagle ściągnął wszystko z siebie w jej obecności.

— Hm, miło mi — odparła.

Nieznajomy nie opanował metody szeptania w swoim języku, tak by Kompan mógł głośno przełożyć jego słowa, dlatego miała kłopot z oddzieleniem neandertalskiego hałasu od tłumaczenia.

— Dowiedziałem się — zdołała dosłyszeć — że w waszym świecie prawdopodobnie byłbym reporterem. Odwiedzam różne ciekawe miejsca i pozwalam, aby inni ludzie oglądali to, co nadaje mój Kompan.

— Wszyscy Ekshibicjoniści noszą srebrne stroje — wyjaśnił Ponter — i kolor srebrny zarezerwowany jest tylko dla nich. Jeśli zobaczysz kogoś tak ubranego, miej na uwadze to, że mogą cię oglądać tysiące ludzi.

— Aha! — Mary wreszcie zrozumiała, o co chodzi. — Ekshibicjonista. Teraz przypominam sobie, że mówiłeś mi o nich.

Ponter przedstawił jej pozostałych dwóch neandertalczyków. Jeden z nich był egzekutorem, czyli kimś w rodzaju policjanta, a drugi — tęgawym specjalistą od robotyki o imieniu Dern.

Na pół sekundy feministka w Mary oburzyła się, że w laboratorium komputerowym nie ma żadnej kobiety, ale przecież nie mogło ich być w tej okolicy. Kopalnia znajdowała się na Obrzeżach Saldak.

Ponter przeprowadził Mary wśród rzędów przytwierdzonych do podłogi cylindrów. Wspięli się po kilku stopniach i weszli do sterowni. Zrobiło jej się chłodno. Neandertalczycy nie lubili wysokich temperatur. W jej świecie tak głęboko pod ziemią byłoby dość gorąco. Najwyraźniej tutaj wszystkie pomieszczenia klimatyzowano. Zerknęła w dół i z zażenowaniem zauważyła, że jej sutki odznaczają się pod materiałem koszulki.

— Jak kontrolujecie temperaturę? — spytała.

— Używamy pomp ciepła — wyjaśnił Ponter. — Zasada ich działania jest bardzo prosta.

Mary rozejrzała się po sterowni. Zaskoczył ją dziwny wygląd konsoli. Nigdy dotąd nie zastanawiała się nad tym, że projektanci przemysłowi arbitralnie decydowali o wyglądzie rozmaitych instrumentów i że ich „nowoczesne” projekty były tylko jednym z kierunków, jakie mogło obrać wzornictwo w tej dziedzinie. Zamiast wypolerowanego metalu, czerni i szarości wielu znanych sobie urządzeń miała przed sobą konsole w kolorze koralowego różu, z zaokrąglonymi krawędziami i niewielką liczbą „dynksów”, za które się pociągało, zamiast je wciskać. Nie było tu żadnych diod, podziałek ani przełączników. Wskaźniki sprawiały wrażenie nie podświetlanych, tylko odblaskowych, a na monitorach granatowe znaki pojawiały się na jasnoszarym tle. Na początku sądziła, że to naklejki, ale potem zauważyła, że szeregi symboli wciąż się zmieniają.

Ponter szybko przeprowadził ją przez niewielką sterownię i znaleźli się w pomieszczeniu dezynfekcyjnym. Zanim się zorientowała, o co chodzi, zdążył rozpiąć mocowania na ramionach koszuli i ściągnąć ją. Sekundę później zdjął również spodnie. Ubranie włożył do cylindrycznego kosza i wszedł do komory z okrągłą podłogą. Stanął nieruchomo, a kabina zaczęła się powoli obracać. Najpierw Mary zobaczyła jego szerokie plecy — i to, co znajdowało się poniżej — a potem jego szeroką klatkę piersiową — i to, co znajdowało się poniżej. Po jednej stronie komory dostrzegła laserowe emitery, a po przeciwnej — punkciki laserowego światła tworzące linię. Promienie lasera przechodziły przez ciało Pontera, tak jakby go tam nie było, ale rozumiała, że jednocześnie niszczą wszystkie obce biomolekuły.

Cały proces trwał kilka minut i wymagał wielu pełnych obrotów. Mary starała się trzymać wzrok na odpowiednim poziomie. Pontera ta sytuacja zupełnie nie krępowała. Wcześniej widywała go nago w przyćmionym świetle, ale teraz…

Był oświetlony równie jaskrawo jak aktorzy w filmach porno. Większość jego ciała pokrywały jasne, delikatne włosy, mięśnie brzucha odznaczały się wyraźnie, muskulatury klatki piersiowej pozazdrościłby mu każdy kulturysta, a…

Odwróciła głowę; wiedziała, że nie powinna się gapić.

Wreszcie dekontaminacja Pontera dobiegła końca. Opuścił komorę i gestem dał Mary znać, że teraz jej kolej.

Żołądek podszedł jej do gardła. Owszem, wiedziała o procedurze odkażania, ale…

Odetchnęła głęboko. Kiedy wejdziesz między wrony…

Rozpięła bluzkę i włożyła ją do tego samego koszyka, którego wcześniej użył Ponter. Zdjęła czarne buty i gdy Ponter twierdząco skinął głową, je także wrzuciła do pojemnika. Potem ściągnęła spodnie i…

Została w kremowym staniku i białych figach.

Jeśli promienie lasera potrafiły usuwać bakterie i wirusy przez skórę, mogły też zrobić to przez bieliznę, tylko że…

Tylko że jej bielizna, razem z resztą ubrania, torebką i całym bagażem miała przejść czyszczenie ultradźwiękowe i zostać poddana działaniu promieni ultrafioletowych o wysokim natężeniu. Lasery dobrze się sprawdzały w przypadku mikrobów, miały jednak o wiele za małą moc, aby usunąć większe roztocza i pasożyty, które mogły się kryć w zagięciach materiału. Ponter wyjaśnił, że wszystko otrzymają później, po dokładnym odkażeniu.

Sięgnęła do tyłu i rozpięła biustonosz. Podczas studiów pewnie przeszłaby „test ołówka”, ale tamte dni dawno minęły. Jej piersi nie były już tak jędrne. Instynktownie skrzyżowała przed sobą ramiona, próbując się zasłonić, ale po chwili musiała je opuścić, żeby zdjąć majtki. Nie miała pojęcia, czy jako kobiecie wypada jej w trakcie tej czynności stanąć przodem, czy tyłem; i w jednej, i w drugiej pozie odsłaniała sporo ciała w niekorzystnej perspektywie. Ostatecznie stanęła tyłem, szybko ściągnęła figi, po czym błyskawicznie się wyprostowała.

Ponter patrzył na nią, uśmiechając się zachęcająco. Jeśli w surowym świetle wydała mu się mniej atrakcyjna niż w półmroku hotelowego pokoju, nie zdradził się z tym.