Pamiętała, jakie obawy miała przed wielu laty, gdy szła do ołtarza z Colmem. Gdyby dano jej kilka dni na ponowne przemyślenie decyzji, być może zmieniłaby zdanie. Wtedy taki niedopełniony związek zostałby naprawdę anulowany przez Kościół i nie musiałaby się specjalnie ubiegać o rozwiązanie, co zresztą uważała za oszustwo.
No, ale…
Dwa dni!
— W takim razie… — powiedziała powoli, zbierając się na odwagę — …rozumiem, że nie planujesz wrócić do mojego świata, zanim to nastąpi?
— To bardzo ważny czas dla… — Ponter przerwał i Mary zaczęła się zastanawiać, czy chciał powiedzieć „dla mojej rodziny”, czy „dla nas”, mając na myśli ludzi swojego gatunku. Między jednym a drugim istniała ogromna różnica, tak jak między dwoma światami…
Odetchnęła głęboko.
— Chcesz, żebym wróciła do domu wcześniej?
Ponter również głęboko wciągnął powietrze i…
— Tatusiu, tatusiu! — Mała Megameg podbiegła do ojca.
Przykucnął, żeby spojrzeć jej w oczy.
— Tak, kochanie?
— Jasmel zabiera mnie już do domu.
Ponter przytulił córkę.
— Będę za tobą tęsknił.
— Kocham cię, tato.
— Ja też cię kocham, Megameg.
Oparła małe ręce na małych biodrach.
— O, przepraszam — powiedział Ponter, podnosząc rękę. — Ja też cię kocham, Mega.
Dziewczynka się uśmiechnęła.
— Kiedy Dwoje stanie się Jednym, czy możemy znowu wybrać się na piknik z Daklar?
Mary poczuła ukłucie w sercu.
Ponter spojrzał na nią, a potem szybko pochylił głowę, tak że wał nadoczodołowy przesłonił jego oczy.
— Zobaczymy — odparł.
Jasmel i Daklar podeszły do nich. Ponter wyprostował się i spojrzał na starszą córkę.
— Jestem pewien, że ty i Tryon będziecie bardzo szczęśliwi.
Mary czegoś brakowało w tym zwrocie. Na jej świecie powiedziano by „będziecie szczęśliwi razem”, ale Jasmel i Tryon, choć połączeni ceremonią ślubowania, mieli spędzić większość życia oddzielnie. Co więcej, w przyszłości Jasmel czekała pewnie jeszcze jedna taka uroczystość, po wyborze partnerki.
Pokręciła głową. Może jednak powinna wrócić do domu.
— Zabierz się z nami — zaproponowała jej Daklar. — Możemy wrócić do Centrum jednym sześcianem. Domyślam się, że zostajesz jeszcze z Lurt, czy tak?
Mary przez chwilę patrzyła na Pontera. No cóż, nawet państwo młodzi nie mieli spędzić tej nocy razem.
— Tak — odpowiedziała.
— W takim razie zbierajmy się. — Daklar podeszła do Pontera. Po chwili wahania uścisnął ją na pożegnanie. Mary odwróciła głowę.
Podczas podróży powrotnej prawie się do siebie nie odzywały. Po chwili krępującego milczenia Daklar wdała się w rozmowę z kierowcą. Mary przyglądała się okolicy. W jej Ontario praktycznie nie zachował się starodrzew, za to tutaj było mnóstwo wiekowych lasów.
W końcu dotarły na miejsce i mogła wysiąść. Lurt i jej partnerka chciały koniecznie usłyszeć, jak wyglądała ceremonia ślubowania. Mały Dab wydawał się okropnie grzeczny — siedział sobie spokojnie w kącie. Lurt wyjaśniła, że jest pochłonięty opowieścią, którą czytał mu jego Kompan.
Mary czuła, że musi się kogoś poradzić, ale — do diaska! — relacje rodzinne na tym świecie wydawały się okropnie skomplikowane. Lurt Fradlo była partnerką Adikora, a on z kolei był partnerem Pontera. Jeśli jednak wszystko dobrze rozumiała, między Lurt i Ponterem nie istniała żadna szczególna więź, tak jak…
Tak jak nic nie powinno łączyć Pontera z Daklar, choć oboje byli związani z Klast Hrabin.
A jednak najwyraźniej coś między nimi było. Ponter nie wspomniał o tym ani słowem podczas pierwszej wizyty na Ziemi Mary, choć często mówił, co utracił, gdy nagle został przeniesiony do obcego świata bez — jak sądził — możliwości powrotu. Opowiadał jej o Klast, która zmarła wcześniej, oraz o Jasmel, Megameg i Adikorze. Ale nigdy o Daklar — a przynajmniej nie wymieniał jej wśród osób, za którymi tęsknił.
Czyżby więź między nimi była aż tak świeża?
Skoro tak, to dlaczego po raz drugi zdecydował się opuścić swój świat na dłużej?
Nie. Chwileczkę. Przecież wcale nie wyjechał na tak długo — na niecałe trzy tygodnie, jakie dzieliły kolejne okresy, kiedy Dwoje stawało się Jednym. Przez ten czas i tak nie mógł się widywać z Daklar, nawet gdyby został w domu.
Mary pokręciła głową. Potrzebowała nie tylko rady — potrzebowała odpowiedzi.
Do chwili, gdy Dwoje znowu miało się stać Jednym, pozostało bardzo niewiele czasu. Lurt była jedyną osobą, która mogła jej pomóc. Mary musiała porozmawiać z nią sam na sam — a mogła to zrobić dopiero następnego dnia w laboratorium.
Ponter leżał na jednej z kanap wyrastających z drewnianych ścian domu i gapił się na obrazy na suficie. Obok niego, wyciągnięta na pokrytej mchem podłodze, spała Pabo.
Zerwała się, gdy drzwi frontowe się otworzyły i do środka wszedł Adikor. Pobiegła go powitać.
— Kochana psina. — Podrapał ją po głowie.
— Hej — odezwał się Ponter, nie ruszając się z miejsca.
— Hej. Jak tam ceremonia ślubowania?
— Pozwól, że zadam ci pytanie: co najgorszego mogło się wydarzyć?
Adikor zmarszczył czoło.
— Tryon przebił oszczepem stopę?
— Nie, nie. Tryonowi nic nie jest; sama uroczystość przebiegła normalnie.
— W takim razie co się stało?
— Zjawiła się Daklar Bolbay.
— O chrząstka! — powiedział Adikor, siadając okrakiem na siodłowym krześle. — Musiałeś się czuć niezręcznie.
— Podobno tylko mężczyźni mają instynkt terytorialny, ale…
— Co się stało?
— Nie mam pojęcia. Nie, żeby Mare i Daklar się pokłóciły. Nic z tych rzeczy, tylko…
— Tylko że każda z nich teraz wie o drugiej.
— Wcale nie próbowałem niczego ukrywać — zauważył Ponter defensywnie. — Przecież wiesz, że zainteresowanie ze strony Daklar zupełnie mnie zaskoczyło. No i wtedy jeszcze nie wiedziałem, czy znowu zobaczę Mare, ale teraz…
— Pojutrze Dwoje stanie się Jednym. Na pewno nie musisz szukać czasu dla Jasmel, to ci gwarantuję. Pamiętam, jak ja i Lurt spędziliśmy nasze pierwsze wspólne dni; prawie nie wychodziliśmy na powietrze.
— Wiem, jak to jest — przyznał Ponter. — Na pewno zobaczę się z Mega, ale…
— Musisz zdecydować, z kim spędzisz resztę czasu… i w czyim domu będziesz spał.
— To idiotyczne. Nie mam żadnych zobowiązań wobec Daklar.
— Nie masz ich także wobec Mare.
— Wiem. Ale nie mogę jej zostawić samej wtedy, gdy Dwoje stanie się Jednym. — Ponter umilkł na moment. Bał się, że obrazi przyjaciela tym, co chciał powiedzieć. — Wierz mi, wiem, jak samotnym można się wtedy czuć.
— Może więc powinna wrócić na swój świat — zasugerował Adikor.
— Takie rozwiązanie chyba by się jej nie spodobało.
— Z kim chcesz być?
— Z Mare. Tylko że…
— Tylko że co?
— Ona ma swój świat, a ja swój. Wiele nas dzieli.
— Wybacz, że ośmielam się o to pytać, ale jakie jest moje miejsce w tym wszystkim?
Ponter usiadł na kanapie.
— Jak to jakie? Jesteś moim partnerem. Nigdy nie pozwolę, aby to się zmieniło.
— Naprawdę?
— Oczywiście. Przecież cię kocham.
— Ja też cię kocham, ale opowiadałeś mi, jak to jest u Glik — sinów. Mare nie szuka partnera, którego będzie widywała przez kilka dni w miesiącu, i wątpię, aby w ogóle chciała znaleźć sobie partnerkę.