Выбрать главу

Kobieta skinęła głową i zniknęła na moment na zapleczu. Po chwili wróciła z parą ciemnych szkieł — wyglądały na ciemnoniebieskie, a nie zielonkawe lub bursztynowe, do jakich przywykła Mary. Były przymocowane do szerokiej taśmy, przypominającej gumę z męskich bokserek.

— Przymierz te — powiedziała.

Mary wzięła szkła, ale nie była pewna, jak ma je włożyć. Lurt się roześmiała.

— O tak — pokazała, wyjmując je z rąk Mary i rozciągając elastyczne mocowanie tak, że bez trudu przeszło przez głowę.

— Normalnie taśmę zakłada się tutaj — powiedziała, pokazując palcem miejsce, gdzie wał nadoczodołowy stykał się z czołem.

— Dzięki temu nie opadają w dół.

Rzeczywiście, taśma zsuwała się do dołu. Właścicielka warsztatu od razu zauważyła, w czym problem.

— Zaraz przyniosę soczewki dla dzieci — powiedziała i znowu poszła na zaplecze.

Mary starała się pozbyć skrępowania. Po prostu Gliksi ni mieli wysokie czoła, a neandertalczycy wydłużone do tyłu czaszki. Starsza kobieta wróciła z inną parą szkieł na mniejszej opasce. Te pasowały jak ulał.

— Możesz podnosić i opuszczać szkła w zależności od potrzeb — powiedziała do Mary, demonstrując, jak to robić.

— Dziękuję bardzo. Jak mam…?

— Zapłacić za to? — spytała Lurt z uśmiechem. — Wystarczy że wyjdziesz ze sklepu, a twój rachunek zostanie obciążony.

Doskonały sposób na uporanie się ze sklepowymi złodziejami, pomyślała Mary.

— Dziękuję — powiedziała i razem z Lurt opuściły zakład. W przyciemnionych szkłach czuła się znacznie bardziej komfortowo. Tylko przez ich niebieską barwę miała wrażenie, że jest jeszcze chłodniej niż w rzeczywistości.

— Nie znam obowiązującego tutaj protokołu — powiedziała, wreszcie decydując się poruszyć temat, który leżał jej na sercu. — Nie jestem politykiem, dyplomatą ani nikim takim, a już na pewno nie chcę cię urazić albo postawić w niezręcznej sytuacji…

Znowu znalazły się na szerokim pasie trawy, tylko że tutaj, w równych odstępach, stały posągi neandertalskich kobiet — prawdopodobnie znanych postaci.

— Tak? — odezwała się Lurt, zachęcając ją, by kontynuowała.

— Hm, zastanawiałam się, co łączy Pontera z Daklar Bol-Bay — Daklar była partnerką partnerki Pontera. W naszym języku ten rodzaj relacji nazywa się tulagark. Ponter jest dla Daklar tuladarkap, a ona dla niego tulagarlob.

— Czy… czy takie więzi są bliskie?

— Czasami, ale nie musi tak być. Ponter jest także moim tulagarkap, czyli dosłownie tej samej płci partnerem mojego partnera płci przeciwnej. On i ja rzeczywiście jesteśmy dość zżyci. Ale często takie relacje są co najwyżej serdeczne, a bywają też i wrogie.

— Ponter i Daklar wydają się… sobie bliscy.

Lurt zaśmiała się chłodno.

— Daklar oskarżyła mojego Adikora o morderstwo, gdy Ponter zniknął. Nie może być między nimi żadnej sympatii.

— }a też tak sądziłam. Ale się myliłam.

— Może błędnie odczytałaś jakieś sygnały.

— Daklar sama mi o tym powiedziała.

Lurt przystanęła. Może zdziwiły ją słowa Mary, a może tylko próbowała złowić woń feromonów rozmówczyni.

— Och — powiedziała w końcu.

— Właśnie. A do tego…

— Tak?

Mary gestem poprosiła, aby ruszyły dalej. Słońce skryło się za chmurę.

— Nie widziałaś się z Adikorem od ostatniego razu, gdy Dwoje było Jednym, mam rację?

Lurt przytaknęła.

— Ale kontaktowałaś się z nim w tym czasie?

— Tylko raz. W sprawie dotyczącej Daba.

— I nie rozmawialiście o… o Ponterze i… i o mnie?

— Nie.

— Czy masz obowiązek o wszystkim mu mówić? Chodzi mi o informacje. O plotki.

— Nie, oczywiście, że nie. Mamy nawet takie powiedzenie: „To, co się dzieje, gdy Dwoje jest osobno, lepiej niech osobno zostanie”.

Mary się uśmiechnęła.

— To dobrze. Naprawdę nie chciałabym, żeby to, co powiem, dotarło do Pontera, bo widzisz… ja, hm, ja go lubię.

— Ma miłe usposobienie — przyznała Lurt.

Mary powstrzymała się od uśmiechu. Ponter sam powiedział jej kiedyś, że nie uchodzi za przystojnego. Nie, żeby ona przejmowała się takimi osądami albo choć potrafiła ocenić ich słuszność. Jednak słysząc słowa Lurt, przypomniała sobie, co mówiono o mniej atrakcyjnych ludziach w świecie Homo sapiens.

— Rzecz w tym, że ja bardzo go lubię — powiedziała. Boże, czuła się, jakby miała czternaście lat.

— Tak?

— Problem w tym, że on lubi Daklar. Spędzili razem trochę… a może nawet sporo czasu, kiedy ostatnio Dwoje było Jednym.

— Naprawdę? — zdziwiła się Lurt. — To zaskakujące. — Odsunęła się na bok, robiąc miejsce dwóm młodszym kobietom, które wyminęły ją, trzymając się za ręce. — Oczywiście, gdy Dwoje było Jednym, kontakt z twoim światem jeszcze nie został ponownie nawiązany. Czy ty i Ponter uprawialiście seks, kiedy był na twojej Ziemi za pierwszym razem?

Mary się zarumieniła. — Nie.

— Ale później tak? Wprawdzie Dwoje nie było Jednym, ale wiem, że sporą część ostatniego miesiąca spędził na twoim świecie.

Mary od Pontera wiedziała, że rozmowy na temat seksu nie stanowią tutaj tabu. Mimo to czuła, jak jej policzki robią się czerwone.

— Tak.

— I jak było? — spytała Lurt.

Mary przez chwilę się zastanawiała. Nie miała pojęcia, jak tłumacz przełoży to słowo, ale nie przychodziło jej do głowy żadne inne.

— Gorąco — powiedziała po prostu.

— Kochasz go?

— Nnie wiem. Chyba tak.

— Ponter nie ma partnerki; jestem tego pewna.

Mary kiwnęła głową.

— Nie wiem, jak długo portal między światami pozostanie otwarty — przyznała Lurt. — Może w nieskończoność, a może już jutro go zlikwidują, choć po drugiej stronie wciąż jest wiele osobistości z naszego świata. Nie można też wykluczyć tego, że przejście okaże się niestabilne. Ale jeśli zostanie tak jak teraz, czy chciałabyś ułożyć sobie życie z Ponterem?

— Nie wiem. Nie mam nawet pojęcia, czy istnieje taka możliwość.

— Masz dzieci?

— Ja? Nie.

— I nie masz też partnera?

Mary odetchnęła głęboko i przyjrzała się kolumnie trzech ustawionych jeden na drugim sześcianów podróżnych, którą właśnie mijały.

— To skomplikowane — przyznała. — Miałam męża, to znaczy ślubowałam mężczyźnie o imieniu Colm OCasey. Moja religia — pisk — mój system wierzeń nie dopuszcza łatwego unieważnienia takich związków. Colm i ja już od lat nie mieszkamy razem, ale w zasadzie nadal jesteśmy połączeni.

— Nie mieszkacie razem? — powtórzyła Lurt ze zdziwieniem.

— Na moim świecie mężczyzna mieszka ze swoją partnerką.

— A co z jego partnerem?

— Nie ma go. W związku jest tylko dwoje ludzi.

— Niewiarygodne — przyznała Lurt. — Bardzo kocham Ad — ikora, ale na pewno nie chciałabym z nim mieszkać.

— Tak jest wśród moich ludzi.

— Ale nie tutaj. Gdybyś chciała ułożyć sobie życie z Pon — terem, gdzie byście zamieszkali? Na jego świecie czy na twoim? On ma tutaj dzieci, wiesz przecież. Ma też partnera i pracę, którą lubi.

— Wiem — powiedziała Mary ze smutkiem. — Wiem.

— Rozmawiałaś już z nim o tym wszystkim?