Выбрать главу

Poduszkobus ponownie oderwał się od podłoża. Dom Torby i Gaddaka był ostatnim przystankiem przed długim odcinkiem drogi do Centrum.

Kobiety jak zwykle zadbały o dekoracje: długie wstęgi w pastelowych barwach biegły od drzewa do drzewa, kolorowe szarfy opasywały pnie brzóz i cedrów, chorągwie powiewały na dachach budynków, panele solarne miały złote ramy, a srebrnymi otoczono kompostowniki.

Ponter dawniej podejrzewał, że kobiety wcale nie zdejmują ozdób, ale Adikor powiedział, że nie widział żadnych, kiedy przybył do Centrum podczas Ostatnich Pięciu, aby znaleźć kogoś, kto mógłby go bronić przed fałszywym oskarżeniem Daklar Bołbay.

Poduszkowiec wylądował. leszcze nie nadszedł czas opadających liści, ale następnym razem Dwoje miało się stać Jednym na początku pory, podczas której wentylatory pojazdów podrywały w górę masy brązowych i czerwonych, i złotych, i pomarańczowych liści, które wirując opadały z powrotem na ziemię. Ponter cieszył się na powrót chłodnej zimy.

Ze zwykłą u naukowca ciekawością zarejestrował, że Torba, Gaddak i dwaj chłopcy Gaddaka wysiedli jako pierwsi. Poduszkobus rozwoził pasażerów według systemu: ostatni wsiadający opuszcza pojazd jako pierwszy. Ponter i Adikor byli następni. Lurt, partnerka Adikora, podbiegła do niego razem z małym Dabem. Adikor złapał syna w objęcia i podniósł go wysoko do góry. Dab roześmiał się głośno, a jego ojciec uśmiechnął się szeroko. Po chwili postawił chłopca na ziemi i przytulił Lurt. Nie minął nawet miesiąc, odkąd ich widział — oboje obserwowali dooslarm basadlarm, wstępne przesłuchanie, które miało pomóc w ustaleniu, czy Adikor zamordował Pontera. Taki zarzut postawiła mu Daklar Bolbay po tym, jak Ponter zniknął. Mimo tak krótkiej przerwy Adikor cieszył się, że może znowu zobaczyć swoją rodzinę.

Towarzyszka Pontera, Klast, już nie żyła, ale spodziewał się, że obie córki wyjdą mu na powitanie. On też widział je niedawno. Jasmel odegrała kluczową rolę w ściągnięciu ojca z powrotem ze świata Gliksinów.

Adikor spojrzał przepraszająco na przyjaciela. Ponter wiedział, że partner bardzo go kocha — i okazywał mu tę miłość przez dwadzieścia pięć dni w miesiącu. Teraz jednak byl czas Lurt i Daba. Adikor chciał się cieszyć każdym spędzonym z nimi taktem. Ponter skinął głową, dając znak, żeby się nim nie przejmowali. Adikor jedną ręką objął w pasie Lurt, a drugą ujął dłoń synka i ruszyli.

Pozostali mężczyźni odnajdywali swoje kobiety, a chłopcy dołączali do dziewcząt z tej samej co oni generacji. Następne cztery dni na pewno miały upłynąć pod znakiem seksu, ale nie tylko. Czekały ich także liczne zabawy, rodzinne wycieczki i wspólne ucztowanie.

Ponter rozejrzał się wokół. Tłum powoli się rozchodził. Dzień był nieprzyjemnie ciepły. Ponter westchnął, ale nie z powodu temperatury.

— Mogę skontaktować się z Jasmel, jeśli chcesz — zaproponował Hak, implant wszczepiony w lewe przedramię Pontera tuż powyżej nadgarstka. Tak jak większość Kompanów, składał się z wysokokontrastowego, matowego wyświetlacza, mającego długość i szerokość palca, oraz z sześciu maleńkich gałek pod spodem i umieszczonego z boku obiektywu. W przeciwieństwie do większości Kompanów — dość prostych urządzeń — Hak był złożonym mechanizmem, wyposażonym w sztuczną inteligencję, dzieło Kobasta Ganta, kolegi Pontera.

Kompan nie powiedział tych słów głośno, choć potrafił. Odkąd Kobast zaprogramował urządzenie tak, by używało głosu zmarłej Klast, Ponter coraz częściej myślał o Haku „ona”. W dni takie jak ten czuł, że popełnił wielki błąd: przypominało mu to, jak bardzo tęskni za żoną. Musiał pogadać z Kobastem o zmianie głosu na inny.

— Nie — odparł cicho. — Nie kontaktuj się z nikim, jasmel spotyka się z młodym mężczyzną. Pewnie przybył wcześniejszym poduszkobusem i gdzieś razem poszli.

— Decyzja należy do ciebie — powiedział Hak.

Ponter rozejrzał się wkoło. Domy w Centrum w dużym stopniu przypominały te na Obrzeżach miasta. Główną strukturę większości z nich stanowiły drzewa prowadzone specjalnym systemem arborykonstrukcji. Ich pnie rosły wokół form, które następnie usuwano. Wiele budynków miało ceglane lub drewniane dobudówki. Wszystkie zbierały energię słoneczną dzięki panelom solarnym, umieszczonym na dachach lub wokół domów. W strefach o wyjątkowo surowym klimacie budowle trzeba było w całości wytwarzać, ale Ponterowi takie konstrukcje zawsze wydawały się brzydkie. Tymczasem Gliksini w ten sposób tworzyli wszystkie budynki i upychali je jeden przy drugim jak stada roślinożernych zwierząt.

Myśl o zwierzętach przypomniała mu, że tego popołudnia organizowano polowanie na mamuta, żeby zdobyć świeże mięso na ucztę, która miała się odbyć następnego dnia. Może mógłby się przyłączyć do łowców. Już dawno nie trzymał w ręku oszczepu i nie polował w tradycyjny sposób. Przynajmniej dawało to jakieś zajęcie jemu i innym mężczyznom, którzy nie mieli z kim spędzać czasu.

— Tatusiu!

Odwrócił się. W jego stronę pędziła Jasmel. Obok biegł jej chłopak, Tryon. Ponter poczuł, jak jego twarz rozciąga się w uśmiechu.

— Zdrowego dnia, kochanie — powiedział, gdy młodzi się zbliżyli. — Zdrowego dnia, Tryonie.

Jasmel przytuliła się do ojca. Chłopak niepewnie stanął z boku. W końcu dziewczyna wypuściła Pontera z objęć.

— Cieszę się, że pana widzę. Słyszałem, że przeżył pan prawdziwą przygodę — odezwał się Tryon.

— To prawda — przytaknął Ponter. Miał w stosunku do tego młodzieńca mieszane odczucia, co było naturalną reakcją ojca młodej kobiety. Jasmel mówiła o Tryonie same dobre rzeczy — że słucha, gdy ona mówi, że jest delikatnym kochankiem, że uczy się wyrabiać rzeczy ze skóry i że kiedyś będzie miał cenny wkład w społeczeństwo. Mimo to była córką Pontera i on pragnął dla niej wszystkiego, co najlepsze.

— Przepraszam, że się spóźniliśmy — powiedziała dziewczyna.

— Nic nie szkodzi — odparł Ponter. — A gdzie jest Mega — meg?

— Postanowiła, że już nie chce, by tak na nią wołano. Odtąd mamy mówić do niej Mega.

Tak brzmiało prawdziwe imię młodszej córki Pontera; Megameg było zdrobnieniem. Ponter poczuł falę smutku. Jego starsza córka już dorosła, a mała córeczka szybko ją goniła.

— Aha. A gdzie teraz jest?

— Bawi się z przyjaciółmi — wyjaśniła Jasmel. — Później się z nią zobaczysz.

Ponter skinął głową.

— A wy dwoje jakie macie plany na dzisiejszy ranek?

— Pomyśleliśmy, że może zagramy razem w ladatsa — zaproponował Tryon.

Ponter przyjrzał mu się. Chłopak był dość przystojny. Miał szerokie ramiona, wspaniały wał nadoczodołowy, ostro zaznaczony nos i oczy barwy głębokiego fioletu. Niestety, jak wielu młodych, ulegał pewnym modom. Zamiast nosić przedziałek pośrodku głowy, tam, gdzie ten wypadał naturalnie, sczesywał włosy w kolorze rudawego blondu na lewą stronę, przypuszczalnie utrwalając je jakimś paskudztwem.