Teraz dopiero zauważyłem, że zaciska w piąstce kawałek papieru. Alisa spojrzała na mnie, ja na nią, i jednak dała mi tę kartkę.
Na kartce moim charakterem pisma był zanotowany harmonogram karmienia czerwonych krumsów. Szukałem tej kartki już trzy dni.
— Alisa, skąd wzięłaś moje notatki?
— Odwróć kartkę. Widmo nie miało papieru, to. ja mu dałam twój.
Na drugiej stronie nieznanym charakterem było napisane po angielsku: "Szanowny panie profesorze!
Ośmielam się zwrócić do pana, ponieważ znalazłem się w nieprzyjemnej sytuacji, z której wyjście mogę znaleźć jedynie przy postronnej pomocy. Niestety, nie mogę również opuścić kręgu o promieniu jednego metra, którego środkiem jest jabłoń. Zobaczyć mnie w moim obecnym godnym pożałowania położeniu można niestety tylko w ciemności.
Dzięki pańskiej córce, istocie dobrej i wrażliwej, udało mi się wreszcie nawiązać kontakt ze światem zewnętrznym.
Ja, profesor Kuraki, jestem ofiarą nieudanego eksperymentu. Doświadczenia, które przeprowadzałem, dotyczyły przesyłania materii na dalekie odległości. Udało mi się przesłać z Tokio do Paryża dwie indyczki i kota. Moi koledzy przejęli zwierzęta w idealnym stanie. Jednakże tego dnia, kiedy postanowiłem przeprowadzić eksperyment na sobie, bezpieczniki w laboratorium przepaliły się akurat w czasie doświadczenia i zabrakło energii do całkowitego przemieszczenia mojej osoby. Rozproszyłem się w przestrzeni, przy czym moja najbardziej skoncentrowana część znajduje się obecnie w okolicy pańskiej szanownej willi. Mój godny pożałowania stan trwa już drugi tydzień i niewątpliwie zostałem uznany za zmarłego.
Błagam pana, aby natychmiast po otrzymaniu mojego listu był pan łaskaw posłać depeszę do Tokio. Niech ktoś naprawi korki w moim laboratorium. Wówczas będę się mógł zmaterializować. Proszę zawczasu przyjąć wyrazy wdzięczności.
Kuraki".
Długo wpatrywałem się w ciemność ogrodu. Potem zszedłem z tarasu i zbliżyłem się do jabłoni. Bladoniebieska ledwie dostrzegalna poświata kołysała się obok pnia. Kiedy wytężyłem wzrok, dostrzegłem zarys ludzkiej sylwetki. "Widmo" błagalnie, jak mi się wydawało, wzniosło ręce ku niebu.
Nie tracąc już więcej ani chwili pobiegłem na stację kolejki i zawideofonowałem do Tokio.
Zajęło mi to nie więcej, niż dziesięć minut.
Już po drodze przypomniałem sobie, że zapomniałem położyć Alisę. Przyśpieszyłem kroku.
Na tarasie paliła się lampa.
Przy jej świetle Alisa demonstrowała swój zielnik i kolekcję motyli wymizerowanemu niewysokiemu Japończykowi. Japończyk trzymał w ręku garnuszek i nie spuszczając oczu ze skarbów Alisy delikatnie jadł manną kaszę.
Na mój widok gość skłonił się v nisko i powiedział:
— Jestem profesorem Kuraki — pański sługa na wieki. Pan i pana córka uratowaliście mi życie.
— Tatusiu, to jest mój widmo — powiedziała Alisa. — Teraz ty w niego wierzysz?
— Wierzę — odparłem. — Miło mi poznać pana.
Przełożyła IRENA LEWANDOWSKA
SPIS RZECZY
Wielki Guslar: krótki przewodnik
Trzeba pomóc
Świeży transport złotych rybek
Kontakty osobiste
Dwie krople na szklankę wina
Jak go rozpoznać?
Wzajemność
Skarbnica mądrości
Bulwa
Bioformant i dziewczyna
Awaria na linii
Wybór
Dziewczyna, której nigdy nie stanie się nic złego
Nakręcam numer
Brontek
Tuteksy
Nieśmiały szusza
O pewnym widmie