Выбрать главу

Policjant wrócił do samochodu, usiadł w fotelu obok siedzenia kierowcy i zabrał się do przeglądania białej teczki z krzyżem, znakiem Instytutu Adlera. Henry i ja zaczęliśmy przechadzać się chodnikiem.

– Nadinspektor Michaels – wyjaśnił Henry. – Jadę z nim do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Nadinspektor zajmuje się sprawą z Heathrow.

– Myślałem, że przyjechał, żeby mnie aresztować. – Uśmiechnąłem się. Przyszło mi to trochę zbyt łatwo. – Są jakieś postępy?

– Nieoficjalnie? Nie. To przestępstwo niemal pozbawione sensu. Nikt nie przyznał się do zamachu i nie ma żadnego wyraźnego motywu. Przykro mi, Davidzie. Obaj winni jesteśmy Laurze, żeby sprawę wyjaśnić.

– A co z odłamkami bomby? Muszą wam coś powiedzieć. – Są dziwne. Detonatory wojskowe ściśle tajnego typu. Używają ich SAS i tajni agenci operacyjni. Nikt nie wie, w jaki sposób zamachowiec wszedł w ich posiadanie.

Pomachałem do Sally, która stała na schodkach ganku i uśmiechała się do Henry’ego za każdym razem, gdy na nią spojrzał.

– Zeszłej nocy w Twickenham wybuchła bomba – powiedziałem bez ogródek.

– Skąd wiesz? Nie było tego w wiadomościach porannych. – Henry spojrzał na mnie ostro, jak pointer wystawiający ukrytego gdzieś ptaka. – Myślą, że to jakiś prymitywny żart. Aż dziwne, jak się namnożyło tych nieistotnych incydentów – większość „pożarów”, o których się czyta, to w rzeczywistości wybuchy bomb. Cele są też dziwne.

– Podmiejskie kina, McDonaldy, biura podróży, prywatne szkoły podstawowe…?

– Dobrze się domyślasz. – Henry uniósł podbródek jeszcze wyżej i spojrzał na mnie z góry. – Znasz kogoś w Scotland Yardzie?

– Nie. To… jest w powietrzu, którym oddychamy.

– Najwyraźniej spodobali ci się wywrotowcy. – Wręczył mi teczkę. – Kilka rzeczy po Laurze. Sprzątałem dom razem z jej siostrą. Artykuły, które razem napisaliście, parę książek, które jej dałeś, fotografie z konferencji. Pomyślałem, ze chciałbyś to mieć.

– No… – Trzymałem teczkę, zaskoczony, że jest taka lekka. Wszystkie dokumenty z dziesięciu lat znajomości. Ostatnie świadectwa małżeństwa i pamięci. Gdy ją tak trzymałem pod wzrokiem Henry’ego, czułem, jak robi się coraz cięższa.

Sally schodziła ze schodów i żeby było trudniej, podpierała się laskami. Był to pewny znak, że podejmuje właśnie ważną decyzję. Poczekaliśmy z Henrym, aż do nas dołączy, ale minęła nas i weszła na jezdnię, z wysiłkiem obchodząc samochód. Nadinspektor Michaels zobaczył ją w lusterku bocznym i wystawił ramię, żeby zatrzymać nadjeżdżającą taksówkę. Próbował wysiąść z samochodu, ale Sally oparła się o drzwi z łokciami na dachu.

Henry czekał na nią, zapomniawszy o naszej rozmowie. Wyjął z kieszeni kluczyki.

– Chcesz, żeby cię podwieźć, Sally?

Zignorowała go, patrzyła nad dachem samochodu. Jej oczy napotkały mój wzrok. Stałem z teczką pełną pamiątek po pierwszej żonie. Zrozumiałem, że właśnie miała zamiar powiedzieć nadinspektorowi Michaelsowi o moim udziale w podpaleniu wypożyczalni wideo. Patrzyła na mnie bez uśmiechu, jakby widziała całe nasze wspólne życie w wypolerowanym samochodzie Henry’ego, oddzielającym nas jak Hellespont.

Zaskoczony jej obecnością, nadinspektor otworzył drzwi. Sally widziała jego zmieszanie, a ja usłyszałem, jak przeprasza, że nie zaprosiła go na drinka. Pomachali do siebie, gdy samochód odjeżdżał.

Później, w kuchni, patrzyłem, jak Sally popija sherry, wdychając ulotny zapach trunku. Jej twarz jakby się wyostrzyła i po raz pierwszy zobaczyłem w niej kobietę mniej zepsutą i mniej pewną zarówno swojego męża, jak i świata.

– Sally… – odezwałem się cicho. – Chciałaś powiedzieć nadinspektorowi…

– Tak. – Zamieszała sherry palcem. – Myślałam o tym.

– Dlaczego? Natychmiast by mnie aresztował. Gdyby doszło do rozprawy, mógłbym skończyć w więzieniu.

– No właśnie. – Sally pokiwała smutno głową, jakby to była moja pierwsza sensowna myśl. – Jeśli nadal będziesz się upierał przy tych bzdurach z Chelsea Marina i tak skończysz w więzieniu. I to na długie lata, jeśli ktoś zostanie zabity. A ja tego nie chcę. Może właśnie nadeszła chwila, żeby z tym skończyć.

– Nie trafię do więzienia. – Chciałem wziąć ją w ramiona, ale zdałem sobie sprawę, że nadal trzymam teczkę Laury. – Wierz mi, z tym koniec.

– O nie. – Sally ze znużeniem odstawiła szklankę. – Popatrz tylko na siebie. Potargane włosy, posiniaczona twarz i ta stara teczka. Wyglądasz jak nielegalny imigrant.

– I jestem nim na swój sposób. Dziwaczny pomysł. – Położyłem teczkę na krześle. – Zobaczyłem już wszystko, co chciałem. Chelsea Marina prawdopodobnie nie ma związku z zamachem na Heathrow. Nie grają w tej samej lidze.

– Jesteś pewien? Ci ludzie to amatorzy, nie mają pojęcia o tym, co robią. A nawiasem mówiąc, nie wracasz do Chelsea ze względu na bombę z Heathrow.

– Nie? Więc po co?

– Znalazłeś tam jakiś trop. Myślisz, że to pomoże ci się odnaleźć. Może nawet powinieneś odszukać nowe ego. I dlatego nic nie powiedziałam nadinspektorowi.

Odsunąłem szklaneczkę z sherry i przycisnąłem jej dłonie do stołu.

– Sally, nie ma żadnego tropu i nie mam tam już czego szukać. Jestem szczęśliwy z sobą i z tobą. Ludzie z Chelsea Marina nie potrafią sobie poradzić ze swoimi długami. Mają dosyć siebie i zwalają winę na podwójne żółte pasy zakazu parkowania.

– Zastanów się, dlaczego. Właśnie w takim świecie żyjemy – ludzie będą detonować bomby za sprawę swobody parkowania. Albo i bez powodu. Wszyscy jesteśmy znudzeni, Davidzie, koszmarnie znudzeni. Jesteśmy jak dzieci zostawione za długo w pokoju z zabawkami. Po jakimś czasie musimy zacząć niszczyć zabawki, nawet te, które lubimy. W nic nie wierzymy. Nawet ten wędrowny pastor, którego tam spotkałeś, odwrócił się chyba plecami do Boga.

– Dexter? Nie odwrócił się, ale utrzymuje go na dystans. Trudno stwierdzić co, ale on coś knuje.

– Ty też. – Sally wstawiła szklaneczkę z sherry do zlewu. Uśmiechnęła się dzielnie, tym samym podnoszącym na duchu uśmiechem, który widziałem w sali szpitalnej. Zachęcała mnie teraz do działania jak kiedyś siebie do chodzenia. – Dowiedz się, co to jest, Davidzie. Idź za tym tropem. Z Guilford do terminalu numer 2. Gdzieś po drodze spotkasz siebie…

15. Magazyn marzeń

Rebelia nowego proletariatu rozpoczęła się, ale czy byłem przyjacielem, czy wrogiem? Zaskoczony swoją postawą, pomagałem zaciągnąć skutych strażników do biura kierownika, starając się osłonić ich twarze przed kopniakami. Kay Churchill podtrzymała mnie, gdy potknąłem się o wyciągnięte nogi strażnika i posadziła w fotelu.

– Davidzie, zdecyduj się!

– Już się zdecydowałem. Kay, jestem z tobą.

– Weź się natychmiast w garść. – Wielkie oczy z poszerzonymi źrenicami patrzyły na mnie przez otwory w masce narciarskiej. – Wiesz, co masz robić?

– Zostaję w biurze, dopóki wszyscy nie wyjdą. Upewnię się, czy drzwi są zamknięte, i nikogo nie wpuszczę. Wszystko przećwiczyłem.

– Dobrze. Teraz przestań ćwiczyć. To dzieje się naprawdę.

Vera Blackburn, chłodna i podejrzliwa w niebieskim kombinezonie, stała w korytarzu, czekając, aż bojówkarze zajmą miejsca. Uniosła w moją stronę dłoń w rękawiczce i zacisnęła ją gwałtownie, jakby miażdżyła mi jądra.