Выбрать главу

– Vera? Muszę skorzystać z łazienki…

Przecisnęła się obok mnie bez słowa, ale wyczułem dziwny zapach emanujący z jej ciała, woń napięcia i strachu. Mocną ręką zamknęła za sobą drzwi, widziałem, jak klamka drży pod nerwową siłą jej dłoni.

Odciągnąłem drugą zasłonę i odwróciłem się do kobiety obserwującej mnie z łóżka jak prostytutka wynajęta dla bogatego klienta.

– Sally? Co tu robisz? Kochanie…?

– Cześć, Davidzie. Nie sądziliśmy, że przyjdziesz.

Siedziała obok poduszki z rękami skrzyżowanymi na podołku, z oczami opuszczonymi, żeby nie raziło jej światło. Wyszczotkowała sobie włosy, ale wyczułem w niej senność, gdy objąłem ją i pocałowałem w policzek. Oparła się o mnie biernie, jakby dopiero co wstała z łóżka i nie rozbudziła się do końca. Poczułem przypływ troski, to samo uczucie, które żywiłem za każdym razem, gdy wchodziłem do sali szpitalnej w St Mary’s. Mimo wszystko cieszyło mnie, że znów ją widzę i że wkrótce na pewno będziemy razem.

– Sally, czy…?

– Dobrze się czuję. To o ciebie należy się martwić. – Zauważyła zranioną rękę i podniosła ją do światła, odczytując z niej nową linię życia wiodącą w moją przyszłość. – Zraniłeś się, biedaku. Przykro mi, Davidzie. Twoja rewolucja przegrała.

– Chelsea Marina to był tylko początek. – Usiadłem obok niej, ale ona siedziała sztywno, zaniepokojona bliskością męskiego ciała. – Próbowałem cię odszukać. W automatycznej sekretarce zostawiłaś wiadomość, że jesteś…

– Na wycieczce z przyjaciółmi? Sporo podróżuję, prawda? – Skrzywiła się. – Richard zaprosił mnie do swojej chatki przy szkole szybowcowej.

– Richard Gould? I ty pojechałaś?

– Dlaczego nie? To twój przyjaciel.

– No tak. Czy wszystko było…?

– Jest słodki i bardzo, bardzo dziwny. – Zapatrzyła się na swoje dłonie poplamione moją krwią. – Każdego popołudnia chodziliśmy do szkoły szybowcowej. Wczoraj poleciał sam. Ostatniego wieczoru mówił o swoim stosunku do Boga. To było trochę przerażające.

– Pewnie.

– Śmierć, przemoc – czy też tak widzisz Boga?

– Nie jestem pewien. Możliwe, że ma rację. Czy Vera Blackburn była z wami?

– Przyjeżdżała na weekendy. Znasz ją? Richarda lubię, ale ona jest dziwaczna.

– To ona robi nasze bomby dymne. To jej świat. Powiedz, dlaczego policja wpuściła cię do Chelsea Marina?

– Prowadziłam samochód, Richard był ubrany w biały kitel i powiedział, że jest moim lekarzem. Piękna, ułomna kobieta – nie mogli jej odmówić.

– Sally… – schwyciłem ją za ręce. – Jesteś piękna, ale nie jesteś ułomna. Zabiorę cię stąd do domu.

– Do domu? Tak, myślę, że nadal mamy dom. Byłam nieostrożna, Davidzie. Byłam nieostrożna w stosunku do wszystkich, ale szczególnie wobec ciebie. Ten wypadek w Lizbonie – wydawało się, jakby przekreślił wszystkie reguły i wydawało mi się, że wolno mi wszystko. Potem spotkałam Richarda i zobaczyłam, co to znaczy, kiedy naprawdę przekreśla się reguły. Należy odkryć zero. To właśnie robi Richard. Wymyśla zero, żeby nie bać się świata. On się bardzo boi. – Zdobyła się na mdły uśmiech i spostrzegła mój garnitur. – Ależ się ubrałeś, Davidzie. Jak za dawnych czasów. Musisz tu być z oficjalną delegacją.

– Ministra spraw wewnętrznych? Wiesz o wizycie.

– Dlatego tu jesteśmy.

– Vera Blackburn wie wszystko. Wszyscy ci biegli z ministerstwa powinni spotkać się z Richardem, zamknąłby im usta na dobre. – Kropla krwi spadła z mojej ranki na jej kolano. Zlizała ją, potem zamyśliła się nad smakiem. – Słona, Davidzie – zamieniasz się w rybę.

W łazience spłukałem dłoń, patrząc, jak krew spływa do umywalki. Obok mnie stała szafka lekarska z zapasami leków, część wielkiego składu farmaceutyków, które byłyby w stanie zamienić Chelsea Marina w centralna giełdę narkotyczną zachodniego Londynu. Mieszkańcy mogli bronić narkotycznego Stalingradu ulica po ulicy, łącząc zasoby i doświadczenie. Woleli jednak rzucić ręcznik na ring i wyjechać do swoich domków w Cotswolds i Cairngorms.

Ale przynajmniej miałem teraz Sally. Imponowało mi, że tak szybko wydobyła się spod uroku Richarda, ale możliwe, że wzięła od niego to, co chciała, i postanowiła go rzucić. Gould przekonał ją, że wypadek w Lizbonie był bezsensowny i niewytłumaczalny – jej rany i cierpienie właśnie dzięki temu nabrały znaczenia. W końcu wolna od obsesji natychmiast pomyślała o swoim mężu. Wzruszało mnie, że przyjechała do Chelsea Marina, żeby mnie ratować.

– Dobrze, już chodźmy. Pożegnamy się z Richardem, Sally?

Czekałem, aż wstanie, ale ona oparła się o poduszkę i zaczęła głaskać narzutę, przyglądając się uważnie jej wzorom.

– Raczej nie. – Pokazała na drzwi. Silna ręka naciskała klamkę, sprawdzając zatrzask. – Zostaliśmy zamknięci. Musimy być ostrożni, Davidzie.

Popatrzyłem na zegarek, zdumiony, że tyle czasu już upłynęło. U wjazdu do Chelsea Marina policja zaczęła odsuwać zapory.

– Minister wkrótce tu będzie. Zjedzie się tłum policjantów. Richard i Vera Blackburn nie zostaną tutaj.

– Zostaną. Kochanie, nie zdajesz sobie sprawy z tego, co się dzieje. – Popatrzyła na mnie łagodnie jak żona, która czeka, aż mąż zrozumie, o co jej chodzi. – Richard jest niebezpieczny.

– Już nie. Ta faza minęła. Wszystkie te fantazje…

– To nie minęło. I to nie są fantazje. Richard dopiero zaczyna. Wiesz, że to on podłożył bombę na Heathrow?

– Powiedział ci to? Musiałaś się przestraszyć. – Próbowałem wziąć ją za rękę, ale odsunęła ją. – To nonsens. Tak jak z prezenterką w Hammersmith. Twierdzi, że ją zamordował. Na litość boską, czekałem w wozie na sąsiedniej ulicy. Spotkałem się z nim pięć minut później. Byłby umazany krwią.

– Nie. – Sally patrzyła na drzwi. – Naprawdę ją zastrzelił.

– To się nigdy nie wydarzyło. On tylko musi myśleć o przemocy, im bardziej bezsensownej, tym lepiej. Próbowałem mu pomóc.

– Pomogłeś. Teraz chce zabić więcej ludzi. Wczoraj pojechaliśmy na strzelnicę w pobliżu Hungerford. Siedziałam w samochodzie z Verą. Powiedziała mi, że jest świetnym strzelcem.

– Musi być z tego dumna. Mimo wszystko trudno w to uwierzyć. – Zostawiłem Sally i podszedłem do drzwi. Przycisnąłem głowę do drewnianej płyty. Salon zdawał się pusty, ciszę mącił kurant zegara nad kominkiem. – Sally… wspomniałaś Hungerford?

– To jest przy M4. Richard wynajął tam domek. Bardzo ładne miejsce. Tam chciałby dokonać swoich dni.

Gapiłem się na drzwi, a syreny policyjne rozbrzmiewały na King’s Road, pobudka dla tych, którzy śpią snem umarłych. Przypomniałem sobie, że ktoś inny dokonał swoich dni w Hungerford.

– O co chodzi?

Po dachu stąpały czyjeś nogi, bezpośrednio nad moją głową, odgłos opalającego się człowieka, który kładzie się na macie. Albo strzelca wyborowego przygotowującego się do strzału. Hungerford? Młody pomyleniec o nazwisku Michael Ryan zastrzelił swoją matkę, a potem przeszedł przez wioskę, strzelając do przechodniów. Zabił szesnaścioro ludzi, wybierając ich na chybił trafił, podpalił dom rodzinny i zastrzelił się. Te morderstwa były pozbawione sensu, dreszcz głębokiego niepokoju wstrząsnął całym krajem, sprawiając, że na nowo zdefiniowano pojęcie „sąsiad”. Nikomu, nawet członkowi rodziny, nie można ufać. Narodził się nowy rodzaj przemocy, wynikającej z niczego. Po strzałach w Hungerford otchłań, z której wyłonił się Michael Ryan, zamknęła się wokół niego na zawsze.