Выбрать главу

– Ta sytuacja jest równie męcząca dla Henrika, jak dla pana. Bardzo pana lubi i traktuje jak przyjaciela.

– Henrik Vanger to szczwany lis – powiedział Mikael, czując jak wzbiera w nim złość. – Chce zatuszować całą historię. Gra na moich uczuciach, bo wie, że ja też go lubię. A to, co mówi, oznacza w praktyce, że oczywiście mogę sobie publikować, co mi się żywnie podoba, ale wtedy on będzie zmuszony zmienić swoje nastawienie do „Millennium".

– Wszystko uległo zmianie, gdy na scenę wkroczyła Harriet.

– A teraz Henrik sprawdza na metce cenę mojego milczenia. Nie zamierzam rzucić Harriet mediom na pożarcie, ale ktoś musi upomnieć się o te kobiety, które zmarły w piwnicy Martina. Panie Dirchu, nie wiemy nawet, ile on tych kobiet zakatrupił. Kto wystąpi się w ich imieniu?

Lisbeth spojrzała nagle znad klawiatury komputera. Zwróciła się do Frodego obrzydliwie słodkim głosem:

– A czy nikt w waszym koncernie nie pomyślał o tym, żeby przekupić mnie?

Frode popatrzył na nią ze zdumieniem. Jeszcze raz udało mu się zignorować jej obecność.

– Gdyby Martin Vanger żył, nie zawahałabym się rzucić go na pożarcie największym medialnym hienom – mówiła dalej. – Nie zważając na treść umowy, jaką zawarliście z Mikaelem, wysłałabym każdy szczegół jego historii do najbliższej popołudniówki. A gdybym mogła, zawlokłabym go do jego własnej komórki, rozciągnęła na stole i poprzebijala mu igłami jądra. Ale niestety nie żyje.

Zwacając się do Mikaela, dodała:

– Jestem zadowolona z takiego rozwiązania. Cokolwiek zrobimy, nie będziemy w stanie naprawić szkody, jaką Martin wyrządził swym ofiarom. Powstała jednak interesująca sytuacja. W dalszym ciągu możesz szkodzić niewinnym kobietom, nie wyłączając Harriet, której tak usilnie broniłeś w czasie naszej ostatniej podróży na północ. No więc pytam, co jest gorsze – to, że Martin zgwałcił ją w chatce Gottfrieda, czy to, że gwałcisz ją ty, publikując historię w tabloidach. To dopiero dylemat. Może pomogłaby ci komisja do spraw etyki zawodowej przy Związku Dziennikarzy?

Zamilkła. Mikael, nie potrafiąc spojrzeć jej w oczy, wbił wzrok w blat stołu.

– Ale ja nie jestem dziennikarką – zakończyła.

– Czego pani żąda? – zapytał Frode.

– Martin filmował swoje ofiary. Chcę, żebyście spróbowali zidentyfikować jak najwięcej z nich. Chcę, żebyście odszukali ich rodziny i przekazali im odpowiednią rekompensatę. I chcę też, żeby koncern Vangera przekazywał rocznie dwa miliony koron na rzecz ROKS [*****].

Dirch Frode rozpatrywał cenę przez jakąś minutę. A później skinął głową.

– Czy będziesz mógł z tym żyć? – Lisbeth zwróciła się do Mikaela, którego nagle ogarnęła rozpacz.

Całe swoje zawodowe życie poświęcił odkrywaniu tego, co inni usiłowali ukryć. Zasady moralne nie pozwalały mu przemilczeć okrutnych zbrodni, które miały miejsce w piwnicy Martina Vangera. Do jego dziennikarskich obowiązków należało wyjawienie tego, co wiedział. Czyż nie krytykował swoich kolegów za niemówienie całej prawdy? A teraz siedział tutaj, rozmawiając o najbardziej makabrycznym cover-up, z jakim kiedykolwiek miał do czynienia.

Milczał przez długą chwilę, by w końcu też skinąć potakująco głową.

– No to załatwione – powiedział Frode. – Jeżeli chodzi o propozycję Henrika, co do finansowej rekompensaty…

– … to może ją sobie wsadzić w tyłek – dokończył Mikael. – Panie Dirchu, proszę stąd wyjść. Rozumiem pańskie położenie, ale w tej chwili jestem tak wściekły na pana, na Henrika i Harriet, że jeżeli pan zostanie, to… przestaniemy być przyjciółmi.

DIRCH FRODE siedział bez ruchu, nawet nie próbując wstać.

– Nie mogę pójść – powiedział – ponieważ jeszcze nie skończyłem. Mam do przekazania jeszcze jedną wiadomość, która zapewne pana nie ucieszy. Henrik upierał się, żeby dowiedział się pan o tym już dzisiaj. Jutro może pan pojechać do szpitala i obedrzeć go ze skóry.

Mikael podniósł niespiesznie wzrok i spojrzał adwokatowi w oczy.

– To chyba najtrudniejsza rzecz, jakiej się w życiu podjąłem – powiedział Frode. – Ale myślę, że tylko całkowita szczerość może uratować sytuację. Wykładam więc karty na stół.

– Słucham?

– Kiedy w grudniu ubiegłego roku Henrik przekonywał pana do swojego zlecenia, ani on, ani ja nie wierzyliśmy, że to coś zmieni. Tak jak powiedział, chciał podjąć ostatnią próbę. Dokładnie przeanalizował pańską sytuację, między innymi dzięki raportowi przygotowanemu przez pannę Salander. Zagrał na emocjach, wykorzystał pańską potrzebę odizolowania się, zaproponował sowitą zapłatę i użył odpowiedniej przynęty.

– Wennerstróma?

Frode kiwnął głową.

– Blefowaliście?

– Nie.

Na twarzy Lisbeth odmalowało się zaciekawienie.

– Henrik wypełni swoje zobowiązania – zapewnił Frode. – Udzieli panu oficjalnego wywiadu i przypuści frontalny atak na Wennerstróma. Może pan później dostać wszystkie szczegóły, ale w skrócie sprawa wygląda następująco: pracując w wydziale finansowym koncernu Vangera, Wennerstróm przeznaczał miliony na spekulacje walutowe. To było w czasach, kiedy ogromne zyski z obrotów dewizami nie należały do codzienności. Wennerstróm przekroczył swoje kompetencje, nie miał bowiem zezwolenia kierownictwa koncernu na tego typu operacje finansowe. Interesy szły fatalnie, Wennerstróm nagle poniósł straty w wysokości siedmiu milionów koron. Próbował je pokryć, fałszując dokumentację i wchodząc w jeszcze śmielsze interesy. W końcu go złapano, udowodniono winę i wyrzucono z pracy.

– Osiągnął jakiś osobisty zysk?

– Tak, przywłaszczył sobie mniej więcej pół miliona, sumę, która – o ironio losu! – dała początek Wennerstroem Group. Wszystko udokumentowaliśmy i będzie pan mógł korzystać z informacji według własnego uznania, a Henrik publicznie pana wesprze, tylko że…

– … tylko że ta informacja jest kompletnie bezwartościowa – uzupełnił ponownie Mikael, waląc pięścią w stół.

Frode potwierdził niemym gestem.

– To było trzydzieści lat temu i uległo przedawnieniu – dodał Mikael.

– Uzyska pan potwierdzenie, że Wennerstróm to oszust.

– A Wennerstrómowi ta wiadomość zaszkodzi tyle, co strzał grochem z rurki. Jasne, że się trochę zirytuje, ale najpewniej tylko wzruszy ramionami. A później potasuje karty i poda do publicznej wiadomości, że Henrik to stary pryk, który usiłuje mu podebrać dobry interes, a jeszcze później doda, że tak naprawdę to działał na zlecenie Henrika. Nawet jeżeli nie będzie w stanie udowodnić swojej niewinności, to zastosuje tyle zasłon dymnych, że każdy normalny człowiek skwituje tę historię wzruszeniem ramion.

Dirch Frode wyglądał na nieszczęśliwego.

– Zrobiliście mnie w konia – zakończył Mikael.

– To… Nie mieliśmy takiego zamiaru…

– To moja wina. Chwytałem się brzytwy i powinienem był się domyślić, że chodzi o coś w tym rodzaju.

Mikael zaśmiał się niespodziewanie.

– Henrik to stary wyga. Sprzedał mi gotowy produkt, mówiąc to, co chciałem usłyszeć.

Nagle wstał i podszedł do zlewozmywaka. Odwróciwszy się, podsumował swoje uczucia jednym słowem.

– Spadaj!

– Panie Mikaelu… przykro mi…

– Wynoś się!

LISBETH NIE WIEDZIAŁA, czy powinna podejść do Mikaela, czy zostawić go w spokoju. Rozwiązał problem sam, biorąc kurtkę i bez słowa zatrzaskując za sobą drzwi.

Przez ponad godzinę chodziła tam i z powrotem po kuchni. Czuła się tak nieswojo, że zaczęła zmywać, to jest robić coś, co zawsze pozostawiała Mikaelowi. Od czasu do czasu podchodziła do okna, wpatrując się w ciemność. W końcu ogarnął ją tak wielki niepokój, że założyła kurtkę i wyruszyła na poszukiwania.