– Można się było tego, kurna, domyślić! – powiedziała Monica Nilsson.
Janne Dahlman nigdy nie byt szczególnie lubiany i prawda o nim najwyraźniej nie była dla nikogo wielkim szokiem. Mikael przerwał szmer przyciszonych głosów.
– Opowiadam wam o tym, ponieważ mam do was absolutne zaufanie. Pracowałem z wami przez wiele lat i wiem, że macie głowy na karkach. Dlatego wiem, że nie będziecie mieli nic przeciwko tej grze. To niesamowicie ważne, żeby utrzymać Wennerstróma w przekonaniu, że „Millennium" chyli się ku upadkowi. Wasze zadanie będzie polegało na tym, żeby w to uwierzył.
– A jak naprawdę wygląda nasza sytuacja? – zapytał Henry Cortez.
– Jest tak: wiem, że wszystkim było ciężko, i wiem, że jeszcze nie zawinęliśmy do portu. Na zdrowy rozum „Millennium" powinno być w drodze do grobu. Ale daję wam słowo, że tak się nie stanie. „Millennium" jest dzisiaj silniejsze niż rok temu. Po tym zebraniu znów zniknę na jakieś dwa miesiące. Wrócę pod koniec października i wtedy podetniemy skrzydła Hansowi-Erikowi Wennerstrómowi.
– W jaki sposób? – zapytał Cortez.
– Sorry. Teraz nie mogę wam zdradzić szczegółów. Napiszę nowy reportaż o Wennerstrómie. I tym razem zrobimy wszystko tak, jak trzeba. A później zaczniemy przygotowania do redakcyjnej imprezy bożonarodzeniowej. Jako przystawkę planuję pieczeń z Wennerstróma, a na deser – smakowitych krytyków.
Nagle zrobiło się wesoło. Mikael zastanawiał się, co by czuł, siedząc przy konferencyjnym stole i słuchając siebie samego. Miałby podejrzenia? Prawdopodobnie tak. Ale najwyraźniej ta niewielka grupka zatrudnionych w „Millennium" ciągle jeszcze udzielała mu kredytu zaufania. Znów podniósł rękę.
– Żeby to się udało, Wennerstróm musi uwierzyć w nadchodzący upadek „Millennium". Nie chcę, żeby wystartował przeciwko nam z jakąś kampanią albo żeby w ostatniej minucie pozacierał ślady. Dlatego zaczniemy od zapisania punktów, według których będziemy jesienią pracować.
Po pierwsze: to bardzo ważne, żeby to, o czym tu dzisiaj mówimy, nie zostało nigdzie zapisane, nie było omawiane w mailach ani gdziekolwiek poza tym pokojem. Nie wiemy, w jakim zakresie Dahlman ma dostęp do naszych komputerów. Odkryłem właśnie, że czytanie prywatnej korespondencji współpracowników jest stosunkowo prostą sprawą. Tak więc – tylko ustnie! Jeżeli w ciągu najbliższych tygodni będziecie musieli o tym porozmawiać, to zwróćcie się do Christera i umówcie się u niego w domu. Zachowując oczywiście szczególną dyskrecję.
Mikael napisał na tablicy: żadnych maili.
– Po drugie: przestaniemy być przyjaciółmi. Proponuję, żebyście zaczęli od nadawania na mnie, zwłaszcza wtedy, gdy w pobliżu pojawi się Janne. Nie przesadzajcie. Pozwólcie po prostu ujawnić się swoim naturalnie jędzowatym ego. Christer, chciałbym, żeby między tobą a Eriką doszło do poważnego rozłamu. Popuśćcie wodze fantazji, nie zdradzajcie przyczyny niezgody, ale stwarzajcie pozory nieuchronnego upadku i totalnego skłócenia.
Napisał na tablicy: bitching.
– Po trzecie: Christer, gdy tylko Erika wróci z urlopu, musisz ją poinformować, co jest grane. Jej zadaniem będzie utwierdzić Dahlmana w przekonaniu, że nasza umowa z koncernem Vangera, która teraz utrzymuje nas na powierzchni, wzięła w łeb. Przede wszystkim dlatego, że Henrik Vanger jest poważnie chory, a Martin Vanger zabił się w wypadku samochodowym.
Zapisał słowo: dezinformacja.
– Ale tak naprawdę mamy z nimi solidną umowę? – dociekała Monica Nilsson.
– Uwierz mi – odparł posępnie Mikael. – Koncern Vangera nie zawaha się, by zrobić wszystko, żeby „Millennium" przetrwało. Za parę tygodni, powiedzmy pod koniec sierpnia, Erika zwoła zebranie i poinformuje was o wypowiedzeniach. Ważne, żebyście zrozumieli, że to tylko blef i że jedyną osobą, która stąd zniknie, będzie Janne Dahlman. Ale nie przestańcie udawać. Rozmawiajcie o szukaniu nowej pracy, nie omieszkajcie ponarzekać, że etat w „Millennium" to porządne obciążenie waszego CV i tak dalej.
– I ty naprawdę sądzisz, że ta gra nas uratuje? – zapytał Sonny Magnusson.
– Ja to wiem, Sonny. I prosiłbym cię o przygotowanie fałszywego raportu miesięcznego, z którego będzie wynikać, że na rynku ogłoszeń nastąpiło kolejne załamanie i że ciągle zmniejsza się liczba prenumeratorów.
– To zaczyna być zabawne – skomentowała Monica. – Mamy ograniczyć się tylko do redakcji, czy chcesz, żeby te informacje zaczęły przeciekać do innych mediów?
– Ograniczcie się do naszej redakcji. Jeżeli coś wyjdzie na zewnątrz, to nie będziemy mieć wątpliwości, kto za tym stoi. I gdy ktoś zapyta nas za kilka miesięcy, to odpowiemy tylko: „A o co chodzi? Uwierzyliście w jakieś bezpodstawne pogłoski. Likwidacja»Millennium«nigdy nie wchodziła w grę". Tak naprawdę najlepiej byłoby, gdyby Dahlman poszedł z tymi informacjami do innych gazet. Wtedy sam wyjdzie na idiotę. Jeżeli możecie podpowiedzieć Dahlmanowi jakąś wiarygodną, ale kompletnie idiotyczną historię, to proszę bardzo!
Przez kolejne dwie godziny przygotowywali jesienny scenariusz i każdy dostał jakąś rolę.
PO ZEBRANIU MIKAEL poszedł z Christerem na kawę. Weszli do kafejki Java przy najwyższym punkcie Hornsgatan.
– Christer, bardzo mi zależy, żebyś odebrał Erikę z lotniska i od razu wyjaśnił jej sytuację. Musisz ją przekonać do prowadzenia tej gry. O ile ją znam, będzie chciała natychmiast rozprawić się z Dahlmanem, a do tego nie może dojść. Nie chcę, żeby Wennerstróm zaczął się czegoś domyślać, bo wtedy może zdążyć zatuszować dowody swojej winy.
– Okej.
– I nie pozwól Erice korzystać z poczty elektronicznej, dopóki nie zainstaluje programu szyfrującego PGP i nie nauczy się z niego korzystać. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że dzięki Dahlmanowi Wennerstróm ma wgląd w naszą redakcyjną korespondencję. Chcę, żebyś i ty, i wszyscy inni w redakcji zainstalowali PGP. Niech to wygląda zupełnie naturalnie. Dostaniesz namiary na informatyka, który skontroluje wam sieć komputerową i wszystkie urządzenia. Pozwól mu zainstalować oprogramowanie w ramach przeglądu.
– Zrobię wszystko, co w mojej mocy. Ale… Mikael, co ty masz na warsztacie?
– Wennerstróma. Zamierzam przybić go do drzwi obory
– Jak?
– Sorry. Na razie to tajemnica. Powiem ci tylko, że mam materiały, przy których nasze poprzednie oskarżenie to mały pikuś.
Christer wyglądał na zakłopotanego.
– Zawsze miałem do ciebie zaufanie. Czy to znaczy, że ty go do mnie nie masz?
Mikael zaśmiał się.
– Ależ mam. Tylko że akurat teraz zajmuję się dość poważną działalnością kryminalną, za którą grozi mi kara dwóch lat więzienia. Jakby to powiedzieć… Sposób, w jaki prowadzę research, jest trochę wątpliwy… Gram mniej więcej takimi samymi znaczonymi kartami jak Wennerstróm. Nie chcę, żebyś ty albo Erika, albo ktokolwiek z redakcji miał z tym coś wspólnego.
– Naprawdę potrafisz mnie wystraszyć.
– Spokojnie. I powiedz, proszę, Erice, że historia będzie wielka. Monstrualnie wielka.
– Erika będzie chciała wiedzieć, co knujesz.
Po chwili zastanowienia Mikael uśmiechnął się.
– Przekaż jej, że podpisując za moimi plecami umowę z Henrikiem Vangerem, dała mi wiosną do zrozumienia, że jestem tylko zwykłym śmiertelnym freelancerem, który nie zasiada w zarządzie i który nie ma żadnego wpływu na działalność „Millennium". A to musi również oznaczać, że nie mam obowiązku informować jej, czym się obecnie zajmuję. Ale obiecuję, że jeżeli będzie grzeczna, to jako pierwsza dowie się, o co chodzi.
Christer roześmiał się serdecznie.
– Będzie wściekła! – stwierdził radośnie.