– Chronił nas – powtórzyła.
– To prawda, mamo. Osłaniał nas przed najgorszym, co ma do zaoferowania świat, chciał zaoszczędzić rodzinie tego wszystkiego, co nas czeka. Chronił nas.
Robił to, co robił zawsze.
– Przykro mi z powodu twojego ojca, Harry – oznajmiła Gina. – Naprawdę mi przykro… zawsze traktował mnie z wielką dobrocią.
– Szalał na twoim punkcie – stwierdziłem.
Miałem ochotę dodać, że nasze rozstanie złamało mu serce, ale w porę ugryzłem się w język.
– Chciałabym go odwiedzić w szpitalu – dodała. – Oczywiście jeśli nie masz nic przeciwko temu. Ty i twoja mama.
– Jasne – zgodziłem się.
Nie wiedziałem, jak jej powiedzieć, że tato najwyraźniej nie lubi odwiedzin, że trudno mu walczyć z własnym bólem na oczach wszystkich. Nie wiedziałem, jak jej to powiedzieć, żeby nie poczuła się odsunięta.
– Czy Pat go odwiedzi? Wziąłem głęboki oddech.
– Pat chce go zobaczyć – odparłem. – Ale mój tato jest w tej chwili zbyt chory. Może jeśli nastąpi jakaś poprawa… obecnie jednak to za bardzo wyprowadzi ich obydwu z równowagi.
– Co mu powiedziałeś?
– Że dziadek jest chory. Bardzo chory. Jak powiedzieć pięcioletniemu dziecku, że dziadek, którego uważał za najwspanialszą osobę na świecie, umiera? Jak to zrobić? Nie wiem.
– Musimy porozmawiać o Pacie – stwierdziła. – Rozumiem, że to nie jest najlepszy moment, i naprawdę mi przykro z powodu twojego ojca. Ale powinieneś wiedzieć, że chcę jak najszybciej odzyskać Pata.
– Chcesz odzyskać Pata?
– Owszem. Nie musimy chyba się o to znowu spierać? Nie zabieram go z kraju. Wróciłam do Londynu. Richard i ja szukamy jakiegoś mieszkania w tej okolicy. Pat nie będzie musiał nawet zmieniać szkoły.
– Jak się, do diabła, miewa stary Richard?
– Dobrze.
– Wciąż w półseparacji?
– W trwałej separacji. Jego żona wróciła do Stanów. Wiem, że to może się wydawać przedwczesne, ale rozmawiamy o małżeństwie.
– Kiedy?
– Kiedy tylko uzyskamy rozwody.
Zdjął mnie pusty śmiech.
– Niech mnie szlag – mruknąłem. – Weźmiecie ślub, kiedy tylko dostaniecie rozwody? Czyż miłość nie jest wspaniała?
Gina i ja nie zaczęliśmy nawet rozmawiać o mechanizmach rozwodu. Mówiliśmy dużo o tym, że się rozstaniemy. Ale nie o tym, jak załatwić to z formalnego punktu widzenia.
– Proszę cię, Harry – powiedziała i w jej głosie zabrzmiał lód. – Nie zachowuj się obraźliwie, dobrze?
Potrząsnąłem głową.
– Wydaje ci się, że możesz pojawić się z powrotem w naszym życiu i zacząć od punktu, w którym odeszłaś? Wydaje ci się, że możesz odzyskać Pata, ponieważ azjatycki cud gospodarczy nie okazał się wcale takim wielkim cudem?
– Uzgodniliśmy to – oznajmiła, nagle rozgniewana bardziej, niż kiedykolwiek byłem tego świadkiem. – Zawsze wiedziałeś, że Pat będzie mieszkał u mnie. Bez względu na to, czy zostałabym w Tokio, czy wróciła tutaj, zawsze miał mieszkać u mnie. Co każe ci sądzić, że masz jakiekolwiek prawo, żeby go zatrzymać?
– To, że jest ze mną szczęśliwy – odpowiedziałem. – I że daję sobie radę. Daję sobie radę. Z początku nie wyglądało to najlepiej, ale w końcu się nauczyłem, rozumiesz? Szło nam coraz lepiej i teraz jest całkiem dobrze. A on jest szczęśliwy tam, gdzie jest. Nie musi mieszkać z tobą i z jakimś facetem, jakimś pieprzonym palantem, którego poznałaś w barze Roppongi.
Jej usta zacisnęły się w grymasie, jakiego nigdy u niej nie widziałem.
– Kocham Richarda – oznajmiła. – I chcę, żeby Pat dorastał ze mną.
– My ich nie posiadamy, rozumiesz? Dzieci nie są naszą własnością, Gino.
– Masz rację… nie posiadamy naszych dzieci. Ale mój adwokat dowiedzie, że biorąc wszystko pod uwagę, dziecko powinno pozostać przy matce.
Wstałem i rzuciłem kilka monet na stolik.
– A mój adwokat dowiedzie, że ty i Richard możecie iść do diabła – odparłem. – I kiedy już go wynajmę… dowiedzie również, że dziecko powinno pozostać z tym z rodziców, które potrafi go najlepiej wychować. A tym rodzicem jestem ja, Gino.
– Nie chcę cię nienawidzić, Harry. Nie zmuszaj mnie do tego.
– Nie chcę, żebyś mnie nienawidziła. Ale czy nie zauważyłaś, co się wydarzyło? Nauczyłem się, jak być prawdziwym rodzicem. Nie możesz mi tego ot tak po prostu odebrać.
– Niewiarygodne – parsknęła. – Opiekowałeś się nim raptem przez dwa miesiące i uważasz, że możesz zająć moje miejsce?
– Przez cztery miesiące – poprawiłem ją. – I nie próbuję wcale zająć twojego miejsca. Odnalazłem po prostu swoje własne.
Cyd zmierzyła mnie jednym spojrzeniem i oznajmiła, że zabiera mnie na kolację. Choć nie byłem głodny, zgodziłem się, bo nie miałem siły się kłócić. A także ponieważ było coś, o co chciałem ją poprosić.
Ucałowałem Pata i zostawiłem go razem z Peggy, z którą oglądał Księżniczkę Pocahontas. Naburmuszona Bianca zaszyła się w kuchni, żując bez przerwy Juicy Fruit, ponieważ nie wolno jej było palić w mieszkaniu.
– Moim samochodem czy twoim? – zapytała Cyd.
– Moim – zdecydowałem i pojechaliśmy do małej hinduskiej knajpy między Upper Street a Liverpool Road. Taśma, którą posklejałem porznięty dach MGF, wyschła i cały dach łopotał niczym żagiel na silnym wietrze.
Widok jedzenia obudził we mnie mdłości. Bez przekonania przesuwałem po talerzu kawałki kurczaka tikka masala, mając wrażenie, że wszystko zaciera mi się przed oczyma.
– Zjedz, ile chcesz, kochanie – powiedziała. – Ile masz ochotę. Ale spróbuj coś przełknąć, dobrze?
Pokiwałem głową, uśmiechając się z wdzięcznością do tej niewiarygodnej kobiety, która straciła ojca, gdy była o połowę młodsza ode mnie. O mały włos nie zwróciłem się do niej z moją prośbą od razu, w owej chwili, potem jednak uznałem, że będę trzymał się planu i zrobię to pod koniec wieczoru. Tak, lepiej trzymać się planu.
– Nie musimy oglądać dzisiaj tego filmu, jeśli nie masz nastroju – dodała. – To nie ma znaczenia. Możemy go sobie darować i spędzić czas tak, jak chcesz. Możemy po prostu pogadać. Albo nic nie robić. Nie musimy nawet rozmawiać.
– Nie, chodźmy go obejrzeć – odparłem i pojechaliśmy na Soho, żeby obejrzeć włoski film Cinema Paradiso opowiadający o przyjaźni młodego chłopca ze starym operatorem miejscowego kina.
Cyd potrafiła na ogół wybierać filmy, o których wiedziała, że mi się spodobają pod warunkiem, że dam im szansę, filmy z napisami i bez udziału wielkich gwiazd, filmy, na które jeszcze przed kilku laty nie zwróciłbym najmniejszej uwagi.
Tym razem jednak trochę zmroziło mnie zakończenie, kiedy stary operator, oślepiony w wyniku pożaru, który wybuchł w kinie, mówi chłopcu o oczach Bambi, teraz już młodzieńcowi, że powinien wyjechać z miasteczka i nigdy tam nie wracać.
Chłopak, Toto, wyjeżdża, zostaje słynnym reżyserem filmowym i nie wraca do swojego małego miasteczka przez trzydzieści lat, aż do dnia, kiedy grzebią Alfreda, starego operatora, który nauczył go kochać kino, a potem wysłał w świat.
– Dlaczego Alfredo kazał mu wyjechać na dobre? – zapytałem, kiedy szliśmy zatłoczoną Old Compton Street. – Dlaczego nie mogli przynajmniej pozostać w kontakcie? Sposób, w jaki kazał mu wyjechać, chłopcu, którego znał całe życie, wydaje się okrutny.
– Zrobił to, bo wiedział, że w tym małym miasteczku Toto nigdy nie znajdzie tego, czego potrzebuje – odparła z uśmiechem Cyd, zadowolona, że może o tym porozmawiać. – Musiał się wyrwać na wolność, żeby dowiedzieć się tego, o czym Alfredo już wiedział. Życie nie jest podobne do tego, co ogląda się w kinie… życie jest o wiele trudniejsze. – Roześmiała się i wzięła mnie pod ramię. – Lubię, jak o tym rozmawiamy – dodała.