Выбрать главу

Eamon pociągał piwo ze szklanki.

– Nie wiem, czy potrafię to dalej robić, Harry. Nie wiem, czy potrafię wychodzić co tydzień na scenę, zdając sobie sprawę, że mój umysł może mi w każdej chwili odmówić posłuszeństwa.

– Musisz się po prostu nauczyć żyć ze świadomością, że na oczach milionów ludzi możesz nagle poczuć kompletną pustkę w głowie.

– Ja pierdolę.

– Potrafisz to zrobić.

– Rzecz w tym, że nie potrafię. Mogę udawać pewnego siebie chojraka wobec moich starych, ale to tylko gra. Naprawdę jest zupełnie inaczej, Harry. Przed wejściem na wizję rzygam w toalecie. Budzę się o trzeciej w nocy, bo śni mi się, że wszyscy się na mnie gapią, a ja straciłem głos. Nie potrafię tego robić. Jestem zbyt nerwowy.

– Nie jesteś nerwowy. Jesteś podekscytowany – uściśliłem.

– Więc dlaczego rzygam jak kot przed programem?

– Bo jesteś podekscytowany. Za chwilę masz wyjść i dostarczyć rozrywki całemu krajowi. To naturalne, że jesteś podekscytowany. Kto by nie był?

– Dlaczego mam złe sny?

– To nie są nerwy. To podniecenie. Naucz się na pamięć mantry prezentera i powtarzaj ją bez przerwy: nie jestem nerwowy, jestem podekscytowany.

– Nie jestem nerwowy – powiedział. – Jestem podekscytowany.

– Zgadza się.

Ktoś podszedł do nas z zapiekaną kiełbaską w jednej ręce oraz kieliszkiem białego wina w drugiej i poinformował Eamona, że to najlepszy show, jaki kiedykolwiek odstawił.

– Chcesz się napić czegoś prawdziwego? – zapytał mnie mój podopieczny.

* * *

– Przykro mi, panowie – stwierdził czarny ochroniarz wielkości kontenera na śmieci. – Obowiązują stroje korporacyjne.

– Stroje korporacyjne? – zdziwiłem się.

– Garnitury. Krawaty. Strój wieczorowy.

Na szczęście w tym samym momencie inny wykidajło, biały facet wielkości kontenera na śmieci, rozpoznał twarz Eamona.

– W porządku, Chris – powiedział, podnosząc czerwony welwetowy sznur. – Co słychać, Eamon?

Na twarzach wokół nas rozkwitły uśmiechy. Prosimy do środka, prosimy do środka. Ja i mój słynny towarzysz weszliśmy do pogrążonego w mroku klubu i nagle poczułem, że nigdy jeszcze nie byłem tak trzeźwy.

Na całej długości baru piękne na pół nagie dziewczyny – nie, nie na pół, ale w trzech czwartych albo dokładniej w dziewięciu dziesiątych nagie dziewczyny – wyginały się, prężyły i tańczyły przed siedzącymi na stołkach biznesmenami, których czoła zroszone były potem, a brzuchate ciała unieruchomione przez piwo i pożądanie. Dziewczyny miały na udach podwiązki. Wypełnione były dziesięcio- i dwudziestofuntowymi banknotami.

– Zbytnio się nie podniecaj – mruknął Eamon. – Cała penetracja odbywa się tu wyłącznie w twoim portfelu.

Zeszliśmy na dół, gdzie uśmiechnięta czarna dziewczyna ubrana w coś w rodzaju krótkiej baletowej białej spódniczki pozdrowiła Eamona po imieniu, po czym zaprowadziła nas do stolika z boku sceny, gdzie kolejne dziewczęta ubrane tylko w szpilki oraz nić dentystyczną udającą bieliznę ślizgały się w górę i w dół po metalowych rurach.

Podobnie jak ich skąpo odziane siostry torturujące w głównej sali kadrę kierowniczą średniego szczebla tańczyły do piosenki jednej z tych amerykańskich artystek, której nazwiska nigdy nie potrafiłem zapamiętać i która przechwala się, że jest jednocześnie dziwką i kochanką. To jedna z nowych piosenek. – Zdałem sobie sprawę, że większość piosenek, które znam, jest stara.

Pojawiła się butelka szampana. Szepnąłem Eamonowi, że chcę się napić piwa, ale odparł, że przy tym stoliku możemy dostać tylko szampana. Tam, gdzie siedzieliśmy, szampan był obowiązkowy.

Posągowa blondyna odziana w coś, co przypominało suknię wieczorową jednorazowego użytku, podeszła do mnie, uśmiechając się tak, jakby szukała mnie przez całe życie.

– Jestem Venus. Masz ochotę na taniec?

A niech tam do diabła. Uznałem, że mogę zatańczyć.

– Jasne – odparłem, po czym wstałem i zacząłem kołysać się w niezgrabnej karykaturze tego, co określamy mianem tańca w tym kraju. Czułem się dobrze. Ta piosenka o dziwce i kochance nie była w gruncie rzeczy taka zła.

– Nie – mruknęła niecierpliwie Venus. Zorientowałem się, że ma akcent z Birmingham. – Ty nie tańczysz. Ty siedzisz.

Wskazała pałających żądzą, zahipnotyzowanych biznesmenów, którzy tkwili w swoich fotelach, podczas gdy dziewczyny zginały się wpół, mrugały do nich spomiędzy własnych nóg i nieomal ocierały się idealnymi brodawkami piersi o popękane naczynia krwionośne w ich czerwonych od alkoholu nosach.

– Ja zatańczę dla ciebie, rozumiesz? Ty będziesz siedział i patrzył. Bez dotykania. Jedna piosenka dziesięć funtów. Minimum.

– Może później – odparłem, siadając i upijając łyk szampana.

Venus zniknęła.

– Odpręż się, Harry – uśmiechnął się Eamon. – Nie jesteś zdenerwowany. Jesteś podekscytowany. Kocham cię, ty skurwysynu – ryknął nagle, klepiąc mnie po plecach. – Jak się, kurwa, czujesz?

– Wspaniale – odparłem. – Mój stary jest na onkologii, a moja żona… moja była żona… chce odebrać mi syna.

Spojrzał na mnie z autentycznym współczuciem, co nie jest łatwe, kiedy trzyma się kieliszek szampana w ręku, a wszędzie dookoła kręcą się nagie dziewczyny.

– Jak się czuje twój ojciec?

– Jego stan się ustabilizował – odpowiedziałem. – Tak twierdzą lekarze. To oznacza, że nie odnotowują wyraźnego pogorszenia. Jeśli to się utrzyma, być może będzie mógł wrócić do domu. Ale nie wróci do domu, żeby wyzdrowieć.

– Czy mogę dla ciebie zatańczyć, Eamon? – zapytała młoda Azjatka z włosami do bioder.

Była jedyną Azjatką w lokalu. Widziałem kilka czarnych dziewcząt, ale większość miała blond włosy, naturalne albo tlenione. Przypominało to trochę kartkowanie „Playboya”. W tym miejscu światem rządziły blondynki.

– Później – odparł Eamon, odwracając się z powrotem do mnie. Azjatycka piękność zniknęła w mroku. – Przykro mi z powodu twego taty, Harry. I to fatalne, że twoja była tak ostro z tobą pogrywa. Ale rozchmurz się, żałosny pierdoło. Masz przynajmniej Cyd. To ekstra babka.

– To już skończone – poinformowałem go.

– Masz ochotę na taniec? – zapytała mnie jakaś pneumatyczna blondyna.

– Nie, dziękuję – odparłem. Odeszła, nie biorąc sobie tego do serca. – Ja i Cyd mieliśmy pewne problemy.

– Problemy? – zdziwił się Eamon. – Na ceremonii rozdania nagród miałem wrażenie, że wam ze sobą dobrze.

– Było nam ze sobą dobrze, kiedy byliśmy tylko we dwoje. Ale Cyd ma dziecko. I ja mam dziecko. Oboje są wspaniali. Oznacza to jednak, że ona ma eksmęża, a ja mam eksżonę. W związku z czym zrobiło się wokół nas… sam nie wiem… trochę tłoczno.

– I to jest ten wasz problem?

– Cóż, największym problemem jest to, że mnie rzuciła. Zrobiła to, ponieważ czasami ten tłok wpędzał mnie w depresję. I ponieważ wydawało jej się, że pragnę… to brzmi głupio… czegoś w rodzaju idealnej miłości. I może miała rację. Jej było dobrze tak, jak jest. Mnie z jakiegoś powodu to nie wystarczało.

– Bo jesteś romantykiem, Harry – stwierdził Eamon. – Bo wierzysz we wszystkie stare piosenki. A stare piosenki nie przygotują cię do prawdziwego życia. Stare piosenki sprawiają, że reagujesz alergicznie na prawdziwe życie.

– Co jest złego w starych piosenkach? Przynajmniej nikt nie uważa tam, że fajnie jest być jednocześnie dziwką i kochanką.

– Ty kochasz samą miłość, Harry. Zakochałeś się w idei miłości. Cyd to wspaniała dziewczyna, ale najbardziej rajcuje cię w niej fakt, że nie możesz jej mieć. To jest rzecz, która cię porusza.