Выбрать главу

– Naprawdę mi przykro. Był najmilszym mężczyzną, jakiego w życiu spotkałam.

– Był w tobie zakochany.

– Ja też byłam w nim zakochana.

– Dziękuję za zabawkę dla Pata.

– Richard kupił mu ją u Hamleya.

– Poczciwy stary Richard.

Zmierzyła mnie szybkim spojrzeniem.

– Lepiej już pójdę – powiedziała.

– Sądziłem, że nie lubisz, kiedy Pat bawi się bronią. Gina potrząsnęła głową i parsknęła cichym śmiechem, który miał wskazywać, że to wcale nie jest śmieszne.

– Jeśli chcesz naprawdę wiedzieć, uważam, że na tym świecie jest zbyt wiele przemocy, by zachęcać dzieci do myślenia, że zabawa bronią jest świetną rozrywką. Rozumiesz? Ale on chciał ten pistolet.

– Nie mam zamiaru go oddać, Gino.

– To rozstrzygną nasi adwokaci. A my nie powinniśmy…

– Zmieniłem swoje życie, żeby móc opiekować się moim synem. Pracuję na pół etatu. Nauczyłem się robić rzeczy, o których przedtem nawet nie miałem pojęcia. Karmię go, ubieram, kładę spać. Odpowiadam na jego pytania, jestem przy nim, kiedy się smuci albo czegoś boi.

– Wszystko to są rzeczy, które od wielu lat robiłam w mniejszym lub większym stopniu sama.

– O to mi właśnie chodzi. Nauczyłem się opiekować naszym dzieckiem w ten sam sposób, w jaki ty się nim opiekowałaś. A teraz pojawiasz się i mówisz, że to wszystko skończone.

– Przez ostatnie kilka miesięcy dobrze się spisałeś, Harry. Ale co za to chcesz? Medal?

– Nie chcę medalu. Nie zrobiłem nic ponad to, co powinienem był zrobić. Wiem, że to nic specjalnego. Ale ty zbyt dużo się po mnie spodziewasz, Gino. Nauczyłem się, jak być prawdziwym ojcem dla Pata… musiałem to zrobić, rozumiesz? A teraz chcesz, żebym zachowywał się, jakby to się nigdy nie zdarzyło. Ja tak nie potrafię. Jak mógłbym? Powiedz mi, jak mógłbym to zrobić.

– Jakiś problem? – zapytał Richard, wysiadając z audi. Więc jednak potrafił chodzić.

– Wróć do samochodu, Richardzie – powiedziała Gina.

– Tak, Richardzie, wracaj do samochodu – poradziłem mu.

Posłuchał nas, mrugając za soczewkami okularów.

– Musicie zdecydować, czego naprawdę chcecie, Gino. Wy wszystkie.

– O czym ty mówisz?

– Jestem za tym, żeby mężczyźni brali odpowiedzialność za swoje dzieci. Jestem za tym, żeby uczestniczyli w ich wychowaniu. Ale nie możecie mieć jednego i drugiego. Nie możecie oczekiwać, że będziemy wykonywali rodzicielskie obowiązki, a potem usuwali się na bok, kiedy tego zechcecie, zachowując się tak jak nasi ojcowie, tak jakby w gruncie rzeczy to była rzecz, którą zajmują się kobiety. Pamiętaj o tym, kiedy następnym razem będziesz rozmawiała ze swoim adwokatem.

– Ty też o czymś pamiętaj, Harry.

– O czym?

– Ja też go kocham.

* * *

Pat siedział w swoim pokoju i wysypywał na podłogę zabawki z pudła.

– Spędziłeś miło czas, kochanie? Spędziłeś miło czas z mamusią i Richardem?

Przemawiałem nienaturalnie radosnym tonem, niczym gospodarz teleturnieju, który ma do zaoferowania naprawdę wysokie nagrody. Zależało mi, aby Pat dobrze się czuł w tym nowym układzie. Nie chciałem, aby miał wrażenie, że mnie zdradza za każdym razem, gdy wyjeżdżał spędzić miło czas ze swoją matką i jej chłopakiem. Z drugiej strony nie chciałem jednak, żeby zbyt dobrze się bawił.

– Było w porządku – stwierdził. – Richard i mama trochę się pokłócili.

Wspaniała wiadomość.

– Dlaczego, kochanie?

– Kawałek magnum upadł mi na siedzenie tego jego głupiego auta. Powiedział, że nie powinienem jeść magnum w aucie.

– Ale lubisz Richarda?

– Jest w porządku.

Poczułem coś w rodzaju współczucia dla tego faceta, którego nigdy nie miałem okazji poznać. Niezbyt wielkiego współczucia, ale jednak. Rola, którą sobie wybrał, wydawała się niemożliwa do zagrania. Jeśli spróbuje być dla Pata ojcem, na pewno mu się nie uda. Jeśli postanowi być tylko przyjacielem, też poniesie fiasko. Ale Richard miał przynajmniej jakiś wybór.

A kto pytał Pata, czy ma ochotę jeść magnum na tylnym siedzeniu srebrnego audi?

* * *

Cyd pracowała w jednej z tych modnych azjatyckich knajp, które wyrosły ostatnio w całym mieście, jednym z tych lokali, gdzie sprzedają tajskie rybne ciasteczka, japońskie kluski sobą oraz zimne wietnamskie sajgonki, tak jakby wszystkie pochodziły z tego samego miejsca, jakby cały tamten kontynent zmienił się w jedną wielką kuchnię gotującą dla zgniłego

Zachodu. Restauracja była jasna i biała, pełna polerowanego drewna i lśniącego chromu, niczym galeria sztuki albo gabinet dentysty.

Obserwowałem z ulicy, jak Cyd stawia dwa parujące talerze z czymś, co wyglądało jak malajskie krewetki w sosie curry, przed dwiema młodymi kobietami, które uśmiechnęły się do niej z wdzięcznością.

Podobnie jak wszystkie pracujące tam kelnerki miała na sobie wykrochmalony biały fartuszek, czarne spodnie oraz białą bluzkę. Włosy przycięła krócej, niż kiedykolwiek u niej widziałem – wystarczyła jedna wizyta u fryzjera, by grzywka w stylu F. Scotta Fitzgeralda zmieniła się w uczesanie w stylu Beatlesów. Wiedziałem, że kiedy kobieta ścina włosy, oznacza to coś ważnego, zapomniałem jednak co.

Powiedziała do czarnego chłopaka za barem coś, co go nieźle ubawiło, po czym zniknęła w kuchni. Zająłem miejsce blisko wejścia i czekałem, aż się ponownie pojawi.

Minęła dopiero trzecia i restauracja była prawie pusta. Oprócz mnie i dwóch młodych kobiet zajadających swoje pikantne krewetki, jedynymi klientami byli trzej dobrze odżywieni biznesmeni, przed którymi stało kilka pustych butelek piwa Asahi Super Dry. Młoda kelnerka położyła kartę na moim stoliku i w tym samym momencie stuknęły pchnięte przez Cyd drzwi do kuchni.

Na uniesionej na wysokość głowy tacy niosła trzy kolejne butelki japońskiego piwa. Postawiła je przed trzema podpitymi facetami, nie zauważając mnie, ignorując ich wykrzywione w uśmiechu czerwone gęby, w gruncie rzeczy nie zwracając uwagi na nic.

– Kiedy kończysz? – zapytał jeden z nich.

– Nie interesuje cię jak? – odparła, odwracając się od trzech palantów, którzy wybuchnęli śmiechem.

W końcu dostrzegła mnie i podeszła powoli do mojego stolika.

– Na co masz ochotę?

– Co powiesz na to, żebyśmy spędzili razem życie?

– To wykluczone. Co powiesz na kluseczki?

– Mogą być. Macie te grube?

– Udon? Jasne. Podajemy kluseczki udon w rosole z krewetkami, rybami i grzybami shitake. Bardzo smaczne.

– Właściwie nie jestem taki głodny. Ale popatrz, jaki to zbieg okoliczności. Że tak na siebie wpadliśmy.

– Rzeczywiście, Harry. Skąd wiedziałeś, gdzie pracuję?

– Wcale nie wiedziałem. To czterdziesty drugi lokal, który odwiedzam w ciągu kilku ostatnich dni.

– Naprawdę oszalałeś.

– Oszalałem na twoim punkcie.

– Nie, zwyczajnie oszalałeś. Jak się czuje twój ojciec?

– Jutro pogrzeb.

– Boże, przykro mi. Jak to zniósł Pat?

Wziąłem głęboki oddech.

– Byli ze sobą bardzo blisko. Wiesz o tym. To dla niego wielka strata. Nie wiem… musi sobie z tym jakoś poradzić. Podobnie jak moja matka. Odetchnę, kiedy będzie już po pogrzebie.

– Po pogrzebie będzie jeszcze gorzej. Ponieważ wszyscy wrócą do domu i życie zacznie się od nowa. Tyle że wcale się nie zacznie. Czy mogę coś dla ciebie zrobić?

– Tak.

– Co takiego?

– Pozwól mi odprowadzić się do domu.

* * *

– Musisz przestać za mną łazić – powiedziała, gdy szliśmy cichymi białymi uliczkami Notting Hill. – To się musi skończyć.