Rozległ się dzwonek u drzwi i Bodil poszła otworzyć. To Christian, przyszedł zapytać o Mirandę.
– Ona jest w Szwecji – odparła Bodil słodko swoim leciutko ochrypłym głosem, którego wobec młodych mężczyzn zawsze używała. – Ale wejdź, właśnie miałam sobie robić herbatę.
Bodil oficjalnie nie pijała kawy. Dużo lepiej brzmi, że ma się angielskie przyzwyczajenia i pija wyłącznie herbatę.
Z pewnym wahaniem młody człowiek wszedł do mieszkania, mówiąc przy tym, że chyba nie powinien tu zostawać, skoro nikogo nie ma w domu.
– A więc uważasz, że jestem „nikim” – zachichotała Bodil i biedny chłopak zaczerwienił się po korzonki włosów. Uśmiechał się nieśmiało.
Bodil paplała i śmiała się, przygotowując na stole kuchennym niewielki posiłek dla obojga. Kokieteryjnie wspinała się na palcach, kiedy szukała czegoś w wiszących wysoko szafkach, i pochylała ślicznie, gdy potrzebowała czegoś z niskich.
Christian był oszołomiony. Bodil to piękność, dziewczyna super, a mówiono o niej, że jest bardzo wybredna. Zadaje się tylko z elitą, z najbogatszymi, najbardziej bezczelnymi i największymi szczęściarzami. Tylko oni mogą z nią chodzić. Innych odprawia z wyniosłą miną.
Christian nie wiedział tylko, co elita o niej mówi, i tak było chyba najlepiej.
Czego ona ode mnie oczekuje? zastanawiał się. Oczywiście, wyglądam zupełnie nieźle, ale też nie ma we mnie nic szczególnego.
Wspólnych zainteresowań również nie mieli. On zamierzał studiować biologię morza i o tych sprawach najlepiej mu się rozmawiało z Mirandą. Zainteresowań Bodil nie znał. Podobno zamierza zostać kosmetologiem, ale nie bardzo wiadomo, co to znaczy.
Być może nie takie to dziwne, że Christian nie znał zainteresowań Bodil, bo, szczerze mówiąc, nie miała żadnych, oprócz własnej osoby i tego, jak otoczenie na nią reaguje.
Bodil nie tęskniła do domu w małym miasteczku. Oslo, to miejsce dla niej. Tutaj można się pokazać i spotkać interesujących mężczyzn, a potem przeglądać się w ich pełnych podziwu oczach. Ojciec i mama są bardzo sympatyczni, robią dla niej wszystko, mają jednak beznadziejnie nienowoczesne poglądy. Nie zastanawiając się nad tym, Bodil traktowała ich niczym swoje pokorne sługi… Oni zaś z wdzięcznością przyjmowali krytykę, bo to świadczyło, że córka się nimi interesuje, co stanowiło dla nich największe szczęście. W domu było jeszcze rodzeństwo Bodiclass="underline" brat i siostra. Wiedziała jednak bardzo dobrze, że to ona jest ukochanym dzieckiem. Taka piękna, taka uzdolniona, wszystko jej się udaje.
Mimo woli skuliła się. Minęło już sporo czasu od chwili, gdy po raz ostatni odwiedziła dom, i nie odczuwała za nim żadnej tęsknoty. Ale pieniądze zaczynały się kończyć, chociaż miały wystarczyć do jesieni, będzie więc musiała chyba odbyć podróż do tej przeklętej dziury, by przekonać bogatego tatę farmera. Nie powinno być trudno skłonić go do szczodrości. A ona naprawdę potrzebuje nowej wyjściowej sukienki. Swoją najładniejszą wkładała już dwukrotnie. Wszystko ma jednak swoje granice.
Znowu skoncentrowała się na Christianie. Nigdy nie miała dość męskiego uwielbienia. Wciąż potrzebowała więcej i więcej. Nikt jednak nie może się nawet domyślać, że to ona z nim flirtuje, bo przecież cóż to za kawaler. Niespecjalnie urodziwy, a poza tym przyjaciel Mirandy.
I właśnie Miranda to jedyna osoba, która powinna się dowiedzieć, że Christian jest śmiertelnie zakochany w Bodil. Trzeba przebiegłości, by jego i Mirandę przekonać, że to on pierwszy okazał Bodil zainteresowanie, że to on zdradził swoją przyjaciółkę z powodu beznadziejnej miłości do Bodil. I pożądania, rzecz jasna. W takich sprawach Bodil była ekspertem. Chłodna życzliwość, kuszenie z miną niewinnego baranka. Nie, jakżeż on mógł pomyśleć, że Bodil się nim interesuje? Nie, kochana Mirando, nie sądzisz chyba, że ja… i tak dalej.
Indra ją przejrzała, ale Bodil była również ekspertem w ukrywaniu różnych niewygodnych spraw. Miranda jest dzieckiem, jeśli chodzi o sztukę uwodzenia. Ją łatwo oszukać.
Poczęstunek był gotowy, a Christian coraz bardziej zakłopotany. Bodil paplała o niczym, taka sobie gadanina jak w niezobowiązującym towarzystwie nad szklanką piwa lub coli, rozmowa, do której nie przywiązuje się znaczenia. I z pewnością nie zdała sobie sprawy z tego, że odbierając telefon od koleżanki pochyliła się zbyt mocno i pokazała trochę za dużo w wycięciu bluzki. Kiedy zaś demonstrowała, jak próbował ją uwieść pewien znany prezenter telewizyjny, ale ona przebiegle mu się wymknęła, spódnica podniosła jej się tak wysoko, że widać było całe piękne uda. Czy Christian miał jej o tym powiedzieć? Na pewno by ją speszył, więc lepiej udawać, że nic się nie stało. Przypuszczał, że dziewczyna jest bardzo wrażliwa, a on sam teraz czuł się podle. Bodil była kusząco piękna, czysta i delikatna, wpatrywał się w jej usta z takim uporem, jakby znajdowały się w nich magnesy przyciągające wzrok. Krew pulsowała mu w skroniach. Jego dłoń jakby z własnej inicjatywy spoczęła na kształtnym przedramieniu dziewczyny i wzrok zaczynał mu się mącić, gdy nagle usłyszeli, że na podjeździe domu zatrzymał się jakiś samochód.
– O Boże, oni chyba jeszcze nie wrócili! – zawołała Bodil spłoszona.
Christian był bliski paniki na myśl, jak zdoła spojrzeć w oczy Mirandzie i jej rodzinie po tym, co się tu działo. Najchętniej wlałby sobie szklankę wody w spodnie. Miał jednak nadzieję, że trochę potrwa, zanim przybyli wejdą do domu.
Bogu dzięki, że przyjechali. Z mieszaniną przerażenia, wyrzutów sumienia i mimo wszystko rozczarowania myślał, co by się mogło stać, gdyby samochód nie nadjechał.
Samochody, bo przyjechały dwa.
Bodil odchyliła firankę i wyglądała na zewnątrz.
– To Indra i Miranda oraz wuj Gabriel. A także ich krewni: Nataniel i Ellen, wstępowali tutaj po drodze do Szwecji. I…
Umilkła. Christian usłyszał jej zdławiony okrzyk: „O Boże!”
Miał wrażenie, że w tym okrzyku zawierał się też żal.
I to prawda. Bodil myślała: „Dlaczego, do diabła, nie pojechałam z nimi do tej Szwecji? Teraz zarówno Indra, jak i Miranda mają nade mną przewagę. One zdążyły już poznać tego tam. O Boże, co za mężczyzna! Och, ratunku!
Ale ja wkrótce zlikwiduję ich przewagę”.
Z samochodu wysiadł ktoś jeszcze. Jakiś niewiarygodnie chudy i blady mężczyzna o długich, ciemnych włosach z nitkami siwizny. Nie był podobny do rodziny Gabriela, w ogóle do nikogo nie był podobny. Interesujący, to prawda, ale za stary i prawdopodobnie ubogi.
Nie ma się nad czym zastanawiać.
Nie, Bodil interesował ten drugi, młodszy. Serce tłukło się w jej piersi. Takiego zdobyć! Jaka by to była przyjemność pokazać się z nim w mieście! Dziś wieczorem Bitten urządza prywatkę. Bodil już postanowiła, że zabierze tam ze sobą owego pięknego młodzieńca. Ten to naprawdę bliski jest doskonałości, ma wszystko. Wszystko! Do cholery, że też te głupie dziewczyny, Indra i Miranda, musiały ją uprzedzić.
Ale nie mają szans. Gdy tylko on zobaczy Bodil, natychmiast przestanie myśleć o tamtych.
Odsunęła od siebie Christiana, który położył jej dłoń na ramieniu. Nie widziała nikogo oprócz mężczyzny, który pomagał Indrze nieść walizkę. Ta cholerna, leniwa Indra!
Tu na pewno rozegra się walka. Ale zwycięstwo jest już właściwie przesądzone, myślała Bodil poprawiając fryzurę, która prezentowała się znakomicie.
Christian cierpiał, spoglądając na przybyłych. Przecież bardzo lubił Mirandę, jej żywotność, jej zaangażowanie. Jeśli chodzi o urodę, to też jej niczego nie brakowało. Świeża, piegowata, z włosami o rudych refleksach, ale tylko w pewnym oświetleniu. Ciemnozielone oczy, takie szczere, że chyba w tej dziewczynie nie znalazłaby się ani odrobina zła. Christian był w niej trochę zakochany. A w każdym razie bardzo go interesowała. To zaś zwykle świetny początek.