Zrobiła, jak kazał.
– Widzę! – krzyknęła i tym samym przerwała seans. – Wybaczcie mi.
Wszyscy odetchnęli. Porównywali swoje wizje. Okazało się, że widzieli ten sam statek. Dość duży kuter przystosowany do pływania po Morzu Arktycznym.
– Tak mi przykro, że zniszczyłam wizję – rzekła Miranda z żalem w głosie.
Nataniel oznajmił stanowczo!
– Gdybyś nas nie zabrała tutaj, na te mokradła, nigdy byśmy nie wpadli na pomysł, by połączyć swoje siły, i nigdy byśmy się niczego nie dowiedzieli, Mirando. Jesteśmy ci winni wdzięczność.
Dziewczyna rozpromieniła się. W tym momencie była szczęśliwsza niż kiedykolwiek przedtem. Wszystko wydawało się doskonałe. Otoczenie. Ci trzej tajemniczy mężczyźni, no tak, bo choć Nataniela znała od dawna, zawsze uważała, że jest człowiekiem niezwykle zagadkowym.
– To musi coś oznaczać – zastanawiał się Móri. – To, że wszyscy widzieliśmy ten sam kuter.
– No, a czy to nie może być nasz wpływ? – zapytała Miranda. – Przekazywany sobie nawzajem?
– Nie – odparł Marco. – Bo ja widziałem więcej.
– Opowiedz!
– Dobrze, ale najpierw rozwiążemy pewien problem. Dlaczego nie natrafiamy bezpośrednio na Dolga? Spróbujmy spojrzeć na niego w miejscu, w którym teraz przebywa!
– Świetny pomysł – pochwalił Nataniel. – Spróbujmy!
Znowu ujęli się za ręce. Siedzieli o tej wczesnej porannej godzinie i czuli ciepłe promienie słońca, ogrzewające chłodne mokradła. Choć to może dziwne, ptasi świergot nie przeszkadzał im w skupieniu. Był niczym piękny akompaniament dla ich myśli. Czy też może nie należy nazywać tego myślami, chodziło przecież o to, by ich serca i zmysły były czyste i całkowicie wolne od innych wrażeń.
Niezależnie od tego, jak bardzo pragnęli zobaczyć Dolga, żadne obrazy się nie pojawiały.
– Jakby zniknął z powierzchni ziemi – mruknął Nataniel.
Móri czuł się źle.
– Musimy go odnaleźć, wracajmy nad morze. Marco, powiedz, co wtedy widziałeś?
– Widziałem dwóch mężczyzn, idących nabrzeżem. Jeden młody chłopiec, bardzo piękny i bardzo blady, o ciemnych włosach, sięgających do ramion.
– Dolg – szepnął Móri ze smutkiem. – A ten drugi?
– On szedł z tyłu. Bardzo przystojny, czarnowłosy mężczyzna, szlacheckiego pochodzenia, to było widać po zachowaniu i wyglądzie. Nie bardzo jednak bym mu ufał.
– Jeden z rycerzy – skinął głową Móri. – Książę Konstantyn, jak sądzę. Mówisz, że został na nabrzeżu?
– To prawda. On w gruncie rzeczy nie towarzyszył temu młodemu chłopcu, wyglądało na to, jakby popatrzył na niego z odległości, a potem ruszył swoją drogą.
– A Dolg?
– Myślę, że wszedł na pokład kutra, ale w tym momencie wizja została przerwana.
Moja wina, pomyślała Miranda.
– Kuter z Morza Arktycznego – rzekł Nataniel jakby w rozmarzeniu. – Jak sądzisz, Móri, dokąd on zmierzał?
– Uważam, że na Islandię. Dolg kochał ten kraj.
– Sądzicie, że uciekał od rycerzy? – zapytała Miranda.
– Trudno to rozstrzygnąć – odparł Marco. – Nie mamy pojęcia, co rycerze zamierzali zrobić.
Po krótkiej pauzie Nataniel oznajmił:
– Nie wydaje mi się, żebyśmy teraz mieli dość sił na powtórzenie seansu. Taki wysiłek pochłania mnóstwo energii, ale się nie poddamy. Móri, będziemy się starać wyjaśnić los twojego syna.
Czarnoksiężnik miał bardzo zdecydowaną minę.
– Muszę porozmawiać z Gabrielem. Może on mógłby mi pożyczyć pieniędzy z funduszu Ludzi Lodu, bym mógł popłynąć jakimś kutrem na Islandię.
– Kutrem? – zdumiał się Nataniel ubawiony. – Nie, to przecież zajmie zbyt wiele czasu, polecimy tam, rzecz jasna, samolotem.
Móri pobladł jeszcze bardziej.
– Polecimy? Czy masz na myśli to dziwne urządzenie, które zostawia za sobą na niebie jasną smugę?
– Otóż to właśnie. A poza tym nie pojedziesz sam.
Móri w zamyśleniu spoglądał na niebo. Potem dzielnie skinął kilkakrotnie głową. Powoli, ale stanowczo.
– Dziękuję – powiedział. – Dziękuję wam wszystkim!
O, pomyślała Miranda desperacko, ja muszę z nimi polecieć! Muszę!
8
Marco wyjechał z Natanielem i Ellen, miał u nich mieszkać, oczekując na islandzką wyprawę, a dziewczęta tęskniły strasznie za swoim nowym przyjacielem. Bodil też go brakowało, ale z innych powodów. Chociaż w gruncie rzeczy była wdzięczna, iż nie musi bezustannie wymyślać jakichś tłumaczeń dla swoich przyjaciółek, mogła im po prostu powiedzieć, że jej pokorny wielbiciel Marco wyjechał w interesach i bardzo tęskni, by jak najszybciej do niej wrócić.
Móri również miał mieszkać u Nataniela, bo było tam więcej miejsca. Zanim jednak opuścili dom Gabriela, odbyła się narada. Nikt nie potrafił oprzeć się rozpaczliwie błagalnym oczom Mirandy i Móri powiedział:
– To może być niewiarygodnie męcząca podróż. Nie masz nawet o tym pojęcia. Islandia to nie Norwegia, nie zbudowano tam sieci dróg, przecinających kraj wzdłuż i wszerz, a poza tym nie wiemy przecież, którędy podróżował Dolg. Uważam jednak, że mała Miranda dała dowody odwagi, pomogła nam wiele i zasłużyła sobie, by zobaczyć mój piękny kraj, o którym zawsze marzyła.
Gdyby Móri nie był taki surowy i nie miał tak porażającego autorytetu, Miranda rzuciłaby mu się na szyję. Wszyscy pozostali zgadzali się co do tego, że Miranda powinna pojechać. A Indra?
– Nie będzie tam żadnych wygodnych łóżek z jedwabną pościelą – śmiał się Móri do starszej z sióstr, która próbowała przybrać obojętny wyraz twarzy, ale jej się to nie udawało. – I żadnych komfortowych pojazdów. Pewnie będzie trzeba nawet chodzić od czasu do czasu piechotą. Czy myślisz, że sobie poradzisz?
– Naprawdę nie będziecie mieli jakichś skrzyń czy czegoś podobnego, żebym mogła przynajmniej usiąść? – pytała żartobliwie.
– Na Islandii są co prawda koniki islandzkie, ale nie wszędzie.
Udawała, że się zastanawia. Wszyscy jednak wiedzieli, jak jest naprawdę.
– Niech będzie – rzekła w końcu. – Człowiek może się przecież czasami poświęcić.
Uśmiechali się do niej. Wiedzieli znakomicie, że oddałaby wszystko za możliwość wyjazdu, musiała jednak za wszelką cenę zachować swój image.
W końcu goście wyjechali i dom zrobił się pusty, okropnie pusty.
To Gabriel załatwiał wszystkie sprawy, związane z podróżą, bilety lotnicze oraz przewodnika na Islandii. Polecono mu jednego z najlepszych znawców islandzkich pustkowi, który posiadał samochód, mogący dotrzeć niemal wszędzie. Dolg był sam wtedy w osiemnastym wieku, teraz jednak są sposoby, by dojechać szybciej i łatwiej, gdzie się chce, na wielkich, pustych terenach wulkanicznych, pokrytych lawą. Jeśli się to okaże niezbędne.
Nie należało przecież czynić podróży trudniejszą, niż i tak będzie.
Ponieważ ruch turystyczny na Islandii bardzo się w ostatnich latach wzmógł, musieli czekać kilka dni na miejsca w samolocie, w końcu jednak stanęli na Fornebu, gotowi do drogi. Dziewczęta były zachwycone, podniecone i szczęśliwe z ponownego spotkania z rodziną. Marco okazał się jeszcze przystojniejszy, niż go zapamiętały, Móri nabrał ciała i wyglądał na zadowolonego. Ale napięcie i lęk o Dolga można było nadal wyczytać w jego oczach.
I Ellen, i Nataniel mieli również jechać. Dziewczęta przyjęły wiadomość z radością, dodawało to im poczucia bezpieczeństwa. Ellen i Nataniel zawsze, nawet w najtrudniejszych sytuacjach, potrafią zachować równowagę.
Tylko Gabriel był dziwnie nerwowy. Wciąż spoglądał to na zegarek, to w stronę wyjścia.
– Czekamy jeszcze na kogoś – odparł na zadane mu pytanie.
– Jeszcze na kogoś?