Выбрать главу

– Powiedziano nam, że mój syn Lanjelin kiedyś, według ziemskiej rachuby czasu bardzo dawno temu, odnalazł drogę do waszej doliny. Czy moglibyście mi, panie, uprzejmie wyjaśnić, jak to się stało? Bardzo bym chciał spotkać go ponownie.

Marco był zdumiony tym, jak pięknie Móri formułuje swoje wypowiedzi. Starzec spoglądał na nich oczyma zawierającymi całą mądrość świata.

– Słusznie przypuszczacie. Wasz syn, Lanjelin, znajduje się u nas i myślę, że czuje się dobrze.

– Ja również jestem o tym przekonany. I rozumiem, że wy, panie, oraz wielce szanowne elfy uratowaliście go w bardzo trudnej sytuacji.

– Tak było. Źli ludzie skazali go na straszliwą samotność. Po porozumieniu się z ich wysokościami królem i królową elfów zdecydowaliśmy się go stamtąd zabrać. Z Drekagil, jak ludzie nazywają rozpadlinę. Czy wasza sprawa dotyczy wyłącznie spotkania z nim?

Móri wahał się. Oddychał głęboko.

– Nie, o, Mądry, ty który zaglądasz w serca ludzi. Tęsknimy za nim strasznie, teraz ja mam na świecie tylko jego i wspólnie powinniśmy poszukać drogi do Wrót, przez które moja żona, a jego matka, oraz jego rodzeństwo i cała nasza rodzina przeszły na drugą stronę. Nas niestety źli ludzie zatrzymali w ostatniej chwili. Mnie złożyli do ukrytego grobu, gdzie ani żywy, ani umarły leżałem, dopóki obecni tutaj moi przyjaciele nie zdjęli mi kajdan.

Zastanowiwszy się chwilę, Starzec odpowiedział:

– I mimo wszystko szukacie, panie, tych właśnie Wrót?

– Bardzo bym chciał odnaleźć rodzinę, więc muszę szukać Wrót. Najpierw jednak chciałem odszukać Lanjelina. Dopiero później innych. Chciałbym się przekonać, czy powodzi im się dobrze.

– Tak myśli tylko troskliwy ojciec rodziny – skinął głową Starzec. – A zatem Lanjelin przebywał u nas, ku naszej wielkiej radości i pożytkowi. Nie możemy jednak być takimi egoistami, by zatrzymywać go tutaj wbrew jego woli. Mamy, mój dobry czarnoksiężniku, do rozwiązania pewien problem. Lanjelin musi sam wybierać. Jeśli wybierze nas… to czy wy uznacie jego decyzję?

Móri spocił się ze strachu. Co się stanie, jeśli Dolg postanowi zostać u elfów?

Oddychał głęboko.

– Z rozpaczą i najgłębszym żalem w sercu uznam jego wybór, jeśli będzie on korzystny dla was.

Stary uśmiechnął się smętnie i położył dłoń na ramieniu Móriego. Ten zaś poczuł, jakby obciążyły go wszystkie smutki, trudności i zmartwienia świata.

– Tak mówi pozbawiony egoizmu ojciec. Powiadam wam tedy, że jeśli wasz syn zechce pójść z wami, trzeba będzie przejść przez dodatkową próbę…

O, nie, już nic więcej, prosił w duchu Móri.

Starzec uśmiechnął się.

– Zdecydowaliście rozumnie, czarnoksiężniku, biorąc ze sobą tak potężną siłę, jak książę Czarnych Sal, oraz jednego z tych, którzy czekają na łące. Trzeba wam bowiem wiedzieć, że Lanjelin został powiązany z naszym światem więzami elfów, w przeciwnym razie bowiem nie mógłby u nas żyć. Ale wy, czarnoksiężniku, jesteście tylko człowiekiem, wy sami, panie, jesteście zbyt słabi, by móc uwolnić go z tych więzów. Zobaczymy, czy inni towarzyszący wam zdołają tego dokonać!

Móri czuł, że napięcie, które nie opuszczało go od dłuższego czasu, osiągnęło kulminację tutaj w dolinie i że nowa czekająca go próba może okazać się ponad jego siły.

Co będzie, jeśli Dolg wybierze „źle”? Albo jeśli elfy go nie uwolnią? Albo jeśli on zgodzi się pójść z ojcem, lecz wbrew swojej woli zostanie zatrzymany w górze?

Nad niczym więcej nie zdołał się zastanowić, ponieważ Starzec gestem polecił, by wrócili do przyjaciół po drugiej stronie rzeki i czekali tam z nimi. Móri potrafił to zrozumieć, miejsca na skalnych półkach było bardzo niewiele. Starzec znowu przekroczył bramę, która zatrzasnęła się za nim.

Marco ścisnął ramię Móriego, jakby dając znak, że rozumie rozpacz przyjaciela. Powlekli się z powrotem, nie musieli jednak referować całej rozmowy czekającym tam towarzyszom, ponieważ ci słyszeli wszystko. Taka cisza panowała w Gjáin, w czasie gdy odbywało się spotkanie między widzialnymi i niewidzialnymi.

W górze na skałach Indra próbowała zbliżyć się do krawędzi, by zobaczyć, co się dzieje, lecz Gabriel i Addi zdążyli ją zatrzymać. Wtrącanie się w nie swoje sprawy mogłoby spowodować nieobliczalne szkody.

Niżej w dolinie trwało niespokojne oczekiwanie i jakaś potworna, nienaturalna cisza.

W jakiś czas później kamienne drzwi zostały otwarte i Starzec ponownie wyszedł na zewnątrz. Prowadził ze sobą pięknego, rosłego młodzieńca.

Dolga Lanjelina Matthiasa, syna czarnoksiężnika.

15

Miranda z niedowierzaniem wpatrywała się w tę dziwną zjawę. Zauważyła, że Móri postąpił kilka kroków naprzód i z trudem wciągał powietrze, co zresztą znakomicie rozumiała, bo przecież kiedy się rozstali, syn wyglądał zupełnie inaczej.

Nikt nie mógł zaprzeczyć, że to syn Móriego. Ale rysy miał teraz delikatniejsze niż ojciec, poza tym cechowała go ta jakaś dziwna bladość z odcieniem kości słoniowej, o której Miranda już słyszała, sprawiał też wrażenie w jakiś sposób „bardziej rasowego”. Mimo że w istocie był bastardem, co potwierdzały jego czarne niczym węgiel oczy o kształcie migdałów. Mówiono jednak, że Lemurowie to bardzo urodziwy lud. Ale nie to było w nim takie dziwne. Móri twierdził, że Dolg stał się w jakiś sposób jakby przezroczysty, ponieważ przebywał długo w pobliżu Świętego Słońca i obu szlachetnych kamieni. Odrobinę przezroczysty? Bardzo łagodne określenie!

Zdawał się eteryczny niczym elf, usta miał podobne do ust elfów, z tym wyraźnym skrzywieniem kącików, uszy spiczaste, nie za bardzo, ale jednak. Ręce kształtne i bardzo ładne, o długich, zakrzywionych paznokciach, cała postać zaś sprawiała wrażenie niezwykle delikatnej i kruchej. Miranda czekała po prostu, że zaraz zobaczy parę skrzydełek, jak u ważki.

Skrzydeł jednak nie miał.

Dolg Lanjelin patrzył lekko zamglonym, nie pozbawionym ciekawości a zarazem smutnym spojrzeniem na ludzi po drugiej stronie rzeki.

Móri wzruszony tak, że ledwo był w stanie wydobyć głos, zawołał:

– Dolg, mój synu! Czy ty mnie poznajesz?

Było oczywiste, że nie poznaje. Jakby jakaś niewidzialna zasłona oddzielała Dolga od przybyłych. Widzieli go, ale zarazem odnosili wrażenie, że znajduje się w innym wymiarze.

Kajdany elfów! Nie był też w stanie do nich podejść bez ludzkiej pomocy. Problem polegał zresztą i na tym, czy w ogóle zechce się zbliżyć.

Może wolał na zawsze pozostać w niewoli elfów? A przynajmniej…

– Marco – prosił cicho Móri, nie spuszczając oczu z syna. – Pomóż nam! Ja sam niczego tu nie zdziałam.

Móri pojęcia nie miał o dawnych dokonaniach Marca, natomiast Miranda wiedziała o nich wiele z kroniki Ludzi Lodu, którą spisał jej ojciec, Gabriel. Właśnie teraz pomyślała o wydarzeniach koło Fergeoset, kiedy to Marco jednym jedynym ruchem dłoni unicestwił obrzydliwego upiora, dręczącego Sandera i Benedikte. To tylko jeden z niezliczonych wyczynów Marca, Miranda pragnęła, aby właśnie teraz wykorzystał taką samą siłę, tylko oznaczoną przeciwnym znakiem. Żeby nie unicestwiał, lecz wybawiał.

Wyglądało na to, że oszołomiony Dolg zamierza wrócić tam, skąd przyszedł, więc Móri zawołał ponownie:

– Dolg! Ja jestem Móri! Twój ojciec. Pamiętasz mnie?

Dziwny młodzieniec, po części człowiek, po części Lemur, a teraz także w pewnym sensie elf, odezwał się nareszcie, a jego głos brzmiał jak oszronione źdźbła trawy poruszane wiatrem.

– Wybaczcie mi, szlachetni ludzie, lecz popełniacie błąd. Moje imię brzmi; Lanjelin.

Wiem o tym, chciał zawołać Móri, lecz zrezygnował. Zamknął oczy, by powstrzymać łzy, spływające mu po twarzy, i ustąpił placu Marcowi.