Móri jednak nie rezygnował, na koniec pojął, że Starzec mówi o owym wielkim jeziorze, Grimsvötn, leżącym pod Vatnajökull. Na północ od lodowca, koło Kverkfjöll, znajduje się wejście, gorące źródła, a także ciąg wodny, który prowadzi pod kopułą lodu do dalekiego Grimsvötn.
W głębi istnieje coś, co może być rodzajem Wrót, Przejście jest jednak śmiertelnie niebezpieczne. Lód przemieszcza się przez cały czas, więc otwory, którymi się przechodzi idąc w jedną stronę, mogą już nie istnieć, gdy się wraca.
Ale my nie zamierzamy wracać, pomyślał Móri. My chcemy tylko znaleźć wejście, Wrota.
Starzec tymczasem próbował ich odstraszyć tym, że lodowa kopuła też wcale nie jest pewna. Przesuwa się ona i nieustannie przemieszcza tak, że uwalniają się ogromne bloki lodu i spadają. Na cieku wodnym też polegać nie można. Niekiedy woda bywa przyjemnie ciepła, niekiedy natomiast wściekle zimna, a w niektórych miejscach po prostu wrzątek. Ale tam pod lodowcem jest jasno, mrok rozprasza rozżarzona do czerwoności lawa, która raz po raz wybucha z ukrytych kraterów.
Dziękuję, nie ma co, pomyślał Móri. Czy musisz to wszystko odmalowywać tak przerażająco?
Podjął jednak decyzję, że mimo wszystko będzie szukał tych Wrót.
W końcu Dolg wyszedł na zewnątrz i zebrani pożegnali się ze Starcem, prosili, by przekazał ich najserdeczniejsze podziękowania władcom elfów, a także wszystkim elfom, które uczyniły pobyt Lanjelina w dolinie tak miłym i przyjemnym.
Dolg wtrącił, że nie ma co tak nieustannie dziękować za kilkudniowy pobyt, na co Móri nie zareagował. Jeszcze nie teraz. W swoim czasie syn pozna prawdę.
Wspinali się na górę stromymi ścieżkami, po czym Dolg mógł się przywitać z trojgiem pozostałych. Tamci głośno przełykali ślinę, kiedy zobaczyli tę niezwykłą istotę, taką nieziemską i eteryczną, że nie bardzo byli pewni, czy mogą nazywać ją człowiekiem.
Móri zwlekał z pokazaniem synowi samochodu, to mogłoby wywołać potrzebę nieprzyjemnych wyjaśnień dotyczących czasu, rzekł wobec tego gorączkowo:
– Dolg, czy pamiętasz walkę Ludzi Lodu z ich złym przodkiem? No, bo widzisz, tu obecny Nataniel był właśnie tym, który zdołał przełamać zło. Teraz Nataniel chowa się trochę w cieniu, ale nie wolno ci nie doceniać jego ponadnaturalnych zdolności!
Nataniel przerwał mu:
– Nie, to niezupełnie prawda. Moje zdolności przeznaczone były jedynie do przełamania złej mocy. Kiedy wykonałem zadanie, w znacznej mierze dzięki pomocy Marca i innych, moje paranormalne możliwości bardzo osłabły. Teraz zostało ich już naprawdę niewiele. W każdym razie nie mógłbym się równać z Markiem.
Móri ciągnął:
– Może tak i jest, ale nie wolno też zapominać o Gabrielu. Miał dwanaście lat, kiedy rozegrała się ostateczna walka, a on w niej uczestniczył, by potem to opisać. Spisał całą historię Ludzi Lodu.
Podczas gdy Móri kontynuował, opowiadając o niezwykłych umiejętnościach Ellen, Indra stała z boku i ukradkiem przyglądała się Dolgowi. Miranda to dostrzegła, ona również nie spuszczała wzroku z młodego człowieka. Myślała, że za nic nie wolno jej się w nim zakochać. Był właśnie takim baśniowym, nieziemskim stworzeniem, które najbardziej przemawiało do jej wyobraźni, dokładnie ktoś taki, przed kim mogłaby otworzyć swoje romantyczne serce. Było w nim to coś wyjątkowego, czego szukała u współczesnych, to coś, co mogło obudzić w niej najgorętsze uczucia.
Marco też to posiadał. On jednak był bardziej dojrzały i absolutnie nieosiągalny, a poza tym brakowało mu owej erotycznej iskry, która również jest niezbędna.
Dolg… Był akurat kimś takim, na kogo podświadomie czekała. Po części elf, a elfy zawsze Mirandę pociągały. Takie interesujące i zarazem niebezpieczne! Zgodnie z tym, co mówił Móri, jego najstarszy syn jest mieszanką człowieka i Lemura. A jakby tego było mało, otrzymał ostatnio owe dziwne, podniecające cechy, charakteryzujące elfy.
Nie dostrzegała niczego z tych ponurych skłonności, które Móri przypisywał swojemu synowi. Rozumiała jednak zaskoczenie czarnoksiężnika tym, że syn tak bardzo się zmienił, również jeśli chodzi o charakter.
Miranda patrzyła na Dolga Lanjelina i czuła drżenie w całym ciele. Należało to za wszelką cenę opanować, zaczynała bowiem żywić coraz silniejsze podejrzenie, że Dolg jest jak Marco:
Poza zasięgiem jej możliwości.
Jeśli chodzi o sprawy erotyczne, Miranda nie miała o nich wielkiego pojęcia. Skończyła siedemnaście lat, a nigdy jeszcze nie zakochała się w chłopcu na tyle, by pójść z nim do łóżka. Christian był właściwie pierwszym chłopcem, którego znała bliżej. Do niczego między nimi jednak nie doszło, nie znajdowała czasu na takie sprawy pomiędzy walką o zachowanie mokradeł a demonstracjami dla poparcia bezrobotnej młodzieży.
W porównaniu z Dolgiem, wybrankiem elfów, młody Christian wypadał jednak żałośnie nieciekawie.
Zaczęła pogrążać się w nierealistycznych rojeniach. Pozwolić się uwięzić takiemu elfowi jak Lanjelin… Być uprowadzoną do wnętrza góry…
Miranda czuła, że będzie miała uczuciowe problemy, jakich dotychczas jeszcze nie doświadczyła.
Mimo wszystko Dolgowi czegoś brakowało. Miranda domyślała się, co to. Zmysłowość. Fizyczny pociąg, z którego elfy są powszechnie znane. Sądząc po wyglądzie, on również powinien posiadać taką siłę. Ale nie posiadał.
Tak samo jak Marco.
Do takiej smutnej konkluzji doszła, stojąc przed nim od dłuższego czasu i rojąc mnóstwo głupich pragnień.
Ocknęła się na głos Addiego. Odpowiadał na jakieś pytanie Móriego…
– Nie – zaprotestował Islandczyk tak stanowczo, że wszyscy drgnęli – Nie, nie pójdziemy do Kverkfjöll! Owo podziemne jezioro, to ostatnie miejsce, na którym bym po-legał. Wewnątrz, pod lodowcem, zbiera się woda. Ale mniej więcej co pięć lat jezioro wysycha, woda wyparowuje w wyniku aktywności wulkanu i narusza powierzchnię lodu na Grimsvötn, dochodzi do kruszenia się lodowca, po czym wielkie masy wody i lodu pędzą w dół pod Skeidhararjökull, topiąc wszystko po drodze do samego morza. Lód na Grimsvötn może się wtedy osunąć nawet o dwieście metrów w dół. Kaldera, to znaczy głęboki krater, powstający po takim wybuchu, zostaje kompletnie pusty. Z czasem jezioro zapełnia się znowu. Tego rodzaju zjawiska mogą wystąpić w każdej chwili. Dla znajdujących się tam ludzi oznacza to pewną śmierć. Nie, nie zawiozę was do Kverkfjöll! Nie chcę sobie brać morderstwa na sumienie.
Zaległa cisza. Addi nie mógł patrzeć na fanatyczną, ściągniętą twarz Móriego.
Islandzki mistrz kierownicy poszedł do samochodu. Wiedzieli, że mogą znaleźć innego przewodnika, który ich zawiezie, gdzie zechcą. Wiedzieli jednak również, że ze strony kierowcy byłaby to nieodpowiedzialna decyzja, mogą tak uczynić tylko mniej doświadczeni i bardziej żądni pieniędzy.
Młody Dolg, przybrany syn elfów, nie bardzo nadążał za tym, o czym rozmawiają. On musiał borykać się ze swoimi zagadkami. Z bardzo zdumionym wyrazem twarzy mamrotał coś sam do siebie i do Móriego zaczynało docierać, że w pośpiechu musiał się chyba wygadać. Dolg powiedział głośno:
– Coś mi się tu nie zgadza! Kiedy spotkaliśmy Sol i innych z Ludzi Lodu tamtego dnia przy mokradłach niedaleko Tiveden… oni wciąż prowadzili swoją walkę… Jak to się nazywał ten ich okropny przodek? Ach, tak, Tengel Zły? A teraz mówisz, ojcze, że Gabriel, który jest przecież dorosłym mężczyzną, miał dwanaście lat, gdy udało im się pokonać pana zła, Tengela?
Móri zastanawiał się gorączkowo, jak wybrnąć z tej kłopotliwej sytuacji, w którą się wplątał, i to tak wcześnie, w fazie, kiedy cudem odnaleziony syn w niczym się jeszcze nie orientował.
Dolg sam rozwiązał problem. Popatrzył w ślad za Addim i…